Выбрать главу

— Prawdy?! — krzyknęli Oljebbin i Serithorn chórem.

— Och, nie należy tego rozumieć dosłownie. Ale Korsibar przez ostatnie kilka miesięcy miał konszachty z tym ~Vroonem, Thalnapem Zeliforem, który niegdyś pracował dla mnie, a w zeszłym roku, może pamiętacie, ściągnął na siebie niechęć Koronala, bo wbił lady Thismet do głowy jakieś szalone pomysły. Potem uciekł do Prestimiona. Kiedy wrócił tu chyłkiem po klęsce Prestimiona pod Stymphinor, udało mu się jakimś cudem odzyskać łaski Korsibara, nie pytajcie mnie jak. Od tej pory czepia się jego poły i jest ceniony co najmniej tak jak Sanibak-Thastimoon.

No więc ten Thalnap Zelifor ma dobrą rękę do różnych zabawek, a ja wiem, że kiedy był u mnie, pracował nad urządzeniem, które pozwala jego użytkownikowi na zmianę postaci. Nie rzeczywistą, lecz narzuca na patrzącego iluzję. A te wszystkie szalone historie wydają się opierać na jednym falccie: Korsibar wyskoczył sobie gdzieś z Zamku. Pewien przedsiębiorca, który chyba nie miał żadnego powodu, żeby tę historyjkę wymyślić, widział go w Bombifale czy Bibiroon, jak zmienia się w Su-Suherisa. Twierdzi, iż Korsibar miał wówczas przy boku Vroona. Moim zdaniem Thalnap Zelifor postanowił wypróbować swoje urządzenie i nie zachował ostrożności akurat w tym momencie. Zaczęło się gadanie i…

— W porządku — przerwał mu Oljebbin. — Najważniejsze jest to, że plotki szerzą się jak pożoga i bardzo szkodzą Korsibarowi. Ludzie boją się Metamorfów i pogardzają nimi. Będzie miał mnóstwo roboty z oczyszczeniem się z błota. Niezależnie od tego, ile jest w nich prawdy, osłabią jego pozycję wobec zwykłych ludzi, i tak już kiepską od czasu, gdy Kunigarda zaczęła wypowiadać się przeciw niemu. A teraz jeszcze Prestimion znów wyskoczył jak diabeł z pudełka, więc chcę zapytać was obu: czy nie nadszedł właściwy czas, byśmy wycofali poparcie dla Korsibara?

— Na korzyść Prestimiona? — spytał Serithorn, unosząc wysoko brwi.

— Nie — odparł ostro Oljebbin. — Na korzyść zabalsamowanych zwłok Prankipina. A może na korzyść posągu Lorda Stiamota? Jak myślisz, o czym mówię, Serithornie?

— Prestimion nie ma szans na to, by zostać Koronalem. Ani teraz, ani w przyszłości — stwierdził Serithorn z naciskiem.

— I ty to mówisz? — zdumiał się Oljebbin. — Jego przyjaciel od tak dawna, bardzo dobry przyjaciel jego matki!

Serithorn zaczerwienił się lekko, a jednak odparł spokojnie:

— Na Prestimionie ciąży klątwa. Ktoś, kto nie zdołał obronić się przed idiotą pokroju Korsibara kradnącym mu władzę, kiedy cały świat spodziewał się, iż właśnie on ją obejmie, musi być pechowcem w oczach bogów. Zgoda, wyszedł z ukrycia i podjął grę jeszcze raz, ale jestem pewien, że znów na czymś się potknie. Zginie od przypadkowej strzały albo vorzaki zjedzą go podczas przeprawy przez góry. Zapamiętajcie moje słowa, Prestimion poniesie klęskę.

— Chcesz powiedzieć, że jeśli go poprzemy, sami poderżniemy sobie gardła? — upewnił się Oljebbin.

— Właśnie.

— Ale to nas zostawia z Koronalem, który w opinii połowy świata jest Metamorfem! Nie ma sposobu, by Korsibar pokazał się wszystkim naraz i udowodnił, że nim nie jest prawda? Te plotki w ostateczności uniemożliwią mu sprawowanie rządów, a wówczas…

— Zapominasz o czymś — powiedział Gonivaul.

— O co ci chodzi? — Oljebbin spojrzał na niego z niedowierzaniem.

— Od chwili kiedy wszedłem do tej sali, ani razu nie wspomniano imienia Dantiryi Sambaila. Korsibar jest skończony, zgadzam się, głupim plotkom nie da się przekonywająco zaprzeczyć, prędzej czy później wszyscy zaczną go podejrzewać. Jeśli chodzi o Prestimiona, zgadzam się z opinią, jaką ma o nim Serithorn. To pechowiec, nieudacznik. Nie sądzę, by kiedykolwiek udało mu się zdobyć tron. Na scenie pozostaje wyłącznie prokurator. Od czasu wysadzenia tamy Mavestoia cierpliwie i spokojnie podważał pozycję Farąuanora i innych, teraz nieoficjalnie jest głównym doradcą Koronala. Korsibar nagle wpadł w polityczne kłopoty. W porządku, albo Dantirya Sambail obali go już niedługo, oznajmiając cnotliwie wszem wobec, że czyni to dla dobra Majipooru, albo też w zbliżającej się wojnie z Prestimionem doradzi mu jakieś straszne nieszczęście. Tak czy inaczej Korsibar wkrótce zniknie ze sceny, pojawi się zaś na niej Dantirya Sambail. Każdy przewidujący człowiek powinien w tej chwili przyjaźnić się z prokuratorem. Co o tym sądzisz, Serithornie?

— Zgadzam się z całego serca. Pozycja Korsibara stała się bardzo chwiejna, a od początku nie była przecież zbyt mocna z powodów natury prawnej. Z Prestimionem sprawa nie przedstawia się wcale lepiej, w końcu nigdy nie został oficjalnie mianowany następcą Koronala. Więc nawet jeśli wyjdzie zwycięsko z tej nowej, nieuniknionej wojny, nie będzie miał prostej drogi do tronu. Dantirya Sambail zaś może argumentować, że jako prokurator Ni-moya ustępuje w godności wyłącznie Pontifexowi, jest więc zarówno prawnym, jak i logicznym następcą Koronala.

— Bardzo to dobrze wymyśliłeś — pochwalił Oljebbin. — Przynajmniej wiemy, co w całym tym zamieszaniu powinniśmy robić. Nasza strategia, panowie, jest więc następująca: w zbliżającej się wojnie o władzę udzielamy pełnego poparcia naszemu ukochanemu władcy, Lordowi Korsibarowi i jego lojalnemu sojusznikowi, prokuratorowi Ni-moya, z całego zaś serca potępiamy buntownika i kryminalistę, Prestimiona. Jeśli Korsibar przetrwa jakoś i pozostanie na tronie, będzie naszym dłużnikiem na wieki. Jeśli nie przetrwa, zastąpi go Dantirya Sambail, który również nie omieszka podziękować nam za pomoc. Tak czy tak, jesteśmy po stronie zwycięzcy. Zgoda, panowie?

— Zgoda — potwierdził natychmiast Gonivaul.

— A więc wypijmy. — Serithorn wyjął z szafki omszałą butelkę wina. — Dobre, z Muldemar, prezent od Prestimiona. Piętnastoletnie. Wypijmy za pokój, panowie. Za wieczny pokój i harmonię na świecie.

6

— Słyszałaś te plotki, Melithyrrh, jakoby mój brat Korsibar był Metamorfem? — spytała lady Thismet.

— To straszne głupstwo, pani!

— Owszem. Straszne głupstwo. Jeśli jest Metamorfem, kim jestem ja, która dzieliła z nim łono matki?

— W plotkach, które ja słyszałam, zastąpiony został przez Metamorfa jako dorosły człowiek, a nie urodził się nim. To jednak straszliwy nonsens. Nie powinnaś zwracać uwagi na plotki, pani.

— Masz rację. Nie powinnam. Ale to takie trudne, Melithyrrh.

Thismet wstała z kanapy i wyjrzała przez ośmioboczne okno, z którego widać było oślepiające jezioro Lorda Siminave’a, niemal zaraz jednak podeszła do szafy. Otworzyła drzwi z pachnącego drewna shimmak i zaczęła przerzucać wiszące wewnątrz stroje: zdobne brokatem, wyszywane klejnotami suknie, spódnice, halki, bieliznę; wszystkie skrojone według jej projektów przez najlepszych krawców Majipooru. Wiele z nich włożyła tylko raz, niektórych nie włożyła nigdy, a teraz wszystkie trzeba będzie zwężać, tak bardzo schudła ostatnio. Thismet niemal nic już nie jadła i prawie nie spała. Oboje wiele kosztowało sprawowanie władzy przez brata.

— Pani, błagam… jesteś taka niespokojna, chodzisz w kółko…

— Za wiele musiałam znieść, Melithyrrh. Ze wszystkich stron otaczają mnie zdrajcy i łotrzy. Mag Sanibak-Thastimoon, który niegdyś przepowiadał, że czeka mnie wspaniała przyszłość, odwrócił się przy pierwszej sposobności. Kolejny mag, Thalnap Zelifor, skłonił mnie, bym obraziła brata. Potem mnie porzucił, a kiedy wrócił na Zamek, okazało się nagle, że jest oddanym sługą Korsibara. Albo ten mały Farąuanor; przyszedł, stał tam, w jadeitowym pokoju wypoczynkowym, powinnam kazać wymyć podłogę kwasem, i powiedział: „Wyjdź za mnie.Thismet, to poprawi twą pozycję społeczną na Zamku”. Zwrócił się do mnie po imieniu, jakbym była służącą! A Korsibar nawet go nie ukarał! — Pani…