Выбрать главу

— Cechuje go także wielki osobisty wdzięk, słodycz charakteru, wielka uroda i bezinteresowna miłość do małych zwierzątek — zakpił Sepiach Melayn. — Jakiż wspaniały byłby z niego sojusznik, Svorze!

— W każdym razie prokurator jest teraz na morzu, w drodze na Zimroel — przypomniał im Gialaurys. — Nawet gdyby zawrócił tego samego dnia, kiedy wyląduje w Piliplok, wróci na Alhanroel za kilka miesięcy. Założywszy, że w ogóle zechce wrócić.

— Ależ skąd — powiedział Svor. — Prokurator nie wypłynął na morze. O ile wiem, znajdował się zaledwie w pół drogi do Alaisoru, kiedy do jego uszu dotarła wieść, że Prestimion został areszlowany. Nalychmiast odwołał powrót do domu i szybkim marszem ruszył z powrotem na Górę.

— Wiesz to na pewno? — zdziwił się Sepiach Melayn.

— Ja już nic nie wiem na pewno oprócz tego, że u każdej ręki i nogi mam pięć palców, a i w to zdarza mi się czasem powątpiewać. Dziś rano jednak, jadąc do was, dowiedziałem się z pewnego źródła w mieście, w Muldemar, że Danlirya Sambail wraz z towarzyszącą mu bandą zmierza w tym kierunku. Czy to prawda? Mógłbym postawić horoskop na tę okoliczność, ale horoskopowi też byś przecież nie uwierzył. Możemy tylko czekać. Będziemy więc czekać, a Dantirya Sambail albo przyjedzie, albo nie przyjedzie. Podsumowałem po prostu to, co wiemy.

— Jakiej ceny zażąda za uwolnienie Prestimiona? — spytał Gialaurys. — On przecież nic nie robi bez zapłaty.

— Celna uwaga — przyznał Sepiach Melayn. — Prestimion poważnie się u niego zadłuży i będzie zmuszony spłacić ten dług wraz z odsetkami. Jeśli kiedykolwiek zdobędzie władzę, Dantirya Sambail zasiądzie po jego prawicy. Cóż, nic na to nie poradzimy, przecież nie uwolnimy Prestimiona za pomocą czarów. Więc zgodnie z tym, co powiedział Svor, musimy czekać i patrzyć, co się dzieje.

— Przynajmniej miło się czeka w tym domu — stwierdził Svor. — I wino jest bardzo dobre.

Mijały dni. Codziennie do Domu Muldemar docierały nowe wieści, nie wszystkie godne wiary. Prestimion, twierdzono, zostanie zwolniony w najbliższym Dniu Morza, nie, w Dniu Księżyca, nie w Dniu Trzecim. Prestimion nie został jednak zwolniony ani w Dniu Trzecim, ani w Dniu Czwartym, ani potem. Akbalik przysłał wiadomość, że Prestimiona odwiedził w lochach książę Serithorn i zastał go w niezłym zdrowiu, choć zdumionego śmiałością Korsibara, więżącego go tak po prostu oraz niezadowolonego z ilości i jakości jedzenia, wychudzonego i bladego. Jeśli zaś chodzi o Lorda Korsibara, rzadko go ostatnio widywano. Najwięcej czasu spędzał w swych prywatnych apartamentach, odwiedzali go często Navigorn, Farąuanor i Mandrykarn, życie dworskie zamarło jednak w chwili tego przedziwnego kryzysu. Lady Thismet także nie pokazywała się publicznie. Pomiędzy damami dworu rozeszła się plotka, że Thismet i jej brat Koronal pokłócili się w jakiejś ważnej sprawie i doszło między nimi do głębokiego konfliktu.

— Dostałem list od mojej przyjaciółki Heisse Vaneille z Bailemoony, w którym pisze, że powodem kłótni był Prestimion — powiedział im Svor. — Wygląda na to, że lady Thismet, zalana łzami, błagała o uwolnienie Prestimiona, twierdząc, iż darzy go uczuciem i nie pozwoli, by dogorywał w lochu. Koronal tak się na nią rozzłościł, iż groził jej wręcz, że zostanie zamknięta w innej części tuneli.

— Jak tak dalej pójdzie, wszyscy trafią do lochów — uśmiechnął się Septach Melayn, po czym obrzucił Svora pytającym spojrzeniem. — Wiesz coś o tym, pieszczoszku dam? Mam na myśli nagłe uczucie, które rozkwitło między Thismet a Prestimionem. Sądziłem, że ona go nie znosi.

— Wszystko jest możliwe między mężczyzną i kobietą — stwierdził Svor. — Powtarzam tylko to, czego dowiedziałem się od Heisse Vaneille.

— A ta twoja dziewka jest odpowiedzialnym informatorem? Svor spojrzał na Melayna kwaśno.

— Wyrządzasz jej wielką niesprawiedliwość. To wspaniała kobieta z jednej z najlepszych rodzin w Bailemoonie. Pozwólcie jednak, że będę mówił dalej, mam więcej informacji. Pontifex Confalume opuścił Zamek i powrócił do swych obowiązków w Labiryncie.

— Jak zwykle udając, że nie dostrzega zbrodni syna — wtrącił Septach Melayn.

— Pontifex… Pontifex został zaczarowany przez magów — powiedział ponuro Gialaurys. — Nie ma innego wyjaśnienia na to, jak się ostatnio zachowuje. Zupełnie nie przypomina dawnego Confalume’a, jest bierny. Sanibak-Thastimoon, a może jeszcze jakiś gorszy czarodziej z otoczenia Korsibara musiał rzucić na niego zaklęcie.

— Zapewne masz rację — przyznał Svor. — Następna sprawa… Lady Roxivail także wyjechała, jest w drodze do Alaisoru, skąd ma popłynąć na Wyspę Snu, by przejąć funkcję Pani Wyspy.

— Niech Lady Kunigarda przywita ją włócznią — powiedział Septach Melayn.

— Mam także informację o prokuratorze Dantiryi Sambailu. Wcześniejsze informacje, jakoby zawrócił z podróży do Alaisoru, okazały się prawdziwe. Wraz z całym dworem zmierza teraz w kierunku Góry. Całą tę bandę widziano już w Coragem, Tedesca, Klatre i Bland. Chodzą plotki, że do Pivrarch lub Lontano dotrze w przyszłym tygodniu i ruszy na Górę tym zboczem. Ma zawitać do Muldemar, by się z nami naradzić, a następnie udać się na Zamek i stanąć przed Koronalem. Wysłał już wiadomość do Korsibara — lady Heisse Vaneille dowiedziała się tego od Akbalika — w której daje wyraz swojemu poruszeniu z powodu zatrzymania Prestimiona.

— Jeśli to prawda — stwierdził Septach Melayn — to być może, także do nas wyśle posłańca z informacją o swych planach.

Nie przybył jednak żaden posłaniec, lecz pewnego dnia przed bramą Domu Muldemar pojawił się sam Dantirya Sambail, jak zwykle bez zapowiedzi, groźna postać nie pasująca do pogodnego ranka, otoczona licznym dworem, dla którego zażądał kwater, jedzenia i wina.

Prokurator wystrojony był kolorowo niczym paw, tym razem we wcięty w talii żakiet z szerokimi rękawami, wykończony koronką, niebieskie aksamitne bryczesy i spiczaste turkusowe buty z wykończeniami z żółtej jedwabnej wstążki. Spotkał się z Septachem Melaynem, Svorem, Gialaurysem i braćmi Prestimiona w długiej sali znanej pod nazwą Łuczniczej, gdzie na białych granitowych ścianach wisiały setki starożytnych łuków należących do kolekcji Prestimiona wraz z różnymi dziwnymi strzałami. Mandralisca, chudy, o ostrej twarzy podczaszy prokuratora, którego zadaniem było próbowanie przed nim wszystkich potraw, stał jak zwykle za lewym ramieniem pana.

Szambelanowie naleli im chłodnego wina z dobrego rocznika. Prokurator wychylił kielich — po sprawdzeniu, czy nie został zatruty — i spytał:

— Macie jakieś nowe informacje o moim kuzynie Prestimionie? Czy jest dobrze traktowany? Czy przygotowano plany jego uwolnienia?

— Nie mamy żadnych wiadomości z pierwszej ręki — odpowiedział Septach Melayn. — To, co wiemy, pochodzi z drugiej, a czasami nawet z trzeciej. Poinformowano nas, że czuje się względnie dobrze, ale to wieść sprzed kilku tygodni. Ostatnio nie dopuszczano do niego odwiedzających.

Prokurator pochylił się i ciężko oparł łokciami o stół. Wbił kciuki w tłuste policzki, dłonią powoli przesunął po szerokim czole. Skinął, by nalano mu wina. Kielich został napełniony, Mandralisca spróbował zawartości i wtedy Dantirya Sambail opróżnił puchar w kilku wielkich haustach. Na twarzach braci Prestimiona odmalowało się rozczarowanie, a nawet oburzenie. Po chwili milczenia prokurator powiedział:

— Wy trzej jesteście jego umiłowanymi faworytami, a wy trzej — kwaśnym spojrzeniem przesunął po Taradathu, Abrigantie i Teotasie — jego braćmi. A jednak siedzicie w sześciu tu, w Domu Muldemar, i nie robicie nic. Dlaczego? Dlaczego nie pojechaliście na Zamek, nie protestujecie głośno przeciw hańbiącemu potraktowaniu księcia? Nigdy nie słyszałem, by brakowało ci odwagi, Septachu Melaynie. A tobie sprytu, diuku Svorze.