Выбрать главу

— Osobnik znacznie młodszy od wymienionych, którzy uczestniczyli w rewolucji 1932 roku. Związany zawodowo z elitą SS. Podwładny Himmlera, mógł odegrać rolę w nie wyjaśnionej do końca śmierci Himmlera w 1948. Oficjalnie wyeliminował konkurentów w aparacie policji, takich jak Eichmann, Schellenberg i inni. Mówią, że wielu funkcjonariuszy partii żywi do niego lęk. Odpowiedzialny za kontrolę Wehrmachtu po zamieszkach w słynnym starciu między policją a wojskiem, które doprowadziło do reorganizacji aparatu rządowego, z której NSDAP wyszła zwycięsko. Konsekwentnie popierał Martina Bormanna. Produkt elitarnego szkolenia, jednak przed tak zwanym systemem zamkowym SS. Mówi się o nim, że jest pozbawiony uczuciowości w tradycyjnym sensie. Zagadkowy w kwestii motywacji. Być może widzi społeczeństwo w kategoriach teorii gier; szczególne quasi naukowe podejście spotykane w pewnych kręgach technokratów. Nie bierze udziału w dysputach ideologicznych. Podsumowanie: można go uważać za najbardziej nowoczesnego pod względem mentalności. Typ postoświeceniowy, rezygnujący z tak zwanych niezbędnych iluzji w rodzaju wiary w Boga. Socjologowie z Tokio nie potrafią zgłębić tej tak rwanej realistycznej mentalności, trzeba więc uznać go za zagadkę. Należy jednak zwrócić uwagę na podobieństwo do zaniku uczuciowości w posuniętej schizofrenii.

Słuchając tego, pan Tagomi poczuł się niedobrze.

— Baldur von Schirach. Były szef Hitlerjugend. Uważany za idealistę. Prywatnie pociągający, nie ma jednak opinii zbyt doświadczonego ani kompetentnego. Szczerze wierzy w cele partii. Odpowiedzialny za osuszenie Morza Śródziemnego i uzyskanie olbrzymich terenów uprawnych. Hamował bezwzględną politykę rasowej eksterminacji na terenach słowiańskich w początkach lat pięćdziesiątych. Zwrócił się bezpośrednio do narodu niemieckiego z projektem pozostawienia resztek ludów słowiańskich w zamkniętych rezerwatach. Wzywał do zakończenia pewnych form eutanazji i doświadczeń lekarskich, lecz bez powodzenia.

Doktor Seyss-Inquart. Były nazista austriacki, obecnie odpowiedzialny za obszary kolonialne Rzeszy i politykę kolonialną. Prawdopodobnie najbardziej znienawidzony człowiek na terytoriach należących do Rzeszy. Mówi się, że był inspiratorem większości, jeżeli nie wszystkich represji w stosunku do ludów podbitych. Opracowywał wraz z Rosenbergiem plany olbrzymich triumfów ideologicznych niezwykle niepokojącego typu, w rodzaju sterylizacji całej ludności rosyjskiej ocalałej z działań wojennych. Brak ścisłych danych, ale uważa się go za jedną z osób odpowiedzialnych za decyzję rzucenia na pastwę eksperymentów całego kontynentu afrykańskiego i stworzenia ludobójczych warunków dla ludności murzyńskiej. Prawdopodobnie najbliższy temperamentem pierwszemu führerowi, Adolfowi Hitlerowi.

Przedstawiciel Ministerstwa Spraw Zagranicznych zakończył swoją suchą, powolną recytację.

Chyba zaraz oszaleję, pomyślał pan Tagomi. Muszę się stąd wydostać, mam atak. Mój organizm chce wyrzucić z siebie wszystko, umieram. Wstał chwiejnie i zaczął się przepychać między ludźmi i krzesłami. Ledwo widział. Do toalety. Przyśpieszył kroku.

Kilka głów odwróciło się. Zobaczyli go. Wstyd. Choruje na ważnym zebraniu. Utrata prestiżu. Wybiegł przez drzwi, które otworzył pracownik ambasady.

Natychmiast ustąpiła panika. Świat przestał wirować, znowu widział przedmioty. Nieruchoma podłoga, ściany.

Zawroty głowy. Niewątpliwie zaburzenie ucha środkowego.

Diencephalon, pradawna część mózgu, daje o sobie znać, pomyślał.

Jakieś chwilowe organiczne zaburzenie.

Myśleć o rzeczach pokrzepiających. Odwołać się do porządku świata. Do czego sięgnąć? Religia? Myślał: A teraz gawot w spokojnym wykonaniu. Oboje znakomicie, oboje znakomicie, chwytacie to bardzo ładnie. To jest właśnie ten styl. Mała formułka rozpoznawalnego świata. Gondolierzy. G i S. Zamknął oczy, wyobrażając sobie zespół D’Oyle Carte’a, tak jak go oglądał podczas ich tournee po wojnie. Realny, realny świat.

Pracownik ambasady, tuż obok, pyta:

— Czy mogę szanownemu panu w czymś pomóc?

Pan Tagomi kłania się.

— Już czuję się dobrze.

Twarz tamtego spokojna, zatroskana. Bez szyderstwa. Może wszyscy śmieją się ze mnie? — myślał pan Tagomi. W głębi serca.

Zło istnieje. Jest realne, jak beton.

Nie mogę w to uwierzyć. Nie mogę tego znieść. Zło to nie tylko punkt widzenia. Snuł się po hallu, słysząc szum ruchu ulicznego i głos przedstawiciela ministerstwa prowadzącego zebranie. Cała nasza religia jest niesłuszna. Co robić? — zapytywał sam siebie. Podszedł do głównego wejścia, pracownik otworzył drzwi i pan Tagomi zszedł po schodach na ulicę. Zaparkowane samochody. Jego wóz. Kierowcy czekają.

To jest część nas. Składnik świata. Otacza nas, przenika nasze ciała, umysły, serca.

Dlaczego?

Jesteśmy jak ślepe krety. Ryjemy w ziemi po omacku, obmacując świat nosem. Nie wiemy nic. Odczułem to… teraz nie wiem, dokąd iść. Tylko wyć ze strachu. Uciekać.

Godny politowania.

Śmieją się ze mnie, myślał mijając szoferów, którzy przyglądali mu się, gdy szedł do swego auta. Zapomniałem teczki. Zostawiłem ją tam, przy moim krześle. Wszystkie oczy skierowane na niego, kiedy kiwa na szofera. Otwarte drzwiczki, wpełznął do środka.

Zawieź mnie do szpitala, pomyślał. Nie, zawieź mnie z powrotem do biura.

— Budynek Nippon Times — powiedział na głos. — Proszę jechać wolno. — Patrzył na miasto, samochody, sklepy, wysokie budownictwo, bardzo nowoczesne. Ludzie. Wszyscy, mężczyźni i kobiety, zajęci własnymi sprawami.

Po przyjściu do biura polecił panu Ramseyowi porozumieć się z jedną z pozostałych misji handlowych, z Misją Rud Nieżelaznych, i poprosić, żeby ich przedstawiciel na konferencję w ambasadzie skontaktował się z nim po powrocie.

Telefon zadzwonił tuż przed dwunastą.

— Pewnie zauważył pan, co mi się przytrafiło na konferencji — powiedział pan Tagomi do telefonu. — Niewątpliwie bardzo rzucało się to w oczy, zwłaszcza moje pośpieszne wyjście.

— Nic nie zauważyłem — powiedział Nieżelazny. — Ale nie widziałem pana po spotkaniu i zastanawiałem się, co się z panem dzieje.

— Jest pan wielce taktowny — zauważył posępnie pan Tagomi.

— Wcale nie. Jestem pewien, że wszyscy byli tak pochłonięci wystąpieniem przedstawiciela ministerstwa, że nie zwracali uwagi na inne sprawy. Jeżeli zaś chodzi o to, co działo się po pańskim odejściu… czy był pan do końca listy pretendentów do władzy? To było na samym początku.

— Słuchałem do miejsca o doktorze Seyss-Inquart.

— Następnie mówca przedstawił tamtejszą sytuację gospodarczą. Nasze władze stoją na stanowisku, że niemieckie plany zredukowania ludności Europy i Azji Północnej do poziomu niewolników, plus wymordowanie wszystkich intelektualistów, elementów burżuazyjnych, patriotycznej młodzieży i tak dalej, było katastrofą z ekonomicznego punktu widzenia. Jedynie wspaniałe osiągnięcia technologiczne nauki i przemysłu uratowały Niemców. Wunderwaffe, że tak powiem.

— Tak — wtrącił pan Tagomi. Siedząc za biurkiem i trzymając słuchawkę, jedną ręką nalał sobie filiżankę gorącej herbaty. — Tak jak ich cudowna broń V-1, V-2 i odrzutowe myśliwce w czasie wojny.

— To jest żonglerka — mówił człowiek od Rud Nieżelaznych. — Wszystko trzyma się głównie dzięki wykorzystaniu energii atomowej. I propagandowemu cyrkowi rakietowych podróży na Marsa i Wenus. Mówca wskazał, że mimo całego ich oddziaływania na wyobraźnię, podróże te mają zerową wartość ekonomiczną.