Выбрать главу

– My jesteśmy spokojnymi rybakami.

– Skąd pochodzicie?

– Z niedużej wioski tu niedaleko. Wioska leży nad jeziorem. Nasi ludzie od dawna was obserwują.

Uczestnicy ekspedycji popatrzyli po sobie zaskoczeni.

Posługujący się nieznanym językiem głos mówił dalej:

– Ale inni nie mieli odwagi wam się pokazać. Tylko my.

– Dziękujemy wam za to! Czy możemy ze sobą porozmawiać? Mamy mnóstwo pytań. Tak mało wiemy o Górach Czarnych.

– Nie zaszliście jeszcze zbyt daleko.

Ram milczał przez chwilę, potem powiedział:

– Możecie na nas w pełni polegać. Nie zrobimy wam krzywdy. Przyjdziemy nieuzbrojeni.

Mężczyźni na skale zaczęli się naradzać.

– Zejdziemy na dół – zawołał w końcu jeden z nich. – Ale zatrzymamy się w pewnej odległości.

– Znakomicie. Jesteście bardzo dzielni, przecież nas nie znacie. Wyślemy więc niewielką delegację, która spotka się z wami w połowie drogi. Czy pozwolicie, że oświetlimy was żebyśmy mogli was lepiej widzieć? Nasze oczy nie są tak przyzwyczajone do ciemności. Tylko na krótką chwilę.

Tamci znowu coś ze sobą szeptali, potem wyrazili zgodę.

Gdy tylko reflektory zostały skierowane na rybaków, ci natychmiast przesłonili twarze i przestraszeni prosili o łaskę. Światła przyciemniono.

Wszyscy jednak zdążyli zobaczyć. Obaj mężczyźni byli niewielkiego wzrostu, chudzi i bladzi, mieli włosy tak jasne, że prawie białe. Ubrani wyłącznie w zwierzęce skóry zarzucone na ramiona. Z wyjątkiem tylko…

– Oj! – jęknął Tsi. – Ale oni mają długie… prawie do ziemi!

– To futeraliki na penisy – wyjaśnił Jori.

– Przesada – prychnęła Indra.

– Ja też bym chciał mieć taki – westchnął Tsi.

– Wcale nie potrzebujesz – wyrwało się Sisce.

– Naprawdę nie musisz mieć kompleksów, Tsi – chichotał Jori.

– Skończyliście już dyskusję na temat tych szczegółów? – zapytał Ram ze złością. – Oni schodzą na dół, musimy wyjść im na spotkanie. To ludzie. W takim razie my też wyślemy ludzi. Pójdą Jori, Oko Nocy i… Indra. Obecność kobiety zawsze działa uspokajająco. Jori, przejmujesz dowództwo.

Chłopak został dokładnie poinstruowany, o co ma pytać. On i Oko Nocy musieli również rozebrać się do pasa, by chociaż w jakimś stopniu upodobnić się do rybaków. O rany, żebym tylko ja nie musiała robić striptizu! pomyślała Indra. Nie zniosłabym tego.

– Zimno – zadrżał Jori. – Jak można biegać półnago w tej zimowej krainie?

– Pojęcia nie masz o zimie, Jori – uśmiechnął się Dolg.

W końcu ruszyli. Indra posłała Ramowi błagalne spojrzenie, żeby poszedł z nimi, ale on potrząsnął tylko głową. Dla tych przestraszonych rybaków wyglądał chyba zbyt egzotycznie. Oko Nocy zabrał pistolet, służący do obezwładniania. Miał go jednak używać jedynie w przypadku ostatecznej konieczności. Rybacy nie wyglądali groźnie. W żadnym razie nie wolno ich zabić!

Indra szła za dwójką przyjaciół. Dość wysoko ponad doliną na zboczu znajdowało się spore płaskie miejsce, tam obie strony się spotkały. O rany, myślała Indra zdumiona, dyskretnie przyglądając się artystycznie ozdobionym futeralikom. Rzeczywiście, coś takiego Tsi mógłby nosić.

Długie dzidy, w które obcy byli uzbrojeni, służyły do łowienia ryb. Obaj tubylcy sprawiali wrażenie sympatycznych i ufnych. Że też tacy ludzie istnieją tak blisko Gór Czarnych! Rybacy nie byli ani młodzi, ani starzy. Niewielkiego wzrostu, skóra i kości, wyglądali na bardzo zmęczonych. Jakby ich życie było wieczną walką. I tak pewnie jest w tych ciemnościach, na ponurych i zimnych pustkowiach. Cała trójka pochyliła się przed nimi w pełnym szacunku pozdrowieniu.

Jori powiedział:

– Zastanawiacie się pewnie, jak to się dzieje, że się nawzajem rozumiemy?

– Nie – odparł ten, który częściej zabierał głos. – Jeden z naszych myśliwych przekroczył kiedyś krwistą rzekę i szedł potem jeszcze długo ku północy. Wrócił potem do osady, bo to bardzo dzielny człowiek! Przyniósł różne wiadomości, słyszał o jakimś plemieniu, żyjącym jeszcze dalej na północ, które otrzymało z Królestwa Światła takie coś, co pozwala rozumieć wszystkie języki, również mowę zwierząt. Wiemy też od naszego wielkiego myśliwego, że w Królestwie mają takie światło, jak wasze tutaj.

– Wiadomości się rozchodzą. Tak jest, lud Timona dostał od nas to wszystko. I niewielkie światło, i aparaty mowy, daliśmy im to w nagrodę za nieocenioną pomoc, jaką nam okazali. Chcemy dalej rozprzestrzenić światło, gdybyście i wy chcieli je mieć i gdybyście chcieli nam pomóc.

W oczach rybaków pojawiła się łapczywość, kiedy Jori i Oko Nocy wyciągnęli do nich aparaciki. Chłopcy pomogli mężczyznom umocować je na ramionach.

Twarze tamtych rozjaśniły się radośnie, kiedy aparaciki zaczęły działać.

– Proszę bardzo! Weźcie i te, rozdzielcie je w waszej osadzie, dajcie tym, którzy, waszym zdaniem, na to zasługują.

Drugi, na ogół milczący rybak, natychmiast zrobił węzełek ze zwierzęcej skóry i drżącymi rękami wkładał do niego aparaciki. Obaj byli niebywale podnieceni i dyskutowali pośpiesznie, kto ze współplemieńców powinien taki aparat dostać. Wykrzykiwali różne imiona. Wyglądało na to, że starczy niemal dla wszystkich.

W końcu jednak uspokoili się. Jori zapytał, czy nie mogliby usiąść.

Usiedli wszyscy, rybacy oparci plecami o ścianę. Ukradkiem obaj przyglądali się Indrze. Nie irytowało jej to. Zastanawiała się tylko, ile krów lub czegoś takiego byłaby dla nich warta.

– Jak to możliwe, że żyjecie tak blisko Gór Czarnych? – zagadnął Jori.

– Blisko? – zdziwił się ten z rybaków, który częściej zabierał głos. – To przecież bardzo daleko!

Jednym z zadań wysłanników było dowiedzieć się, czy rybackie plemię zostało zakażone złem czającym się w górach. Nic jednak na to nie wskazywało. Mężczyźni sprawiali wrażenie mądrych w jakiś prosty i naiwny sposób, prezentowali wysoką kulturę.

Jori dowiadywał się, ile osób liczy ich plemię. Ustalono, że około pięćdziesięciu. A co łowi się w jeziorze? Czy w pobliżu mieszkają inne ludy?

Najbliżsi sąsiedzi kryją się w głębokich lasach na południu. Na północy, po drugiej stronie krwistej rzeki, też mieszkają ludzie. Czy są przyjaźni? Mężczyzna wzruszył ramionami. Nie wszyscy.

W końcu trzeba było zadać główne pytanie.

Dlaczego oni dwaj ostrzegali ekspedycję przed dalszą podróżą? „Nie zaszliście jeszcze zbyt daleko” – co oznaczają te słowa?

– Nie wiemy – odparł jeden z rybaków, krzywiąc się. – Wiemy tylko, że ci, którzy wyruszają tą drogą, nigdy nie wracają.

– A więc tutaj też – mruknął Oko Nocy.

– Wspaniałe widoki, nie ma co – rzekł Jori cicho. Zwracając się do rybaków, powiedział: – Czy znacie inną drogę do Gór Czarnych?

Tamci popatrzyli po sobie.

– Nie, nie znamy. Nikt się tam przecież nie wybiera.

– A dalej na południu?

– Dalej na południu rozciągają się wielkie i tajemnicze lasy. Bardzo gęste. My znamy tylko najbliższe okolice.

– No a ku północy?

Tamci potrząsali głowami. Na północy też nie ma żadnej drogi do Gór Czarnych. Krwista rzeka wypływa przecież z gór, ale nie jest spławna. Poza tym w wielu miejscach grunt jest bardzo niebezpieczny.

– To wiemy, niestety! Bagna.

Oko Nocy wtrącił:

– Wczoraj widzieliśmy jakieś czarne latające istoty, które mogą być ptakami. Musiały się znajdować… no, może nie tak daleko stąd. Czy znacie coś takiego?

Obaj mężczyźni podskoczyli.

– Gdzie? Tutaj? Nigdy tak daleko na zachód się nie zapuszczały. Jesteście pewni?

– Nie, absolutnie nie jesteśmy pewni – odparł Oko Nocy spokojnie, zdumiony zachowaniem tubylców i pełen poczucia winy, że tak ich przestraszyli. – Staliśmy wysoko na skałach tam, gdzie doliny się rozchodzą, wiecie, gdzie to jest?