Выбрать главу

– Zniknęła rok temu – odparł nieszczęsny ojciec cicho, a w jego głosie brzmiał wielki żal.

Smutek, pomyślała Siska. To tutaj on się ukrywa! Indra recytowała wiersz, czy to było wczoraj? Starała się przypomnieć sobie cały utwór, ale zostały jej w głowie tylko dwie zwrotki. Zresztą długo musiała je składać w pamięci. Jak to było?

„W sercu mym drzewko wyrosło różane,

I już na zawsze zburzyło mi spokój.

Łodyżki gęsto cierniem obsypane,

Wciąż wywołują udrękę i ból.

Lecz smutkiem tchną czarne jak noc róże.

I pośród róż bywają klejnoty,

Blade jak śmierć lub krwiście czerwone.

Wciąż rosną. I choć nie myślę o tym,

Drzewko w mym sercu umacnia korzenie.

Lecz smutkiem tchną czarne jak noc róże”.

Popatrzyła na białe róże w naczyniu i miała ochotę zerwać kwiat, który nosiła przypięty do sukni, ale tego nie zrobiła. Była jak sparaliżowana współczuciem dla tego nieszczęsnego człowieka.

Sol zachowała więcej przytomności umysłu.

– Zaczekaj no, Staro! Przeskakujesz przez najważniejsze punkty. Skoro była córka, to musiała być również matka. Co się z nią stało?

Staro łypnął na pytającą spod oka.

– Zmarła, kiedy dziewczynka miała cztery lata.

– Więc mieszkała tutaj?

– Tak. Widzę po waszych twarzach, o czym teraz myślicie. Jak to możliwe, by ktoś chciał wyjść za mąż za Staro? Więc wam powiem, ona była ślepa.

Przyjęli to bez żadnych komentarzy. Co można powiedzieć w takiej sytuacji?

Ram głęboko wciągnął powietrze.

– Twoja córka zniknęła. Opowiedz nam, w jakich okolicznościach! Ile miała wtedy lat? Czy to jeszcze dziecko?

– Nie, była młodą dziewczyną, najpiękniejszą, jaką można sobie wyobrazić. Było nam tu razem bardzo dobrze, jej i mnie, ona nie znała innego życia. W końcu zdarzyło się tak, że spotkała kilku młodych ludzi z rybackiej osady, i wtedy krew zaczęła się w niej burzyć. Przestała lubić nasz dom, zachowywała się nieznośnie i obrzucała mnie wyzwiskami. Byłem głęboko urażony, ale to musiało pewnego dnia nadejść.

– Dorastająca dziewczyna – rzekła Sol lakonicznie. – Możesz mi wierzyć, Staro, ja w tym wieku byłam niczym mały diabeł. W innych okresach swego życia zresztą także – dodała pod nosem.

– Zabraniałem jej chodzić do osady, bałem się o nią, rzecz jasna, bo przecież młodym chłopcom mogą przyjść do głowy różne głupie pomysły. Przedtem też zabraniałem jej zapuszczać się w głąb doliny. I ona była mi posłuszna, chociaż raz zaszliśmy oboje daleko, aż tam, gdzie kwitną różowe róże. Potem ona marzyła, żeby je jeszcze raz zobaczyć, ale była mi posłuszna i nigdy sama tam nie poszła.

– Różowe kwiaty, powiadasz? – zapytała Sol. – Masz na myśli te?

– Nie, nie, te są przecież białe z delikatnym różowym odcieniem. Nie, dalej w głębi doliny kwitną najpierw kwiaty bladoróżowe, a potem różowe, można powiedzieć bladoczerwone. Pewna legenda opowiada, że jeszcze dalej kwiaty stają się całkiem czerwone, ale tam nigdy nikt nie dotarł. Bardzo, bardzo daleko rozciągają się łąki pokryte tymi jasnoczerwonymi kwiatami.

Przez krótką chwilę milczał. Spoglądał na kwiaty w naczyniu.

– Tego dnia, kiedy zniknęła…

To było bardzo bolesne wspomnienie, goście widzieli, że Staro cały się kuli.

– Tego dnia, kiedy zniknęła, posprzeczaliśmy się. Bardzo dobrze pamiętam jej ostatnie słowa: „Nienawidzę cię, ty stary, szkaradny dziadu! Jesteś taki paskudny, że ludzie w osadzie się z ciebie śmieją!”. Potem wybiegła z domu i nigdy nie wróciła.

– Dokąd pobiegła? – zapytał Ram. – W którym kierunku?

– W dół, do doliny. Biegłem za nią, ale zniknęła mi z oczu. Potem szukałem jej wszędzie, chodziłem do osady, by się dowiedzieć, czy jej tam nie było, ale nikt jej nie widział.

W blasku płonącego pośrodku izby ogniska Staro dostrzegł, że Siska ma łzy w oczach. Nie skomentował tego, ale kiedy zaczął znowu mówić, jego głos brzmiał dużo mniej agresywnie. Wszyscy znowu usiedli. Tak zresztą było lepiej, bo goście nie górowali zbyt wyraźnie nad gospodarzem.

– Muszę powiedzieć, że mieszkańcy osady bardzo mi wtedy pomogli. Oni też wszędzie szukali Belli. Chodzili ze mną do Doliny Róż tak daleko, jak jeszcze nigdy się nie odważyli. Ja sam zapuszczałem się znacznie dalej, dotarłem do jasnoczerwonych róż. Potem skaleczyłem się w stopę i musiałem zawrócić. Myślę jednak, że nikt nie dotarł dalej niż ja.

Sol wtrąciła zniecierpliwiona:

– Skąd w takim razie wiadomo, że jeszcze dalej róże są czerwone?

Skierował na nią pełne żalu oczy.

– Powiedziałem przecież, że to tylko legenda. A poza tym ludzie docierali poza teren jasnoczerwonych róż, tyle tylko że nikt z nich nigdy nie powrócił.

– Czy znajdowali się za blisko Gór Czarnych? – zapytał Ram cicho.

– Być może. Nie wiem.

– Czy myślisz, że Bella zaszła aż tak daleko?

– Albo dotarła tam, albo znalazła się w wielkich lasach po drugiej stronie doliny. Mogła też postąpić tak, jak moja matka: mogła znaleźć sobie mężczyznę wśród wrogów.

– Kim są wrogowie?

Staro wzruszył ramionami.

– Och, żyje tu wiele różnych plemion. My, rybacy, nieustannie z kimś walczymy. Są jednak wśród nich także przyjaźnie usposobione. Żywię najgłębszą nadzieję, że Bella trafiła do jednego z takich. I że pewnego dnia wróci tutaj.

– My też mamy taką nadzieję – rzekł Ram i podniósł się z miejsca.

Dziewczyny poszły za jego przykładem, a Siska wtrąciła:

– Staro, powiedz mi, czy tamtego dnia widzieliście ptaki? To znaczy tego dnia, kiedy Bella zniknęła?

Staro gwałtownie odwrócił głowę.

– Tak – szepnął cicho. – Widzieliśmy.

Potem popatrzył na nią surowo.

– Dlaczego pytasz o takie rzeczy? Co wiesz o ptakach?

– Opowiadało nam o nim dwóch rybaków, zresztą my też je widzieliśmy.

– Teraz?

– Tak, wczoraj.

Staro chwycił Rama za rękę. Wysoki Strażnik pozwolił mu na to, spoglądał na niego życzliwie.

– Zawróćcie! – prosił Staro. – Zawróćcie natychmiast, dalsza podróż jest śmiertelnie niebezpieczna.

– Dlaczego?

– One wyruszyły na poszukiwanie zdobyczy, już ją zwietrzyły.

– Słyszeliśmy o tym, tak, tak – potwierdził Ram. – Ale zobaczymy. Poza tym miałem zamiar poprosić cię, byś nam towarzyszył na dół do naszych pojazdów i zjadł z nami kolację. Jest tam parę osób, które powinieneś poznać. I które pewnie też bardzo chętnie spotkałyby ciebie.

Nieduży człowieczek przyglądał mu się pytająco, ale Ram nie zagłębiał się już dalej w tę sprawę. Natomiast Sol rzekła w zamyśleniu:

– Ty masz na imię Staro, co po rosyjsku znaczy stary. Twoja córka ma na imię Bella, co z kolei po włosku oznacza piękna. W języku rosyjskim jest słowo biełaja, co oznacza biała. Skąd wy właściwie pochodzicie?

– Tego nie wiem. W naszym języku Bella znaczy „biała róża”.

– To bardzo piękne imię dla dziewczyny – rzekł Ram i obie jego towarzyszki przytaknęły.

– To świetnie, że twoja córka akurat tak ma na imię – ucieszyła się Sol.

Staro patrzył na nią wzruszony.

– Dziękuję ci, że powiedziałaś „ma na imię”, a nie „miała na imię”.

Zdjął skórzaną torbę ze ściany i przewiesił ją sobie przez ramię.

– Myślę, że jednak wybiorę się z wami.

10

Ram nawiązał kontakt z Markiem.

– Schodzimy na dół z naszym przyjacielem, Staro. Pomógł nam bardzo swoimi informacjami, jest też możliwe, że ty i Dolg będziecie mogli pomóc jemu. Zasłużył sobie na to.