Clive Cussler, Dirk Cussler
Czarny Wiatr
Black Wind
Przekład Maciej Pinatra
Pamięci mojej matki Barbary.
Wszystkim, którzy ją znali,
bardzo brakuje jej miłości,
współczucia, życzliwości i wsparcia.
D.E.C.
MAKAZE
Komandor podporucznik Takeo Ogawa zerknął na zegarek i z irytacją pokręcił głową.
– Już pół godziny po północy – mruknął niecierpliwie. – Trzy godziny spóźnienia i ciągle czekamy.
Młody chorąży z oczami szklistymi z niewyspania skinął lekko głową, ale nic nie powiedział. Stali na szczycie kiosku okrętu podwodnego Marynarki Wojennej Cesarstwa Japonii 1-403 i patrzyli wyczekująco na portowe nabrzeże. Za rozległą bazą morską błyszczały światła malowniczego miasta Kure. Mżyło. Nocną ciszę zakłócały dalekie odgłosy młotków, dźwigów i palników. W innych częściach stoczni bez przerwy naprawiano okręty uszkodzone przez wroga i budowano nowe, w daremnej próbie utrzymania słabnącej potęgi floty wojennej.
Nad wodą rozległ się odległy warkot ciężarówki z silnikiem Diesla. Hałas narastał. Po chwili zza rogu ceglanego magazynu wyłoniło się szare ciężarowe isuzu. Kierowca prowadził ostrożnie, usiłując dostrzec krawędzie falochronu, ledwo widoczne w słabym świetle przyciemnionych reflektorów. Z piskiem zużytych hamulców ciężarówka zatrzymała się przy szerokim trapie.
Ze skrzyni ładunkowej zeskoczyło sześciu uzbrojonych żołnierzy, którzy otoczyli pojazd. Kiedy Ogawa zszedł z kiosku na brzeg, wyczuł, że jeden z wartowników wycelował w niego broń. Komandor zauważył, że to nie żołnierze regularnej armii cesarskiej, ale elitarna, budząca postrach żandarmeria wojskowa Kempei Tai.
Z szoferki wysiedli dwaj umundurowani mężczyźni i podeszli do niego. Rozpoznał starszego stopniem oficera, stanął na baczność i zasalutował.
– Czekałem na pański przyjazd, panie admirale – powiedział z nutą niezadowolenia w głosie.
Kontradmirał Miyoshi Horinouchi zignorował jego ton. Był oficerem sztabowym Szóstej Floty i miał na głowie ważniejsze sprawy. Japońska flota podwodna ponosiła duże straty na Pacyfiku. Nie mogła sobie poradzić z amerykańską bronią przeciwpodwodną. Desperackie walki z przeważającymi siłami wroga kończyły się utratą okrętów i załóg. Horinouchi był tym przybity; jego krótkie włosy przedwcześnie posiwiały, twarz poorały głębokie zmarszczki.
– Komandorze, to doktor Hisaichi Tanaka z Wojskowej Akademii Medycznej. Będzie panu towarzyszył podczas pańskiej operacji na morzu.
Ogawa nawet nie spojrzał na niskiego mężczyznę w okularach.
– Panie admirale – powiedział do przełożonego – nie jestem przyzwyczajony do zabierania pasażerów na patrol.
– Pańskie rozkazy patrolowania rejonu Filipin przestały obowiązywać – odparł Horinouchi i wręczył Ogawie brązową kopertę. – Tutaj są nowe. Z polecenia dowództwa floty zabierze pan na pokład doktora Tanakę oraz jego ładunek i natychmiast zaatakuje przeciwnika.
Ogawa zerknął na jednego z wartowników z niemieckim pistoletem maszynowym Bergman MP34 wycelowanym w jego stronę.
– To coś nowego, panie admirale.
Horinouchi przechylił głowę i zrobił kilka kroków w prawo. Ogawa poszedł za nim. Tanaka został poza zasięgiem słuchu.
– Nasza flota nawodna została rozbita w zatoce Leyte – wyjaśnił cicho kontradmirał. – Liczyliśmy, że w decydującej bitwie zdołamy zatrzymać Amerykanów, ale ponieśliśmy klęskę. Wszystkie pozostałe środki będziemy musieli skierować do obrony ojczyzny. To tylko kwestia czasu.
– Amerykanie drogo zapłacą za atak – rzucił gniewnie Ogawa.
– Z pewnością, ale nie ma wątpliwości, że będą chcieli zwyciężyć bez względu na własne straty. Dojdzie do rzezi naszych rodaków. – Horinouchi pomyślał o śmierci swojej rodziny. – Armia poprosiła nas o pomoc w przeprowadzeniu śmiałej operacji – podjął po chwili. – Doktor Tanaka został przydzielony do jednostki 731. Zabierzesz jego i jego ładunek w rejs przez Pacyfik i zaatakujesz kontynent amerykański. Po drodze nie możesz zostać wykryty i musisz chronić okręt za wszelką cenę. Jeśli ci się uda, Ogawa, Amerykanie poproszą o rozejm i nasz kraj będzie bezpieczny.
Ogawa milczał zaskoczony. Jego koledzy, dowódcy innych okrętów podwodnych, prowadzili głównie działania obronne, żeby chronić resztki floty nawodnej, a on miał w pojedynkę przepłynąć Pacyfik i dokonać ataku, który zakończy wojnę. Wyśmiałby ten pomysł, gdyby nie to, że rozkaz wydał mu zdesperowany oficer sztabowy w środku nocy.
– Jestem zaszczycony, że ma pan do mnie takie zaufanie, panie admirale. Zapewniam, że moja załoga i oficerowie nie zawiodą cesarza. Jeśli wolno spytać, jaki dokładnie ładunek ma doktor Tanaka?
Horinouchi wpatrywał się chwilę w wody zatoki.
– Makaze – odparł w końcu. – Zły wiatr.
Pod czujnym okiem doktora Tanaki wartownicy z Kempei Tai ostrożnie załadowali do dziobowej torpedowni 1-403 pół tuzina podłużnych drewnianych skrzyń i mocno przywiązali ładunek. Ogawa kazał uruchomić cztery dieslowskie silniki i odcumować. O wpół do trzeciej nad ranem okręt ruszył wolno przez atramentowe wody portu i minął kilka podobnych jednostek stojących w stoczni. Ogawa zauważył ze zdumieniem, że Horinouchi siedzi w zaciemnionej ciężarówce na nabrzeżu i najwyraźniej czeka, aż 1-403 zniknie mu z oczu.
Okręt przepłynął obok doków i magazynów bazy i wkrótce zbliżył się do wielkiego cienia na tle ciemności przed dziobem. W doku remontowym spoczywał potężny pancernik „Yamato". Górował nad okrętem podwodnym jak wieża. Miał 457-milimetrowe działa i pancerz grubości czterdziestu centymetrów. Był najgroźniejszą jednostką pływającą. Ogawa podziwiał sylwetkę i uzbrojenie największego okrętu wojennego na świecie, czuł jednak smutek. Obawiał się, że tak jak bliźniaczy „Musashi" zatopiony ostatnio w rejonie Filipin, „Yamato" też znajdzie swe przeznaczenie na dnie oceanu.
Światła Kure powoli znikały w oddali. 1-403 ominął grupę dużych wysp i wydostał się na Wewnętrzne Morze Japońskie. Gdy górzyste wyspy zostały za rufą, a niebo na wschodzie zaczęło jaśnieć, Ogawa kazał zwiększyć prędkość. Kiedy razem z nawigatorem wyznaczał kurs, do kiosku wszedł pierwszy oficer.
– Gorąca herbata, panie komandorze. – Porucznik Yoshi Motoshita podał dowódcy małą filiżankę. Szczupły, sympatyczny Motoshita potrafił się uśmiechać nawet o piątej nad ranem.
– Dziękuję. – Ogawa wypił łyk. Gorący napój świetnie smakował w chłodny grudniowy poranek, szybko więc opróżnił filiżankę.
– Morze jest dziś wyjątkowo spokojne – zauważył Motoshita.
– Idealne warunki do łowienia – odparł Ogawa.
Był synem rybaka i wychował się w małej wiosce na południu Kiusiu. Miał trudne życie, ale celująco zdał egzaminy do Etajimy, akademii morskiej. Po jej ukończeniu zaciągnął się do rozbudowywanych z myślą o wojnie sił podwodnych. Służył na dwóch okrętach, zanim pod koniec 1943 roku objął dowodzenie 1-403. Pod jego komendą okręt zatopił pół tuzina statków handlowych i australijski niszczyciel w rejonie Filipin. Ogawę uważano za jednego z najlepszych dowódców, którzy jeszcze pozostali w szybko kurczącej się flocie podwodnej.
– Kiedy dotrzemy do cieśniny, zaczniemy zygzakować, a potem się zanurzymy – instruował porucznika. – Nie możemy ryzykować spotkania z wrogimi okrętami patrolującymi ocean wzdłuż naszego wybrzeża.
– Zawiadomię załogę, panie komandorze.