Выбрать главу

Schatzu wyraźnie się rozgrzał, nie dawał słuchaczom zebrać myśli.

– Co pójdzie w drugiej kolejności: ekonomia. Gdy zmienią się preferencje konsumentów, skręci i ona. Nawet nie zauważymy zmiany kierunku długofalowych trendów, takich rzeczy nigdy się nie zauważa współcześnie. A już zwłaszcza w Wojnach Ekonomicznych. Przecież nikt nie planuje, wszyscy walczą. – Akcentując poszczególne słowa, jeszcze mocniej pochylał się nad mównicą. – W konsekwencji w nieuchronny sposób zmieni się prawo. Tak jak zwykle: trochę tu, trochę tam; ale skuteczniejsze rozwiązania kopiują się same. A cóż nam wyznacza normy prócz prawa właśnie? Nie obyczaj przecież, nie wiara, nie przyzwoitość; nie ma czegoś takiego. Zmienią się zatem i normy, standardy zwyczajności, kryteria moralności. Odetchnął, wyprostował się.

– Proszę przeprowadzić w wyobraźni kilkanaście takich iteracji – rzekł, już ciszej. – Bądźmy uczciwi. Jakim sposobem myślnia mogłaby nie zwyciężyć?

– Co pan właściwie przez to rozumie? – poderwał się wysoki rzeźbieniec z pierwszych rzędów. – „Zwyciężyć"! Zakłada pan inteligencję, plan…?

– No nie, to oczywiście była przenośnia. Jak mówiłem, trzymam się hipotez najuboższych – i wyciągam logiczne wnioski. Skoro się buduje model, należy być konsekwentnym i po puszczeniu go w ruch przyjrzeć mu się w każdym momencie procesu: wczoraj, dzisiaj, jutro, w nieskończoności. Mamy myślnię, Nefele, mamy pewne przesłanki co do charakteru wpływów… Przeprowadzamy prosty eksperyment myślowy i co widzimy?

– No co?

– Że tak naprawdę w całym wszechświecie, na wszystkich planetach, we wszystkich niszach życiowych – istnieje tylko jedna cywilizacja, jedna kultura. Jeden gatunek. W najdosłowniejszym znaczeniu!

Szum na sali.

– Powtarzam: jeden gatunek! Myślnia uśrednia ostatecznie. W końcu bowiem każda cywilizacja, prędzej czy później, osiąga ten próg technologii, który umożliwia jej autorzeźbienie. A jeśli nawet nie, to idea, wiedza o autoewolucji – one są w myślni. Na dłuższą metę nikt się nie uchroni. I zaczyna się profilowanie. Podług czego? Podług płynących przez nią trendów.

– Co pan przez to rozumie? Że zamiast Homo sapiens za iks pokoleń będziemy tu mieli… kogo? Psychosoic universi?

– Dokładnie.

– I co to za bestie? Robaki krzemowe? Gorące plazmowce? Humanoidy białkowe?

– A skąd ja to mogę wiedzieć? Zresztą mówię: gatunków wypadkowa. Ostatecznie przekonamy się sami. To znaczy już nie my. Potomkowie. Czy pana prawnuk nadal będzie oddychał tlenem. Bo może tlen będzie już niemodny.

Schatzu uspokoił się, wyrównał oddech. W polemicznej gorączce zapominał nawet o NEti.

– Zresztą – wzruszył ramionami – można pospekulować. Z pewnością w kształcie będą miały przewagę cechy preferowane przez ekosfery wszechświata młodego. Puścić równanie Drake'a w czasie i posadzić nad tym astrofizyków i biologów… Cięższe pierwiastki ruszyły stosunkowo niedawno, więc niższy procentowo udział form od nich zależnych… I tak dalej.

– Zatem co pan właściwie proponuje? – żachnął się rzeźbiony z identyfikatorem EDC. – Bo jak na razie brzmi to wszystko okropnie fatalistycznie. Skoro i tak nie możemy nic poradzić, bo takie są naturalne prawa…

– Musimy się bronić, póki jeszcze jesteśmy w stanie! -zaoponował Schatzu. – Opracować jakiś długofalowy program ochrony naszej psychosfery. Zagwarantować zachowanie odrębności człowieka jako gatunku i cywilizacji. Przede wszystkim nie można pozwolić na swobodne rozprzestrzenianie się genów telepatii. Odsyłam państwa do „Chaosu Genowego" profesora Krasnowa i polemicznych prac doktor Vassone. Przecież, do licha, wszyscy wiemy, że kiedyś Słońce jako czerwony olbrzym spopieli Ziemię, że już nie wspomnę o nieuchronnej śmierci wszechświata – ale to nie jest powód, żeby się z miejsca poddawać!

– Jakieś konkretne propozycje?

– Nie wiem, czy państwo słyszeli o futuroskopie Krasnowa, który był prezentowany w innej grupie przez doktora Jugrina. Gdybyśmy uzyskali środek o odpowiednio dużej mocy lub znaleźli genom kodujący wysoką podatność… żeby udało się przekroczyć próg autokatalizacyjny efesu…

– To co?

– To bylibyśmy w stanie tak pokierować zdarzeniami by uniknąć tej przyszłości! Choćby była nie wiadomo jak wysoce prawdopodobna!

– Nie jestem pewien, czy dobrze rozumuję – zmarszczył brwi rzeźbieniec z EDC – ale ja także byłem na tym wykładzie doktora Jugrina i w świetle pańskiej interpretacji myślni wcale nie wygląda to tak różowo. Skoro w Hacjendzie wpadli na ten efes zupełnie przypadkiem… mój Boże, ze snu!… a potem tak szybko, łatwo i bezbłędnie go rozwinęli, to musi się jego idea odbijać w myślni silnymi i licznymi strukturami psychomemicznymi. Rzekłbym, że stanowi nawet jedną z cech konstytutywnych Psychosoic unwersi. Zatem proponowana przez pana strategia tylko wzmocniłaby zgubny dla naszej tożsamości trend.

– Ależ w ten sposób rozumując, z góry stawiamy się na przegranej pozycji – zaperzył się Schatzu – bo czegokolwiek nie wymyślimy, ex definitione pochodzić to będzie z myślni! Toż to jakiś pieprzony metafizyczny Paragraf 22!

– Cieszę się, że pan również to zauważył – skwitował wojskowy sarkastycznie.

17. KSTP

Ocknął się, gdy mijali zjazd do jednej z enklaw Bezpiecznej Starości. Świtało. Para zwierznic gnała na czworakach poboczem – tylko mu mignęła.

Sto czterdzieści na godzinę. Obejrzał się za siebie. Nowy Jork spowijały chmury tłustego dymu, obłoki szarańczy – Hunt widział co innego: ciężką kołdrę myślni. Promienie wschodzącego słońca z trudem się przebijały. W oczach Nicholasa już nawet nie wyglądało to na ludzkie miasto. Psychosoic unwersi; tak.

Także bez Grudnia byłoby to nieuniknione. Nowe idee, nowe wynalazki, skojarzenia coraz oczywistsze… Czemuż się dziwią takiemu przyspieszeniu postępu od XIX wieku-Zaczęliśmy tracić odporność, spadała sprawność immunologii umysłów, schematy myślowe przebijały się coraz łatwiej. Na tym przecież polega rezonans formy: cokolwiek raz wymyślone/zrobione, znacznie łatwiej wymyśleć/zrobić po raz drugi, chociaż niby od nowa. Więc przeciekają coraz mocniej: teorie, idee, mody, kulty; nauka i religia; uśrednionia psychomemiczna pulpa wszechświata.

Żadnych decyzji, żadnych planów, żadnych wyborów -bo czy ktokolwiek dokonuje tu jakichkolwiek wyborów? Jeśli pojawią się takie technologie i moda obróci się ku nim, automatycznie poprze je ekonomia i zaroi się na granicach tego fraktala od zawsze wygłodniałych Krasnowów. Politycy nie sprzeciwią się, nie pójdą przecież wbrew społecznym trendom. Zgodnie z regułami metaksokracji, gospodarki i prawa kolejnych państw czym prędzej się zaadaptują, by nie pozostawać w tyle – nie ma wszak nikogo, kto „panowałby" nad Wojnami Ekonomicznymi, kto kontrolowałby bieg zdarzeń, choćby w najmniejszym stopniu. To Wojny panują nad nami. To nieuchronne, ów spływ po liniach najmniejszego oporu, tak konwergują gatunki i tak konwergują cywilizacje. Któż nakaże rzekom płynąć pod górę?

Oto jest metaksokracja wszechświata.

Natomiast osłabieni, zarażeni Grudniem, zezwierznicowani do ostatka…

AGENT1 zakręcił, zahamował, myśl uciekła. Hunt odruchowo przycisnął do piersi gorący, cuchnący krwią, potem i uryną blok mięsa, z wnętrza którego przebijały grzbiety kontynentów spotworzonego kośćca. Diabeł/AGENT1 wyhamował po kawał er sku, tuż nad stromym stokiem skarpy, po której z prawej strony droga opadała do zamkniętego, prywatnego parku, i dalej, za park, gdzie błyszczało w świeżym słońcu wysokie ogrodzenie Czterolistnej. Sam zakręt częściowo skryty był w cieniu, nisko nad wewnętrzne pobocze schodziły bowiem podrzeźbione drzewa przedziwnych gatunków.

– Tu miał czekać – zsiadłszy ze swej groza-szkapy, wskazał Lucyfer tablicę informacyjną przy zakręcie.

Rzeczyście, tak się umówili by e-mail tuż po opuszczeniu przez Nicholasa Grobowców.

Hunt rozwinął z prawego przedramienia ledpad. JESTEM, CZEKAM, napisał Qurantowi. Julius najwyraźniej zajęty był jednak czym innym, nie odpowiedział.

By uwolnić lewą dłoń, Hunt musiał przekazać ciało Mariny AGENTOWI l. Teraz wstał z harleya, rozprostował nogi. Podszedł do barierki zabezpieczającej zakręt od zewnątrz, długi cień spełzał mu od stóp po zarośniętym superkudzu stoku, ku enklawie. Z tej odległości widział niewiele więcej jak białe elewacje willi i geometryczny gąszcz soczystej zieleni, poprzecinany nitkami dróżek, alei i ulic.

Jednak diabeł, który zarządzał resztą mózgu Nicholasa, rozpoznał oznaki niebezpieczeństwa.

– Spójrz, panie. Zoom, zoom, zoom.

Porzucona na środku chodnika zabawka.

Kanapa do połowy wysunięta z domu przez okno na piętrze.

Mężczyzna przemykający pod ścianami, cieniem, przygarbiony, kulejący.

Niekompletnie ubrana dziewczynka płacząca na ławce.

Cherokee zaparkowany krzywo na trawniku.

Krew na szybie. Lub jakaś inna ciecz o podobnej barwie i konsystencji.

Hunt bez słowa usiadł na barierce.

– Zapaliłbym – rzucił po chwili w przestrzeń. Marina, która przysiadła obok, wyczarowała z czarnego rękawa cienki nikotynowiec, diabeł podał ogień.

Nicholas zaciągnął się głęboko.

– Dzięki.

Przyglądał się formom przyjmowanym przez dym. MUI znowu poszedł w ornamentykę śmierci: czaszki, upiory.