Выбрать главу

— Jeżeli przystępuję do działania, to po to, żeby zwyciężyć! — wybuchnął.

Przyznałem, że z pewnością brakuje mi jego wojskowego doświadczenia, ale zaznaczyłem także, iż w pewnych sytuacjach za zwycięstwo należy uznać samo wykaraskanie się z opałów.

— Mimo to miałem nadzieję, że wymyślisz coś lepszego.

Przez cały czas szczyty gór przesłaniających zachodni horyzont pięły się powoli, ale nieprzerwanie w górę, tak że teraz sięgnęły już prawie krawędzi słonecznej tarczy, Kiedy zwróciłem mu na to uwagę, Guasacht uśmiechnął się niespodziewanie.

— To w końcu ci sami Ascianie, których już raz pokonaliśmy.

Wezwał do siebie ich oficera i powiedział mu, że atak poprowadzi nasza kawaleria, oni zaś ruszą na piechotę, otaczając wóz ciasnym pierścieniem. Ascianin przystał na ten plan, ale jak tylko jego podwładni odzyskali broń, uparł się, by posadzić kilku z nich na pojeździe. z resztą zaś chciał znaleźć się tam, gdzie walka będzie najcięższa. Guasacht ostatecznie przystał na to z niechęcią, która, przynajmniej moim zdaniem, była całkowicie udawana. Zaraz potem jeźdźcy dosiedli wierzchowców, a ja zauważyłem, że Guasacht rozmawia po cichu z chorążym.

Obiecałem Ascianinowi, że przebijemy się na północ, ale grunt okazał się tam za miękki, więc ostatecznie zdecydowaliśmy się na północny zachód. Asciańska piechota ruszyła niemal biegiem, strzelając w kierunku nieprzyjaciela, a wóz. ruszył jej śladem. Eksplodujące pociski siały spustoszenie wśród kłębiącego się bezładnie tłumu, usadowieni na dachu pojazdu arkebuzerzy co chwila posyłali w kłębowisko ludzi fioletowe błyskawice energii, dzieła zniszczenia zaś dopełniali człekozwierze, którzy strzelali z zakratowanych okienek, za jednym naciśnięciem spustu kładąc trupem nawet pół tuzina napastników.

Resztki naszego oddziału (razem ze mną) utrzymywały jeszcze przez jakiś czas dotychczasowe pozycje, by wreszcie podążyć za wozem. Po to, by nie marnować amunicji, niektórzy awanturnicy schowali broń energetyczną do olster, dobyli mieczy i rzucili się na niedobitków wroga.

Wkrótce potem zrobiło się znacznie luźniej. Jakby na dany znak awanturnicy zwrócili broń w stronę Ascian usadowionych na dachu pojazdu i zmietli ich stamtąd w jednej chwili. Pozostali przy życiu rozpierzchli się we wszystkie strony, po czym zawrócili, by stanąć do ostatniej w życiu walki.

Nie miałem zamiaru uczestniczyć w tej rzezi, więc ściągnąłem wodze, dzięki czemu jako pierwszy ujrzałem przedziwne istoty, wyłaniające się z rozjarzonych krwistą poświatą obłoków niczym anioł z opowieści Melita. Były piękne, zupełnie nagie i miały ciała młodych kobiet, lecz ich tęczowe skrzydła miały rozpiętość większą od skrzydeł teratornisa, a każda trzymała w obu rękach pistolety.

Późną nocą, kiedy wróciliśmy już do obozu i opatrzyliśmy rannych, zapytałem Guasachta, czy teraz postąpiłby tak samo.

Zastanawiał się przez dłuższą chwilę, zanim mi odpowiedział.

— Nie miałem pojęcia, że zjawią się te latające dziewczyny. Teraz właściwie trudno się temu dziwić; w wozie było tyle złota, że wystarczyłoby go na żołd dla połowy armii, więc doskonale rozumiem, dlaczego zdecydowali się wysiać doborowe jednostki. Ale czy przedtem można było spodziewać się czegoś takiego?

Pokręciłem głową.

— Posłuchaj, Severianie: właściwie nie powinienem rozmawiać z tobą w taki sposób, ale zrobiłeś co mogłeś, a w dodatku jesteś najlepszym zabijaką, jakiego kiedykolwiek widziałem. Poza tym, wszystko skończyło się jak najlepiej, prawda? Przecież zobaczyły kilkunastu śmiałków usiłujących odbić wóz z rąk Ascian. Kto wie, może otrzymamy podziękowanie albo nawet jakąś nagrodę?

— Mogłeś zabić zarówno Ascian, jak i strażników, kiedy złoto znalazło się poza wozem — powiedziałem. — Nie uczyniłeś tego, ponieważ wtedy ja także musiałbym zginać. Myślę, że z całą pewnością zasłużyłeś sobie na podziękowanie, przynajmniej ode mnie.

Potarł twarz obiema rękami.

— Bez przesady. Gdyby złoto dostało się w nasze ręce, oznaczałoby to koniec Osiemnastego Batalionu. Najdalej w ciągu wachty pozabijalibyśmy się dla pieniędzy.

Rozdział XXI

Przed bitwą

Niektóre dni były wypełnione ciężką pracą, ale trafiały się też takie, kiedy nie mieliśmy nic do roboty. Często przez całą dobę w ogóle nie widzieliśmy Ascian albo jeśli już, to tylko trupy. Nasze zadanie polegało na wyłapywaniu dezerterów oraz odstraszaniu najróżniejszych przekupniów i włóczęgów, jacy zwykle towarzyszą każdej armii; nie mieliśmy jednak kogo odstraszać, ponieważ wybiliśmy tych ludzi w regularnej bitwie, jaką stoczyliśmy,,w obronie" stalowego wozu.

Księżyc zbliżał się już do pełni, wisząc na niebie niczym ogromne, zielone jabłko. Doświadczeni żołnierze zapewniali mnie, że najbardziej krwawe wałki toczą się właśnie przy pełni księżyca, która podobno sprzyja szaleństwu. Przypuszczam, iż w rzeczywistości dzieje się tak dlatego, że blask najbliższego towarzysza Urth pozwala generałom dokonywać nocnych przegrupowań wojsk.

W dniu bitwy ostre dźwięki trąbki wyrwały nas ze snu już o świcie. W porannej mgle ustawiliśmy się dwójkami w nierówną kolumnę: Guasacht stanął na czele, tuż za nim zaś Erblon, niosący nasz sztandar. Przypuszczałem, że kobiety zostaną w obozie, tak jak zawsze, kiedy wyruszaliśmy na patrol, ale tym razem ponad połowa z nich dołączyła do nas. Te, które miały hełmy, schowały pod nimi włosy, a niemal wszystkie założyły półpancerze, zasłaniające i spłaszczające piersi. Wspomniałem o tym Mesropowi, który znalazł się w parze ze mną.

— Robią to po to, żeby nie było jakichś problemów z wypłatą żołdu — wyjaśnił. — Ktoś z pewnością nas policzy, ale w kontrakcie zobowiązaliśmy się do wystawienia samych mężczyzn.

— Guasacht wspominał, że jeszcze dzisiaj powinniśmy dostać jakieś pieniądze.

Odchrząknął i splunął, a biała flegma zniknęła we mgle, zanim doleciała do ziemi.

— Nie zapłacą nam przed bitwą. Nigdy tego nie robią.

Guasacht zawołał coś i dał znak ręką; Erblon podniósł sztandar i ruszyliśmy w drogę. Odgłos kopyt uderzających o ziemię przypominał stłumiony łoskot setki bębnów.

— Dzięki temu oszczędzają na tych, którzy zginą — zauważyłem.

— Płacą każdemu, i to trzy razy: za to, że walczył, za przelaną krew, a na końcu dają jeszcze odprawę.

— Cóż, tym razem będą musieli zapłacić także kobietom.

Mesrop ponownie splunął.

Po pewnym czasie zatrzymaliśmy się w miejscu, które na pierwszy rzut oka nie wyróżniało się niczym szczególnym. Kiedy umilkł gwar głosów, do moich uszu dotarł cichy pomruk dobiegający zza otaczających nas wzgórz. Ogromna armia, do tej pory rozproszona nie tylko ze względów sanitarnych, ale także po to, by nie stanowić dla nieprzyjaciela łatwego celu, zbierała się teraz na podobieństwo cząsteczek pyłu w kamiennym mieście, które uformowały ciała od dawna nieżyjących tancerzy.