Płynęła do Tony'ego, rozpaczliwie odpychając się nogami i rozcinając rękoma powierzchnię wody. Wiedziała, że gdyby teraz dosięgły ją silne ręce napastnika i wciągnęły ponownie pod powierzchnię, nie dałaby rady się wyzwolić. Nie byłoby dla niej ratunku. Zginęłaby dokładnie tak, jak ojciec. Pozostawiony na pastwę topieli.
Gdy już nie miała siły, aby wykonać choćby jeden ruch, poczuła, jak obejmują ją silne męskie ramiona.
Dopiero gdy Tony dotknął twarzy Sarah i przyciągnął ją do siebie, uwierzył, że jest żywa. Podtrzymując rękami jej nagle zwiotczałe ciało, zawołał:
– Musisz wydostać się na brzeg! Dopłyniesz o własnych siłach?
– Chyba tak – odparła, mobilizując się, i zaraz potem z jej ust wydarł się przeraźliwy krzyk, gdyż poczuła na plecach jakieś dotknięcie.
– To ja – uspokoił ją Maury. – Nie denerwuj się, dziewczyno. Jesteś w dobrych rękach. Sarah wiedziała jednak, że niebezpieczeństwo jeszcze nie minęło. Dopóki nie znajdzie się na brzegu, nie może pozwolić sobie nawet na chwilę odprężenia. Popatrzyła przed siebie i nagle ujrzała ciotkę; brodząc w wodzie, Lorett podążała w jej kierunku. Dopiero w tej chwili Sarah uwierzyła w swe ocalenie.
Tony otoczył ramieniem jej szyję.
– Oprzyj się na mnie. Doholuję cię do brzegu.
– On nie zrezygnuje – jęknęła przerażona. – Nadal będzie chciał mnie zabić.
– To nie on, lecz ona – wyjaśnił Tony. – I już nic ci nie zrobi.
– O czym ty mówisz?
– Najpierw dostańmy się do brzegu. Tam pogadamy.
Płynęła, mając po jednej stronie Tony'ego, a po drugiej Maury'ego. A więc za wcześnie się cieszyli. Widocznie Charles Bartlett nie działał sam. Miał wspólniczkę.
Na wysokości końca mola dotarła do nich Lorett. Zanurzona w wodzie po pas, rozpaczliwym gestem chwyciła Sarah za ramię i zaczęła popychać ją w stronę lądu.
– Wyciągnijcie ją! – krzyknęła przeraźliwie. – Wyciągnijcie natychmiast z wody!
Gdy tylko Tony dotknął stopami gruntu, wziął Sarah na ręce i zaczął nieść przez wodę ku domowi.
Na brzegu czekali na nich szeryf Gallagher i jego ludzie.
Sarah zaczęła się wyrywać.
– Tony, puść mnie! Sama potrafię chodzić.
Posłuchał, ale jej nogi odmówiły posłuszeństwa. Chwycił więc Sarah ponownie na ręce i ruszył w stronę domu.
– Tony, ja…
– Zamknij się. Do diabła, zamknij się wreszcie – warknął.
– Dlaczego jesteś na mnie zły? – spytała, zaskoczona tak ostrą reakcją Tony'ego. Zrobiło mu się ciemno przed oczyma. Tuż przed wejściem na taras potknął się i zatrzymał. Nie wypuszczając z objęć słodkiego ciężaru, opadł ciężko na trawę.
– Tony…
– Och, Boże! – wyjęczał i skrywszy twarz w zagłębieniu szyi Sarah, rozpłakał się jak małe dziecko.
Dopiero teraz doznała prawdziwego wstrząsu. Po raz pierwszy poczuła chłód skóry, ciężar przemoczonego ubrania, wodę chlupiącą w butach. Nadal piekły ją oczy i widziała jak przez mgłę. Czuła, że koszmar jeszcze się nie skończył. Czekało ją wiele dramatycznych chwil. Przywarła mocno ciałem do Tony'ego.
Maury podniósł z ziemi porzucone ubranie i nie oglądając się za siebie, poszedł w stronę domu. Do Sarah i Tony'ego zbliżyła się Lorett. Dotknęła głowy swej wychowanki, a potem pleców Tony'ego.
– Musisz wstać – poleciła mu cicho, lecz stanowczo. – Trzeba natychmiast zabrać ją do domu.
Słowa starszej pani poderwały Tony'ego na nogi. Przytulił do siebie Sarah.
– Jestem przy tobie, dziecinko – pocieszyła ją ciotka. – Ale musisz się pospieszyć. Odwróciła się nerwowo przez ramię. Czuła, że w topieli nadal czai się niebezpieczeństwo.
Pomagała wychowanicy zdjąć w łazience mokre ubranie.
– Najpierw powinnaś się rozgrzać, a potem włożyć coś suchego – oznajmiła. – Wejdź pod prysznic i zmyj z siebie to paskudztwo, a potem wytrę cię do sucha.
Sarah trzęsła się tak bardzo, że ledwie mogła utrzymać się na nogach. Ustąpił przypływ adrenaliny, który sprawił, że udało się jej wyrwać napastnikowi. Świadoma, że w każdej chwili może wpaść ponownie w ręce Moiry Blake, czyhającej gdzieś w pobliżu, znalazła się na granicy wytrzymałości psychicznej.
– Dlaczego właśnie ona? – załamana, spytała ciotkę.
– Wchodź pod prysznic – poleciła Lorett i kiedy wychowanica weszła do kabiny i znalazła się pod strumieniem ciepłej wody, wycofała się z łazienki i zamknęła za sobą drzwi.
Sarah wycisnęła na dłoń trochę szamponu i zabrała się za mycie głowy. Drzwi otworzyły się ponownie i zaraz potem zamknęły, lecz nie zwróciła na to większej uwagi. Po chwili poczuła na plecach dotyk czyjejś ręki. Drgnęła nerwowo.
– Tony, jak możesz tu wchodzić! Obok jest przecież ciocia.
– Już sobie poszła – odparł. Zrzucił szybko ubranie i po chwili znalazł się w brodziku. – Pozwól, że ja to zrobię – powiedział ciepłym głosem i zaczął spłukiwać szampon z włosów Sarah. Potem podał jej gąbkę i mydło.
Ubierali się w milczeniu, nie dotykając nawzajem, lecz spoglądając na siebie spragnionym wzrokiem. Tony usiadł na brzegu łóżka.
– Sądziłem, że już nie żyjesz – oznajmił łamiącym się głosem. – Sarah, wiem, że nie jest to chwila najbardziej romantyczna, ale muszę ci coś wyznać. Kocham cię. I pragnę spędzić z tobą resztę życia. Stałaś się dla mnie kimś najważniejszym. Muszę wiedzieć, czy twoje odczucia są takie same.
– Och, Tony! – Z okrzykiem radości Sarah usiadła mu na kolanach. – Ja też cię kocham. Nie przejmuję się tym, że zbliżyliśmy się do siebie tak szybko i to w takich dramatycznych okolicznościach. Gdy tylko próbowałam sobie wyobrazić, jak będzie wyglądało moje życie bez ciebie, popadałam w czarną rozpacz.
– Przeniosę się do Nowego Orleanu – oświadczył. – Możemy założyć tam trzeci klub. Najwyższa pora, abym rozwinął działalność. Uczynię wszystko, aby usłyszeć, że zgodzisz się zostać moją żoną.
Z sercem przepełnionym radością Sarah otoczyła Tony'ego ramionami.
– Wyjdę za ciebie, wyjdę. Jeśli chcesz, mogę powtórzyć to tysiąc razy.
– Teraz muszę tylko zabrać cię z tego miejsca – stwierdził.
– Ale…
– Policja zna nazwisko przestępczyni. Moira nie będzie mogła ukrywać się przez całe życie. Złapią ją, wcześniej czy później.
– Sama nie wiem, co o tym myśleć – bez przekonania mruknęła Sarah. – Nadal nie mogę uwierzyć w winę Moiry Blake.
– Szeryf Gallagher przeszukuje w tej chwili jej dom.
– Ale w jaki sposób weszła w posiadanie strzelby Charlesa Bartletta?
– Moira przyjaźni się z Tiny, jego żoną. Pewnie znała zwyczaje tej pary i dostała się do domu podczas jej nieobecności.
– Czemu wraz z Sonnym Romfieldem zabiła mojego ojca? Nie mogli po prostu ukraść z banku pieniędzy i uciec?
– Kto wie? Może przyłapał ich na gorącym uczynku? A może oboje chcieli posłużyć się twoim ojcem jako kozłem ofiarnym, zrzucając na niego całą winę, tak aby mogli dalej spokojnie żyć, nie obawiając się nikogo ani niczego?
– To wszystko tylko przypuszczenia, prawda?
Zanim Tony zdążył odpowiedzieć, zabrzmiał dzwonek telefonu. Tony natychmiast podniósł słuchawkę.
– Słucham?
– Cześć, Tony. Mówi Gallagher. Znaleźliśmy pieniądze.
– Co takiego?! Gdzie?
– Były w kufrze na strychu Moiry Blake.
– No, to chyba załatwia sprawę.
– Tak. Ta kobieta ma na sumieniu tyle przestępstw, że adwokaci nie będą wiedzieli, od czego rozpocząć jej obronę.
– Czy wiadomo, gdzie się znajduje?
– Jeszcze nie. Zostawiła samochód, podobnie zresztą jak dokumenty i osobiste rzeczy. Nie zajdzie daleko w mokrym skafandrze.