Выбрать главу

– Co się stało?

– Dopiero teraz zauważyłam, że nie ma pudełka z rzeczami wyjętymi z biurka ojca. Stało tutaj. – Sarah wskazała stół. – I teraz go nie ma.

– Jest pani pewna, że znajdowało się właśnie tutaj? – zapytał Gallagher.

– Tak. – Usiadła ciężko na łóżku. – Po co ko muś mogły być potrzebne nic nie znaczące drobiazgi po ojcu?

– Może jednak w pudełku było coś ważnego.

– Mogło chodzić o kalendarz – zgadywała Sarah. – Dzięki Bogu, ma pan odbitki najważniejszych kartek.

– Ile osób wiedziało o kalendarzu? – zapytał szeryf.

– Tylko ja, Tony, pan i pańscy ludzie. Aha, wiedział jeszcze Maury Overstreet.

– A kto to jest?

– Prywatny detektyw, jakiś czas temu wynajęty przez Tony'ego.

– Zostawmy na razie tę sprawę – zaproponował Gallagher. Sarah przypomniała sobie o pantoflach.

– Nie mogę znaleźć butów – stwierdziła. Szeryf zaczął rozglądać się po pokoju. Wskazał szafę.

– A tam pani szukała? – zapytał.

– Wiem, że zabrzmi to głupio, ale nie mam zwyczaju chować butów. A przynajmniej tej pary, której używam danego dnia.

Szeryf podszedł do szafy i otworzył drzwi.

– Chodzi o te? – wskazał czarne pantofle. Na ich widok Sarah poczuła na plecach gęsią skórkę.

– Ja ich tam nie wstawiałam.

– Może zrobił to Tony.

– Kiedy szłam, aby go znaleźć, były przy tym krześle.

– Skąd ta pewność?

– Widziałam je, gdy zapaliłam światło, żeby znaleźć szlafrok Tony'ego.

Ze zmarszczonym czołem Gallagher zaczął ponownie przyglądać się znalezionym pantoflom.

– Sądzi pani, że to intruz odstawił je do szafy?

Na myśl, że ten człowiek dotykał jej osobistych rzeczy, Sarah dostała dreszczy. Poczuła się okropnie, pozbawiona intymności.

– Nikogo więcej tu nie było. Szeryf odwrócił się na pięcie, stanął w drzwiach i zawołał:

– Evans! Przynieś mi na górę dużą torbę na dowody!

Chwilę później w rękach Gallaghera znalazła się pojemna, plastikowa torba. Ukląkł, czubkiem długopisu Sarah wyjął z szafy buty i wpuścił je do torby.

– Mam nadzieję, że ma pani inną parę – powiedział. Sarah wzruszyła ramionami.

– Tenisówki i klapki – mruknęła.

– Lepsze będą tenisówki. Mogę podać? – Gallagher wskazał stojące w szafie białe płócienne pantofle z niebieskimi lamówkami.

– Proszę. – Założyła je szybko i podniosła się z miejsca, biorąc płaszcz i torebkę. – Czy zawiezie mnie pan teraz do Tony'ego? – spytała.

– Tak – potwierdził szeryf.

Do Portlandu jechali w milczeniu. Sarah prawie się nie odzywała. Nie miała ochoty na rozmowę. Poprosiła tylko szeryfa, żeby polecił komuś zaopiekować się jej ciotką i dopilnować, aby dotarła bezpiecznie do domu Tony'ego.

Gallagher obiecał Sarah, że o to zadba. Obiecałby o wiele więcej, byle tylko tej kobiecie zależało na czymś więcej niż na jego policyjnej odznace. Ulegał coraz bardziej jej urokowi, ale nawet nie marzył o intymnych kontaktach.

Zależało mu tylko i wyłącznie na jednym. Na uzyskaniu od Sarah rozgrzeszenia. Należał bowiem do grona ludzi, którzy swego czasu przyczynili się do zniszczenia jej rodziny, i do końca życia będzie tego żałował. Usiłując teraz wykryć zabójcę, zdawał sobie sprawę z tego, jak ważny jest jego udział w przywróceniu Whitmanom dobrego imienia.

O świcie wjechali do Portlandu.

– W szpitalu mamy uzbrojonego wartownika – poinformował szeryf swą pasażerkę. – Nasi ludzie strzegą Tony'ego na wypadek, gdyby ktoś spróbował ponownie go dopaść. Będę także nalegał, aby pani również przez cały czas miała obstawę.

– Czy to wszystko kiedyś się skończy? – spytała zgnębiona Sarah.

– Tak. Ma pani na to moje słowo. Kiedy wjeżdżali na parking przed dużym szpitalem, zdobyła się na słaby uśmiech.

– Chciałabym należeć do tych, którzy dożyją chwili ostatecznego zakończenia tej sprawy.

– Nic się pani nie stanie – zapewnił Gallagher. – Proszę o tym pamiętać przez cały czas. Idąc do pokoju, w którym leżał Tony, Sarah powtarzała sobie ostatnie słowa szeryfa.

Przeprowadził ją obok oddziałowej pielęgniarki i policjanta pełniącego wartę przed pokojem chorego, ale gdy tylko stanęła pod drzwiami, Gallagher pozostawił ją samej sobie, obiecując, że zjawi się na każde wezwanie.

Sarah uściskała odruchowo szeryfa i weszła do pokoju Tony'ego.

Zanim znikła w drzwiach, Gallagher pogładził ją lekko po ramieniu, tak jakby była dzieckiem, i szybko odszedł.

Czekał go pracowity dzień.

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Sarah podbiegła do Tony'ego. Nie wiedziała, czy jest nieprzytomny, czy śpi, ale monitor wskazywał tętno równomierne i powolne, więc trochę się uspokoiła. Tuż ponad prawym okiem miał niewielki opatrunek. Chyba rzeczywiście spał.

Pochyliła się i musnęła wargami policzek leżącego. Miał ciepłą i miękką skórę. Po cichu przysunęła sobie krzesło. Przez chwilę siedziała bez ruchu, wpatrując się w twarz Tony'ego, a potem delikatnie splotła palce z jego palcami, oparła głowę na krawędzi łóżka i zamknęła oczy. Zapadając w sen, pamiętała własny krzyk przerażenia.

Tony otworzył oczy i natychmiast skrzywił się z bólu. Zastanawiał się, dlaczego tak trudno mu się poruszyć. Jęknąwszy cicho, dotknął ręką głowy i zobaczył, że ma podłączoną kroplówkę.

– Co, do diab… – Nagle przypomniał sobie o Sarah. Dobry Boże, co z nią…?

– Leż spokojnie, kochanie.

Tuż koło ucha rozległ się jej głos. Słodki i władczy. Dzięki Bogu! – jęknął w duchu.

– Sarah…

Dotknęła delikatnie dłonią policzka Tony'ego, a potem pogłaskała go po ręku i pomogła przesunąć ją w poprzednie miejsce, tak aby nie naruszyć kroplówki.

– Jestem tutaj.

– On był w domu.

– Wiem, kochanie. Nie ruszaj się, proszę. Odpoczywaj. Potem o wszystkim porozmawiamy.

Ale Tony czuł teraz potrzebę wyjaśnienia tego, co się stało.

– Która godzina? – zapytał.

– Dochodzi południe.

– Czy to ten sam dzień?

– Można tak powiedzieć, bo napad miał miejsce po północy.

– Usłyszałem na dole jakiś ruch i pomyślałem, że to Dunn, bo jako pierwszy miał objąć wartę. Nie znalazłem go na parterze, więc zszedłem do piwnicy, do pomieszczenia obu ochroniarzy. Farley znajdował się w łóżku. Dunn leżał na podłodze. Nachyliłem się, aby sprawdzić, co z nim, i wtedy ktoś zaszedł mnie od tyłu i uderzył. W ostatniej chwili wyczułem za plecami czyjąś obecność. Odwróciłem głowę, ale zbyt późno, by zobaczyć coś więcej niż tylko czarne spodnie i czarne buty.

– Szeryf słyszał rozmowę sanitariuszy z karetki. Podejrzewali, że obaj ochroniarze zostali odurzeni jakimś narkotykiem. Bez przerwy zastanawiam się, jak mogło do tego dojść. I już chyba wiem.

– Ale w jaki sposób? Przecież przez cały czas Farley i Dunn byli z nami.

– Zgadza się – przyznała Sarah… – Narkotyk podano im na przyjęciu u Moiry.

– S ądzisz, że właśnie tam?

– Nie było innej możliwości. Zabrali ze sobą termos z kawą. Gdy Moira wprowadziła nas do domu, widziałam, jak Farley stawiał go w holu na stole.

– Powiedziałaś o tym szeryfowi?

– Tak. Wspomniałam, kiedy jechaliśmy do Portlandu. Ale nie mam pojęcia, co mógłby zrobić z tą informacją. Kolacja trwała długo. Każdy z gości miał okazję, by wsypać ochroniarzom narkotyk do kawy. Jak pamiętasz, chodziliśmy po całym domu. Moira zaciągnęła nas nawet do biblioteki, żeby pokazać obrazy namalowane przez jej zmarłego męża. Po kolacji przeszliśmy ponownie do salonu na kieliszek brandy. Jestem pewna, że widziałam cztery osoby rozmawiające, każda z osobna, z naszymi wielkoludami. Byli przecież na ustach wszystkich gości.