Выбрать главу

— Gdzie jest Korsibar? — spytał od razu Prestimion. Navigorn, mężczyzna wysoki, spojrzał na niego z góry i odpowiedział głosem bez wyrazu:

— Lord Korsibar jest na Zamku, gdzie powinien być. Nałożył na nas obowiązek doprowadzenia tam ciebie, byś przed jego obliczem odpowiedział za swe czyny.

— A czy mógłbyś mi uświadomić, co takiego właściwie zrobiłem?

Odpowiedział mu Kanteverel, spokojnie, lecz poważnie.

— Przecież wiesz, Prestimionie. Nie możesz podróżować sobie z miasta do miasta u podnóża Góry, ogłaszać się Koronalem i zbierać żołnierzy, zachowując to w tajemnicy przed Korsibarem. A w ogóle to o co ci właściwie chodzi?

— Korsibar wie. Nie uznałem go za Koronala i przedstawiam się światu jako legalny posiadacz tego tytułu.

— Na miłość Pani, pomyśl, człowieku! — Tym razem Kanteverel lekko się uśmiechnął. — Toż to kompletny absurd. Nikt nigdy nie mianował cię władcą. Niezależnie od tego, jakim sposobem Korsibar zdobył koronę, w tej chwili nie ma wątpliwości, iż to on jest Koronalem, z czym wszyscy się zgadzają.

Navigorn przerwał mu, mówiąc wysokim, łamiącym się głosem:

— Jesteś księciem Muldemar, Prestimionie, nigdy nie byłeś nikim więcej i nigdy nie będziesz. Lord Korsibar otrzymał błogosławieństwo od Pontifexa Confalume’a, który potwierdził jego tytuł w Labiryncie, zgodnie ze starożytnymi prawami.

— Confalume jest jego ojcem, jak to się ma do starożytnych praw? A zresztą Pontifex nie wie przecież, co robi. Korsibar kazał swym magom otoczyć go siecią zaklęć, które zrobiły z niego bezmyślnego idiotę.

Tym razem Kanteverel roześmiał się głośno.

— Prestimionie, czy ja dobrze słyszę? Ty, właśnie ty mówisz nam, że cała sukcesja odbyła się za sprawą magii? Jeszcze chwila i dowiemy się, że sam zatrudniłeś czarodziejów!

— Dość tego! W Arkilon mam coś do załatwienia — powiedział chłodno Prestimion. Zerknął na wielką armię zgromadzoną na wzgórzu. — Zamierzacie mi przeszkodzić?

— Masz coś do załatwienia na Zamku — odparł Navigorn. Przemawiał stanowczo, choć bez wątpienia sytuacja mu się nie podobała i żałował, iż doszło do wojny między frakcjami. — Kiedy uwolniony zostałeś na prośbę Dantiryi Sambaila, poręczył on słowem za twe właściwe zachowanie. Słyszeliśmy jednak, że prokurator wrócił do Ni-moya, a zbieranie armii i wszczynanie wojny domowej trudno uznać za właściwe zachowanie. Wolność została ci odebrana, Prestimionie. W imieniu Lorda Korsibara rozkazuję ci natychmiast udać się z nami.

Na chwilę zapadła cisza. Prestimionowi towarzyszyli w spotkaniu wyłącznie Sepiach Melayn, Svor, Gialaurys oraz pięciu żołnierzy. Z Navigornem i Kanteverelem przyjechali Silbełlor z Banglecode i Malarich Merobaudes, również z pięciu żołnierzami. Członkowie obu grup przyglądali się sobie uważnie. Czyżby miało dojść do starcia teraz, podczas negocjacji? Przecież zawsze byli przyjaciółmi — co się stało z tą przyjaźnią? Prestimion nie spuszczał nieruchomego spojrzenia z Navigorna, którego ciemna twarz była nieruchoma jak maska, po czym zerknął szybko na Septacha Melayna, uśmiechniętego, opierającego dłoń na rękojeści rapiera.

Ciekawe, pomyślał, czy Navigorn piastuje szaloną ideę aresztowania mnie tutaj, w tej chwili? Byłby to przykład koncertowej głupoty. Miał przewagę, jego towarzysze byli lepszymi żołnierzami, a armia, gdyby jej potrzebował, znajdowała się niedaleko.

— Nie mam zamiaru oddać się w twoje ręce — odpowiedział wreszcie. — Wiedziałeś o tym, kiedy zdecydowałeś się na rozmowę. Powtarzam, że Lord Korsibar nie jest dla mnie Lordem Korsibarem, lecz wyłącznie księciem Korsibarem. Nie uznaję, by miał nade mną władzę. Chciałbym teraz zakończyć to spotkanie.

— Jak sobie życzysz — odparł Navigorn bezdźwięcznym głosem, nie próbując zatrzymać Prestimiona, który odwrócił się i podążył w kierunku swych żołnierzy.

— Nie do końca przypominać to będzie wielką procesję, co?

— powiedział po drodze do Septacha Melayna. — Wygląda na to, że będziemy musieli walczyć wcześniej, niż zakładaliśmy.

— I wcześniej, niż zakładał Korsibar — zauważył Gialaurys.

— Jeśli Nayigorn i Kanteverel to najlepsi generałowie, jakich zdołał znaleźć w tak krótkim czasie, zmusimy ich do poddania się jeszcze dziś.

— Zadaniem Kanteverela było gadać — wtrącił Svor. — Generałem jest Navigorn. Jeśli dojdzie dziś do bitwy, on będzie podejmował decyzje.

— Co robimy? — spytał Melayn.

— Idziemy do Arkilon — odparł Prestimion. — Żeby nas powstrzymać, będą musieli zejść ze wzgórza, a jeśli zejdą, bardzo tego pożałują.

4

Lord Korsibar brał kąpiel w wielkiej wannie z alabastru i chalcedonu, ciesząc się ciepłą, nasyconą bąbelkami wodą w towarzystwie pokojówki swej siostry, rudej Aliseevy o mlecznej skórze, kiedy doniesiono mu, że czeka hrabia Farąuanor z ważnymi nowinami. Zdaje się, że pod Arkilon doszło do bitwy i nowiny jej właśnie dotyczą.

— Zaraz wracam — obiecał dziewczynie Korsibar, narzucił szlafrok i przeszedł do przedpokoi wyłożonych białymi płytkami, na których maleńkimi kawałkami błękitnego, zielonego i czerwonego szkła przedstawiono w mozaice smoki morskie. Zadowolenie malujące się na chudej, wilczej twarzy małego Farąuanora świadczyło, że wieści są dobre.

— No i co? — spytał niecierpliwie Korsibar. — Prestimion w niewoli?

— Uciekł z pola bitwy, panie mój. Zdaje mi się, że Navigorn okazał się zbyt łaskawy. Armia buntowników doznała jednak poważnych strat i jest w odwrocie przypominającym raczej ucieczkę.

— Septach Melayn zabity? Może przynajmniej Gialaurys?

— Obaj żyją, panie mój — powiedział przepraszająco Farquanor. — Podobnie jak Svor. Ponieśli jednak ciężkie straty. Mam tu nazwiska, ale rozpoznaję tylko jedno, Gardomira z Amblemorn. Przetrąciliśmy buntowi kręgosłup. Wydaje się, że ta jedna bitwa zakończyła wojnę.

— Opowiedz mi wszystko — polecił Korsibar. Farąuanor przesunął dłonią po długim, ostrym nosie.

— Tu mamy dolinę Arkilon — powiedział, rysując obraz palcem w powietrzu. — Tutaj miasto. Wzgórze Vormisdas, na którym znajdują się nasi żołnierze, jest tu, a Prestimion tu, na równinie, z armią, którą sklecił w Amblemorn, Vilimong i kilku innych miastach oraz z bandą robotników z winnic Muldemar, ci znajdują się w centrum. Dochodzi do spotkania, Navigorn przedstawia nasze warunki, Prestimion nie godzi się na nie, jak zakładaliśmy, a potem…

Według jego relacji po zakończeniu rozmów z Navigornem Prestimion spróbował prowadzić swe oddziały przez równinę do Arkilon. Navigorn szybko sprowadził armię ze wzgórza. Pośrodku linii znajdował się batalion niewielkich lataczy uzbrojony w małokalibrowe miotacze energii, osłaniany przez dwa szwadrony jadących na wierzchowcach włóczników; masa piechoty stanowiła drugą linię ataku. Prestimion w ogóle nie dysponował kawalerią, miał wprawdzie żołnierzy, ale nie wyćwiczoną armię, no i jego siły były znacznie słabsze liczebnie. Wydał rozkaz rozproszenia się, by Navigorn nie mógł zaatakować nieistniejącego centrum i otoczenia przeciwnika, by wprowadzić panikę w jego szeregi, atakowane ze wszystkich stron.