Выбрать главу

– Boże…

Po twarzy Sarah popłynęły łzy.

Szeryf Gallagher wiedział, że świadomie łamie prawo, ale nie mógł pozostać obojętny wobec rozpaczy tej kobiety.

– Niech pani posłucha… – zaczął. – I proszę nie powoływać się na moje słowa, bo się ich wyprę. Gdybym miał iść o zakład, powiedziałbym, że pani ojciec znalazł się w skrzyni dopiero po śmierci.

– Skąd takie przypuszczenie?

– Kiedy otworzyliśmy skrzynię, pierwszą rzeczą, jaka rzuciła się nam w oczy, była rozbita czaszka. Po otrzymaniu tak silnego ciosu, z pewnością nie odzyskał przytomności, gdy wrzucano go do jeziora.

Sarah odetchnęła głęboko i powoli ze zrozumieniem skinęła głową.

– Dziękuję, że pan mi to powiedział. Szeryf wzruszył ramionami.

– A więc, proszę pani… jak już mówiłem…

Zanim udało mu się skończyć zdanie, podjechała do nich furgonetka, z której wyskoczyło trzech ludzi. Reporter i dwaj kamerzyści.

– Sarah Whitman? Czy pani Sarah Whitman? Jak skomentuje pani fakt, że w jeziorze Flagstaff odnaleziono ciało pani ojca? – padły pierwsze pytania.

Skuliła się, jakby ktoś uderzył ją w twarz. Wrócił koszmar z przeszłości. Była świadkiem, jak przed dwudziestu laty bezbronną matkę oblegali wścibscy reporterzy. Wygadywali bzdury, szafowali oskarżeniami. Odsądzali od czci i wiary ukochanego przez nią człowieka.

Roń Gallagher zaklął dosadnie.

– Wynoście się stąd, bo każę was aresztować! – wykrzyknął, lecz na dziennikarzach nie zrobiło to żadnego wrażenia.

Nie zamierzali rezygnować z nadarzającej się okazji. Byli gotowi zaryzykować zatrzymanie, byle tylko zdobyć materiał na pierwszą stronę.

– Jak pani sądzi, czy pani ojciec został zabity przez wspólników, współsprawców przestępstwa?

Sarah odwróciła się i zaczęła biec do samochodu, ale reporter i kamerzyści nie dawali za wygraną. Podążyli w jej ślady i po chwili odcięli drogę ucieczki.

– Zostawcie mnie w spokoju! – zażądała, usiłując odepchnąć natrętów, ale jeden z nich podetknął jej mikrofon pod nos, podczas gdy pozostali zaczęli filmować ją dwiema kamerami, rejestrując każdą reakcję.

– Czy nienawidzi pani mieszkańców Marmet? – chciał wiedzieć reporter. – Czy jest ktoś', kogo obwinia pani o…

Dalsze słowa reportera zagłuszył głośny warkot potężnego silnika. Sarah odwróciła się i ujrzała czarny sportowy wóz. Z piskiem opon zatrzymał się tuż obok niej. Zdumiona patrzyła, jak otwierają się przed nią drzwi od strony pasażera i ktoś siedzący przy kierownicy krzyczy, aby wskoczyła szybko do środka.

Zareagowała odruchowo. Wsiadła. Gdy tylko zatrzasnęła za sobą drzwi, wóz ruszył. – Zapnij pas – powiedział kierowca. Sarah bez słowa wykonała polecenie. Dopiero gdy w szalonym tempie opuścili brzeg jeziora, wzbijając tumany kurzu i jesiennych liści, spojrzała na siedzącego obok mężczyznę. Przez chwilę zastanawiała się, dlaczego jego profil wydaje się jej dziwnie znajomy. Zaraz potem mężczyzna odwrócił się na krótko w jej stronę i uśmiechnął.

Serce Sarah zabiło szybciej. Ostatni raz widziała ten uśmiech dwadzieścia lat temu. Jednak żadna dziewczyna nie zapomina swej pierwszej wielkiej miłości…

– Silk?

Tony skrzywił się lekko.

– Obecnie częściej nazywają mnie Tonym. Tak, Sarah Whitman, to ja.

ROZDZIAŁ TRZECI

Jadąc z Tonym, uznała, że wóz i kierowca wprost idealnie do siebie pasują. Obaj są wytworni i wywierają oszałamiające wrażenie. Usiłując nie spoglądać zbyt często na mężczyznę za kierownicą, Sarah dostrzegła jednak kosztowną elegancję jego ubioru, roleksa na lewym ręku, na prawym sygnet z diamentem, a w oczach… gniewne błyski.

Była wdzięczna za to, że się pojawił i uratował ją przed wścibskim reporterem. Na próżno jednak usiłowała dociec przyczyny jego obecności w Mar-met. Czyżby z odległego Chicago przyjechał tu tylko dla niej? Chętnie przyjęłaby to za pewnik, lecz prawda chyba wyglądała inaczej.

– Silk… przepraszam, Tony, czy mogę zadać ci osobiste pytanie?

Pokonał ostry zakręt i stłumił westchnięcie. Sarah Whitman nie miała do niego zaufania. Poznał to po jej oczach. Był w stanie zrozumieć rezerwę tej kobiety, lecz zdziwiło go, że sprawia mu to tak wielką przykrość.

– Tak, oczywiście.

– Twój wygląd świadczy o tym, że zostałeś człowiekiem sukcesu. Z czego żyjesz? Tony uniósł brwi.

– Zapewniam, że nie robię nic niezgodnego z prawem. Sarah zaczerwieniła się lekko.

– Nie to miałam na myśli. Roześmiał się lekko.

– Odpręż się, żartowałem. Mam w Chicago nocny klub, a właściwie dwa. Oficjalne otwarcie drugiego odbędzie się za jakiś miesiąc. Pierwszy lokal nazwałem „Silk".

Dopiero teraz Sarah odważyła się lepiej przyjrzeć Tony'emu. Musiał przebyć długą drogę… Nieźle, jak na chłopaka, którego wychowała ulica. Wiedziała z własnego doświadczenia, ile pieniędzy wymaga uruchomienie każdego przedsięwzięcia, a co dopiero nocnego klubu. Nadal spłacała kredyt, który zaciągnęła na renowację restauracji.

Silk pochodził z bardzo biednej rodziny. Czasami w ogóle nie miał gdzie się podziać. Sarah przypomniała sobie o milionie dolarów, o których kradzież został oskarżony jej ojciec, i spojrzała podejrzliwie na siedzącego obok mężczyznę. Czy Tony'ego DeMarca byłoby stać na taki zuchwały skok? Całkiem możliwe. Ale morderstwo? Do tego chyba nie był zdolny.

– Ile miałeś lat, gdy zniknął mój ojciec? – zapytała.

– Szesnaście – odparł. – Właśnie skończyłem pierwszą klasę szkoły średniej.

– Za młody – szepnęła do siebie.

Nie potrafiła wyobrazić sobie takiego dzieciaka kradnącego z banku milion dolarów. I to na tyle przebiegłego, by wziąć zakładnika, skierować na niego wszelkie podejrzenia, a potem z zimną krwią zamordować.

– Za młody na co? – zapytał Tony.

Na twarzy Sarah wystąpiły rumieńce. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że wypowiedziała te słowa na głos.

– Nieważne. Po prostu głośno myślałam.

Z zasępioną miną Tony zjechał z szosy w wąską drogę prowadzącą do jego letniskowego domu położonego nad brzegiem jeziora. Co też Sarah chodziło po głowie?

I nagle zrozumiał. Ogarnął go gniew. Natychmiast zahamował ostro samochód i zwrócił się w stronę Sarah. Zaskoczona zachowaniem Tony'ego w pierwszej chwili chciała uciekać, ale zanim zdołała otworzyć drzwi wozu i wyskoczyć, przytrzymał ją za ramię.

– Ponad połowę pieniędzy potrzebnych na uruchomienie interesu pożyczył mi stryj Salvatore – oznajmił suchym tonem. – Żyrował także mój pierwszy kredyt. Spłaciłem go w ciągu dwóch lat od chwili otwarcia klubu. Nie ukradłem tego miliona dolarów i nie zabiłem twego ojca.

Z głosu Tony'ego przebijała złość, ale Sarah nie zamierzała przepraszać go za podejrzenia. Dopóki nie dowie się, co naprawdę stało się z jej ojcem, dopóty nie zaufa absolutnie nikomu.

Odetchnąwszy głęboko, powiedziała:

– Miałam dziesięć lat, kiedy rozpadł się cały mój świat. Trzy miesiące po zniknięciu ojca zostałam sierotą. Gdyby nie ciotka Lorett, opiekę nade mną przejęłoby państwo i oddano by mnie do domu dziecka. Co więcej, w całym Marmet nie znalazłby się nikt, komu byłoby przykro, kto ulitowałby się nad moim losem. Tony, nie zamierzam przepraszać cię za nietaktowne pytania. Jesteś pierwszą osobą, której je zadałam, i z pewnością nie ostatnią. Przyjechałam tutaj nie tylko po szczątki ojca. Pozostanę w Marmet dopóty, dopóki nie ustalę, kto go zamordował.

Determinacja na twarzy Sarah szła w parze z furią malującą się w jej oczach.

Zaskoczyła Tony'ego. Uzmysłowił sobie bowiem, że ma teraz do czynienia z dojrzałą kobietą. Minęło wiele czasu, odkąd widział ją, bezradną i nieszczęśliwą, płaczącą nad grobem matki. Jednak to, co zamierzała zrobić, było pomysłem zwariowanym i, co gorsza, nad wyraz niebezpiecznym.