Выбрать главу

– Już się dzisiaj goliłem, skurwiele – warknął Dirk. Kiedy wprowadził chryslera w następny zakręt, stare opony diagonalne zapiszczały głośno i zostawiły na jezdni czarne ślady. Azjata, który zużył już dwa magazynki, teraz strzelał oszczędniej, żeby nie zabrakło mu amunicji. Zaczekał, aż chrysler wejdzie w prawy łuk, i otworzył ogień. Ale zamiast próbować przestrzelić opony, wciąż bezsensownie celował w odkryte wnętrze samochodu.

Przy każdej serii pocisków Dirka i Sarę zasypywały odłamki szkła, plastiku i metalu. Dirk starał się jechać środkiem drogi i stale sprawdzał w bocznych lusterkach, czy cadillac nie próbuje go wyprzedzić. Kilka razy odbił ostro w bok i omal nie uderzył w przód czarnego sedana, zmuszając kierowcę do hamowania i wycofania się na odległość półtora metra za jego tylny zderzak.

Czuł się jak bokser na ringu. Ruszał głową i tułowiem w górę, w dół, w prawo i w lewo, żeby widzieć drogę i uniknąć trafienia. Kiedy pokonywał poślizgiem prawy zakręt, seria podziurawiła maskę chryslera i z chłodnicy buchnęła z sykiem para. Zdał sobie sprawę, że zostało mu niewiele czasu. Bez płynu chłodzącego silnik się przegrzeje i zgaśnie. On i Sarah będą łatwym celem.

Spróbował ostatniej sztuczki. Przed ciasnym lewym zakrętem zjechał na środek drogi i zwolnił, żeby cadillac go dogonił. Potem z całej siły wcisnął pedał hamulca. Wśród pisku opon i dymu spod kół cadillac uderzył w tył chryslera. Niestety, hamulce bębnowe chryslera nie mogły się równać z czterema tarczowymi i ABS-em w cadillacu. Nowy samochód już prawie się zatrzymał, gdy stary kabriolet jeszcze sunął na zablokowanych kołach. Kierowca cadillaca zrozumiał taktykę Dirka i został w bezpiecznej odległości. Dirk puścił hamulec i wcisnął gaz w nadziei, że odskoczy do przodu. Nie mógł zrobić nic innego.

Samochody wjechały na szczyt ostatniego wzniesienia na północnym krańcu wyspy. Za wzgórzem kręta droga opadała ku wodzie. Biegła obok kilku rzędów sklepów i domów i kończyła się na przystani promowej. Dirk dostrzegł parę samochodów nadjeżdżających z przeciwka. Domyślił się, że zjechały z promu.

Mimo ruchu na drodze ostrzał z cadillaca nie ustał. Dirk zerknął na Sarę, i się uśmiechnął. Zobaczył w jej oczach zaufanie. Zacisnął dłonie na kierownicy. Nie mógł jej zawieść.

Ale miał tylko sekundy na działanie. Stary chrysler przypominał teraz ofiarę nalotu bombowca. Był na ostatnich nogach. Spod maski buchał dym, silnik rzęził, urwana rura wydechowa szorowała z przeraźliwym zgrzytem po asfalcie wśród snopów iskier. Opony były miejscami spłaszczone od ostrego hamowania i toczyły się nierówno. Wskazówka temperatury płynu chłodzącego stała od kilku minut na czerwonym polu.

Gdy zbliżyli się do nabrzeża, Dirk usłyszał buczenie syreny okrętowej na promie. Z tyłu piszczały opony cadillaca i terkotał pistolet maszynowy. Stary chrysler nagle szarpnął. Przegrzany silnik zaczął odmawiać posłuszeństwa. Dirk szukał wzrokiem wozu patrolowego szeryfa, banku z uzbrojoną ochroną, jakiejkolwiek pomocy. Ale widział tylko domki z ogródkami wzdłuż zatoki.

Potem spojrzał w dół wzgórza na zbliżającą się przystań promową i coś mu przyszło do głowy. Wiedział, że to szalony pomysł, ale nie miał nic do stracenia.

Sarah podniosła wzrok i zobaczyła na jego twarzy wyraz determinacji.

– Co zamierzasz? – zawołała.

– Zdążyć na nasz statek, kochanie – odrzekł uspokajająco.

18

Larry Hatala patrzył, jak ostatni pojazd w kolejce, groszkowy volkswagen mikrobus rocznik 1968, wjeżdża po pochylni na prom. Pokręcił głową i uśmiechnął się do kierowcy samochodu hipisów, brodatego mężczyzny w kolorowej chuście na głowie i okularach w drucianej oprawce. Kiedy volkswagen zaparkował na pokładzie, Hatala opuścił pomarańczowo-biały szlaban na końcu nabrzeża. Miał pół godziny przerwy do następnego promu. Zdjął zniszczoną czapkę baseballową, otarł rękawem pot z czoła i pomachał do kolegi na odpływającym promie. Młody mężczyzna w szarym kombinezonie zamknął wjazd na rufę i zasalutował w odpowiedzi. Kiedy rozległa się syrena, Hatala odwiązał cumę i rzucił na pokład.

Ledwo przebrzmiał dźwięk syreny, Hatala usłyszał pisk opon na asfalcie. Spojrzał na drogę. Przez gąszcz drzew zobaczył niewyraźnie dwa samochody pędzące w dół wzgórza. Ryk silników narastał. Hatala rozpoznał też odgłos strzałów. Samochody wyłoniły się zza drzew.

Wielki zielony chrysler wyglądał jak szarżujący smok. Spod maski buchały ogień i dym. Czarnowłosy mężczyzna skulony za kierownicą jechał zdecydowanie za szybko. Dziesięć metrów za nim mknął smukły czarny cadillac sedan. Młody Azjata wychylony z okna pasażera ostrzeliwał zielony kabriolet z pistoletu maszynowego, ale serie bardziej niszczyły drzewa przy drodze niż ruchomy cel. Ku przerażeniu Hatali chrysler skręcił na przystań i skierował się na nabrzeże.

Stary kabriolet dawno powinien wyzionąć ducha. Grad pocisków podziurawił karoserię i wnętrze, porozrywał paski klinowe, gumowe przewody i kable. Płonący olej mieszał się z tryskającym chłodziwem, przegrzany silnik był niemal pozbawiony płynów eksploatacyjnych. Ale chrysler nie dawał za wygraną i parł naprzód resztką mocy.

– Dirk, gdzie teraz jesteśmy? – spytała Sarah. Ze swojego miejsca na podłodze nie mogła nic zobaczyć, ale zorientowała się po odgłosie opon na drewnianym pomoście, że już nie jadą po asfalcie.

– Musimy złapać prom – odrzekł Dirk. – Trzymaj się mocno.

Jakieś pięćdziesiąt metrów przed sobą, na końcu nabrzeża, zobaczył człowieka machającego gorączkowo rękami. Za krawędzią pomostu woda była spieniona śrubami promu, który odbijał od brzegu.

Kierowca cadillaca omal nie minął skrętu na molo i został trochę z tyłu. Przyspieszył, żeby dogonić Dirka. Nie zwracał uwagi na malejącą odległość do krańca nabrzeża i odpływający prom. Strzelec koncentrował się na tym, żeby wreszcie wpakować kulę uciekającemu kierowcy, który jakimś cudem uniknął dotąd trafienia.

Dirk wcisnął pedał gazu do podłogi i wstrzymał oddech w nadziei, że chrysler nie rozpadnie się jeszcze przez kilka sekund. Od krańca nabrzeża dzieliło go zaledwie parę metrów, ale jazda wydawała się trwać wieczność. Tymczasem prom był coraz dalej od pomostu.

Stojący na molo dwaj chłopcy, którzy wybierali się na ryby, na widok pędzących samochodów rzucili wędki i skoczyli do wody, żeby ratować życie. Mężczyzna na krańcu nabrzeża przestał wymachiwać rękami i podniósł pomarańczowo-biały szlaban. Najwyraźniej zdał sobie sprawę, że nie zdoła zatrzymać rozpędzonej masy stali z Detroit. Kiedy Dirk mijał Hatalę, podziękował mu skinieniem głowy i uniesieniem ręki. Hatala patrzył na niego jak zahipnotyzowany.

Ośmiocylindrowy silnik chryslera hałasował teraz jak młot pneumatyczny, ale stara bestia się nie poddawała. Kabriolet wpadł na pochylnię na krańcu nabrzeża i wystrzelił w powietrze jak kula armatnia. Dirk ścisnął mocno kierownicę, spojrzał na dwunastometrowy pas wody pod samochodem i przygotował się na twarde lądowanie. Zszokowani pasażerowie na rufie promu rzucili się z wrzaskiem do ucieczki przed spadającym z nieba zielonym monstrum. Kąt podniesienia pochylni i szybkość chryslera sprawiły, że kabriolet poszybował niemal idealnym łukiem, zanim siła grawitacji ściągnęła przód samochodu w dół. Ale auto było już nad promem.