Kiedy jednak na ekranie umieszczonym pośrodku pulpitu sterowniczego pojawiły się okryte hełmami głowy, pierwsze wrażenie natychmiast prysło. Za przezroczystymi osłonami kryły się twarze starców, dzieci, a nawet szaleńców. Wszystkie były potwornie wychudzone, tak jak te, które widziałem minionego dnia; natychmiast przypomniałem sobie człowieka, który odłączył od szyku i przed śmiercią cisnął w niebo swoją włócznię. Pospiesznie odwróciłem się od tego okropnego widoku.
Autarcha roześmiał się, ale w jego głosie nie było ani odrobiny wesołości.
— Widziałeś, jak któryś odebrał sobie życie?
— Nie.
— A więc miałeś szczęście. Ja często to widzę, kiedy stąd na nich patrzę. Dostają broń do ręki dopiero tuż przed starciem i wówczas wielu korzysta ze sposobności. Włócznicy zazwyczaj wbijają broń w ziemię i odstrzeliwują sobie głowy, a kiedyś widziałem, jak dwóch piechurów — właściwie dwoje, bo to byli mężczyzna i kobieta — stanęło naprzeciwko siebie, policzyli na palcach do trzech i wbili sobie nawzajem miecze w brzuchy.
— Kim oni są? — zapytałem.
Spojrzał na mnie z wyrazem twarzy, którego nie potrafiłem rozszyfrować.
— Co powiedziałeś?
— Zapytałem, kim oni są, Sieur. Wiem, że to nasi wrogowie, że mieszkają na północy, w gorących krajach, i że podobno są niewolnikami Erebu, ale nie wiem, kim naprawdę są.
— Przypuszczam, że aż do tej pory nie zdawałeś sobie sprawy ze swojej niewiedzy, zgadza się?
Ze zdziwieniem stwierdziłem, iż zaschło mi w gardle.
— Całkiem możliwe. Po raz pierwszy zobaczyłem któregoś z nich dopiero wtedy, kiedy znalazłem się w lazarecie. Na południu wojna wydaje się czymś bardzo odległym.
Skinął głową.
— Odzyskaliśmy już połowę terenów, które nam kiedyś odebrali. Kim są, dowiesz się we właściwym czasie. Teraz najważniejsze jest to. że pragniesz się tego dowiedzieć. — Umilkł na chwilę. — Obie mogłyby być nasze; obie armie, nie tylko ta na południu. Czy, twoim zdaniem, powinienem je przejąć?
Dotknął kilku przycisków na pulpicie i ślizgacz nagle pochylił dziób w kierunku ziemi, jakby miał zamiar za chwilę runąć w dół z ogromną prędkością.
— Nie rozumiem.
— Połowa z tego, co o nich mówiłeś, nie była prawdą. Nie zamieszkują gorących krajów na północy, lecz kontynent położony po drugiej stronie równika. Miałeś jednak rację nazywając ich niewolnikami Erebu, gdyż uważają się za sprzymierzeńców tych, co czekają w głębinach. Tymczasem prawda przedstawia się w ten sposób, że Ereb oraz jego sojusznicy oddaliby mi ich w zamian za nasze południe, czyli za twoje rodzinne strony.
Musiałem chwycić się oparcia fotela, żeby nie zsunąć się po pochyłej podłodze.
— Dlaczego mówisz mi o tym wszystkim?
Ślizgacz wyprostował się, podskakując w powietrzu, jakby był dziecinną łódką kołyszącą się na falach.
— Ponieważ już niedługo okaże się konieczne, abyś wiedział, że to, co czujesz, inni już czuli przed tobą.
Brakowało mi odwagi, by zadać pytanie, które cisnęło mi się na usta.
— Obiecałeś mi wyjaśnić, dlaczego zabiłeś Theclę — wykrztusiłem wreszcie.
— Czyż ona nie żyje dalej w ciele Severiana?
Ślepy mur, jaki z najwyższym trudem wybudowałem w moim umyśle, legł w gruzach.
— Ja umarłam! — krzyknąłem. Dopiero kiedy usłyszałem swój głos, dotarło do mnie znaczenie moich słów.
Autarcha wyjął spod pulpitu pistolet, położył go sobie na kolanach, po czym odwrócił się w moją stronę.
— Nie potrzebujesz tego, Sieur. Jestem zbyt słaby.
— Ale potrafisz błyskawicznie regenerować siły. Już to raz widziałem… Istotnie, kasztelanka Thecla odeszła, choć jakaś jej cząstka pozostała w twoim umyśle. Mimo że przez cały czas jesteście razem, obojgu doskwiera samotność. Wciąż tęsknisz za Dorcas? Opowiadałeś mi o niej podczas naszego spotkania w Tajnym Pałacu.
— Dlaczego zabiłeś Theclę?
— Nie zabiłem jej. Popełniasz błąd sądząc, że jestem przyczyną wszystkiego. Nikt nie może tego o sobie powiedzieć: ani ja, ani Ereb, ani ktokolwiek. Co się tyczy kasztelanki… Przecież teraz ty nią jesteś. W jaki sposób zostałaś aresztowana?
Wspomnienia, które nagie powróciły, były wyraźniejsze, niż kiedykolwiek mogłabym przypuszczać. Szłam korytarzem o ścianach zawieszonych smutnymi srebrnymi maskami, by w pewnej chwili skręcić do jednej z opuszczonych komnat, wysoko sklepionych, wypełnionych zapachem zakurzonych draperii. Kurier, z którym miałam się spotkać, jeszcze nie przyszedł. Ponieważ wiedziałam, że jeśli usiądę na pokrytej grubą warstwą kurzu kanapie, to zabrudzę sobie suknię, zajęłam miejsce na krześle z pozłacanej kości słoniowej. Nagle ze ściany za moimi plecami oderwała się cześć obicia; pamiętam, jak podniosłam głowę i ujrzałam wyhaftowane kolorowymi nićmi Przeznaczenie w koronie z łańcuchów oraz Rozgoryczenie z berłem i szklanym pucharem, pędzące w moim kierunku.
— Zostałaś pojmana przez moich oficerów, którzy dowiedzieli się, że przekazujesz ważne informacje kochankowi swojej przyrodniej siostry. Uczynili to potajemnie, ponieważ twoja rodzina ma wiele do powiedzenia na północy kraju, a następnie przewieźli do prawie zapomnianego wiezienia. Kiedy się o wszystkim dowiedziałem, ty już nie żyłaś. Czy powinienem był ukarać tych oficerów za to, co zrobili podczas mojej nieobecności? Przecież oni byli patriotami, a ty zdrajczynią.
— Ja, Severian, także jestem zdrajcą — odezwałem się, a następnie opowiedziałem — po raz pierwszy ze wszystkimi szczegółami — jak kiedyś ocaliłem Vodalusa oraz o bankiecie, w którym uczestniczyłem jakiś czas potem.
Kiedy skończyłem, Autarcha skinął głową.
— Znaczna część lojalności, jaką masz dla Vodalusa, bez wątpienia pochodzi od kasztelanki. Zaczęła ci ją wpajać jeszcze za życia, by dokończyć dzieła po śmierci. Mimo całej twojej naiwności nie wydaje mi się, abyś sądził, że wyłącznie zbiegowi okoliczności należy zawdzięczać, iż właśnie jej ciało podano ci podczas uczty u zjadaczy trupów.
— Nawet gdyby Vodalus dowiedział się o naszym związku, miał za mało czasu, by sprowadzić jej zwłoki z Nessus! — zaprotestowałem.
Autarcha uśmiechnął się dobrodusznie.
— Czyżbyś zapomniał, że przed chwilą sam mi powiedziałeś, iż owej nocy, kiedy ocaliłeś mu życie, uciekł takim samym pojazdem jak ten, w którym teraz jesteśmy? Tamten las mogło dzielić od Muru Nessus nie więcej niż kilkanaście miclass="underline" lot do miasta, odgrzebanie zwłok zakonserwowanych w zimnej ziemi i powrót zajęłyby niewiele ponad jedną wachtę. Poza tym, Vodalus wcale nie musiał wiedzieć tak dużo ani działać tak szybko, gdyż mógł już wcześniej otrzymać informację o śmierci kasztelanki Thecli — na przykład wtedy, kiedy ty przebywałeś samotnie w celi, uwięziony przez swoich braci z konfraterni. Podając jej ciało swoim podwładnym pragnął utwierdzić ich w oddaniu dla swojej osoby. Bez wątpienia przechowywał zwłoki w śniegu lub lodzie, przypuszczalnie w jednej z opuszczonych kopalń, których jest mnóstwo w tamtej okolicy. Kiedy się zjawiłeś, kazał ją podać, aby i z ciebie uczynić swego wiernego sługę.