Выбрать главу

— Jesteś adwokatem zmarłych.

Stary człowiek skinął głową.

— Owszem. Ludzie wiele mówią o tym, żeby postępować uczciwie względem bliźnich, ale jakoś nikt nie pomyślał o tym, by oddać sprawiedliwość tym, co byli przed nami. Korzystamy ze wszystkiego, co oni stworzyli, i nie ma w tym nic złego. Lekceważymy ich przekonania, co chyba także jest w porządku. Powinniśmy jednak zawsze pamiętać, jak wiele im zawdzięczamy, a ja, dopóki żyje, po prostu staram się o tym przypominać. Teraz, jeśli pozwolisz, Autarcho, położę list na tym fikuśnym stoliku…

— Rudesindzie!

— Tak, Autarcho?

— Czy nadal będziesz czyścił obrazy? Ponownie skinął głową.

— Między innymi do nich właśnie tak mi się spieszy. Przebywałem w Domu Absolutu aż do chwili, kiedy mój pan… — Umilkł raptownie i przełknął ślinę, jak często czynią ludzie, kiedy zorientują się, że powiedzieli za wiele — …udał się na północ. Przed wyjazdem zająłem się płótnem Fechina i do dzisiaj nie skończyłem roboty.

— Rudesindzie, znamy już odpowiedź na pytanie, jakie spodziewasz się od nas usłyszeć. Wiemy, że twój pan jest jednym z tych, których ludzie zwą kakogenami, oraz że z jakiegoś powodu postanowił na stałe związać swój los z ludzkością, pozostając na Urth w przebraniu człowieka. Tak samo uczyniła istota zwana Cumaeaną. Wiemy też, że twój pan był z nami w dżunglach północy, gdzie robił wszystko, co mógł, by uratować naszego poprzednika. Chcemy ci tylko powiedzieć, że jeśli znowu zobaczysz jakiegoś młodego człowieka błąkającego się po Cytadeli, masz natychmiast odesłać go do mistrza Ultana. To rozkaz.

Jak tylko wyszedł, rozdarłem kopertę. Kartka była nieduża, ale pokrywało ją nadzwyczaj drobne pismo; litery przypominały małe pajączki wgniecione w papier.

Uniżony sługa Inire pozdrawia oblubieńca Urth, Pana Nessus i Domu Absolutu, Przywódcę Rasy, Złoto Swego Ludu, Zwiastuna Świtu, Heliosa, Hyperiona, Surję, Sawitara i Autarchę.

Spieszę co sił i powinienem dotrzeć do Ciebie najdalej za dwa dni.

Wczoraj dowiedziałem się o wydarzeniach, jakie ostatnio się rozegrały. Większość informacji pochodzi od kobiety o imieniu Agia, która przynajmniej według jej słów w istotny sposób przyczyniła się do Twego uwolnienia. Opowiedziała mi także co nieco o tym, co zaszło między wami w przeszłości, gdyż jak dobrze wiesz, dysponuję środkami pozwalającymi skłonić każdego do mówienia.

Dowiesz się od niej, że Vodalus zginął właśnie z jej ręki oraz że jego towarzyszka, kasztelanka Thea, początkowo usiłowała podporządkować sobie tych, którzy byli obecni przy jego śmierci, ale ponieważ zupełnie nie nadaje się do roli przywódcy i z pewnością nie potrafiłaby utrzymać w ryzach tych z południa, postanowiłem zastąpić ją właśnie Agią. Sądząc po tym, jak łaskawie traktowałeś do tej pory tę kobietę, moja decyzja powinna spotkać się z Twoją aprobatą. Bez wątpienia odniesiemy znaczne korzyści podtrzymując nich, który w przeszłości okazał nam się tak bardzo pomocny, a dopóki działają zwierciadła Hethora, Agia będzie mogła w przekonujący sposób ugruntować swoje przywództwo.

Zapewne uznasz podobnie jak ja że statek, który wysłałem na pomoc memu panu, ówczesnemu autarsze, nie był taki, jak powinien; niestety, o lepszym nawet nie miałem co marzyć, a czas mnie naglił. Ja także zostałem zmuszony, by udać się na południe, tyle że podróżowałem znacznie wolniej. Może już niedługo moi kuzyni dojdą do wniosku, że należy wziąć stronę nie tyle ludzkości, co konkretnie naszą, ale tymczasem wciąż jeszcze traktują Urth jako planetę mniej ważną od najpodlejszych kolonii, nas zaś na równi z Ascianami, Ksantodermami i wieloma innymi.

Przypuszczam, iż dysponujesz już wiadomościami znacznie bardziej aktualnymi od tych, jakie mogę Ci przekazać, ale na wszelki wypadek donoszę, że wojna toczy się jednocześnie złe i dobrze: fakt, iż nieprzyjacielowi udało się nas okrążyć, nie przyniósł mu żadnych korzyści, a nawet wręcz przeciwnie, gdyż na południowym odcinku frontu zadaliśmy mu ogromne straty. Zdaję sobie sprawę, że śmierć tak wielu nędznych sług Erebu nie sprawi Ci radości, ale przynajmniej nasze armie zyskały nieco czasu na odpoczynek.

W samą porę. Wśród Paralian wybuchł bunt, który trzeba jak najszybciej stłumić, a Terentini, Antrustioni oraz legiony miejskie poniosły niemal równie wielkie straty jak nieprzyjaciel. W niektórych kohortach pozostało nie więcej niż stu żołnierzy zdolnych do walki.

Nie muszę Ci chyba mówić, że koniecznie trzeba zdobyć więcej broni, a szczególnie artylerii miejmy nadzieję, iż moi kuzyni zechcą oddać nam ją po takiej cenie, jaką jesteśmy w stanie zapłacić. Tymczasem należy uzupełnić stan osobowy oddziałów, a rekruci muszą zakończyć szkolenie najdalej do wiosny. Najbardziej potrzeba oddziałów lekkiej kawalerii, zdolnych do prowadzenia wojny podjazdowej, ale jeśli Ascianie w przyszłym roku wznowią ofensywę, nie damy sobie rady bez setek tysięcy ciężkozbrojnych, których należy już teraz wcielić do wojska.

Twoje informacje o poczynaniach Abaii będą z pewnością bardziej aktualne od moich, gdyż od chwili, kiedy wyruszyłem w drogę, nie dotarty do mnie żadne nowe wieści. Hormisdas chyba udał się na południe, lecz Olaguer zapewne przekaże Ci wszelkie nowiny.

Pełen szacunku i spieszący co sił

INIRE

Rozdział XXXVI

Fałszywe złoto i płomienie

Niewiele zostało mi do opowiedzenia. Wiedziałem, że za kilka dni będę musiał opuścić miasto, wiec nie pozostało mi nic innego, jak ufać, że zdążę zrobić wszystko, co jest do zrobienia. Spośród przyjaciół w konfraterni całkowicie ufać mogłem jedynie mistrzowi Palaemonowi, a on akurat niewiele mógł mi pomóc w zrealizowaniu moich planów. Wezwałem Roche'a, gdyż wiedziałem, że nie zdoła ukryć przede mną fałszu. (Spodziewałem się ujrzeć kogoś starszego ode mnie, lecz rudowłosy czeladnik, który stawił się przede mną, wydał mi się prawie dzieckiem. Po jego wyjściu bardzo długo przyglądałem się swojej twarzy w lustrze, co zdarzyło mi się chyba po raz pierwszy w życiu).

Powiedział, że on oraz kilku innych, z którymi bliżej lub dalej się przyjaźniłem, głosowało przeciwko wyrokowi śmierci, mimo że większość braci była za tym, by mnie stracić. Uwierzyłem mu. Przyznał także bez żadnego przymuszania, że to on właśnie zaproponował, aby mnie wygnać, choć postąpił tak tylko dlatego, iż wydawało mu się, iż jest to jedyny sposób, aby ocalić mi życie. Przypuszczam, że spodziewał się jakiejś kary, gdyż jego mocno zaróżowione zazwyczaj czoło i policzki pobladły tak bardzo, że liczne piegi wyglądały jak plamy ciemnej farby. Jednak mówił pewnym, spokojnym głosem i nie starał się siebie wybielić, zrzucając winę na kogoś innego.

Rzeczywiście, miałem zamiar go ukarać, a wraz z nim całe bractwo — wcale nie dlatego, bym żywił do nich jakąś osobistą urazę, ale w nadziei, że pobyt w lochach pod naszą wieżą pomoże im odnaleźć w sobie zrozumienie dla tej zasady sprawiedliwości, o której mówił mistrz Palaemon, oraz dlatego, że tylko w ten sposób mogłem mieć pewność, iż w przyszłości nikt nie naruszy zakazu wykonywania tortur, jaki zamierzałem wydać. Ci, co spędzą kilka miesięcy, oczekując w każdej chwili najgorszych męczarni, nieprędko pożałują, że nie wolno ich już stosować.