Выбрать главу

— Tak — przyznał — masz rację. Ja wiem, że masz rację. — Przesunął palcami po jej gładkiej jak atłas skórze. Drżała. — Robimy to, co musimy — powiedział. — Uczymy się na cudzych błędach. Służymy naszej sprawie. Staramy się być uczciwi wobec samych siebie. Czyż można inaczej?

— Ten człowiek, który wrócił do labiryntu…

— … jest szczęśliwy — dokończył. — Idzie obraną drogą.

— Jak to?

— Nie potrafię ci wytłumaczyć.

— On z pewnością okropnie nas nienawidzi, skoro odszedł od całego świata.

— Wzniósł się ponad nienawiść — wyjaśnił jej, jak umiał. — Jakoś. Znalazł spokój. Bez względu na to, czym jest.

— Czym?

— Tak — potwierdził łagodnie.

Poczuł nocny chłód, więc wprowadził ją do pokoju.

Stanęli przy łóżku. Świece przygasły. Pocałował ją uroczyście i pomyślał o Dicku Mullerze znowu. Zastanawiał się, jaki labirynt czeka na niego, Neda Rawlinsa, u kresu jego dróg. Wziął ją w objęcia. Osunęli się na łóżko. Jego dłonie szukały, chwytały, pieściły. Oddychała nierówno, coraz szybciej.

Dick, gdy się z tobą zobaczę, pomyślał, będę ci miał mnóstwo do powiedzenia.

Zapytała:

— Ale dlaczego on znów zamknął się w labiryncie?

— Z tego samego powodu, dla którego przedtem poleciał do obcych istot. Z tego samego powodu, dla którego to wszystko się stało.

— Nie rozumiem.

— On kochał ludzkość — powiedział Rawlins.

To było najlepsze epitafium. Tulił dziewczynę namiętnie. Ale odszedł od niej przed świtaniem.

Przypisy

1

Shakespeare, „Kupiec wenecki”, akt III; przekład Leona Ulricha.