Выбрать главу

Podszedł do okrągłego okienka i splunął na zewnątrz. Siedziałem najbliżej, dlatego bez trudu zobaczyłem, że plwocina składa się niemal wyłącznie z krwi, i natychmiast zrozumiałem, iż nie jestem w stanie dostrzec czarnej postaci (gdyż śmierć ma barwę jeszcze ciemniejszą od fuliginu), ponieważ ona znajduje się już w jego wnętrzu.

Teraz przekonałem się, że śmierć, która objawiła mi się pod nową postacią, to znaczy w przebraniu wojny, jest w stanie napełnić moje serce przerażeniem oraz że słabość mego ciała może stać się przyczyna rozpaczy i przerażenia z pewnością nie mniejszych niż te, z jakimi walczył mój siary nauczyciel. Jadąc na grzbiecie mamuta, to odzyskiwałem przytomność, to znowu ją traciłem.

Świadomość pojawiała się i znikała niczym niespokojny wiosenny wiatr, w związku z czym ja, który tak często miałem kłopoty z zaśnięciem, zmagając się z cieniami przeszłości, teraz ze wszystkich sil starałem się wyrwać z objęć snu, zupełnie jak dziecko, które walczy z wiatrem ciągnąc za sznurek latawca. Chwilami zdawałem sobie sprawę jedynie z istnienia mego obolałego ciała. Ból promieniujący we wszystkie strony z rany był tak silny — pojawił się dopiero teraz, gdyż najpierw w ogóle nic nie czułem, potem zaś, kiedy Daria zakładała mi opatrunek, prawie wcale nie dawał mi się we znaki — że stał się czymś w rodzaju wszechobecnego podkładu pod moje myśli, czymś w rodzaju bicia bębnów towarzyszącego zrównaniu dnia z nocą. Przewracałem się niespokojnie z boku na bok, bo wciąż wydawało mi się, że przygniatam zranioną nogę.

Słyszałem nic nie widząc, a chwilami widziałem nic nie słysząc. Oderwałem policzek od pokrytej splątaną sierścią skóry Mamilliana i wtuliłem go w poduszkę utkaną z miękkich, delikatnych piór kolibrów.

W pewnej chwili dostrzegłem szkarłatny i złocisty blask pochodni trzymanych przez małpy o poważnych twarzach. Pochylił się nade mną człowiek z rogami i pyskiem byka — konstelacja, która nagle ożyła i zstąpiła z nieba. Powiedziałem mu, że nie jestem w stanie podać dokładnej daty moich narodzin, oraz podziękowałem za opiekę, jaka roztaczał nad moim życiem. Zaraz potem przypomniałem sobie jednak, ze znam tę datę, że mój ojciec aż do śmierci urządzał dla mnie wielki bal w każdą rocznicę moich urodzin oraz że przyszedłem na świat pod znakiem Łabędzia. Słuchał uważnie, odwróciwszy głowę na bok, by móc obserwować mnie brązowym okiem.

Rozdział XXIV

Ślizgacz

Ciepły blask słońca na mojej twarzy.

Spróbowałem usiąść, lecz udało mi się zaledwie podnieść nieco na łokciu. Powietrze wokół mnie mieniło się feerią barw, od fioletu i cyjanu aż po szkarłat i lazur, a promienie słońca przeszywały roztańczone, różnokolorowe plamy jak sztylety, wbijając mi się w oczy. Nagle wszystko znikło, ja zaś przekonałem się, że jestem w obszernym, wysokim namiocie z pstrokatego jedwabiu, z otwartym wejściem.

Podszedł do mnie człowiek, którego ostatnio widziałem na grzbiecie mamuta. Jak zawsze, miał na sobie żółtą szatę, a w ręku dzierżył czarną laskę zbyt cienką, aby mogła służyć jako broń.

— Widzę, że wracasz do zdrowia.

— Powiedziałbym, że owszem, gdybym się nie bał, że tak wielki wysiłek może mnie zabić.

Uśmiechnął się samymi kącikami ust.

— Chyba ty właśnie powinieneś wiedzieć lepiej niż ktokolwiek, że cierpienia, jakich doznajemy w tym życiu, pozwolą nam w następnym zaznawać rozmaitych, niekoniecznie dozwolonych, przyjemności… Czy chciałbyś już teraz otrzymać zapłatę?

Pokręciłem głową i położyłem ją na poduszce. Odniosłem wrażenie, iż czuję delikatny zapach piżma.

— To dobrze, ponieważ minie sporo czasu, zanim będziesz mógł ją wykorzystać.

— Czy tak mówią twoi lekarze?

— Ja jestem swoim lekarzem i osobiście się tobą zajmuję. Najgorszy ze wszystkiego był szok… Wiem, że wielu uważa to za przypadłość starych kobiet i ty zapewne też tak myślisz, ale musisz wiedzieć, że z tego właśnie powodu umiera wielu rannych. Gdyby wszyscy moi żołnierze, do których śmierci się przyczynił, mogli ożyć, chętnie zamieniłbym ich na tych, co otrzymali cios prosto w serce.

— Czy będąc swoim — i moim — lekarzem mówisz pacjentom prawdę?

Uśmiechnął się znacznie szerzej niż przedtem.

— Zawsze. Na tym stanowisku trzeba gadać właściwie bez przerwy, żeby utrzymywać jakiś porządek w nie kończącym się łańcuchu kłamstw. Rzecz jasna, musisz zdawać sobie sprawę, że prawda… mała, zwyczajna prawda, nie ostateczna, uniwersalna Prawda, którą znam w nie większym stopniu niż ty… że prawda jest znacznie bardziej zwodnicza.

— Zanim straciłem przytomność, usłyszałem, jak mówisz, że jesteś Autarchą.

Rzucił się jak dziecko na usłaną grubymi kobiercami ziemię.

— Tak powiedziałem, bo nim jestem. Co, zaimponowałem ci?

— Zaimponowałbyś znacznie bardziej, gdybym nie pamiętał tak dobrze mojej wizyty w Lazurowym Pałacu.

(Ganek przykryty czapą tego samego śniegu, który tłumił odgłos naszych kroków, pojawił się w jedwabnym pawilonie niczym upiór. Kiedy spojrzenie błękitnych oczu Autarchy spotkało się z moim, poczułem nagle, że Roche stoi obok mnie w białym puchu. Obaj mieliśmy na sobie niezbyt dobrze dopasowane ubrania, w których czuliśmy się dosyć nieswojo. We wnętrzu Lazurowego Pałacu kobieta, która nie była Theclą, właśnie się w nią przeistaczała, tak samo, jak ja miałem później przeistoczyć się w Meschię, pierwszego człowieka. Któż wie, do jakiego stopnia aktor identyfikuje się z odtwarzaną przez siebie postacią? Kiedy grałem Pomocnika, nie miało to większego znaczenia, gdyż musiałem stać się tym, kim byłem w życiu — a przynajmniej za kogo się uważałem; jednak jako Meschia przyłapywałem się czasem na dziwnych myślach, obcych zarówno Severianowi, jak i Thecli, dotyczących początku wszystkich rzeczy oraz powstania świata).

— Jeśli się nie mylę, nigdy ci nie mówiłem, że jestem w y ł ą c z n i e Autarchą.

— Kiedy spotkałem cię w Domu Absolutu, zdawałeś się jednym z mniej ważnych urzędników, przyznaję jednak, że nie próbowałeś mnie okłamać, co zresztą i tak nie na wiele by się zdało, gdyż już wtedy wiedziałem, kim jesteś naprawdę. Przypuszczam, że to właśnie ty dałeś pieniądze doktorowi Talosowi?

— Przyznaje się bez wstydu. To całkowita prawda. W gruncie rzeczy piastuje jednocześnie kilka pomniejszych stanowisk na moim dworze… Co w tym niezwykłego? Skoro ja sam mianuje wszystkich urzędników, mogę także mianować samego siebie. Rozkaz otrzymany bezpośrednio od Autarchy czasem wywiera wręcz paraliżujące wrażenie; jest czas właściwy dla dekretów władcy, jest też czas właściwy dla rozporządzeń wydawanych przez któregoś z jego mato ważnych urzędników. Ja jestem zarówno jednym, jak i drugim, a nieraz nawet czymś jeszcze.

— A w tym pałacu w Algedonie…

— Jestem także przestępcą, podobnie jak ty.

Głupota nie ma granic. Podobno granice przestrzeni są, wyznaczone przez jej krzywiznę, natomiast głupota sięga w nieskończoność. Ja. który zawsze uważałem się jeśli nie za inteligentnego, to przynajmniej za kogoś, kto jest w stanie szybko przyswajać sobie nowe wiadomości, który myślałem o sobie jako o człowieku bardzo praktycznym i dość przewidującym, aż do tej pory nigdy nie skojarzyłem sobie, iż usytuowanie Autarchy na samym szczycie prawnej struktury Wspólnoty musi mieć jakiś związek z jego wiedzą o moim przeniknięciu do Domu Absolutu w charakterze emisariusza Vodalusa. Gdybym mógł, zerwałbym się z miejsca i uciekł, dokąd mnie oczy poniosą, ale nogi w dalszym ciągu miałem jak z wosku.

— Wszyscy jesteśmy przestępcami — przynajmniej ci, którzy pilnują, aby ludzie przestrzegali prawa. Czy myślisz, że twoi bracia z konfraterni byliby wobec ciebie tak bardzo surowi — aż doniesień moich agentów wynika, iż wielu żądało dla ciebie kary śmierci — gdyby sami mieli na sumieniu podobny występek? Stanowiłeś dla nich poważne niebezpieczeństwo, ponieważ jeśli nie zostałbyś przykładnie ukarany, twój przykład działałby jak niebezpieczna pokusa. Sędzia lub strażnik więzienny, który nie dopuścił się żadnego występku, jest potworem nadużywającym na zmianę prawa łaski, należnego wyłącznie Prastwórcy, oraz okrutnego rygoru, którego nikt nikomu nie powinien narzucać.