W oczach Tony'ego zgasł uśmiech.
– Tak nigdy się nie stanie.
Zanim Sarah zdołała odpowiedzieć, zadzwonił telefon. Tony musnął dłonią jej policzek i poszedł do aparatu. Chwilę później zawołał:
– To do ciebie. Dzwoni twoja ciotka. Sarah podbiegła i złapała za słuchawkę.
– Gdzie jesteś, ciociu? Czy już tutaj? Chyba nie zabłądziłaś?
– Nie, przyjadę dopiero jutro. Sarah usiłowała ukryć rozczarowanie.
– Czy u ciebie wszystko w porządku? – spytała zaniepokojona.
– Nie. Michelle miała wypadek samochodowy. Na szczęście jest tylko posiniaczona i poobijana, ale przeżyła ogromny wstrząs. Zostanę przy niej, dopóki nie przyjedzie Francois.
– Och, jak mi przykro! – jęknęła Sarah. – Ucałuj ode mnie córkę i powiedz, że będę modliła się o jej szybkie wyzdrowienie.
– Tak, powtórzę to Michelle – powiedziała Lorett i zapytała: – A co u ciebie?
– W porządku. Nie martw się o mnie. Tony wynajął ochroniarzy, a także prywatnego detektywa. Teraz żałuję, że prosiłam cię, ciociu, żebyś przyjechała. Powinnaś zostać z córką.
– Ty też, Sarah Jane, jesteś moją córką. Jutro będę u ciebie. Oczy Sarah wypełniły się łzami, ale nie smutku, lecz radości.
– Dziękuję, ciociu Lorett za wszystko. Jesteś mi bardzo droga.
– Tak droga jak ten śliczny chłopiec, który stoi teraz obok ciebie? Zdumiona Sarah zamrugała oczyma. Mimo że przywykła do jasnowidztwa ciotki, starsza pani od czasu do czasu jednak ją zaskakiwała.
– Skąd wiesz, jak wygląda? Lorett roześmiała się wesoło.
– Obejrzałam go sobie w Internecie. Znalazłam artykuł o nim i jego nocnym klubie. Z fotografią. Podejrzewam jednak, że w naturze wygląda jeszcze lepiej.
Sarah roześmiała się wesoło.
– Jesteś niemożliwa. Okropna jak diabelskie nasienie.
– Gorzej już mnie nazywano. Trzymaj się tego mężczyzny i nigdzie nie chodź sama.
– Jak sobie pani życzy.
– Do zobaczenia jutro.
– Rozkaz, proszę pani.
– Sarah Jane, nie kpij ze mnie. W każdej chwili mogę cię skarcić. Bez względu na twój wiek.
– Ciociu, nigdy nie będę z ciebie kpiła – oświadczyła Sarah. – Bo mogłabyś przemienić mnie w ropuchę.
Nagle Lorett Boudreaux roześmiała się głośno i dźwięcznie, i zaraz potem przerwała połączenie.
– Czy coś się stało? – zapytał Tony.
– Najmłodsza córka cioci, Michelle, miała wypadek. Niegroźny, lecz doznała szoku. Ciocia zostanie przy niej, dopóki nie wróci Francois, to znaczy mąż Michelle.
– A gdzie jest teraz?
– Chyba w samolocie, gdzieś między Nowym Jorkiem a Los Angeles.
– Czym się zajmuje?
– Jest profesjonalnym futbolistą. Gra w drużynie Nowoorleańskich Świętych. Gdy tylko wróci, ciocia Lorett będzie mogła do nas przyjechać.
– Jesteś rozczarowana?
Sarah była trochę zdziwiona spostrzegawczością Tony'ego.
– Początkowo byłam. Do chwili gdy powiedziała mi, dlaczego nie może ruszyć w podróż. – Zamilkła na chwilę i zaraz potem dodała: – A poza tym ciocia Lorett poleciła mi trzymać się blisko ciebie.
Na twarzy Tony'ego odmalowało się zaciekawienie.
– Co jeszcze o mnie mówiła? – spytał.
– Nazwała cię ślicznym chłopcem.
O mały włos, a Tony byłby się zaczerwienił.
– Można poznać po głosie, jak ktoś wygląda?
– Ciocia przeprowadziła własne dochodzenie. Informacje o tobie znalazła w Internecie.
– O, do licha – mruknął Tony. – Nawet nie wiedziałem, że tam figuruję.
– Ciocia wspomniała o jakimś artykule na temat twojego nocnego klubu. Jest tam też twoja fotografia.
– O, kurczę. – Tonny uśmiechnął się szeroko. – Ta twoja ciotka jest niesamowita.
– Och, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo. Sam zresztą wkrótce się przekonasz.
– Powinienem się bać? Sarah podniosła wzrok i popatrzyła na człowieka, który zaczynał dla niej znaczyć coraz więcej.
– Nie wiem – odparła. – A masz powody? Tony dotknął lekko policzka Sarah, a potem jej włosów.
– Jestem pewny, że dopóki ciocia Lorett nie stanie między nami, dopóty będę potrafił się z nią dogadać.
Unosząc twarz do pocałunku, Sarah nadal próbowała pamiętać, że nie wolno jej zbytnio zbliżać się do Tony'ego. Tak, powinna zachować emocjonalny dystans. Przynajmniej dopóki nie skończy się ten koszmar. Od wczesnej młodości uczono ją, jak zwalczać pokusy. Nie paliła, nie zażywała narkotyków, nie upijała się i nigdy nie prowadziła samochodu po alkoholu.
Ale nigdy nikt nie nauczył jej, w jaki sposób opierać się takiemu mężczyźnie jak Silk.
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
Około szesnastej przyjechali ochroniarze i strażnicy z agencji, którzy mieli strzec bezpieczeństwa całej posiadłości. Sarah ujrzała przed sobą dwóch potężnie zbudowanych mężczyzn o rozrośniętych torsach i grubych karkach. Nosili imiona Dunn i Farley i od tej pory mieli stanowić jej przyboczną straż. W przeciwieństwie jednak do Maury'ego Overstreeta, podchodzili do sprawy całkowicie profesjonalnie. Sarah była dla nich tylko i wyłącznie chronionym obiektem.
Strażnicy porozmawiali chwilę z panem domu i po jakimś czasie znikli w lesie. Później Tony zaprowadził Dunna i Farleya do pomieszczenia pod schodami, mającego od tej pory stanowić ich kwaterę. Znajdowały się tam dwa łóżka, a w wydzielonym kącie stał telewizor, z którego pewnie i tak nie będą mieli czasu korzystać.
Z zachowania się obu mężczyzn Sarah wywnioskowała, że są doświadczonymi ochroniarzami. Poprosili, by nie zmieniała swoich przyzwyczajeń i zachowywała się jak zwykle, ignorując ich obecność.
To ostatnie zalecenie wydawało się trudne do zrealizowania, jako że miała do czynienia z prawdziwymi wielkoludami. Postanowiła jednak spróbować, by chociaż w ten sposób wykazać się dobrą wolą.
Kiedy wieczorem jechali oboje z Tonym na kolację do Moiry Blake, Sarah, wyobraziwszy sobie zdumione miny pozostałych gości na widok jej obstawy, dostała ataku śmiechu.
Kiedy żartowała z ochroniarzy, jadących za nimi w drugim samochodzie, Tony nie protestował. Wolał bowiem, aby na to, co się dzieje, patrzyła od strony humorystycznej, zamiast trząść się bez przerwy w obawie o własne życie.
– Nie potrafię wyobrazić sobie jej reakcji – stwierdziła, gdy zatrzymali się pod domem Moiry. – Co na to powie?
– Pewnie nic – odparł Tony. – To kulturalna dama. Zapewne powita Dunna i Farleya bez mrugnięcia okiem, chociaż dałbym wiele, aby dowiedzieć się, co naprawdę myśli.
Sarah uśmiechnęła się lekko.
– Będzie się zastanawiała, czym nakarmić obu mięśniaków.
– Są na służbie. Nie będą nic jedli – stwierdził Tony.
– To chyba nie w porządku.
– Wierz mi, tak właśnie powinno być. A poza tym żaden z nich nie zjadłby tego, co podałaby mu Moira.
– Dlaczego?
– Bo, pominąwszy sterydy, które z pewnością przyjmują, obaj są fanatykami zdrowej żywności.
– Naprawdę? – zdziwiła się Sarah.
Kiedy Dunn otwierał przed nią drzwi wozu, Farley obserwował uważnie drzewa okalające dziedziniec domu.
Kiedy odwrócili się w stronę wejścia, ujrzeli stojącą na progu Moirę. Nieco speszona widokiem dwóch wielkoludów, udając, że wszystko jest w idealnym porządku, powitała serdecznie Sarah i Tony'ego.
– Cieszę się, że jesteście. Reszta zaproszonych gości już dotarła na miejsce, czekamy tylko na was.
– Ci panowie nie będą jedli z nami – oświadczył Tony, rzucając okiem na towarzyszących im wielkoludów.
Na widok ulgi, jaka odmalowała się na twarzy pani domu, miał ochotę parsknąć śmiechem.
– Mam nadzieję, że jesteśmy punktualni – odezwała się Sarah, kiedy ochroniarze gdzieś się ulotnili. – O ile dobrze pamiętam, mieliśmy zjawić się o ósmej.