Выбрать главу

— Serdecznie ci dziękuję — syknął po chwili milczenia. — Już zaczynałem wierzyć w ich prawdziwość, ty jednak z właściwą sobie bystrością znalazłeś sposób, by dodać mi odwagi. Dzięki tobie, hrabio, upewniłem się ostatecznie, że jednak nie jestem Zmiennokształtnym.

— Panie mój, chodziło mi tylko o to…

— O co? O co? O co?

— Panie mój, błagam, weź się w garść.

— To ciebie wezmę w garść i przerzucę w pół drogi stąd na Zimroel, jeśli nie zaczniesz mówić z sensem! Jesteś moim Najwyższym Doradcą, Farquanorze. Wzywam cię, by zasięgnąć rady, a ty próbujesz mnie uspokoić. Mów, co robić wobec tych zwariowanych opowieści, które nagle osaczyły nas ze wszystkich stron?

— Należy je ignorować, panie mój.

— Ignorować? Niczemu nie zaprzeczamy?

— Są zbyt naiwne i godne pogardy, by im zaprzeczać. Czy wyobrażasz sobie, panie mój, jak usiłujesz udowodnić, że nie jesteś Metamorfem? Tego rodzaju zaprzeczenia tylko dodają odwagi oszczercom. Niech plotki umrą śmiercią naturalną.

— A spodziewasz się, że umrą?

Farquanor odetchnął głęboko. Czuł się nieswojo, najdosłowniej przyparty przez potężnie zbudowanego Koronala do ściany. Koronal zaś sprawiał w dodatku wrażenie, jakby resztką woli walczył z szaleństwem: twarz miał skrzywioną gniewem, oczy wybałuszone; żywy portret człowieka nie radzącego sobie z poczuciem odpowiedzialności i z gniewem. Niewiele trzeba było, by się kompletnie załamał, dostał ataku szału. Jedno niewłaściwe słowo, pomyślał Farąuanor, i zgniecie mnie o tę ścianę jak dokuczliwą muchę.

— Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości, panie mój — powiedział. — To po prostu jakieś okazjonalne szaleństwo. Plotki się wyczerpią i ucichną, ludzie znów powitają cię radośnie jako swego władcę. Pozostań wierny sobie, a żadne kłamstwo nie przylgnie do ciebie na zawsze.

— Ach! — powiedział Korsibar i w jego głosie zabrzmiała wyraźnie wyczuwalna ulga. Po chwili, zupełnie jakby przejął ten zwyczaj po Dantiryi Sambailu powtórzył: — Ach!

— Serithornie, możemy chwilę porozmawiać? — spytał Oljebbin.

Serithorn, którego uwaga skupiona była całkowicie na tacy prastarych rzeźbionych kamieni kebbel, które przed zaledwie godziną dostarczył mu handlarz antykami z Gimkandale, zerknął na byłego Najwyższego Doradcę.

— Wyglądasz na poważnie zaniepokojonego, może nawet przerażonego, staruszku. Co się stało?

— Stało? Stało? Nic się nie stało!

Oljebbin przekroczył próg gabinetu Serithorna — obaj utrzymywali wystawne apartamenty na Zamku, choć nie pełnili już żadnej funkcji w rządzie — i uderzył rękami w biurko z taką siłą, że kamienie aż podskoczyły na tacy.

— Widzisz te dłonie, Serithornie? — spytał. — Czy przypominają ci w czymś dłonie Metamorfa?

— Na miłość Bogini, Oljebbinie!

— Przypominają czy nie? Czy wiją się, zmieniają kształt?

Wyrasta z nich siódmy, może nawet i ósmy palec? Czy zmieniają się w dłonie Skandara, kiedy przyjdzie im na to ochota? A co z tobą, Serithornie? Daj mi rękę! Jeśli wykręcę ją wystarczająco mocno, czy zmieni kształt?

— Jesteś przemęczony, przyjacielu. Usiądź. Napijemy się wina. Wszystkie te nonsensowne opowieści o Lordzie Korsibarze…

— Nie tylko o nim. Właśnie widziałem się z Gonivaulem. Te plotki szerzą się jak pożar lasu! Czy wiesz, co ludzie powtarzają sobie w miastach? W Alaisorze, w Sisivondal? Że wszyscy jesteśmy Metamorfami, ty, ja, Goniyaul, Farąuanor, Farholt, Dantirya Sambail…

— No cóż — uśmiechnął się Serithorn — nie ręczę za Farquanora i Farholta, nawet Goniyaul może być Metamorfem, choć nie słyszałem, by byli wśród nich tacy włochaci, a co do Dantiryi Sambaila, zawsze twierdziłem, że nie wolno zaliczać go do ludzi, ja jednak jestem sobą i tylko sobą, tak samo niezdolnym do zmiany postaci jak do uprawiania miłości z dwudziestoma kobietami naraz, ciebie też mam ze sporą dozą pewności za Oljebbina. Ze sporą dozą pewności, tak powiedziałem i nie odwołuję tych słów. Nie mam powodów, by w ciebie wątpić, skłonny więc jestem przyjąć za dobrą monetę dowolną przysięgę, którą zechcesz poprzeć twierdzenie o swym człowieczeństwie, stary przyjacielu, a gdy ją złożysz, nie pozwolę nikomu podawać go w wątpliwość i w mej obecności głosić, jakobyś był…

— Serithornie, choć raz w życiu bądź poważny — nie wytrzymał Oljebbin.

— Ależ oczywiście. — Z twarzy Serithorna znikł lekki uśmiech, obecny na niej prawie zawsze. Stała się nagle ponura niczym twarz Farholta albo i Gialaurysa. — Już jestem poważny.

— Bardzo dziękuję. Oczywiście nie wierzę, że Korsibar jest Metamorfem, że ty nim jesteś albo że zamieniono mnie z Metamorfem, a ja tego jakoś nie zauważyłem. O coś tak przeraźliwie głupiego nie ma powodu się spierać. Pozostaje jednak faktem, że w ów idiotyzm wierzy pięć, a może dziesięć miliardów ludzi. Gonivaul próbował się czegoś dowiedzieć. Plotki rozeszły się na cały Alhanroel, w kilkunastu wersjach, a jedna bardziej nieprawdopodobna od drugiej. Co sądzą o legalności władzy Korsibara ci, którzy w to uwierzyli? Nie sądzisz, iż te plotki straszliwie go kompromitują? Korsibar zdobył władzę środkami niekonstytucyjnymi, o czym już informuje świat była Pani Wyspy, sama Lady Kunigarda, wysyłająca w dzień i w nocy przesłania tej treści. A teraz ludzie zaczynają wierzyć, że Korsibar jest Zmiennokształtnym, który przybrał kształt Korsibara… — Oljebbin obiema dłońmi przeczesał gęste siwe włosy. — Wiesz, że Prestimion żyje? — spytał. — 1 że ma zamiar powtórnie upomnieć się o tron?

Chłodnym, obojętnym Serithornem wieść ta najwyraźniej wstrząsnęła.

— Żyje?!

— Owszem. Zostało to potwierdzone dopiero dzisiaj. Wątpię, czy Koronal o tym wie; Farąuanor chyba boi się mu powiedzieć. Wygląda na to, że Prestimion ukrył się w Triggoin, teraz jednak, przynajmniej zdaniem Gonivaula, objawił się na zachodnim Alhanroelu, zbiera wokół siebie nie dotopione przez Korsibara resztki armii…

Rozległo się pukanie do drzwi.

— To Gonivaul — powiedział Oljebbin. — Prosiłem, by wziął udział w rozmowie.

— Wejdź, admirale! — krzyknął Serithorn i Gonivaul wszedł do pokoju. Brodatą twarz miał ponurą, zaciętą.

— Czy Oljebbin powiedział ci… — zaczął.

— Tak, powiedział — przerwał gościowi Serithorn. — Podobno wszyscy jesteśmy Metamorfami. To bzdura, nie mówmy o tym więcej. Chodzi mi o coś innego. Czy Prestimion rzeczywiście żyje?

— Żyje. Zostało to potwierdzone. Schronił się w Triggoin, a teraz wyszedł z ukrycia i ustanowił swą kwaterę główną na równinach pomiędzy Gloyn i Marakeeba, po drugiej stronie gór Trikkala. Zbiera armię, z którą chce pomaszerować na Górę. Liczy, że dołączy do niego mniej więcej miliard buntowników. Ma zamiar dzięki nim odebrać tron Koronalowi.

— On rozpowszechnia tę idiotyczną plotkę, jakoby Korsibar był Metamorfem?

Gonivaul wzruszył ramionami.

— Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć — przyznał. — Prawdopodobnie te dwie sprawy nie są ze sobą związane. Z pewnością jednak zrobi użytek z pogłosek. Będzie głosił: „Zróbcie mnie Koronalem na miejsce stworzenia, które mieni się Korsibarem” i „Człowiek, którego zwiecie Korsibarem, jest nie tylko nieprawym Koronalem, ale i Metamorfem w ludzkim kształcie”. Ludzie powitają coś takiego z radością. Moim zdaniem zresztą w tej bajce o Metamorfach kryje się jądro prawdy.

— Prawdy?! — krzyknęli Oljebbin i Serithorn chórem.

— Och, nie należy tego rozumieć dosłownie. Ale Korsibar przez ostatnie kilka miesięcy miał konszachty z tym ~Vroonem, Thalnapem Zeliforem, który niegdyś pracował dla mnie, a w zeszłym roku, może pamiętacie, ściągnął na siebie niechęć Koronala, bo wbił lady Thismet do głowy jakieś szalone pomysły. Potem uciekł do Prestimiona. Kiedy wrócił tu chyłkiem po klęsce Prestimiona pod Stymphinor, udało mu się jakimś cudem odzyskać łaski Korsibara, nie pytajcie mnie jak. Od tej pory czepia się jego poły i jest ceniony co najmniej tak jak Sanibak-Thastimoon.

No więc ten Thalnap Zelifor ma dobrą rękę do różnych zabawek, a ja wiem, że kiedy był u mnie, pracował nad urządzeniem, które pozwala jego użytkownikowi na zmianę postaci. Nie rzeczywistą, lecz narzuca na patrzącego iluzję. A te wszystkie szalone historie wydają się opierać na jednym falccie: Korsibar wyskoczył sobie gdzieś z Zamku. Pewien przedsiębiorca, który chyba nie miał żadnego powodu, żeby tę historyjkę wymyślić, widział go w Bombifale czy Bibiroon, jak zmienia się w Su-Suherisa. Twierdzi, iż Korsibar miał wówczas przy boku Vroona. Moim zdaniem Thalnap Zelifor postanowił wypróbować swoje urządzenie i nie zachował ostrożności akurat w tym momencie. Zaczęło się gadanie i…

— W porządku — przerwał mu Oljebbin. — Najważniejsze jest to, że plotki szerzą się jak pożoga i bardzo szkodzą Korsibarowi. Ludzie boją się Metamorfów i pogardzają nimi. Będzie miał mnóstwo roboty z oczyszczeniem się z błota. Niezależnie od tego, ile jest w nich prawdy, osłabią jego pozycję wobec zwykłych ludzi, i tak już kiepską od czasu, gdy Kunigarda zaczęła wypowiadać się przeciw niemu. A teraz jeszcze Prestimion znów wyskoczył jak diabeł z pudełka, więc chcę zapytać was obu: czy nie nadszedł właściwy czas, byśmy wycofali poparcie dla Korsibara?

— Na korzyść Prestimiona? — spytał Serithorn, unosząc wysoko brwi.

— Nie — odparł ostro Oljebbin. — Na korzyść zabalsamowanych zwłok Prankipina. A może na korzyść posągu Lorda Stiamota? Jak myślisz, o czym mówię, Serithornie?

— Prestimion nie ma szans na to, by zostać Koronalem. Ani teraz, ani w przyszłości — stwierdził Serithorn z naciskiem.

— I ty to mówisz? — zdumiał się Oljebbin. — Jego przyjaciel od tak dawna, bardzo dobry przyjaciel jego matki!

Serithorn zaczerwienił się lekko, a jednak odparł spokojnie:

— Na Prestimionie ciąży klątwa. Ktoś, kto nie zdołał obronić się przed idiotą pokroju Korsibara kradnącym mu władzę, kiedy cały świat spodziewał się, iż właśnie on ją obejmie, musi być pechowcem w oczach bogów. Zgoda, wyszedł z ukrycia i podjął grę jeszcze raz, ale jestem pewien, że znów na czymś się potknie. Zginie od przypadkowej strzały albo vorzaki zjedzą go podczas przeprawy przez góry. Zapamiętajcie moje słowa, Prestimion poniesie klęskę.

— Chcesz powiedzieć, że jeśli go poprzemy, sami poderżniemy sobie gardła? — upewnił się Oljebbin.

— Właśnie.

— Ale to nas zostawia z Koronalem, który w opinii połowy świata jest Metamorfem! Nie ma sposobu, by Korsibar pokazał się wszystkim naraz i udowodnił, że nim nie jest prawda? Te plotki w ostateczności uniemożliwią mu sprawowanie rządów, a wówczas…

— Zapominasz o czymś — powiedział Gonivaul.

— O co ci chodzi? — Oljebbin spojrzał na niego z niedowierzaniem.

— Od chwili kiedy wszedłem do tej sali, ani razu nie wspomniano imienia Dantiryi Sambaila. Korsibar jest skończony, zgadzam się, głupim plotkom nie da się przekonywająco zaprzeczyć, prędzej czy później wszyscy zaczną go podejrzewać. Jeśli chodzi o Prestimiona, zgadzam się z opinią, jaką ma o nim Serithorn. To pechowiec, nieudacznik. Nie sądzę, by kiedykolwiek udało mu się zdobyć tron. Na scenie pozostaje wyłącznie prokurator. Od czasu wysadzenia tamy Mavestoia cierpliwie i spokojnie podważał pozycję Farąuanora i innych, teraz nieoficjalnie jest głównym doradcą Koronala. Korsibar nagle wpadł w polityczne kłopoty. W porządku, albo Dantirya Sambail obali go już niedługo, oznajmiając cnotliwie wszem wobec, że czyni to dla dobra Majipooru, albo też w zbliżającej się wojnie z Prestimionem doradzi mu jakieś straszne nieszczęście. Tak czy inaczej Korsibar wkrótce zniknie ze sceny, pojawi się zaś na niej Dantirya Sambail. Każdy przewidujący człowiek powinien w tej chwili przyjaźnić się z prokuratorem. Co o tym sądzisz, Serithornie?

— Zgadzam się z całego serca. Pozycja Korsibara stała się bardzo chwiejna, a od początku nie była przecież zbyt mocna z powodów natury prawnej. Z Prestimionem sprawa nie przedstawia się wcale lepiej, w końcu nigdy nie został oficjalnie mianowany następcą Koronala. Więc nawet jeśli wyjdzie zwycięsko z tej nowej, nieuniknionej wojny, nie będzie miał prostej drogi do tronu. Dantirya Sambail zaś może argumentować, że jako prokurator Ni-moya ustępuje w godności wyłącznie Pontifexowi, jest więc zarówno prawnym, jak i logicznym następcą Koronala.

— Bardzo to dobrze wymyśliłeś — pochwalił Oljebbin. — Przynajmniej wiemy, co w całym tym zamieszaniu powinniśmy robić. Nasza strategia, panowie, jest więc następująca: w zbliżającej się wojnie o władzę udzielamy pełnego poparcia naszemu ukochanemu władcy, Lordowi Korsibarowi i jego lojalnemu sojusznikowi, prokuratorowi Ni-moya, z całego zaś serca potępiamy buntownika i kryminalistę, Prestimiona. Jeśli Korsibar przetrwa jakoś i pozostanie na tronie, będzie naszym dłużnikiem na wieki. Jeśli nie przetrwa, zastąpi go Dantirya Sambail, który również nie omieszka podziękować nam za pomoc. Tak czy tak, jesteśmy po stronie zwycięzcy. Zgoda, panowie?

— Zgoda — potwierdził natychmiast Gonivaul.

— A więc wypijmy. — Serithorn wyjął z szafki omszałą butelkę wina. — Dobre, z Muldemar, prezent od Prestimiona. Piętnastoletnie. Wypijmy za pokój, panowie. Za wieczny pokój i harmonię na świecie.