Выбрать главу

— A jeśli nawet, to co? Nie przyznaję ci racji, ale jeśli rzeczywiście się od siebie oddaliliśmy, co z tego?

— Godne pożałowania byłoby, gdyby władca i jego królewska siostra toczyli między sobą spór. — Farąuanor udał świętoszka. — Pani, proszę o wybaczenie, jeśli poruszam kwestie bolesne dla twego serca, lecz wydaje mi się, że właśnie do tego doszło. Nie widzę cię przy boku Koronala, gdy pełni on funkcje państwowe, Koronal nie uśmiecha się już, gdy rozmawia z tobą występując publicznie, ty także nie uśmiechasz się, lecz jesteś poważna i surowa. Trwa to, pani, już od dłuższego czasu. Thismet spuściła głowę. Bawiła się pierścieniami.

— A jeśli rzeczywiście między mną a Koronalem doszło do drobnego sporu, co ci do tego, Farquanorze? — spytała tym samym bezdźwięcznym głosem.

— Zdajesz sobie sprawę, pani, jak trudziłem się u twego boku, by uczynić Lorda Korsibara tym, kim jest dzisiaj. Przez to czuję się bardzo bliski tobie i jemu, działałem bowiem na twą prośbę, by skłonić go do przejęcia władzy. Jeśli rezultatem mych wysiłków stało się wbicie klina między brata i siostrę, sprawia mi to ból. Chciałem zaproponować ci rozwiązanie tego problemu, pani.

— Tak? — spytała obojętnie księżniczka.

Nadeszła chwila właściwa, by podjąć decydującą próbę. Farquanor nie próbował nawet zliczyć, ile razy powtarzał w myślach słowa, które miał teraz wypowiedzieć głośno. Był gotów.

— Gdybyś mnie poślubiła, pani, może zasypałoby to przepaść dzielącą ciebie i brata.

Thismet trzymała na dłoni pięć pierścionków: z rubinem, ze szmaragdem, z szafirem, z oszlifowanym na wiele facet diamentem i ze złotozielonym chryzoprazem. Słysząc oświadczyny Farquanora, drgnęła konwulsyjnie; pierścienie wypadły jej z dłoni i błyszcząc jak gwiazdy upadły na podłogę.

Nie mógł już kluczyć, był zdecydowany trzymać się raz obranego kursu.

— Nie masz partnera, pani. Na Zamku mówi się powszechnie, że to wielka szkoda, jesteś tak urodziwa, pełna wdzięku, wysoko urodzona. Mówi się także, że ostatnio dryfujesz bez celu, pani, że nic nie trzyma cię w miejscu, twój brat bowiem dzierży wielką władzę, a ty, pani, pozostawiona zostałaś sama sobie, bez żadnej formalnej pozycji. Lecz… jaka kobieta bez męża, choćby była siostrą Koronala, znajdzie odpowiednie miejsce na dworze? Radą na to jest właściwe małżeństwo. Oferuję ci siebie, pani.

Sprawiała wrażenie oszołomionej, ale tego się spodziewał. W końcu w żaden sposób nie mogła się przygotować na jego propozycję. Czekał, poważny, lecz nie ponury, obserwując jej zarumienioną twarz.

Milczała przez dłuższą chwilę, a potem powiedziała:

— Czyżbyś rzeczywiście miał aż tak wygórowane mniemanie o sobie, Farquanorze? Czy rzeczywiście sądzisz, że poślubiając ciebie, poprawię swą pozycję na dworze?

— Wyłączam spod rozważań me królewskie pochodzenie. Ostatnio tak rzadko rozmawiasz z bratem, że zapewne nie jesteś świadoma faktu, iż gdy tylko stary Oljebbin zdecyduje się przejść na emeryturę, do której zostanie zmuszony, mnie Korsibar mianuje Najwyższym Doradcą.

— Serdeczne gratulacje.

— W porządku społecznym Zamku Najwyższy Doradca i jego żona ustępują wyłącznie Koronalowi. Co więcej, jako zaufany współpracownik Koronala zajmę pozycję wyjątkowo korzystną, by załagodzić wasz spór. Jest jeszcze jedna, najważniejsza być może sprawa: Najwyższy Doradca jest jednocześnie poważnym kandydatem do tronu. Kiedy Confalume umrze i Korsibar odejdzie do Labiryntu, ja z powodzeniem mogę zostać mianowany Koronalem. Z siostry Koronala, którą jesteś teraz, stałabyś się żoną Koronala i…

Thismet przyglądała mu się z niedowierzaniem.

— To trwa zdecydowanie za długo — stwierdziła, pochylając się i zgarniając pierścienie jednym gniewnym ruchem dłoni. Patrząc na Farąuanora gniewnie, powiedziała: — Następca mojego brata! Nie wyszłabym za ciebie nawet, gdybyś został następcą samej Bogini!

Farąuanor sapnął, jakby otrzymał potężny cios.

— Pani… — jęknął. — Pani… — i nie był w stanie powiedzieć nic więcej.

— Nic nie zaskoczyło mnie do tego stopnia jak ta rozmowa, od czasu kiedy byłam małą dziewczynką i dowiedziałam się, jak się robi dzieci. — Księżniczka kpiła z niego okrutnie. — Poślubić ciebie? Ciebie? Jak mogłeś choćby wyobrazić sobie coś takiego! Dlaczego miałabym wybrać cię na męża? Czy pasujemy do siebie pod jakimkolwiek względem? Czyżbyś naprawdę sądził, że jesteś mnie godny? Jakim cudem? Jesteś przecież tak mały…

Farąuanor wyprostował się dumnie.

— Owszem, jestem niższy od twojego brata, od Navigorna, od Mandrykarna również, ale to przecież nie czyni ze mnie karła, pani! Razem wyglądalibyśmy doskonale, pani. Pozwolę sobie zauważyć, że nie jesteś wielka. Powiedziałbym, że sięgasz mi zaledwie do ramienia.

— Sądziłeś, że mówię o wzroście? A więc jesteś także idiotą! — Uczyniła ręką taki gest, jakby go odpędzała. — Odejdź — powiedziała. — Błagam cię, odejdź. Już, natychmiast. Nim powiem ci coś naprawdę okrutnego.

W godzinę później lady Thismet zjawiła się w prywatnym gabinecie Koronala. Było to ich pierwsze spotkanie w cztery oczy od bardzo dawna, od rozmowy o horoskopie przygotowanym przez Thalnapa Zelifora. Od tej pory nie poruszali tak ważnego dla Thismet tematu. Najwyraźniej Korsibar nie zamierzał ustąpić jej bez walki, a ponieważ miał na głowie Prestimiona, wolnego jak ptak i otwarcie namawiającego do buntu, na razie nie chciała zajmować brata swymi problemami. Ale nie znaczyło to, że zrezygnowała.

Dostrzegła, że Korsibar sprawia wrażenie niezadowolonego, jakby obawiał się, że siostra zechce znów poruszyć sprawę tronu dla siebie. Thismet podejrzewała nawet, że chętnie zakazałby dopuszczania jej przed swe oblicze, obawiał się jednak narzucić tak daleko idące ograniczenia własnej siostrze. W każdym razie dziś miała zamiar sprawić mu kłopoty zupełnie innego rodzaju.

Na stole przed Koronalem piętrzyły się mapy i stosy oficjalnych raportów.

— Wiadomości z pola walki? — spytała. — Szczegóły wielkiego zwycięstwa?

— A więc słyszałaś?

— Hrabia Farąuanor był na tyle uprzejmy, by poinformować mnie o niej dosłownie przed chwilą.

— Moim zdaniem zobaczysz Prestimiona w łańcuchach w najbliższy Dzień Szósty. A potem udzielimy mu lekcji dobrego sprawowania się, którą będzie opanowywał do końca życia.

Wrócił do studiowania map. Księżniczka przyglądała mu się przez dłuższą chwilę.

— Mógłbyś poświęcić mi jeszcze trochę czasu? — spytała.

— O co ci chodzi, siostro? — spytał Korsibar, nie podnosząc wzroku. — Mam nadzieję, że nie wybrałaś tej chwili, by ponowić żądanie…

— Nie po to tu przyszłam. Chcę, żebyś oddalił Farąuanora i wygnał go z Zamku.

Udało jej się zwrócić jego uwagę. Brat patrzył na nią osłupiały.

— Doprawdy, umiesz sprawiać niespodzianki, siostro — rzekł. — Chcesz, żebym oddalił…

— Farąuanora. Owszem, tak. To właśnie powiedziałam: żebyś go oddalił. Nie zasługuje na miejsce na twoim dworze.

Korsibar oniemiał.

— Nie zasługuje? — powtórzył z niedowierzaniem, kiedy odzyskał głos. — Ależ wręcz przeciwnie, Thismet. Farąuanor nie jest człowiekiem sympatycznym, za to bardzo użytecznym. Ol-jebbin zgodził się wreszcie ustąpić z końcem roku i Farąuanor zostanie Najwyższym Doradcą. Tyle przynajmniej jestem mu winien. Przestał gadać, kiedy powiedziałem mu, że dostanie to, o czym tak długo marzył.