Выбрать главу

Na czubku jaja pojawiła się świetlista kulka wielkości ziarnka grochu — niby koralik uformowany ze światła słonecznego. Płonął on nieprzerwanie, dopóki Connor nie zdjął palca z zagłębienia.

Zaintrygowany swoim odkryciem, zapalał i wygaszał świetlistą kulkę po kilka razy, sprawdzając palcem jej temperaturę. Wyjął z kieszeni lupę, z którą i się nie rozstawał, a która służyła mu do oceny kosztowności, i zbadał czubek jaja. Dostrzegł w nim mikroskopijnej wielkości srebrny palnik nie wystający nawet ponad powierzchnię, i nic więcej. Tytułem próby odmierzył kroplę koktajlu ze swojej szklanki, tak żeby przykryła niewidzialny prawie palnik. Przyrząd mimo to działał nienagannie, a złocisty paciorek płonął stałym blaskiem, aż cały płyn wyparował.

Odkładając zapalniczkę na miejsce, Connor zauważył jeszcze jedną jej osobliwość: mimo że była zaokrąglona, stała pionowo, idealnie stabilna. Odwoławszy się znów do pomocy szkła powiększającego, odkrył u podstawy wyrytą maleńką literkę P, co oczywiście nie wyjaśniało tajemniczej zasady, na jakiej owal znajdował się w stanie równowagi.

Connor dokończył drinka i wzrokiem, który nagle stał się bardzo trzeźwy i czujny, od nowa ogarnął cały pokój. Dostrzegł piękny zegar, bez wątpienia wyrzeźbiony w bryle onyksu. Jak się po trosze spodziewał, nie było możliwości otwarcia zegara, a na jego podstawie znajdowało się to samo misternie wyrzeżbione P.

Był także telewizor, który zewnętrznie przypominał drogie modele istniejące na rynku — ale bez nazwy firmy. Jednakże po dokładnym obejrzeniu Connor odkrył z boku, w miejscu prawie niewidocznym, znane mu już P. Kiedy zapalił telewizor, obraz spikera, który ukazał się na ekranie, był tak wspaniały, jakby Connor patrzył na tego człowieka przez szybę okienną. Studiował przez chwilę obraz z odległości zaledwie kilku cali, ale nie był w stanie wyróżnić w nim ani żadnych kropek, ani linii. Nawet przez lupę.

Zgasił telewizor i wrócił na fotel, pełen dziwnego podniecenia. Choć z natury przebojowy i zaborczy — bez tych cech charakteru nie mógłby uprawiać swego zawodu — nie tracił z oczu faktu, że wprawdzie na świecie istnieje nieograniczona ilość pieniędzy, ale życie zamyka się w ściśle określonej liczbie lat. Oczywiście mógłby i potroić swoje dochody pracując więcej i dokładając dodatkowych starań, ale widocznie jego instynkt posiadania nie był aż tak silny.

Tak wyglądała sytuacja, dopóki Connor nie odkrył, co można mieć za naprawdę duże pieniądze. Zdawał sobie sprawę, że ma słabość do wszelkiego rodzaju mechanizmów i zabawek, ale ta świadomość ani trochę nie zmniejszała dzikiego pożądania, jakie w tej chwili odczuwał.

Żadna ludzka siła nie byłaby w stanie powstrzymać go od wstąpienia w szeregi tych, którzy stali się posiadaczami wytworów techniki przyszłościowej. Oczywiście wolałby dokonać tego przez małżeństwo z Angela, ponieważ ją kochał i chciałby z nią dzielić również i te doświadczenia, ale gdyby rzeczywiście postanowiła go kategorycznie odrzucić, sam zdobyłby niezbędne miliony.

Sformułowanie technika przyszłościowa, które przemknęło mu zaledwie przez głowę, na dobre teraz zagościło w jego świadomości. Przez chwilę ważył wszystkie zawarte w nim implikacje, ale co prędzej otrząsnął się z tych rozmyślań. Już i bez fantazjowania na temat podróży w czasie jego równowaga psychiczna została dostatecznie zachwiana.

A przecież sama koncepcja była intrygująca. No i dostarczała odpowiedzi na wiele pytań. Chociaż zapalniczki, których tak bardzo pożądał — częściowo dla ich doskonałości, a częściowo dlatego, że mogły mu przynieść fortunę — pod względem rozwiązania technicznego znacznie wyprzedzały wszystko, co w tej dziedzinie oferował przemysł, to jednak nie mógł wykluczyć ewentualności, że konstruował je ukradkiem jakiś geniusz w swojej skromnej izdebce.

Ale nie dotyczyło to tamtego nieprawdopodobnego aparatu telewizyjnego, który nie mógł zostać wyprodukowany bez możliwości technicznych potężnego koncernu elektronicznego. Pomysł, że te rzeczy są produkowane w przyszłości i tylko przesyłane wstecz w czasie, był prawie tak śmieszny jak to, że istnieje jakiś tajny ekskluzywny przemysł, dostępny jedynie superbogatym…

Connor zapalił cygaro i ogarnęła go dziecinna radość przy uruchamianiu rubinowego jajka. Zaciągnął się chłodnym dymem i poczuł nagle, że znalazł wreszcie coś, czego poszukiwał całe życie. Najpierw ostrożnie, a potem zachłannie wciągnął w płuca niezwykły aromat.

Rozkoszował się. Był to sposób palenia, jaki reklamowały na zdjęciach różne towarzystwa tytoniowe, i nie miał nic wspólnego z powierzchownym,, nie dającym satysfakcji zabiegiem uchodzącym w powszechnym mniemaniu za palenie. Connor nieraz zastanawiał się, dlaczego liść, który pachnie tak mamiąco, nim się go zapali lub gdy go pali ktoś inny, daje zamiast Bóg wie jakich rozkoszy zmysłowych i ukojenia — jedynie pozbawiony smaku dym.

Zapewniają ci długie, orzeźwiające palenie, lekarstwo na wszystkie troski — pomyślał Connor — i t o jest właśnie to. Wyjął cygaro z ust i przyjrzał się banderoli. Była gładka złota i miała tylko ozdobne P.

— Powinienem się domyślić — oznajmił zwracając się do pustego pokoju. Poprzez filigran dymu przyjrzał się wnętrzu. Ciekaw był, czy wszystko w nim odbiega od' normy, jest wyższej kategorii, lepsze od najlepszego. A może najwięksi bogacze gardzą tym, co jest dostępne każdemu śmiertelnikowi, co reklamują w telewizji, co…

— Philip! — W drzwiach stała Angela, biała jak ściana, wściekła. — Co ty tu robisz?

— Rozkoszuję się najlepszym cygśrem, jakie zdarzyło mi się w życiu palić. — Wstał z uśmiechem. — Przypuszczam, że trzymasz je dla gości… to znaczy, nie przypominam sobie, żebyś sama paliła.

— Gdzie jest Gilbert? — ucięła krótko. — W tej chwili zabieraj się stąd.

— Ani mi się śni.

— To ci się tylko tak wydaje. — Odwróciła się ze złością, zamiatając włosami blond i wiśniową spódnicą.

Connor stwierdził, że musi działać szybko.

— Za późno, Angela. Spróbowałem już twego cygara, które zapaliłem twoją zapalniczką, sprawdzałem, która godzina, na twoim zegarze, no i oglądałem telewizję.

Spodziewał się bardzo gwałtownej reakcji i nie zawiódł się. Angela wybuchnęła łzami.

— Ty łobuzie! Nie miałeś prawa!

Podbiegła do stołu, złapała zapalniczkę i usiłowała ją zapalić. Ale bez skutku. Podeszła do zegara — zegar stał. I do telewizora — który się nie ożywił. Connor chodził za nią krok w krok, zakłopotany, pełen poczucia winy. Angela opadła na krzesło. Siedział skulona, drżąca, z twarzą ukrytą w dłoniach jak zraniony ptak. Jej rozpacz wywołała w sercu Connora bolesny skurcz. Ukląkł przed nią.

— Angie — powiedział — nie płacz. Ja tylko chciałem cię zobaczyć. Nie zrobiłem przecież nic złego.

— Dotykałeś tych rzeczy i one się zmieniły. Oni mnie uprzedzali, że się zmienią, jeśli dotknie ich ktoś poza klientem… i rzeczywiście…

— Ale przecież to naprawdę nie ma sensu. Kto ci, powiedział, że się zmienią?

— Dostawcy. — Spojrzała na niego oczyma pełnymi łez i w tym momencie Connor poczuł zapach perfum tak wyrafinowany, że miał ochotę rzucić się do ich źródła jak człowiek, któremu brak powietrza, podbiega do okna.

— Ale co ty…? Ja nie…

— Powiedzieli mi, że to wszystko przestanie działać. Connor usiłował otrząsnąć się ze skutków dziwnej magii, której podlegał.