Król spoglądał na niego długo w migotliwym świetle ogniska, a później przeniósł oczy na stojącego nieruchomo jeńca.
- Czy pragniesz odejść z nim do domu twego nad brzegiem morza?
- Tak, królu, a stamtąd każę ludziom mym niezwłocznie przyprowadzić zdrowego, młodego niewolnika, aby ci go zastąpił o świcie, gdy będziesz składał ofiarę. Gdy poznam prawdę dziś. .. -uśmiechnął się ponuro - a uwierz mi, wielki władco, że poznam ją... wówczas bądź sam wyprawię się, by ułowić tych rozbitków, bądź też wstrzymam się do chwili, gdy słońce jutro zajdzie, i niechaj uczynią to twoi niezliczeni wojownicy, aby ciała tych rozbitków złożono na ofiarę bogu twojemu! Król milczał przez chwilę. Wydawało się, że nie może pojąć, co może łączyć owe opowieści o dalekich krainach z jego mglistym królestwem.
- Uczyń tak! - rzekł wreszcie. - Lecz bacz, gdy będziesz go prowadził ku przystani, aby ci nie uciekł.
- Tak spętanego poprowadzę go jak krowę na rzeź... - rzekł niemal wesoło Assebal. - A że nie jestem z ludu twego, bóg wasz nie będzie gniewny na mnie, jeśli wbiję pojmanemu sztylet w plecy, gdyby próbował się wyrwać!
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Czy pragniesz mówić?
Perilawos czekał na nich długo, aż wreszcie niepokój wkradł się w jego serce. Uradował się więc, gdy nie opodal trzasnęła nadepnięta nieostrożnie gałązka i odwróciwszy się z uniesionym oszczepem, ujrzał Harmostajosa, który przemykał się ku niemu pospiesznie, od krzewu do krzewu.
- Bogom niechaj będą dzięki! -rzekł Perilawos z ulgą. - Gdzież Białowłosy? Czy rozłączyliście się?
- Pojmali go! - rzekł krótko Harmostajos. -Wiodą go spętanego ku miastu, które jest daleko za wzgórzami!
- Pojmali? Któż to uczynił? Harmostajos chwycił go za rękę.
- Idź najspieszniej, jak umiesz, lecz ostrożnie, gdyż las ów może nie być pusty! Rzeknij księciu, ojcu swemu, i Terteusowi, że daleko za wzgórzami tymi rozciąga się wielkie miasto. Wybrzeże skręca tam ku zachodowi i miasto owo leży nie opodal morza. Widziałem z daleka duży okręt spoczywający na brzegu... A Białowłosego pojmali liczni wojownicy i wiodą go do owego miasta! Niechaj więc Angeles opuści miejsce, w którym się znajduje, aby wróg was nie zaskoczył na rzece! Niechaj wypłyną na morze i ruszywszy w przeciwnym kierunku, na północ, skryją się w pierwszej zatoce, czekając nocy! A gdy nastanie ciemność, niechaj podpłyną w pobliże owej przystani i czekają na morzu. Jeśli ujrzą wielki ogień lub płonący dom, niechaj przybliżą się jeszcze bardziej, gdyż będzie to jedyny znak, jaki nocą dać można. Lecz niechaj czekają także, jeśli ognia nie ujrzą, gdyż któż z nas wie, co stać się może. Gdyby Białowłosy już nie żył lub gdybym nie dotarł do niego, sam spróbuję powrócić, lecz będę pragnął mieć go ze sobą. A jeśli będziemy jeszcze między żywymi, rzucimy się ku wam wpław lub łodzią. Jeśli nie ujrzycie żadnego znaku ni nas, a świt się przybliży, odpłyńcie i usypcie nam kopiec na brzegu, do którego przybijecie, aby dusze nasze nie błąkały się bez grobu! Idź, Perilawosie!
- A ty?
Harmostajos wzruszył ze zniecierpliwieniem ramionami.
- Czyż nie pojmujesz, że wiodą go spętanego, a nie wiem dokąd? Czyż mam go pozostawić samego?
- A jakże pragniesz pójść za nim do obcego miasta, gdzie i ciebie pojmą niezwłocznie?
- Nie wiem! Skądże mam wiedzieć?! I nie dowiem się nigdy, póki nie odejdziesz! Idź, gdyż jeśli ów lud liczny, sądząc z rozległości miasta tego, wypatrzy nasz okręt, wówczas śmierć zajrzy w oczy wszystkim, nie nam jedynie! Idź już!
Perilawos zawahał się.
- Jakże was tak opuścić?... - zapytał niepewnie. -Cóż rzekną na to towarzysze?... I jakże ja sam usnę dziś wiedząc, że jego schwytali, a tyś ruszył mu na pomoc, gdy ja uciekłem do obozowiska.
Harmostajos spoważniał nagle.
- Jesteś księciem! - rzekł. - Synem królów! I żywot twój wart jest tysiąca żywotów takich jak mój lub Białowłosego! Będziesz kiedyś królem i cały świat padnie ci u stóp... A jeśli cię to nie przekonało, wiedz, że gdy ty ślęczałeś mozolnie, ucząc się znaków pisma i ogłady dworskiej, ja kradłem, oszukiwałem, wdzierałem się do cudzych sadów i piwnic! Gdybym tak nie uczynił, gdybym nie miał oka orła i przemyślności lisa, zginąłbym marnie po tysiąckroć, nim pierwszy włos zakręcił mi się na brodzie! A bogowie jedni wiedzą, czy cała moja nauka posłuży mi tu, gdyż sam nie wiem jeszcze, co czynić, a czas ucieka! Któż wie, czy nie zabili go już? Idź więc, Perilawosie, i wspomnij nas czasem, gdy będziesz królem!