Выбрать главу

Ratując jedno życie, pan Tagomi musiał zniszczyć dwa. Logiczny, zrównoważony umysł nie znajduje w tym sensu. Człowieka wrażliwego, takiego jak pan Tagomi, implikacje podobnej rzeczywistości mogą doprowadzić do obłędu.

Mimo to, myślał pan Baynes, rozstrzygający moment to nie teraźniejszość, nie śmierć moja czy tych dwóch wysłanników SD, lecz coś, co hipotetycznie zdarzy się w przyszłości. To, co się stało tutaj, będzie usprawiedliwione albo nie usprawiedliwione, w zależności od tego, co zdarzy się później. Czy uda nam się uratować życie milionom ludzi, faktycznie całej Japonii?

Ale człowiek manipulujący łodygami krwawnika nie myślał o przyszłości; teraźniejszość była dla niego zbyt dotkliwa: dwaj ludzie, jeden zabity, drugi konający, na podłodze jego gabinetu.

Generał Tedeki miał słuszność; czas da panu Tagomi perspektywę. A jeżeli nie, to może się schronić w mrok choroby umysłowej, odwrócić spojrzenie na zawsze od beznadziejnie pogmatwanej rzeczywistości.

My też właściwie nie różnimy się od niego, myślał pan Baynes. Stoimy wobec tych samych problemów i niestety nie możemy nic zrobić dla pana Tagomi. Możemy tylko czekać, żywiąc nadzieję, że nie podda się i w końcu wróci do równowagi.

13

W Denver znaleźli modne, nowoczesne sklepy. Ubrania wydały się Julianie szokująco drogie, lecz Joe nie dbał o to, nawet jakby nie zauważał; po prostu płacił za wszystko, co ona wybrała, i szli do następnego sklepu.

Głównego zakupu, po wielu przymiarkach i długotrwałych deliberacjach, dokonała pod koniec dnia. Była to niebieska włoska sukienka z krótkimi bufiastymi rękawami i oszałamiająco głębokim dekoltem. W jednym z europejskich żurnali widziała modelkę w takiej właśnie sukni; była uważana za ostatni krzyk mody i kosztowała Joe prawie dwieście dolarów.

Do tego dodatki: trzy pary butów, kilka par nylonowych pończoch, kilka kapeluszy i czarna skórzana torebka ręcznej roboty. Odkryła też, że dekolt jej włoskiej sukni wymaga nowego biustonosza, przykrywającego tylko dolną część piersi. Przeglądając się w dużym lustrze w sklepie czuła się obnażona i niepewna, czy może się pochylić, ale ekspedientka zapewniła ją, że nowe półbiustonosze trzymają się dobrze mimo braku ramiączek.

Dokładnie do sutek i ani milimetra wyżej, myślała Juliana, oglądając się w zaciszu przymierzalni. Biustonosz również kosztował niemało; też importowany, wyjaśniała ekspedientka, i ręcznie robiony. Potem sprzedawczyni pokazała jej stroje sportowe, szorty, kostiumy kąpielowe i frotowe płaszcze kąpielowe, ale Joe zaczął się niecierpliwić i wyszli.

— Czy nie uważasz, że będę wyglądać bombowo? — spytała, kiedy Joe ładował sprawunki do samochodu.

— Tak — odparł wyrwany z zamyślenia. — Zwłaszcza w tej niebieskiej sukience. Włóż ją, kiedy pójdziemy do tego Abendsena, słyszysz? — Ostatnie słowo zabrzmiało ostro, jak rozkaz; była zdziwiona jego tonem.

— Noszę rozmiar dwanaście albo czternaście — powiedziała, kiedy weszli do następnego sklepu z odzieżą. Ekspedientka uśmiechnęła się wdzięcznie i poprowadziła ich do stojaków z odzieżą. Co jeszcze potrzebuję? — zastanawiała się Juliana. Lepiej kupić, ile się tylko da, korzystając z okazji; jej oczy widziały wszystko naraz: bluzki, spódnice, sweterki, spodnie, płaszcze. Racja, płaszcz. — Joe — powiedziała — potrzebne mi jest jakieś okrycie, ale nie z materiału.

Zgodzili się na niemieckie sztuczne futro; było tańsze i bardziej trwałe niż naturalne, ale czuła się nieco rozczarowana. Żeby sobie poprawić humor, zaczęła oglądać biżuterię, ale była to wszystko tandeta bez polotu i wyobraźni.

— Muszę mieć jakąś biżuterię — tłumaczyła Joe. — Przynajmniej kolczyki. Albo broszkę, do tej niebieskiej sukienki. — Zaprowadziła go do sklepu jubilerskiego. — A ubranie dla ciebie! — przypomniała sobie z poczuciem winy. — Musimy kupić też coś dla ciebie.

Podczas gdy rozglądała się za biżuterią, Joe poszedł do fryzjera. Kiedy wyszedł stamtąd po pół godzinie, była zaskoczona; nie tylko ostrzygł się najkrócej, jak to było możliwe, ale i ufarbował włosy. Z trudem mogła go poznać; był teraz blondynem. Dobry Boże, pomyślała, patrząc na niego. Dlaczego?

— Znudziło mi się być makaroniarzem — powiedział Joe, wzruszając ramionami. To było wszystko, co miał do powiedzenia; odmówił dalszej dyskusji na ten temat, kiedy weszli do męskiego sklepu z odzieżą.

Kupili mu dobrze skrojony garnitur z nowego syntetycznego włókna Du Ponta, dakronu. Także nowe skarpetki, bieliznę i parę modnych spiczastych półbutów. Co teraz? — pomyślała Juliana. Koszule. I krawaty. Wraz z ekspedientem wybrali dwie białe koszule z mankietami, kilka krawatów importowanych z Francji i parę srebrnych spinek do mankietów. Wszystko to zajęło im zaledwie czterdzieści minut; była zdumiona, że to takie proste w porównaniu z jej zakupami.

Uważała, że w jego garniturze powinno się zrobić poprawki, ale Joe znowu okazał zniecierpliwienie; zapłacił banknotami Reichsbanku. Wiem, co jeszcze, uświadomiła sobie Juliana. Nowy portfel. Wspólnie ze sprzedawcą wybrali czarny portfel z krokodylej skóry i zakupy, przynajmniej jeśli chodzi o Joego, były skończone.

— Nie uważasz, że trzeba zebrać trochę w talii? — spytała Joe, kiedy jechali już w śródmiejskim ruchu Denver. — Twój garnitur…

— Nie. — Jego głos, ostry i obcy, przestraszył ją.

— Co się stało? Czy za dużo nakupiłam? — Wiem, że to jest przyczyna, powiedziała sobie w duchu. Za dużo wydałam. — Mogę jeszcze zwrócić te spódnice.

— Chodźmy jeść — powiedział.

— O Boże! — zawołała. — Wiem już, czego zapomniałam. Koszule nocne.

Joe spojrzał na nią wściekłym wzrokiem.

— Nie chcesz, żebym sobie kupiła jakąś ładną nową koszulę nocną? — spytała. — Żebym cała była świeża i…

— Nie. — Potrząsnął głową. — Skończ z tym. Poszukaj miejsca, gdzie zjemy obiad.

Juliana odpowiedziała stanowczym głosem:

— Najpierw zameldujemy się w hotelu. Żebyśmy mogli się przebrać. A potem pójdziemy jeść. — I niech to będzie naprawdę elegancki hotel, pomyślała, bo inaczej wszystko skończone, mimo że sprawy zaszły tak daleko. A w hotelu spytamy, gdzie jest najlepsza restauracja w Denver. I dobry nocny klub, gdzie można obejrzeć światowe atrakcje, nie jakichś tam miejscowych artystów, ale wielkie nazwiska z Europy, jak Eleonora Perez albo Willie Beck. Wiem, że takie gwiazdy UFA przyjeżdżają do Denver, bo widziałam ogłoszenia. Na nic podrzędnego się nie zgodzę.

Podczas gdy szukali dobrego hotelu, Juliana zerkała na siedzącego obok niej mężczyznę. Z krótkimi jasnymi włosami i w nowym ubraniu wygląda jak nie ten sam człowiek, myślała. Czy tak podoba mi się bardziej? Trudno powiedzieć. A ja… kiedy pójdę sobie zrobić fryzurę, będziemy oboje prawie innymi ludźmi. Stworzonymi z niczego albo raczej z pieniędzy. Muszę koniecznie iść do fryzjera, pomyślała.

Znaleźli w centrum Denver duży, okazały hotel z portierem w liberii, który zajął się samochodem. To było to, o co jej chodziło. Boy hotelowy, właściwie był to dorosły mężczyzna w brązowej liberii, podszedł i zabrał ich bagaż oraz wszystkie pakunki, więc z pustymi rękami weszli po szerokich, wysłanych dywanem stopniach pod markizą, przez mahoniowe drzwi do hallu.

Po obu stronach hallu małe sklepiki, kwiaciarnia, upominki, słodycze, stoiska telegrafu i rezerwacji biletów lotniczych, rój gości przy recepcji i windach, wielkie donice z roślinami, a pod nogami dywan, gruby i puszysty… czuła zapach hotelu, ludzi, ruchu. Neony wskazywały drogę do hotelowej restauracji, cocktail baru, baru z zakąskami, saloniku. Ledwie nadążała to wszystko oglądać, kiedy szli przez hall do lady recepcji.