– Jesteśmy gorącymi zwolennikami zjednoczenia, ale nieodpowiedzialna polityka przywódców Korei Północnej i siła militarna tego państwa zmusza nas do ostrożności – odrzekł trzeci polityk, mężczyzna nazwiskiem Kim.
Kang zbył jego słowa machnięciem ręki.
– Jak wiecie, ostatnio podróżowałem po Korei Północnej jako członek zespołu doradców Ministerstwa do spraw Zjednoczenia. Gospodarka północnokoreańska jest w stanie zapaści. Głęboki kryzys ekonomiczny wpływa również na stan sił zbrojnych. Wojsko jest słabo wyposażone i ma bardzo niskie morale – skłamał.
– To prawda, że na Północy mają problemy – odparł Won Ho – ale czy naprawdę uważa pan, że zjednoczenie byłoby korzystne dla naszej gospodarki?
– W prowincjach północnych jest mnóstwo taniej i łatwo dostępnej siły roboczej – powiedział Kang. – Po zjednoczeniu stalibyśmy się bardziej konkurencyjni na światowych rynkach, gdyż obniżylibyśmy znacznie koszty produkcji. Poza tym północne prowincje stałyby się dla nas nowym rynkiem zbytu. Nie ma żadnych wątpliwości, że zjednoczenie byłoby dla nas korzystne.
– Wciąż istnieje kwestia twardego stanowiska Korei Północnej w tej sprawie – przypomniał Won Ho. – Nie możemy dokonać zjednoczenia jednostronnie.
– Właśnie – poparł go Kim. – Ciągle powtarzają, że przeszkodą na drodze do zjednoczenia jest obecność militarna Stanów Zjednoczonych w naszym kraju.
– Dlatego – ciągnął spokojnie Kang – proszę panów o poparcie projektu rezolucji o wycofaniu z Korei Południowej wojsk amerykańskich.
Zaskoczeni politycy przetrawiali słowa Kanga. Wiedzieli, że zaprosił ich nie bez powodu, ale myśleli, że chodzi mu o ulgi podatkowe lub inną formę pomocy dla jego koncernu. Żaden nie spodziewał się prośby, której spełnienie mogło zagrozić ich dalszej karierze politycznej. W końcu Rhee odchrząknął i powiedział:
– Projekt tej rezolucji złożyli skrajni radykałowie. Nie ma szans, żeby przeszła w głosowaniu.
– Przejdzie, jeśli ją poprzecie – zapewnił Kang.
– To niemożliwe – wykrztusił Kim. – Nie mogę głosować za osłabieniem obronności naszego kraju, kiedy Korea Północna stale rozbudowuje swoją potęgę militarną.
– Może pan i zrobi pan to. Zabójstwo tamtej dziewczyny w Kunsan wywołało powszechną wrogość do amerykańskich żołnierzy. Musi pan wywrzeć nacisk na prezydenta, żeby natychmiast zaczął działać.
– Ale obecność wojsk amerykańskich zapewnia nam bezpieczeństwo – zaprotestował Kim.
Twarz Kanga wykrzywił złowrogi uśmiech.
– Pozwolę sobie przypomnieć, że obecne stanowisko zawdzięcza pan moim wpływom i pieniądzom – wycedził, ledwie powstrzymując wściekłość.
Rhee i Won Ho skulili się na krzesłach i ponuro skinęli głowami. Wiedzieli, że ich kariera polityczna byłaby skończona, gdyby media dowiedziały się, że przez lata brali łapówki.
– Załatwimy to – zgodził się potulnie Won Ho.
Gniew Kanga nie zrobił jednak wrażenia na Kimie. Polityk energicznie pokręcił głową.
– Przykro mi, ale nie mogę poprzeć rezolucji, która narazi nasz kraj na niebezpieczeństwo. Nie będę głosował za jej przyjęciem.
Spojrzał pogardliwie na swoich kolegów.
W pokoju znów zapadła cisza. Pojawili się służący, żeby sprzątnąć stół. Kang nachylił się do jednego z nich i szepnął mu coś do ucha. Służący szybko wyszedł. Po chwili otworzyły się boczne drzwi i do jadalni weszli dwaj potężnie zbudowani ochroniarze. Podeszli do Kima, chwycili go pod pachy i postawili na nogi.
– Co to ma znaczyć?! – wrzasnął.
– Nie będę dłużej znosił twojej głupoty – odrzekł chłodno Kang i skinął na ochroniarzy.
Wywlekli opierającego się Kima na balkon nad urwiskiem. Obrzucał ich wyzwiskami i żądał, żeby go puścili, ale nie reagowali na protesty. Rhee i Won Ho patrzyli z przerażeniem, jak ochroniarze podnoszą ich kolegę i wypychają za balustradę.
Po chwili rozległ się głuchy odgłos ciała lądującego na plaży w dole i krzyki Kima ucichły. Ochroniarze wrócili spokojnie do jadalni. Kang wypił łyk wina i odezwał się do swoich ludzi:
– Zabierzcie go do Seulu, ułóżcie ciało na ulicy w pobliżu jego domu i upozorujcie wypadek drogowy.
Kiedy ochroniarze wyszli, spojrzał na wstrząśniętych polityków.
– Zostaniecie na deserze, prawda? – zapytał z lodowatą uprzejmością.
Kang patrzył przez okno jadalni, jak Rhee i Won Ho wchodzą na jacht. Ciało Kima zawinięte w brązowy koc rzucono bezceremonialnie na pokład i przykryto brezentem. Jacht odbił od brzegu i rozpoczął osiemdziesięciokilometrową podróż w górę rzeki do Seulu.
Kang odwrócił się na odgłos kroków w pokoju. Podszedł do niego chudy czarnowłosy mężczyzna w znoszonym niebieskim garniturze, niemodnym krawacie i białej wykrochmalonej koszuli. Asystent administracyjny Kanga nie wyglądał imponująco, ale był bardzo przydatny.
– Spotkanie się udało? – zapytał.
– Tak, Kwan. Rhee i Won Ho poprą naszą inicjatywę wycofania wojsk amerykańskich. Szkoda, że musieliśmy wyeliminować Kima, ale przestał być lojalny. Jego śmierć będzie ostrzeżeniem dla tamtych dwóch.
– To była słuszna decyzja. Wieczorem przypłynie kurier po prototypowy chip do układów sterowania pociskami rakietowymi, który skończyliśmy testować w naszej fabryce półprzewodników. Chciałby pan przekazać jakąś wiadomość?
Kang i jego mocodawcy w Korei Północnej korzystali z kurierów, którzy przewozili z Południa informacje, technologie i kontrabandę. Choć do przesyłania danych najlepszy był Internet, wciąż istniała potrzeba bezpośredniego kontaktu, żeby przekazać jakiś przedmiot. Agent w zniszczonym sampanie przebrany za starego rybaka nie wzbudzał podejrzeń załóg kutrów patrolowych w strefie zdemilitaryzowanej i bez przeszkód docierał do rezydencji Kanga.
– Tak, możemy przekazać, że w ciągu najbliższych kilku tygodni w Zgromadzeniu Narodowym odbędzie się głosowanie nad rezolucją o wycofaniu wojsk amerykańskich i że robimy postępy w sprawie jej przyjęcia. Organizowane przez nas protesty studenckie nabierają rozmachu, a nasi ludzie w mediach będą podsycać zainteresowanie opinii publicznej zabójstwem popełnionym przez amerykańskiego lotnika – odrzekł Kang z krzywym uśmiechem. – Nasz plan okazał się bardzo dobry. Pozostaje pytanie, czy zdążymy wykorzystać sytuację do zrealizowania projektu „Chimera". Jakie są ostatnie wiadomości z laboratorium?
– Bardzo obiecujące. Zespół badawczy zakończył analizę wyników testu na Aleutach i potwierdził, że wirus uaktywnił się podczas lotu pocisku rakietowego. W dodatku rozpylona substancja pokryła większy obszar, niż przewidywano. Inżynierowie pracujący przy projekcie są przekonani, że system dyspersyjny zapewni powodzenie operacji.
– Pod warunkiem, że zdołamy stworzyć wystarczającą ilość wirusa. Szkoda, że na okręcie podwodnym 1-403 ocalała tylko jedna bomba.
– Nieprzewidziana trudność. Większość wydobytego czynnika zużyto do testu na Aleutach, więc w laboratorium zostało go niewiele. Doktor Sargow powiedział, że wyhodowanie potrzebnej ilości zajmie ponad trzy miesiące. Dlatego musimy spróbować wydobyć amunicję z drugiego japońskiego okrętu.
– Z drugiego japońskiego okrętu podwodnego – powtórzył Kang. – To było zaskakujące odkrycie, że zatopiono niejeden, lecz dwa okręty z zabójczym ładunkiem. Kiedy zacznie się operacja?
– Najpierw trzeba zlokalizować okręt. „Baekje" jest w drodze do Jokohamy po pojazd podwodny potrzebny do prac na dużych głębokościach. Przewidujemy, że samo wydobycie ładunku potrwa około dwóch dni, a cała operacja mniej więcej dziesięć.