Выбрать главу

– Racjonalny? Co może być racjonalnego w zamordowaniu lekarza? Albo pielęgniarki? Tak może działać tylko psychopata!

– Morderstwo to naprawdę dziwne zjawisko. Czasem wydaje się, że zostało popełnione bez powodu, czasem ten straszliwy akt ma logiczne uzasadnienie.

– Zabicie człowieka nigdy nie ma logicznego uzasadnienia! – rzekła z oburzeniem.

– A jednak jest zjawiskiem powszednim. I zawsze istnieje jakiś przyziemny powód. Pieniądze. Walka o władzę. – Zawiesił głos. – I wreszcie są zbrodnie popełniane z namiętności. Ponoć Tanaka miał romans z pielęgniarką.

– Nie on pierwszy, nie ostatni. A o której pielęgniarce mówimy?

– Miałem nadzieję, że ty mi to powiesz.

– Przykro mi, ale nie śledzę szpitalnych plotek.

– Nawet jeśli dotyczą twojej pacjentki?

– Mówisz o Ellen? Ja… naprawdę nie wnikam w prywatne sprawy tych, których leczę. No, chyba że mają wpływ na stan ich zdrowia.

– W przypadku Ellen mogło tak właśnie być.

Cóż, była bardzo atrakcyjna, więc na pewno w jej życiu pojawiali się mężczyźni. – Jeszcze raz spojrzała na artykuł. – Ale co to ma wspólnego z Ann Richter?

– Być może nic. Albo bardzo wiele. W ciągu ostatnich dwóch tygodni zmarło troje pracowników Mid Pac. Dwoje zostało zamordowanych. Jedna osoba zmarła na stole operacyjnym w wyniku nagłego zatrzymania akcji serca. Przypadek?

– Mid Pac to spory szpital. Pracuje w nim mnóstwo ludzi.

– Tych troje na pewno się znało. Przez pewien czas razem pracowali.

– Jak to? Przecież Ann była instrumentariuszką.

– Która kiedyś pracowała na oddziale położniczym.

– Naprawdę?

– Osiem lat temu rozwiodła się i została z furą niezapłaconych rachunków. Potrzebowała pieniędzy, więc zaczęła brać dodatkowe dyżury na ginekologii. Nocne dyżury. Podobnie jak Ellen O'Brien. Tanaka, Richter i O'Brien się znali. Wszyscy troje nie żyją.

Donośny gwizd czajnika przerwał ciszę, ale ona nawet nie drgnęła. David wyręczył ją więc i zajął się parzeniem kawy. Ocknęła się dopiero, gdy po kuchni rozszedł się aromatyczny zapach.

– Dziwne – rzekła zamyślona. – Widywałam Ann codziennie. Rozmawiałyśmy o książkach, o filmach, ale nigdy o sobie. Zresztą ona bardzo strzegła swojej prywatności. Była raczej niedostępna i bardzo powściągliwa.

– Jak zareagowała na śmierć Ellen?

Przez chwilę w milczeniu wspominała straszne chwile poprzedzające śmierć koleżanki. Gdy życie Ellen wisiało na włosku, Ann okropnie zbladła i dosłownie zesztywniała.

– Była wtedy jak… sparaliżowana – rzekła cicho. – Wszyscy byliśmy okropnie zdenerwowani. Jeszcze tego samego dnia poszła na zwolnienie i już nie wróciła do pracy. Wtedy widziałam ją po raz ostatni. Żywą…

– Tak jak mówiłaś, Ann musiała o czymś wiedzieć – uznał, podsuwając jej kubek. – O czymś potencjalnie groźnym. Może wiedzieli o tym wszyscy troje.

– Słuchaj, przecież to byli zwykli ludzie, pracownicy szpitala. Jakie oni mogli mieć tajemnice?

– W szpitalach dzieją się różne rzeczy. Zdarzają się kradzieże narkotyków, wyłudzenia odszkodowań, niemoralne miłosne związki. Niewykluczone, że również morderstwa.

– Skoro Ann wiedziała o czymś takim, dlaczego nie poszła z tym na policję?

– Być może obawiała się, że zostanie oskarżona o współudział w przestępstwie. Mogła też kogoś kryć.

Mroczny sekret? – powtarzała w myślach. Czy możliwe, żeby jej koledzy z pracy rzeczywiście go mieli?

– O ile dobrze rozumiem, jesteś skłonny uwierzyć, że Ellen została zamordowana – badała.

– Owszem. I dlatego tu jestem. Przyszedłem do ciebie po konkretną odpowiedź.

– Na jakiej podstawie mam ci jej udzielić? – Z niedowierzaniem pokręciła głową.

– Masz wiedzę medyczną. Byłaś świadkiem zdarzenia. Jeśli to faktycznie było morderstwo, zastanów się, jak mogło do niego dojść.

– Myślałam o tym tysiąc razy.

– Więc spróbuj tysiąc pierwszy. No dalej, Kate, rusz głową! Przekonaj mnie, że to była zbrodnia. Jeśli ci się uda, zrezygnuję z prowadzenia sprawy.

Nie pozostawiał jej wyboru. Jego ponaglający wzrok zmuszał ją, by trochę się wysiliła i przypomniała sobie każdy szczegół i każde zdarzenie tamtej feralnej niedzieli. Cofnęła się więc pamięcią do chwil, gdy jeszcze nic nie zapowiadało tragedii. Początkowo wszystko szło gładko i sprawnie. Narkoza, intubacja, dokładne sprawdzenie kroplówek i butli z tlenem. Miała stuprocentową pewność, że wszystko jest dobrze podłączone.

– I co? – naciskał.

– I nic. Naprawdę nic nie przychodzi mi do głowy.

– Skup się!

– To był rutynowy zabieg!

– Dobrze, a sama operacja? Od strony chirurgicznej?

– Bez zarzutu. Guy jest naszym najlepszym chirurgiem. Ale dobrze… Przystąpił do operacji. Przeciął mięśnie brzucha, zaczął narzekać, że… – Urwała.

– Że co?

– Że mięśnie są za bardzo napięte. Nie mógł ich rozsunąć.

– Więc?

– Więc podałam scolinę.

– To normalne postępowanie, tak?

– Oczywiście. Scolina jako lek zwiotczający mięśnie jest podawana przy każdej operacji. Ale na Ellen jakoś nie zadziałała. Musiałam wstrzyknąć jej drugą dawkę. Pamiętam, że prosiłam Ann, żeby przyniosła mi jeszcze jedną fiolkę.

– Miałaś tylko jedną?

– Tak. Zazwyczaj mam ich kilka, ale tego dnia była tylko jedna.

– Co się stało po podaniu drugiej dawki?

– Minęło dziesięć, może piętnaście sekund. I wtedy… – Powoli podniosła wzrok. – Jej serce przestało bić.

– Gdybyś była w stanie to udowodnić… – Wpatrywał się w nią przenikliwie.

– Nie jestem! Pusta fiolka trafiła to utylizacji razem z resztą śmieci. Ciało zostało skremowane. – Bezradnie uciekła spojrzeniem w bok. – Ten, kto to zrobił, jest bardzo przebiegły. Dokładnie wszystko przemyślał.

– Niewykluczone, że dla własnego dobra. – Jak mam to rozumieć?

– Nasz hipotetyczny morderca niewątpliwie ma doświadczenie i wiedzę medyczną. Orientował się, które leki będziesz podawała w czasie operacji. I zdołał zamienić fiolki albo wstrzyknąć do nich coś, co zabiło Ellen. Kto ma dostęp do szafek, w których anestezjolodzy przechowują leki?

– Praktycznie wszyscy, bo trzymamy je w salach operacyjnych. Na pewno lekarze. Pielęgniarki. Ale ciężko byłoby dyskretnie coś podrzucić, bo na bloku operacyjnym zawsze ktoś się kręci.

– A w nocy? Albo w czasie weekendu?

– Jeśli akurat nie ma żadnej planowej operacji, prawdopodobnie zamykają cały blok. Na dyżurze zawsze zostaje pielęgniarka, na wypadek, gdyby zdarzyło się coś nagłego.

– Czy przez cały czas przebywa na bloku? Bezradnie pokręciła głową.

– Nie mam pojęcia.

– Skoro blok operacyjny nie jest pilnowany, praktycznie każda osoba pracująca w szpitalu może się tam wśliznąć.

– Przecież morderca nie jest pracownikiem szpitala! Widziałam go. To zupełnie obcy człowiek.

– A nie przyszło ci do głowy, że może mieć wspólnika? Na przykład kogoś, kto u was pracuje? I kogo dobrze znasz?

– Chcesz powiedzieć, że to spisek?

– Czy nie zastanowiło cię, że zabójca działa w sposób planowy? Zupełnie jakby miał listę ofiar. To taka czarna loteria, w której stawką jest śmierć. Więc pytam: kto będzie następny?

Drgnęła, przestraszona stuknięciem własnego kubka o spodek. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo drżą jej ręce. Widziałam go, pomyślała spłoszona. Jeśli naprawdę ma listę, na pewno na niej jestem.

Na dworze zapadał zmrok. Roztrzęsiona, wstała od stołu i podeszła do drzwi. Tam zatrzymała się i długo patrzyła na morze. Wiatr, który wiał przez cały dzień, teraz zupełnie ucichł. W powietrzu zapanował bezruch, jakby wieczór wstrzymywał oddech.