– Och… Ja…
– Nic nie mów – szeptem poprosił Tony. – Pozwól mi się kochać. Zamknij oczy i przestań myśleć, skup się na tym, co czujesz.
Miała tylko odczuwać? W porządku. Tyle była w stanie zrobić.
Wkrótce się przekonała, że Anthony DeMarco zapracował uczciwie na swój przydomek. Z niezwykłą umiejętnością i w rekordowym czasie do prowadził ją na skraj szaleństwa.
Chłonęła z lubością pieszczotę warg przesuwających się po jej ciele, coraz bardziej rozpalona i zniecierpliwiona.
Silk DeMarco wiedział doskonale, jak podniecić i zaspokoić partnerkę. Samymi pieszczotami doprowadził Sarah do orgazmu.
Kiedy wreszcie uniósł się na rękach i wszedł w Sarah, drżała z radości, że wkrótce osiągnie apogeum rozkoszy.
Również Tony był bardzo podniecony. Ledwie mógł znieść żar, jaki go ogarnął, gdy wsunął się głęboko między uda Sarah. Poczuł, jak obejmuje go mocno za szyję. A kiedy jeszcze mocno przyciągnęła go do siebie, uprzytomnił sobie, że przepadł z kretesem.
To, co teraz robił, nie było zwyczajnym uprawianiem seksu, a kobieta, którą właśnie pieścił, nie była jedynie panienką, którą wabi się do łóżka na jeden szybki numerek.
Sarah Whitman stała się dla niego kimś o wiele ważniejszym. Wiedział, że nie potrafiłby od niej odejść.
Poruszał się coraz szybciej, co przyjęła z zadowoleniem. Dała mu do zrozumienia, że pragnie więcej.
Sarah zesztywniała, a potem zaczęła jęczeć. Mobilizując wszystkie siły, z trudem nad sobą zapanował. Zaczął zwalniać ruchy. I właśnie wtedy, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że już dłużej nie zdoła się kontrolować, Sarah nagle zadrżała.
Raz po raz wykrzykiwała jego imię. Przeżywała ekstazę.
Tony skrył twarz w zagłębieniu jej szyi i oddał się rozkoszy.
Ostateczne spełnienie było dla niego przeżyciem nie tylko wspaniałym, lecz także dość niepokojącym. Udowodniło mu bowiem jedną ważną rzecz. Z Sarah Whitman łączyło go znacznie więcej niż zwykłe pożądanie.
Zaczynał darzyć uczuciem tę kobietę, choć był przekonany, że ich zbliżenie to dla niej tylko i wyłącznie satysfakcjonujący seks.
Aby nie przygniatać Sarah własnym ciałem, Tony przetoczył się na bok i wciągnął ją na siebie.
Ś wiadomość, że po raz pierwszy w życiu zakochał się w kobiecie, która nie odwzajemnia i być może nigdy nie odwzajemni jego uczuć, była przerażająca.
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Sarah leżała w objęciach pogrążonego we śnie Tony'ego, wsłuchując się w jego równy oddech i analizując własne emocje. Wiele lat temu obiecała sobie już nigdy więcej się nie zakochać. Nie chciała do nikogo należeć, nie chciała ponownie przeżywać upokarzającego uzależnienia od drugiej osoby. A jednak złamała tę obietnicę, i to właśnie teraz, kiedy jej życie zaczęło przypominać istny koszmar.
Właściwie dlaczego to zrobiła? Co, do licha, sobie myślała? Westchnęła głęboko. Na tym polegał cały problem. W łóżku Tony'ego znalazła się pod wpływem impulsu, na chwilę wyłączyła zdrowy rozsądek. To było takie odreagowanie stresu, nie powinna mieć do siebie pretensji.
Przeraziła ją wprawdzie intensywność przeżyć doznanych w objęciach Tony'ego, lecz mimo to chętnie by się w nich znalazła ponownie. Po to tylko, żeby poczuć czułość i siłę tego mężczyzny.
– Och, Silk – wyszeptała. – Co ja zrobiłam najlepszego?
Nie słyszał, bo spał nadal. I dobrze, gdyż żadne jego słowa nie byłyby w stanie zmienić tego, co już się stało.
Tuż przed świtem Sarah wysunęła się z ciepłych męskich objęć. Poszła pod prysznic, gdzie wraz ze spływającą po ciele letnią wodą spłukiwała resztki wyrzutów sumienia. Kochała się z Tonym DeMarkiem i nic tego nie zmieni. Być może uczyni to jeszcze raz, ale ten fakt w żaden sposób nie wpłynie na zmianę jej planów. Zamierzała bowiem osiągnąć cel, jaki wytyczyła sobie, wracając do tego koszmarnego miasteczka.
Tony obudził się i zobaczył, że leży sam. Wiedział, co się stało. Sarah przeżyła czarowną noc, ale wraz z nastaniem świtu zaczęła odsuwać się od niego i bronić przed dalszą intymnością. Postanowił jednak nie poddawać się rozczarowaniu i przykrym rozmyślaniom. I obiecał sobie solennie, że nie dopuści, by znów się od siebie oddalili. Gdyby to od niego zależało, ostatnia noc byłaby zaledwie frapującym początkiem.
Wstał z łóżka, poszedł do siebie i wziął szybki prysznic, a potem ubrał się starannie. Zawsze dbał o dobry wygląd i przywiązywał do niego dużą wagę. O czternastej zjawi się prywatny detektyw, wczesnym popołudniem dotrą tu uzbrojeni ochroniarze, a po nich przyjedzie ciotka Sarah.
Wieczorem czekała ich jeszcze kolacja u Moiry Blake. Mimo że wolałby, aby Sarah siedziała bezpiecznie w domu, przynajmniej dopóki nie skończy się całe zamieszanie, Tony zdawał sobie sprawę, że spotkanie z sympatycznymi, życzliwymi ludźmi wpłynie korzystnie na jej psychikę. Gdyby zostali w domu, pewnie pogrążyłaby się w przykrych wspomnieniach.
Właśnie schodził po schodach, kiedy zabrzmiał dzwonek. Zanim Tony zdążył jakoś zareagować, Sarah już podbiegła do drzwi. No tak, nie była zbyt ostrożna. Na szczęście na progu stał jeden z ludzi szeryfa, który przyjechał, by zwrócić Sarah kalendarz jej ojca.
– Dzień dobry, pani Whitman. Szeryf prosił, abym to pani oddał – powiedział mężczyzna.
– Dziękuję. Zechce pan wstąpić i napić się kawy? – spytała z uśmiechem. Człowiek szeryfa zawahał się na chwilę.
– Zrobiłbym to z przyjemnością, ale niestety bardzo się spieszę. Musiałbym wziąć kawę ze sobą. Mam kubek w radiowozie.
– Proszę przynieść. Będę w kuchni. Jestem pewna, że pamięta pan drogę. Odwróciwszy się, Sarah ujrzała Tony'ego stojącego u stóp schodów.
– Od tej pory sam będę otwierał drzwi, dobrze? – odezwał się z pozornym spokojem.
Sarah nie przyszło nawet do głowy, że ta banalna czynność może okazać się niebezpieczna. Zaraz potem jednak przypomniała sobie wydarzenia poprzedniego wieczoru. I to, że otarła się o śmierć…
– Masz rację. Nie pomyślałam i postąpiłam bardzo nierozważnie. Widzę, że wraca człowiek szeryfa. Czy możesz przyprowadzić go do kuchni? Muszę wyjąć bułeczki z pieca.
Tony wyciągnął przed siebie ręce.
– Zrobię to, ale przedtem zamierzam uścisnąć cię na powitanie.
Po krótkim wahaniu Sarah pozwoliła, aby potrzymał ją przez chwilę w objęciach, ale nie odwzajemniła uścisku.
– Traktujesz mnie chłodno – odezwał się miękkim głosem. – Ale wiem, jak jest naprawdę, więc lepiej nie próbuj mnie oszukiwać.
– Wcale cię nie oszukuję. Po prostu nie chcę spalić bułeczek – wykręciła się sianem.
– Wmawiaj to sobie dalej, słonko, ale mnie oszczędź tych głupot, bo i tak ci nie uwierzę. – Zanim zdobyła się na kolejny protest, Tony ujął ją delikatnie za ramię, odwrócił i lekko popchnął w stronę kuchni. – Biegnij do swoich wypieków. Ale założę się, że nie będą tak smaczne jak ty.
Poczuła, że się czerwieni. Wyciągając po chwili bułeczki z pieca, mruczała pod nosem coś mało przychylnego na temat spryciarzy w spodniach. Tych jakże niebezpiecznych, bo stanowczo zbyt atrakcyjnych fizycznie facetów.
Jedną ręką Tiny Bartlett machała w powietrzu, chcąc osuszyć pomalowane paznokcie, a drugą wystukiwała numer telefonu. Czekał ją interesujący wieczór. Dziś bowiem miała się odbyć kolacja u Moiry, na którą pani domu zaprosiła Tony'ego DeMarca i Sarah Whitman. A fakt, że zjawi się również Lorett Boudreaux, jeszcze dodawał smaczku zapowiedzianej towarzyskiej imprezie.
Kiedy zadzwonił biurowy telefon, Annabeth Harold siedziała przy komputerze. Stukała jeszcze przez chwilę w klawiaturę, a potem podniosła słuchawkę.