Выбрать главу

– Oczywiście, nie wykluczamy, iż jakiś jastrząb dopadł gołębia – wtrącił Crowley. – To się zdarza.

Halt okazał rzadkie u siebie zniecierpliwienie. Horace wyczuł, że dwaj starzy przyjaciele przegadali setki godzin na temat milczenia Willa oraz Alyss, rozpatrzyli mrowie wariantów.

– Wiem! – rzucił krótko. Spojrzał na Horace'a. – Może to nic takiego. Crowley pewnie ma rację. Jednak nie chcę ryzykować. Wolałbym wiedzieć, że już wyruszyłeś. Jeżeli w międzyczasie dowiemy się czegoś konkretnego, w każdej chwili zdołamy cię odwołać.

Horace obdarzył drobnego siwowłosego mężczyznę ciepłym spojrzeniem. Rozumiał powody Halta. Doświadczony zwiadowca zamartwia się, ponieważ nikt inny, tylko Will, najbliższy jego sercu wychowanek, zniknął tam, w zasypanym śniegami lennie, daleko na północy. Nie ma znaczenia, ile upłynęło lat. Halt zawsze będzie traktował Willa w zakamarkach serca i umysłu jako swojego młodego ucznia. Rycerz podszedł do zwiadowcy.

– Nie martw się, Halt – powiedział spokojnie. – Zadbam o to, żeby byli bezpieczni.

W oczach Halta zabłysła iskierka wdzięczności.

– Dziękuję, Horace.

– Hawken. Dziękujesz Hawkenowi – wtrącił Crowley. Uznał, że najwyższy czas, by przejść do rzeczy. – Lepiej przywyknij.

Horace zmarszczył czoło. Nie rozumiał.

– Twoje nowe imię – wyjaśnił mu Crowley. – To tajna misja. Nie możemy pozwolić, żeby najsłynniejszy młody rycerz Araluenu, ni z gruszki, ni z pietruszki, pojawił się w lennie Norgate. Pojedziesz jako sir Hawken, wolny strzelec. Każ sobie wymalować na tarczy błękitną pięść.

Błękitna pięść w Araluenie oznaczała wolnego strzelca. Rycerza, którzy szuka zatrudnienia. Horace skinął głową.

– Zatem ja mam stać się ich mieczem, a Will oraz Alyss zajmą się myśleniem – stwierdził pogodnie.

Halt spojrzał z nasrożoną miną. Potem pokręcił głową.

– Nie umniejszaj wartości własnego umysłu, Horace. Można na tobie polegać, odznaczasz się zmysłem praktycznym. Niekiedy my, przebiegli zwiadowcy oraz kurierzy, potrzebujemy dla równowagi właśnie takiego stylu rozumowania. Żeby się nie pogubić.

Horace'a pochwała z ust Halta wprawiła w nie lada zakłopotanie. Akurat nikt nigdy nie wychwalał sprawności umysłowej młodej gwiazdy aralueńskiego rycerstwa.

– Dziękuję ci, Halt – odparł. Po chwili na jego twarzy znów wykwitł uśmiech. – Słuchaj, spróbuję cię przekonać. Pojechałbyś ze mną? Byłoby jak za dawnych lat, w Gallii.

Tym razem uśmiechnął się Halt. Pokręcił przecząco głową.

– W Macindaw mamy już jednego zwiadowcę – wyjaśnił. – O ile nie zacznie się atak na wielką skalę, jeden z nas zazwyczaj wystarcza.

John Flanagan

***