– Fakt – przyznał Tony. – Kiedy pan ją znajdzie, proszę dać znać.
– O co chodzi? – spytała Sarah, kiedy Tony odwiesił słuchawkę.
– Skradzione pieniądze znaleźli na strychu Moiry. To definitywnie zamyka sprawę. Teraz ludzie szeryfa przeczesują zalesiony obszar wokół jeziora. Znalezienie tej kobiety to tylko kwestia czasu.
– Mój biedny tata. – Sarah westchnęła głęboko. – Bardzo lubił Moirę. Pamiętam, jak rozmawiał z matką o jej trudnej sytuacji.
– Trudnej?
– O ile się nie mylę, miała kalekiego męża, stąd pewnie jej romans z Sonnym Romfieldem. Ale to nie tłumaczy zabójstwa i innych potwornych czynów, których się dopuściła.
Tony przesunął dłonią po twarzy Sarah. Musnął jej wargi delikatnym pocałunkiem. Oparłszy głowę na jego ramieniu, z lubością poddała się obezwładniającej pieszczocie.
– Pragniesz mnie?
– Tak… tak – szepnęła.
– A czy wiesz, jak bardzo ja cię pożądam? Potrafisz odczuć moją miłość?
– Tak… tak.
– W gruncie rzeczy wszystko jest proste. Swego czasu Moira zabiła z miłości i jestem pewny, że kiedy zginął Sonny, za jedyny sposób zachowania przy życiu łączącego ich uczucia uznała strzeżenie wspólnej tajemnicy. Dlatego była gotowa ponownie zabijać.
– To chore – uznała Sarah.
– Tak. Jestem przekonany, że wkrótce dopadną Moirę. Mimo to jednak musisz natychmiast opuścić to miasto. Zgoda?
– Ale co z ojcem…?
– Znajdzie wieczny odpoczynek, dziecinko. Obiecuję ci to solennie. Nie chciałbym jednak chować cię obok niego.
– Skoro tajemnica wyszła na jaw, Moira nie ma już powodu mnie zabijać – argumentowała Sarah.
– Ma powód, i to większy niż przedtem – oświadczył Tony.
– Dlaczego?
– Bo nie dopuści do tego, abyś wygrała.
– Boże…
Tony podniósł się z miejsca, już gotowy do działania.
– Pakuj swoje rzeczy. A ja pójdę do Lorett, aby powiedzieć o naszych planach. Potem załatwię kilka telefonów. Wyjedziemy stąd, zanim się ściemni.
– Dobrze.
Sarah ogarnęła nagła chęć znalezienia się daleko od tego miejsca, najszybciej jak to możliwe. Tony pocałował ją i opuścił pokój.
Podeszła do okna i spojrzała na rozciągające się przed nią jezioro. Odżyło koszmarne uczucie wciągania pod wodę. Uprzytomniła sobie, że wiadomość zarówno o morderstwie popełnionym przez Moirę Blake, jak i o niewinności Franklina Whitmana, znajdzie się w jutrzejszych gazetach. Niewiele brakowało, a ona sama za chęć odkrycia prawdy zapłaciłaby identyczną cenę jak ojciec.
Sarah odetchnęła z ulgą i zaczęła zbierać się do wyjazdu. Najwyższy czas wracać do domu.
Moira wynurzyła się z wody. Ukryta pod molem, była całkowicie niewidoczna. Widziała, jak Tony niesie Sarah na rękach do domu, świadoma, że za chwilę to miejsce zaroi się od uzbrojonych strażników.
Maskę i płetwy przymocowała do butli z tlenem i opuściła na dno jeziora. Wyszła z wody i przemykając wśród drzew, pobiegła w stronę własnego domu.
Zdawała sobie sprawę z tego, że nadejdzie ten dzień. Od dawna, a dokładnie od dnia, w którym Sonny zabił Franklina Whitmana, uderzywszy go w głowę kryształowym przyciskiem z biurka Paula Sorensona.
Płacząc histerycznie, pomagała wówczas ukochanemu wepchnąć do skrzyni ciało Whitmana. Wiedziała, że kiedyś Bóg każe jej za to zapłacić. Myślała o tym wówczas, gdy wrzucali zwłoki do jeziora. Przez chwilę skrzynia unosiła się na wodzie, a potem powoli poszła na dno. Myślała o tym także wtedy, kiedy pierwsza garść ziemi padała na trumnę Sonny'ego.
Była już zmęczona. Potwornie zmęczona tymi wszystkimi kłamstwami, z którymi musiała żyć. resztkami sił Moira dobiegła na skraj własnej posiadłości. Zatrzymawszy się pod osłoną drzew, przeszukała wzrokiem dziedziniec. Dostrzegła przed frontowym wejściem tylny zderzak radiowozu i uprzytomniła sobie, że to koniec. Jej tajemnica ujrzy światło dzienne. Zostanie uznana za złodziejkę i morderczynię. Postanowiła oddać się w ręce policji, ale jeszcze nie teraz. Najpierw musiała pokazać Sarah Whitman, jak czuje się kobieta, która straciła ukochanego.
Skręciła szybko w prawo i wpadła do stajni. Chwyciła starą strzelbę z obciętą lufą, z której jej mąż, kiedy był jeszcze sprawny fizycznie, zwykł zabijać szczury, i zawróciła do lasu. Po przeszukaniu domu policja zabierze się za przeczesywanie pobliskiego terenu. Miała więc niewiele czasu.
Tony polecił dowódcy strażników, żeby szykowali się do odjazdu. Dunn i Farley jeszcze pakowali rzeczy do swego wozu. Maury Overstreet był już w drodze do domu. Wraz z jedną ze swych ekip odjechał też szeryf Gallagher, po uprzednim skoordynowaniu działań z załogą śmigłowca patrolującego okolicę.
Dom opustoszał. Tylko na parterze Lorett pakowała walizkę, a na piętrze to samo robiła Sarah. Czekającemu w holu Tony'emu pozostawało już tylko włożenie do samochodu wszystkich rzeczy i pozostawienie za sobą wspomnień.
Już wcześniej powziął decyzję. Postanowił sprzedać ten dom. Bo nigdy nie będzie w stanie wymazać z pamięci widoku tonącej Sarah, echa wystrzału i jej krzyku. To miejsce było przepełnione koszmarnymi wspomnieniami. Należało je pogrzebać.
Zamierzając wejść na piętro, Tony przypomniał sobie, że zapomniał zamknąć szopę na narzędzia, znajdującą się na przystani. Obracając w kieszeni pęk kluczy, przemierzył kuchnię i po chwili znalazł się na tarasie za domem.
Stanął i rozejrzał się wokoło. Wśród drzew dostrzegł jednego z ludzi szeryfa. Uspokojony, że Roń Gallagher dotrzymał słowa i zarządził obserwację terenu, zbiegł z tarasu i ruszył truchtem w stronę przystani.
Schodząc z piętra, Sarah usłyszała, że Tony opuszcza dom. Na parterze ujrzała Lorett, wybiegającą ze swego pokoju.
– Ona go zabije – wyszeptała drżącymi wargami przerażona ciotka.
– Nie… nie. – Sarah zamarło serce. – Już podobno po wszystkim… – Chwyciła Lorett za ramiona i zaczęła nią potrząsać. – Co ty mówisz, ciociu?
– Ona go zabije.
– Biegnę do Tony'ego! – krzyknęła Sarah. – Potrzebni strażnicy! Są jeszcze przed domem. Powiedz im, ciociu, żeby się pospieszyli!
W chwili gdy Tony znikał w drzwiach szopy na przystani, Sarah znalazła się na tarasie. Była przerażona reakcją ciotki.
Zbiegła po schodach i nie bacząc na własne bezpieczeństwo, rzuciła się do szopy. Sięgając klamki, usłyszała kobiecy głos dochodzący ze środka. Zanim zdołała otworzyć drzwi, usłyszała krzyk i zaraz potem donośny huk wystrzału.
Pchnęła przed sobą drzwi. Wnętrze szopy zalało słoneczne światło, ukazując odwracającą się Moirę. Na jej rozognionej twarzy malowała się wściekłość. Uzbrojona w strzelbę z obciętą lufą, wzięła Sarah na cel.
Od tej chwili wszystko działo się jak na zwolnionym filmie. Sarah ujrzała osuwające się bezwładnie zakrwawione ciało Tony'ego. Niewiele myśląc, zerwała ze ściany wiszącą tam siekierę. Potem jej umysł zaczął rejestrować jedynie poszczególne, wybrane obrazy i doznania.
Przede wszystkim wykrzywioną twarz Moiry, pociągającej za spust. Zapach oleju do łańcuchowej piły.
Wióry pod stopami.
Ból łokcia od ciężaru siekiery, którą wywijała przed sobą jak baseballowym kijem.
Przeraźliwy krzyk, kiedy stalowe ostrze zetknęło się z ciałem.
Echo drugiego wystrzału, gdy pociski uderzyły w dach.
Chwilę później krew, tworzącą na trocinach drobny, regularny wzór.
Rozdzierający ból w piersiach, chyba z braku powietrza.
A potem ciszę.
– Zabiłaś mnie – wyjęczała Moira, osuwając się na ziemię.
– Sama się zabiłaś – syknęła Sarah. Po chwili Moira już nie żyła.
Sarah upuściła siekierę. Zachwiała się i byłaby upadła, gdyby nie podtrzymały jej silne ręce. Usłyszała głos Lorett: