Bez słowa skinęła głową.
– Wiem, że kiedy to się stało, była pani jeszcze dzieckiem – zaczął detektyw. – Ale dzieci wiedzą zawsze więcej, niż sądzą dorośli. Prawda?
– Prawda – przyznała Sarah.
– A więc chciałbym najpierw się dowiedzieć, czy nie przywiozła pani ze sobą jakichś kłopotów. Jest coś ważnego, co zostawiła pani w Nowym Orleanie?
– Słucham?
Sarah popatrzyła na rozmówcę takim wzrokiem, jakby był niespełna rozumu. Tony z trudem powstrzymał śmiech. W obawie, że zaraz dojdzie do scysji, postanowił interweniować.
– Maury jest człowiekiem bardzo dociekliwym. Nie pomija żadnych szczegółów ani okoliczności. Chciał usłyszeć od ciebie, czy przed przyjazdem do Marmet miałaś w Nowym Orleanie jakieś kłopoty. A może ktoś cię tam niepokoił?
– Nie miałam żadnych kłopotów ani nikt mnie nie niepokoił, panie Overstreet – oświadczyła Sarah, wyraźnie zdegustowana mało sensownymi pytaniami detektywa. – Jestem osobą poważną i w pełni odpowiedzialną. Prowadzę własną firmę, która przynosi zyski. Płacę podatki i w każdą niedzielę chodzę do kościoła.
– To nie czyni z człowieka świętego – pod nosem skomentował Maury.
Sarah miała ochotę się roześmiać. Zaczynała rozumieć, co Tony widział w tym facecie. Był wytrwały jak buldog, choć sposób jego wysławiania się i formułowania myśli pozostawiał bardzo wiele do życzenia.
– Punkt dla pana – uznała. – Przepraszam. Odpowiem szczerze na wszystkie pytania.
Biorąc do ust kawałek bułeczki, Maury coś zanotował, a potem spojrzał na Sarah, przełknął kęs i aż jęknął z zachwytu.
– Jak widzę, umie pani świetnie radzić sobie w kuchni. Mówiła pani, że prowadzi restaurację?
– Tak.
Maury spojrzał na Tony'ego.
– Silk, nie wypuść z rąk tej damy. Kiedy nawet zbrzydnie i straci dobrą figurę, przynajmniej nadal będzie ci serwować pyszne jedzonko.
Sarah opadły kąciki ust. Nie miała pojęcia, jak się zachować, dopóki nie spojrzała na Tony'ego. Na jego twarzy dostrzegła wahanie. On też nie miał pojęcia, jak zareagować. Zamordować detektywa czy parsknąć śmiechem? Zadowolona z jego zażenowanej miny, nie potrafiła powstrzymać się przed dorzuceniem:
– Tak, Silk… Jeśli nawet pójdę do piekła, załatwię, abyś miał zawsze dobre jedzenie. Tony zmierzył surowym wzrokiem Sarah i detektywa. Poczerwieniał na twarzy.
– Zamknijcie się – warknął. – Oboje.
Sarah uśmiechnęła się szeroko. Maury wziął do ust następny kęs bułeczki. Z zachwytu wywrócił oczyma.
– Zadawaj wreszcie te swoje pytania – ponaglił go Tony.
Detektyw strzepnął z palców resztki cynamonu i wziął do ręki długopis.
– W porządku. A więc zakładamy, że wszystkie kłopoty rozpoczęły się z chwilą wydobycia z jeziora starych kości.
Usłyszawszy te słowa, Sarah aż drgnęła. Mimo dość brutalnego stwierdzenia, była to prawda.
– Tak, i od faktu, że oznajmiłam publicznie, iż nie opuszczę miasta, dopóki nie zostanie wykryty zabójca mego ojca – uzupełniła wypowiedź Maury'ego.
Z wyrazem uznania detektyw popatrzył na rozmówczynię.
– Do licha, Silk, jest bardziej podobna do ciebie, niż mógłbym… – zaczął. Tony nie wytrzymał i wybuchnął:
– Chłopie, jeśli nie przestaniesz wygadywać takich rzeczy, to, Bóg mi świadkiem, że będziesz sobie musiał radzić sam. Rozumiesz?
Maury szybko kiwnął głową. Niczego nie znosił bardziej niż odgrzebywania starych, nierozwiązanych spraw.
– Nie przywiązuj wagi do tego, co mówiłem – powiedział, solidnym łykiem kawy popijając resztę bułeczki. Zajrzał ponownie do notatek.
– A więc kiedy pieniądze znikły z banku, miała pani dziesięć lat? Sarah skinęła głową.
– A matka? Co mówiła wtedy na ten temat? Co robiła, kiedy pani ojciec nie wrócił do domu? – dociekał dalej Maury.
Sarah zesztywniała. Ostatnie pytania sprawiły, że poczuła się okropnie.
– Powiedziała, że tatuś jest niewinny, a potem, jakieś dwa miesiące później, podcięła sobie żyły, położyła się do łóżka i wykrwawiła na śmierć.
Słowa te, wypowiedziane głosem chłodnym i pozbawionym wyrazu, zrobiły wrażenie nawet na Maurym. Nie komentując, zapisał coś szybko w notesie.
– Przejdźmy teraz do tego – oznajmił, biorąc do ręki kalendarz, zwrócony rano z biura szeryfa.
– Co może pani powiedzieć mi o tym, dokąd ojciec chodził i jak spędzał czas?
– Nic – odparła Sarah. – Miałam wtedy dziesięć lat. Pracował w banku. O siedemnastej wracał do domu. Ja obracałam się wyłącznie między domem a szkołą i pobliskim placem zabaw. Nic nie wiem na temat posiedzeń i spotkań, na które tatuś chodził za dnia. Ale pamiętam jedno. Spotkania w klubie myśliwskim „Łoś" odbywały się zawsze wieczorem. Dlatego zapiski w kalendarzu: „Łoś" przy godzinie trzynastej nie miały dla mnie sensu.
– Żaden problem – oznajmił Maury. – Dowiem się, czego dotyczyły.
– Naprawdę? – z niedowierzaniem spytała Sarah. – Po dwudziestu latach? Detektyw wzruszył ramionami.
– Na tym polega moja robota.
– Teraz już wiesz, dlaczego zatrudniam tego nieznośnego faceta – odezwał się Tony. Maury pokiwał głową i tęsknym wzrokiem popatrzył na ostatnią bułeczkę.
– Ktoś ma na nią ochotę? – zapytał.
– Częstuj się – mruknął pan domu.
Po chwili wrócili do przerwanej rozmowy. Mały człowieczek pytał dalej. Poszedł sobie jakąś godzinę później, przedtem jednak spróbował jeszcze raz poderwać Sarah. Dopiero gdy wyszedł na zewnątrz, odzyskała głos.
– Mój Boże, Tony! Gdzie znalazłeś tego faceta? – spytała z odrazą.
– W więzieniu.
Popatrzyła na niego przez chwilę, a potem w geście poddania uniosła obie ręce.
– Mam nadmiar informacji – wymamrotała i przycisnęła dłonie do serca.
– Chciałaś wiedzieć.
– Przepraszam. Następnym razem przypomnij łaskawie, abym poskromiła ciekawość.
– Dobrze, ale zapamiętaj, że zrobię to wyłącznie na wyraźną prośbę. Wyszczerzyła w uśmiechu zęby, a potem klepnęła Tony'ego w ramię. Odwrócił się błyskawicznie i zanim zdążyła się odsunąć, poderwał ją w górę i wycałował.
– Zapamiętaj także to – powiedział, stawiając Sarah na podłodze. – Wiem, dziecino, że to dla ciebie wyczerpujące, ale pozwól sobie pomóc. Nie wyrzucaj mnie na margines swego życia.
Usiłowała przez chwilę dobrać właściwe słowa. Nie udało się, więc wypaliła prosto z mostu:
– Zrobiliśmy to wszystko za szybko.
– Żałujesz?
– Nie. Jak mogłabym żałować najpiękniejszej i najbardziej namiętnej nocy, jaką kiedykolwiek przeżyłam?
– To nie był wyłącznie seks – oświadczył Tony. – W każdym razie nie dla mnie.
– Szło tylko o łóżko. – Sarah była odmiennego zdania.
Przecież to nie mogło być nic innego. Nikt nie zakochuje się w kilka dni.
– Kto tak twierdzi? – zaprotestował Tony. – Myślę, że mnie się to właśnie przydarzyło. Pamiętasz, jak wieczorem ścięło cię z nóg?
– Pamiętam, że kiedy spojrzałam w lustro, ujrzałam swoje wielkie oczy i sterczące włosy.
– Miałem zawsze słabość do sów. Sarah roześmiała się głośno i objęła Tony'ego za szyję.
– No i jak tu można się oprzeć tak słodko gadającemu mężczyźnie?
– Nawet nie próbuj – ostrzegł Tony. – I nie zastanawiaj się nad tym, jak długo jesteśmy razem. Pomyśl raczej o tym, jak wiele pozostawiliśmy za sobą. Ile zmarnowaliśmy czasu.
Sarah potrząsnęła głową.
– Udam, że tego nie słyszałam. Kiedy to wszystko się skończy, podziękujesz mi, wrócisz do Chicago i zapomnisz, że w ogóle mnie znałeś.