Выбрать главу

– To dobrze – szczerze ucieszył się Tony. – Najwyższy czas, abyśmy się poznali. Sarah odetchnęła z ulgą, że tak dobrze przyjął wiadomość o nowym gościu i od razu poprawił jej się humor. Spojrzała na Moirę i oznajmiła:

– Chętnie przyjdę na kolację, ale pod warunkiem, że przyjmie pani jeszcze jednego gościa. Nie mogę zostawić cioci samej już pierwszego dnia po jej przyjeździe.

– To oczywiste – uspokoiła ją Moira. – Będę szczęśliwa, mogąc gościć ją u siebie. Przy moim stole zawsze znajdzie się miejsce dla jeszcze jednej osoby.

– Wobec tego przyjdziemy, a jeśli pani Boudreaux opóźni przyjazd, damy znać – zapowiedział Tony.

– Doskonale.

Moira szybko skończyła kawę, pożegnała się i wyszła.

– Jesteś zły, że zaprosiłam tu ciocię bez porozumienia z tobą? – spytała Sarah.

– Nie. Nic, co robisz, nie jest w stanie mnie rozzłościć – odrzekł Tony. – O ile nie narażasz się na niebezpieczeństwo.

– Nie zamierzam ryzykować.

– To dobrze, słonko. Muszę wiedzieć, czy staniesz się częścią mego życia. Chodzi mi o nas. O to, jak będzie potem. To znaczy, kiedy skończy się ta cała przykra sprawa. Zrozumiałaś?

Sarah skinęła głową, lecz nie do końca pojęła słowa Tony'ego. Była jednak zbyt zmęczona, aby prosić go o wyjaśnienie. Mówił o przyjaźni czy o czymś więcej?

– Pamiętasz, że jeszcze przed chwilą próbowałeś zapędzić mnie do łóżka? – zapytała.

– Tak.

– Chyba jestem już gotowa udać się na spoczynek. Tony uśmiechnął się kpiąco.

– Życzysz sobie, żebym utulił cię przed snem?

– zapytał.

– To, czego chcę, i to, co się naprawdę wydarzy, to dwie zupełnie różne rzeczy – odparła Sarah.

– Jeszcze raz dziękuję ci za uratowanie mi życia. Dobrej nocy.

– Nie ma za co. Śpij spokojnie.

Dopiero gdy wyszła z salonu, do Tony'ego dotarł sens jej słów. Nie powiedziała, że go nie chce, raczej wyraźnie stwierdziła, iż nie zamierza ulec własnemu pożądaniu. Przynajmniej jeszcze nie teraz.

Odetchnął z ulgą.

Uszczęśliwiony, uśmiechnął się do siebie, dorzucił polan do ognia, a potem wziął do ręki książkę, którą próbował czytać od dwóch dni. Traktowała o sile pozytywnego myślenia.

Widocznie jednak jeszcze za mało wiedział na ten temat, bo gdyby posiadł umiejętność przetwarzania swych myśli na konkretne czyny, kochałby się teraz z Sarah.

Zabójca ze złością przemierzał pokój, przeklinając swojego pecha i niecelny strzał. Gdyby nie ten piekielny pocałunek, Sarah Whitman byłaby już martwa i skończyłby się cały ten rejwach. Teraz policja łaziła po posiadłości DeMarca i ponowne podejście pod dom oraz zbliżenie się do tej kobiety było praktycznie niemożliwe.

W porządku, nie ma tego złego… Zabójca uznał, że trzeba spokojnie poczekać. Przecież nawet największy pech kiedyś wreszcie się skończy. Już on zadba o to, by wiele lat wyrzeczeń i trudu nie poszło na darmo. Powiedzie mu się, był o tym w pełni przekonany.

W ciągu tych dwudziestu lat nauczył się kilku rzeczy, a już na pewno jednego. Otóż prawie zawsze mamy możliwość naprawienia popełnionego błędu.

Jeśli nie dziś, to jutro.

Sarah szybko zapadła w sen, lecz dręczyły ją koszmary. Raz po raz słyszała w uszach wystrzał, a potem własny krzyk, kiedy padała na ziemię, przygnieciona ciałem Tony'ego.

Nie mogła przestać o tym śnić. Ta scena powtarzała się w jej umyśle jak zacinająca się płyta. Sarah rzucała się na łóżku, owinięta ciasno kołdrą, co jeszcze wzmogło przykre doznania.

W końcu, kiedy huk wystrzału po raz setny zadźwięczał jej w uszach, krzyknęła. Rozpaczliwie. Tym razem na cały głos. Obudziła się i przerażona usiadła na łóżku.

Chwilę później zjawił się Tony. Półnagi, z groźnie zmrużonymi oczami i ze sprężynowym nożem w ręku. Wyglądał jak agresywny wyrostek, gotowy do rozróby pod byle pretekstem.

– Przepraszam! Przepraszam! – zawołała Sarah. Wyskoczyła z łóżka i podbiegła do Tony'ego. – To był sen. Tylko sen.

– Rany boskie! – jęknął, chowając ostrze noża. Oparł się ciężko o framugę drzwi. – Piekielnie mnie przestraszyłaś.

Zaskakujący wygląd Tony'ego sprawił, że Sarah z trudem powstrzymała śmiech. Był potargany. Gęste, ciemne włosy sterczały mu na wszystkie strony. Spodnie od dresu włożył na lewą stronę, w dodatku tył na przód.

– Wiem. Jest mi naprawdę bardzo przykro – szepnęła ze skruchą.

Tony wziął się w garść i spojrzał badawczo na Sarah. I zaraz potem w jego umyśle zakiełkowało pewne podejrzenie.

– Czyżby coś cię rozśmieszyło? – zapytał rozeźlony. A kiedy zagryzła wargi i potrząsnęła głową, stwierdził: – Śmiejesz się, mała czarownico. Chciałbym wiedzieć czemu.

– No… jakby to powiedzieć… masz trochę zwichrzone włosy. Spodnie założone przodem do tyłu i… chyba na lewą stronę.

Tony popatrzył w dół i dostrzegł na brzuchu fabryczną metkę. A niech to szlag. Sarah miała rację. Wyglądał jak ostatni idiota.

– To twoja wina – mruknął z wyrzutem.

– Wiem – przyznała potulnie i zaraz potem padła plecami na łóżko, zaśmiewając się do rozpuku, jak nigdy w życiu. Przestała na chwilę myśleć o ostatnich koszmarnych dniach. Przetoczyła się na bok, nadal pękając ze śmiechu. A kiedy zobaczyła zbolałą i urażoną minę Tony'ego, niemal wpadła w histerię. Chcąc stłumić wydawane dźwięki, wepchnęła głowę pod poduszkę.

– Sarah…

Mimo poduszki, do jej uszu dotarł ostrzegawczy ton głosu Tony'ego. A jednak śmiała się nadal.

– Dość tego! – warknął, rozeźlony nie na żarty.

Zagryzła wargi i ciągle chichocząc, wytknęła nos spod poduszki. Tony wyglądał jak jeden z kogutów Lorett Boudreaux, któremu dopiero co przycięto pióra na ogonie. A ponadto miał trochę głupkowatą minę.

Nie wiedział, czy śmiać się, czy złościć. Czyżby przemyśliwał nad wymierzeniem jej jakiejś srogiej kary?

Po chwili zorientowała się, że wybrał właśnie tę ostatnią możliwość.

– Uważasz, że to śmieszne? – wycedził przez zęby.

Wetknął palce za gumkę od spodni i uśmiechnął się ironicznie. Wydawało się, że jeszcze chwila, a stanie przed Sarah zupełnie nagi. Sarah odrzuciła poduszkę i usiadła na łóżku.

– Nie gniewaj się na mnie – poprosiła.

– Wcale się nie gniewam, moja ty słodyczy – oświadczył podejrzanie milutkim głosem. – Najuprzejmiej dziękuję, że zwróciłaś uwagę na mój wygląd. Daj mi chwilę, a zaraz doprowadzę się do porządku.

Tony wsunął palce głębiej w spodnie. Rozśmieszył go widok wystraszonych oczu Sarah i opuszczonych kącików jej ust.

– Zamierzasz zrobić to, co myślę? – spytała cichym głosem.

– Myślisz, że co zamierzam zrobić?

– Zdjąć spodnie.

– Rozważałem taką ewentualność – przyznał pogodnie. – Zechcesz mi pomóc?

Sarah siedziała przez chwilę nieruchomo. Otarła się dziś o śmierć, a teraz tak bardzo chciała, żeby stało się to, co i tak wydawało się nieuniknione. Podniosła się z łóżka.

– Silk…

Tony'emu z wrażenia podskoczyło serce.

– Słucham.

– Zgaś lampę.

W pokoju zrobiło się ciemno. Na chwilę zapanowała cisza. Potem Sarah usłyszała, jak Tony odciąga gumkę. Wiedziała, że zdjął spodnie. Drżąc z przejęcia, wsunęła się z powrotem do łóżka.

– A więc pokaż mi teraz, Silk, za co zdobyłeś ten piękny przydomek. Czym na niego zasłużyłeś? – spytała zaczepnie.

– Sądziłem, że już nigdy o to nie zapytasz – mruknął.

Czując, jak obok ugina się materac, wstrzymała oddech. Po chwili poczuła dotyk męskich dłoni, które odsłoniły ją zręcznie i delikatnie. A zaraz potem dosłownie wcisnęły w materac.