Zaraz potem zasiądą do kolacji i będą rozmawiać o niczym. Udając, że są tylko i wyłącznie starymi znajomymi. Może nawet na chwilę przestanie rozmyślać o mordercy ojca, no i o… Tonym. Tak…
A co potem? Potem pójdzie na górę do swego pokoju i otworzy pudełko, które Harmon Weatherly przechowywał przez dwadzieścia lat. Może uda jej się wreszcie osiągnąć wewnętrzny spokój, owo błogosławione pogodzenie się z własnymi przywarami i niespodziankami losu. Łatwo powiedzieć, ale jak to osiągnąć?
Kto wie, może właśnie w pudełku znajduje się odpowiedź na to pytanie?
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
– Masz może scyzoryk? – zapytała Sarah, wpatrując się intensywnie w owiniętą szarym papierem paczkę.
Tony wsunął rękę do kieszeni, wyciągnął nóż i usiadł na brzegu łóżka.
– Uważaj – ostrzegł, wysuwając ostrze. Za pociśnięciem guzika wystrzeliło znienacka. Sarah patrzyła rozszerzonymi oczyma na groźne narzędzie. Tony przeciął sznurek.
– Taki nóż robi wrażenie – przyznała. – O ile wiem, nie wolno nosić sprężynowców. Tony uśmiechnął się lekko.
– Och, to pamiątka z czasów młodości. Ale zawsze kiedy podróżuję samolotem, zostawiam go w domu.
– Co za miła niespodzianka. Od razu poczułam się lepiej – kpiącym tonem wymamrotała Sarah, spoglądając po raz kolejny na paczkę.
– Sarah…
– O co chodzi?
– Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Westchnęła lekko.
– Pewnie masz mnie za piekielnego tchórza.
– Wręcz przeciwnie – łagodnym tonem zaprotestował Tony. – Jesteś jedną z najdzielniejszych kobiet, jakie znam. A teraz zerwij papier i zabierz się do roboty. Kto wie, może w pudełku znajdziesz wyjaśnienie tego, co stało się naprawdę z twoim ojcem.
Czoło Sarah przecięła nagle głęboka, pionowa zmarszczka.
– Nie przyszło mi to do głowy. Ale policja na pewno przetrząsnęła wszystkie przedmioty należące do taty, chodziło przecież o odszukanie skradzionego miliona.
– O to właśnie chodzi, polowano tylko i wyłącznie na pieniądze. Nam jednak zależy na wyjaśnieniu innej sprawy.
– Masz rację.
Jednym gwałtownym ruchem Sarah zerwała papier, odrzuciła na bok i uniosła wieczko pudełka.
Oczom jej ukazała się mieszanina drobnych przedmiotów, zapewne powrzucanych w pośpiechu. Na samym wierzchu leżała oprawiona w ramki fotografia o tak zakurzonej powierzchni, że trudno było dojrzeć, co przedstawia.
– Pozwól – powiedział Tony. Przetarł chusteczką brudne szkło i oddał Sarah zdjęcie. – Na razie wystarczy, żeby zobaczyć, co na nim jest. Potem wyczyścimy dokładniej.
Skinęła głową i podniosła do oczu fotografię. Natychmiast poczuła bolesny ucisk w gardle. Z trudem powstrzymała się od łez.
– To zdjęcie naszej rodziny. Zrobione na Boże Narodzenie i rozsyłane ze świątecznymi życzeniami. – Dotknęła palcem swojej podobizny sprzed prawie ćwierćwiecza, usiłując przypomnieć sobie, jak to jest, gdy ma się dziewięć lat. – To była moja ukochana sukienka. Aksamitna. Nigdy przedtem nie miałam niczego z tak eleganckiego materiału, więc czułam się bardzo dorośle. – Odłożyła na bok fotografię i sięgnęła po następny przedmiot. – Och, tylko nie to – wyszeptała nagle zbielałymi wargami.
– Co tam masz? – zapytał Tony. Zobaczył, że Sarah trzyma w ręku małe naczynie o dziwacznym kształcie.
– To popielniczka. Zrobiłam ją własnoręcznie w szkółce niedzielnej. – Odłożyła na bok niewielki przedmiot i drżącym głosem dodała: – Boże… przecież tatuś nie palił. Doprawdy nie wiem, dlaczego wtedy nie przyszło mi to do głowy? O czym myślałam, modelując popielniczkę?
Tony wierzchem dłoni dotknął policzka Sarah.
– Że zrobisz miły prezent ukochanemu ojcu – powiedział cicho.
Podniosła załzawione oczy.
– Tak. Bardzo go kochałam. – Cofnęła się nagle myślami dwadzieścia lat wstecz i zacisnęła mocno szczękę. – To dlaczego tak łatwo uwierzyłam, że to tata ukradł pieniądze?
– Byłaś dzieckiem. Nie możesz obwiniać się o taką reakcję, zwłaszcza że wszyscy wokół wmawiali ci właśnie taką wersję wydarzeń. Do licha, jestem o sześć lat starszy, lecz nawet ja uwierzyłem w to, co gadali ludzie. Poszlaki wskazywały dość jednoznacznie na twego ojca.
– Chyba masz rację.
– Jasne, że mam. – Tony uśmiechnął się z przekorą. – Przecież jestem mężczyzną. Sarah trochę się rozluźniła.
– Jesteś miły – szepnęła. – Potrzebowałam czegoś takiego.
– Uwielbiam uszczęśliwiać kobiety. Jak myślisz, skąd wzięło się moje przezwisko? – Z dumą wypiął pierś. – Zapewniam cię, że jest ono w pełni zasłużone.
Sarah parsknęła śmiechem.
– A teraz jesteś nieznośny.
– Nie, dziecinko. Jestem niezwykle łatwy w pożyciu i wyjątkowo zgodny. Gdy tylko zapragniesz potwierdzenia tych przymiotów, wystarczy zadzwonić, a ja natychmiast przybiegnę. Na każde twoje wezwanie.
Sarah wywróciła oczyma, świadoma, że Tony próbuje ją rozbawić, żeby choć na chwilę przestała się zadręczać. Przemyślała jego ostatnie słowa i postanowiła, że kiedyś tak właśnie zrobi. Zadzwoni po Silka.
Ponownie włożyła rękę do pudełka i wyciągnęła inne oprawione zdjęcie. Znacznie mniejsze od poprzedniego, w cienkiej porcelanowej ramce.
– To ja, byłam wtedy w piątej klasie. To ostatnie zdjęcie przed… – urwała, odkładając na bok fotografię.
Sarah z prawdziwym wzruszeniem uświadomiła sobie, co było ważne dla jej ojca. Tak bardzo kochał żonę i córkę, że trzymał na służbowym biurku ich podobizny. Towarzyszyły mu podczas pracy.
Ostatnim przedmiotem, który znajdował się na dnie pudełka, był staroświecki kalendarz na biurko, w którym na każdej kartce zaznaczono tylko jeden dzień.
– Należał do tatusia – oznajmiła Sarah. Zaczęła przerzucać kartki i równocześnie zastanawiać się, dlaczego policja nie włączyła kalendarza do materiału dowodowego. – Spójrz, Tony. Tatuś odnotowywał tu wszystkie umówione spotkania z klientami banku, a także zebrania. Do dnia, w którym zniknął. Czemu policja nie zabrała tego kalendarza?
– Pewnie dlatego, że twojego ojca z miejsca okrzyknięto złodziejem. Policja była zbyt zajęta poszukiwaniami, aby martwić się o to, co robił przed zniknięciem. Pewnie obejrzeli pobieżnie kalendarz i uznali za nieprzydatny dla sprawy.
– Przecież…
Sarah urwała. Tony miał rację. Zastanawianie się, co w sprawie jej ojca uczyniono przed laty, nie miało sensu. Ważne było tylko to, co należało zrobić teraz.
Przerzucając kartki kalendarza, uprzytomniła sobie, że o tej sferze życia ojca nie wie zupełnie nic. Chodził do banku każdego ranka i co wieczór wracał po pracy do domu. I tyle. Na myśl, że ten uwielbiany przez nią człowiek miał sprawy, które dla niej na zawsze pozostaną tajemnicą, ogarnęło ją przygnębienie.
Dopiero po dłuższej chwili przeglądania notatek ojca Sarah uprzytomniła sobie, że jeden zapis powtarza się regularnie. W każdą środę przy godzinie trzynastej widniał niezmiennie jeden wyraz: „Łoś". Przekonana, że chodzi o spotkania w klubie myśliwskim, do którego należał ojciec, początkowo nie zwróciła uwagi na ten fakt.
Przekartkowała kalendarz do końca, a ponieważ nie znalazła nic ciekawego, zaczęła wrzucać wszystkie drobiazgi z powrotem do pudełka. I właśnie wtedy uzmysłowiła sobie nagle, że cotygodniowe spotkania klubowe ojca zawsze odbywały się wieczorem.
– Spójrz na to – powiedziała, podsuwając Tony'emu otwarty kalendarz i pokazując zapis, który przyciągnął jej uwagę. – Każdej środy przy godzinie trzynastej tata wpisywał „Łoś". Sądziłam początkowo, że chodzi o spotkania klubowe, ale właśnie przypomniałam sobie, że z reguły odbywały się wieczorem.