Выбрать главу

— Zgadzam się — ustąpił Korsibar.

— Czy ktoś się sprzeciwia? — spytał Lord Confalume. — Nie? A zatem doskonale. Przygotujcie się panowie do czegoś, co nazwiemy Turniejem Pontyfikalnym. Starożytnym, tradycyjnym Turniejem Pontyfikalnym. Na Boginię, któż może wiedzieć, że czegoś takiego nigdy nie było? Od czasu śmierci ostatniego Pontifexa minęło przeszło czterdzieści lat, któż będzie pamiętał, jakie były wówczas obyczaje, a nawet jeśli ktoś je pamięta, to czy odważy się przemówić przeciwko nam? — Koronal uśmiechnął się ciepło do każdego z obecnych po kolei i dopiero gdy spojrzał w oczy Dantiryi Sambaila, jakby nieco ochłódł. Potem obrócił się i już miał wyjść, zatrzymał się jednak w miejscu, gdzie hol przechodził w korytarz wejściowy, spojrzał na syna i powiedział: — Korsibarze, jeśli mogę cię prosić, przybądź do moich apartamentów za dziesięć minut.

2

Wiadomość o nieuniknionej śmierci Pontifexa przebiegła cały niezmierzony Majipoor — od Pięćdziesięciu Miast Góry Zamkowej, przez ogromny Alhanroel, Morze Wewnętrzne, Wyspę Snu, z której błogosławiona Pani wysyła kojące sny, i dalej na zachód, ku wielkim miastom młodszego, dzikiego kontynentu Zimroel, by dotrzeć wreszcie na spalony słońcem, upalny i pustynny południowy kontynent, Suvrael. Pontifex umiera! Pontifex umiera! Wśród miliardów obywateli Majipooru nie było chyba nikogo, kto nie czułby niepokoju spowodowanego bliską śmiercią władcy. Niewielu pamiętało czasy, gdy Prankipin nie zasiadał jeszcze na żadnym z dwóch tronów królestwa, więc jakie będzie życie, gdy go zabraknie?

Obywatele Majipooru lękali się — lękali się upadku znanej hierarchii, zakłócenia znanego porządku, grożącego ich światu chaosu. Poprzednia zmiana władzy nastąpiła tak dawno, że niemal wszyscy zdążyli już zapomnieć, jak bezwzględnie krępują więzy tradycji. Skoro umiera najwyższy władca, wszystko jest możliwe. Obawiali się najgorszego, obawiali się strasznej przemiany świata, obejmującej jego lądy, jego oceany, jego najdalsze niebiosa.

Nie brakowało magów, gotowych wspomóc ich w tych trudnych czasach. W epoce Pontifexa Prankipina sztuka czarodziejska rozwinęła się i zakwitła jak Majipoor długi i szeroki.

Kiedy młody, potężnie zbudowany diuk Prankipin z Halanx wstępował przed laty na tron Koronala, nikt nie przypuszczał, że świat pod jego rządami utonie w powodzi zaklęć i czarów. Sztuka magiczna zawsze była ważnym składnikiem życia Majipooru, zwłaszcza w postaci interpretacji marzeń sennych. Przed rządami Prankipina urokowi magii wykraczającemu poza tłumaczenie snów oddawali się wyłącznie przedstawiciele najniższych warstw społecznych: ogromna masa rybaków, tkaczy, zbieraczy drewna, farbiarzy, wytwórców rydwanów, garncarzy, kowali, sprzedawców kiełbasek, fryzjerów, rzeźników, akrobatów, żonglerów, wioślarzy, handlarzy suszonym mięsem smoków morskich i tak dalej, i tak dalej.

Ludzie ci tworzyli podstawę kwitnącej gospodarki planety. Wśród nich zawsze pieniły się sztuki tajemne, obrzędy często dzikie i gwałtowne towarzyszące wierze w potęgi i siły, których istoty nie są w stanie pojąć zwykli śmiertelnicy. Wierni mieli swych proroków i szamanów, mieli amulety i talizmany, ucztowali, odprawiali rytuały, urządzali procesje, a ci, którzy zajmowali wyższą pozycję społeczną: handlarze, właściciele manufaktur, wreszcie stojący ponad nimi wszystkimi przedstawiciele arystokracji nie widzieli w tym niczego szczególnie szkodliwego. Bardzo niewielu arystokratów podzielało przesądy klas niższych.

W wyniku oświeconej polityki ekonomicznej Koronala Lorda Prankipina nastał na planecie złoty wiek handlu i bogactwa, a najczęściej bywa przecież tak, że wraz z dobrami materialnymi pojawia się poczucie niepewności i strach przed utratą tego, co się zyskało, co prostą drogą prowadzić może do tęskoty za nadnaturalną opieką. Poza tym bogactwu towarzyszy bezkrytyczne zaspokajanie własnych potrzeb, nienawiść do nudy i chęć, nawet przymus eksperymentowania z rzeczami nowymi i tajemniczymi.

Wraz z bogactwem pojawiła się też na Majipoorze nie tylko łatwowierność, lecz także zachłanność, nieuczciwość, lenistwo, okrucieństwo, zamiłowanie do nurzania się w rozkoszach ciała, do dzikich ekscesów i luksusu oraz wiele podobnych nałogów, przedtem niemal nieznanych. To także zmieniło zamieszkującą ten świat społeczność.

Tak więc w czasach Lorda Prankipina wiedzą tajemną zainteresowały się też klasy wyższe, do czego przyczyniła się także wielka w owych czasach imigracja przedstawicieli ras Vroonów i Su-Suherisów, oddanych wierze we wróżby i przepowiadaniu przyszłości. Spryt owych magów wraz z przywiezionymi przez nich narzędziami spowodowały, że ludzie spragnieni cudów mogli teraz oglądać rzeczy wspaniałe, acz naturze nieznane: gorgony i meduzy, salamandry i skrzydlate węże, pierzaste, plujące ogniem bazyliszki; poprzez buchające czarnym dymem szczeliny i osłonięte białym światłem wrota przyglądali się także wszechświatom istniejącym poza wszechświatem, rządzonym przez bogów, półbogów i demony. Tak przynajmniej wydawało się tym, którzy dawali wiarę świadectwu własnych oczu, choć sceptycy twierdzili, że to wyłącznie oszustwo, iluzja. Z czasem jednak sceptyków było coraz mniej.

Talizmany i amulety noszono powszechnie i otwarcie, powietrze przesycał zapach kadzidła, rósł popyt na olejki, którymi namaszczano odrzwia i progi w ochronie przed siłami zła. Modą wśród nowobogackich stało się zasięganie rady jasnowidzów w interesach i inwestycjach. Wkrótce co bardziej szacowne spośród nowych kultów dotarły do intelektualnej i arystokratycznej elity świata. Najpierw kobiety, lecz wkrótce także mężczyźni zaczęli najmować prywatnych astrologów i jasnowidzów. Wreszcie sankcji tej modzie udzielił sam Lord Prankipin, spędzając coraz więcej czasu w towarzystwie magów, proroków, taumaturgów. Na jego dwór ściągali czarodzieje wszelkiej maści, z których mądrości korzystał nawet w kwestiach związanych ze sprawowaniem władzy.

Gdy Prankipin przeniósł się do Labiryntu, a nowym Koronalem został Confalume, magowie tak się już zadomowili na dworze, że nawet władca nie mógł się ich pozbyć. Czy postanowił utrzymać uprzywilejowaną pozycję czarodziejów ze szczerego wewnętrznego przekonania, czy też z wyrachowania, po to tylko by zachować status quo, tego nie zdradził nigdy nikomu, nawet swym najbliższym doradcom, w miarę upływu czasu stał się jednak równie fanatycznym zwolennikiem nauk tajemnych jak Pontifex. Ta jednomyślność władców sprawiła, że praktyki czarodziejskie stały się naprawdę powszechne.

A teraz, w tych niepewnych czasach czarna magia, niegdyś traktowana jako interesujące niewątpliwie, lecz przecież dziwactwo, dostępna była milionom, miliardom dusz, czerpiących z niej pociechę, której łaknęły nie wiedząc, co może zdarzyć się jutro.

W Sisivondal, ruchliwym centrum handlowym — przechodziły tędy karawany w drodze z zachodniego Alhanroelu do bogatych miast Góry Zamkowej — ludzie, chroniąc się przed demonami, które uwolnić mogła śmierć Pontifexa, uprawiali Rytuał Wiary.

Sisivondal nie odwiedzało się dla jego piękna i elegancji. Miasto zbudowano na rozległej, płaskiej nagiej równinie. Kto je opuszczał, mógł wędrować tysiące mil w dowolnym kierunku po tej samej pylistej, płaskiej, suchej równinie. Było to odpychające, szare miasto położone pośrodku odpychającej, szarej krainy, wyróżniające się wyłącznie tym, że spotykało się w nim kilkanaście uczęszczanych szlaków handlowych.

Niczym szprychy wielkiego koła, szlaki przecinające bezwodną równinę schodziły się w Sisivondaclass="underline" jeden prowadzący z wielkiego, leżącego na zachodzie portu Alaisor, trzy biegnące z północy, trzy z południa i nie mniej niż pięć biegnących w stronę znajdującej się daleko na wschodzie Góry Zamkowej. Bulwary i aleje miasta miały postać koncentrycznych kręgów, co ułatwiało przejście z jednego szlaku na inny. Wzdłuż dróg łączących kręgi zbudowano rzędy identycznych dziesięciopiętrowych, krytych płaskimi dachami magazynów, w których znajdowały się towary oczekujące transportu na miejsce przeznaczenia.