Выбрать главу

Giermek ze świty Oljebbina przyszedł na taras, trzymając w ręku kopertę z szarego papieru welinowego, zapieczętowaną jaskrawofioletowym woskiem. Diuk Oljebbin wziął ją bez komentarza i wsunął w fałdy szaty.

— List miłosny od Prestimiona? — zażartował Serithorn. Oljebbin spojrzał na niego kwaśno.

— Gdybym potrafił czytać listy w zapieczętowanych kopertach, dowiedziałbyś się o tym jako pierwszy. Ale nie potrafię. A ty?

— Twój list wygląda po prostu dokładnie tak jak list, który dostałem od Prestimiona niespełna godzinę temu. No już, Oljebbinie, otwórz kopertę. Jeśli ci to pomoże, mogę patrzeć w drugą stronę.

Zawsze tak między nimi było. Podśmiewali się z siebie nawzajem, lecz chłodno i złośliwie. Przyjaźnili się od lat, ale powarkiwali na siebie i szczerzyli zęby. Obaj mieli po pięćdziesiątce, a mogło się wydawać, iż poznali się przed urodzeniem. Obaj też od najwcześniejszej młodości byli ważnymi członkami Rady Królewskiej.

Wielkie posiadłości Oljebbina leżały w południowej części Alhanroelu, niedaleko miasta Stoienzar; jego pałac był urządzony z ekstrawagancją i luksusem. Diuk Oljebbin był kuzynem Confalume’a ze strony matki. Prawdopodobnie zostałby nawet Koronalem, gdyby Pontifex nie dożył tak nieprawdopodobnie późnej starości. Wydawało się, że zamierza żyć wiecznie, Confalume rządził więc jako Koronal przez lat czterdzieści trzy, zamiast zwykłych piętnastu czy dwudziestu, Oljebbin zaś, po dwudziestu latach w roli Najwyższego Doradcy i domniemanego następcy, przyznał w końcu publicznie, że tron przestał go interesować. Rozpoczęło to fantastyczną, jakkolwiek zakończoną nieszczęśliwie, karierę Prestimiona.

To właśnie Oljebbin polecił go Confalume’owi na swoje miejsce. Rola szarej eminencji była jedyną prawdziwą radością życia tego potężnego mężczyzny o szerokich ramionach, zakochanego w kolorowych, wymyślnie zdobionych szatach, doskonale pasujących do jego gęstych białych włosów. Oczy miał ciepłe i mądre, twarz drobną — zwłaszcza w porównaniu z grzywą włosów — zachowywał się zaś tak godnie, że czasami podejrzewano go o narcyzm.

Serithorn przeciwnie. On nigdy nie chciał być Koronalem, całe życie przeżył więc wśród najściślejszych kręgów władzy, gdzie każdy pragnął zdobyć jego zaufanie, ponieważ najwyraźniej nikomu nie groził. Był księciem jednego z najstarszych rodów na Majipoorze, jego drzewo genealogiczne, choć tu i ówdzie pozbawione gałęzi, sięgało Lorda Stiamota. Oprócz niego z rodu tego pochodzili Kanaba, Struin i Geppin, dawni władcy.

Plotki głosiły, że zabiegał o względy matki Prestimiona przed jej ślubem z ojcem obecnego księcia Muldemar. Uchodził za bliskiego przyjaciela rodziny. Był również najbogatszym obywatelem Majipooru, jego majętności rozrzucone były po całym Alhanroelu i części Zimroelu. Nosił się elegancko, choć bez ostentacji. Włosy miał jasne, skórę gładką, budowy był drobnej, lecz mocnej, przypominając pod tym względem samego Prestimiona, choć w odróżnieniu od niego nie sprawiał wrażenia promieniującego skoncentrowaną siłą i energią, lecz raczej spokojem i pewnością siebie. Nie widziano nigdy, by potraktował poważnie jakąś sprawę, ale ci, którzy dobrze go znali, wiedzieli, że to jedynie poza. Musiał bronić wielkich posiadłości i jak większość wielkich posiadaczy ziemskich był w głębi serca konserwatystą, upartym obrońcą tradycji.

Diuk Oljebbin przejrzał list szybko, a potem przeczytał go z większą uwagą.

— Miałeś rację, to od Prestimiona — powiedział.

— Pewnie. I zaprasza cię na kolację?

— Oczywiście. Na próbowanie młodego wina. I polowanie w rodzinnym rezerwacie.

— Mnie także zaprosił. Cóż, wszyscy znamy walory jego wina. Oljebfcin; przyjrzał się księciu podejrzliwie.

— Więc masz zamiar skorzystać z zaproszenia? — spytał.

— Ależ oczywiście. Prestimion jest przecież naszym przyjacielem, i to przyjacielem, którego gościnności nie odrzuca się tak po prostu, Oljebbin lekko uderzał listem o lewą dłoń.

— Przecież mamy pierwsze dni rządów nowego władcy. Nie uważasz, iż winni jesteśmy Lordowi Korsibarowi stałą obecność na Zamku, by w każdej chwili mógł skorzystać z naszej mądrości?

Serithorn uśmiechnął się kpiąco.

— Boisz się, że przyjmując zaproszenie Prestimiona, utracisz łaski Koronala, przyznaj się.

— Serithornie, nie boję się niczego na świecie, o czym doskonale wiesz. Nie mam jednak zamiaru bezmyślnie obrażać Koronala.

— Coś mi się wydaje, że udzielona jednym słowem odpowiedź na moje pytania brzmiałaby „tak”.

Oljebbin uśmiechnął się zimnym uśmiechem, w którym nie było ani śladu wesołości.

— Dopóki nie dowiemy się, co Lord Korsibar sądzi o Prestimionie, składanie mu odwiedzin mogłoby zostać odebrane jako prowokacja.

— Jeszcze w Labiryncie Korsibar oferował Prestimionowi pozycję w rządzie.

— Jak słyszałem, Prestimion nie przyjął oferty. W każdym razie nie była to propozycja poważna, wyłącznie grzecznościowa. Ja o tym wiem, ty o tym wiesz i Prestimion najwyraźniej także. Jak mówiłem, przede wszystkim musimy się dowiedzieć, jaki jest rzeczywiście stosunek Koronala do księcia Muldemar.

— Tego możemy się domyślić bez żadnych problemów. Korsibar będzie próbował zneutralizować Prestimiona, nie ośmieli się jednak uczynić mu prawdziwej krzywdy. A nawiasem… nie słyszałem, by Prestimion odrzucił propozycję Korsibara.

— W każdym razie jej nie przyjął.

— Jeszcze nie. Nie uważasz, że najpierw musi to przemyśleć? I tylko dlatego zaprosił nas do Muldemar.

Oljebbin zniżył głos, ujął Serithorna pod ramię i odprowadził go do krawędzi tarasu.

— Jedno mi powiedz. Co byś powiedział, gdyby okazało się, że Prestimion rozmyśla o powstaniu przeciwko Korsibarowi i chce się dowiedzieć, czy poparlibyśmy go w tym przypadku?

— Wątpię, czy planowałby równie śmiały ruch tak wcześnie.

— Już doszło do bójki przed bramą, kiedy dowiedział się, że nie zostanie wpuszczony na Zamek. Nie zaprzeczysz, że należy oczekiwać kolejnych zamieszek. Na razie małych, nieważnych, ale później już pewnie nie tak nieważnych. Nie sądzisz, że ma zamiar wystąpić w końcu zbrojnie przeciw Korsibarowi?

— Sądzę, że pogardza Korsibarem. Ja również, Oljebbinie. Ja również. Ty także, jak sądzę.

— Doskonale znam różnicę między dobrem a złem, Serithornie. Zgadzam się, że przejęcie władzy przez Korsibara było dziełem pośpiesznym i w największym stopniu nieprzystojnym.

— Nie tylko nieprzystojnym, także bezprawnym. Oljebbin energicznie pokręcił głową.

— Nie posunąłbym się aż tak daleko. Nie istnieją formalne prawa sukcesji, co jest oczywiście wielkim błędem naszej konstytucji i z tego wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, lecz to, co zrobił Korsibar, było tylko niewłaściwe. Nie miał po temu żadnych powodów, jego czynu nie sposób usprawiedliwić. W sposób oburzający złamał tradycję.

— Muszę przyznać, że w twej duszy pozostał jednak drobny, lecz nienaruszony okruch przyzwoitości, Oljebbinie.

— Miło mi, że to zauważyłeś. Unikasz jednak odpowiedzi na moje pytanie. Czy twoim zdaniem Prestimion pogodzi się z obecną sytuacją? A jeśli jej nie zaakceptuje, po czyjej opowiesz się stronie?

— Podobnie jak ty uważam, że przejęcie tronu było uczynkiem obrzydliwym, godnym pogardy i potwornym. — Serithorn mówił z rzadkim w jego głosie ogniem, lecz niemal natychmiast uśmiechnął się kpiąco i uspokoił. — Trzeba jednak przyznać, że Korsibar jest bardzo popularnym potworem. Ludzie lubili Prestimiona, oczywiście, ale Korsibara zaakceptowali od razu. Przy tym brakuje im naszego wysublimowanego rozumienia tradycji i obyczaju, zwłaszcza w dziedzinach zarezerwowanych dla Góry Zamkowej. Wystarczy im przystojny Koronal, który miło się uśmiecha, prowadząc procesję przez ulice ich miasta. Korsibar te warunki spełnia.