Выбрать главу

– Padnij! – krzyknął Pitt, kiedy pociski roztrzaskały boczną szybę kokpitu i przeszły tuż nad jego głową.

Serie dziurawiły gondolę, wokół sypało się szkło. Dirk i Dahlgren leżeli płasko na podłodze. Kilka pocisków utkwiło w suficie. Giordino pchnął przepustnice do oporu i obrócił wolant mocno w lewo, żeby oddalić się od motorówki.

– Nie! – zawołał Pitt. – Skręć z powrotem i leć nad nimi.

Giordino wiedział, że lepiej nie kwestionować jego oceny sytuacji. Przestawił ster kierunku w przeciwną stronę i znów zbliżył się do łodzi. Zerknął w bok i zobaczył, że Pitt przygląda się motorówce ze zmarszczonym czołem. Ostrzał trwał jeszcze chwilę, ale ustał, gdy gondola sterowca znalazła się nad dachem kabiny łodzi, który uniemożliwiał prowadzenie ognia.

– Wszyscy cali? – zapytał Pitt.

– My tak – odrzekł z tyłu Dirk. – Ale trafili w prawy silnik.

Kiedy umilkły strzały, usłyszeli, że silnik rzęzi i się krztusi. Giordino spojrzał na wskaźniki i pokręcił głową.

– Ciśnienie oleju spada, temperatura rośnie. Trudno będzie uciec tym facetom na jednej nodze.

Pitt spojrzał w dół na pokład motorówki. Tongju i dwaj komandosi ruszyli ku rufie i zmieniali magazynki.

– Al, utrzymuj pozycję – powiedział Pitt. – I pożycz mi swoje cygaro.

Giordino się zawahał.

– To najlepszy gatunek z zapasów Sandeckera – odparł, ale wręczył Pittowi zaśliniony zielony niedopałek.

– Kupię ci całe pudełko. Leć równo przez dziesięć sekund, potem skręć ostro w lewo i daj pełną moc.

– Chyba nie chcesz zrobić tego, co podejrzewam? – zaniepokoił się Giordino.

Pitt uśmiechnął się chytrze, sięgnął w górę do linki zwalniającej i jednocześnie obrócił dźwignię wyrzucania paliwa w pozycję otwarcia. Pociągnął linkę, policzył w myślach do ośmiu, puścił ją i przestawił dźwignię z powrotem. Z tyłu gondoli otworzył się zawór awaryjny w zbiorniku paliwa.

Na pokład rufowy łodzi spadło prawie trzysta litrów benzyny. Pitt spojrzał w dół. Tongju i dwaj komandosi zasłonili twarze i rzucili się biegiem do kabiny. Ale kiedy benzynowa ulewa po chwili ustała, wrócili na zalany pokład' i unieśli broń, żeby skończyć z „Icarusem". Pitt obserwował, jak paliwo omywa ich stopy, ławkę, krzesełka na pokładzie i cztery dwustulitrowe beczki przywiązane do burty. Pociągnął kilka razy cygaro, żeby się mocno rozżarzyło, i wystawił głowę przez roztrzaskaną boczną szybę kokpitu. Zaledwie kilka metrów od siebie zobaczył twarz Tongju. Uśmiechnął się, kiedy zabójca skierował karabin szturmowy w jego stronę. Gdy poczuł, że „Icarus" zaczyna się przechylać w skręcie, jeszcze raz zaciągnął się cygarem i rzucił je niedbale w kierunku rufy motorówki.

Fala podbiła łódź i Tongju musiał się przytrzymać relingu w momencie, gdy przyciskał kolbę AK-74 do ramienia. Ledwo zauważył mały zielony przedmiot, który upadł na pokład obok niego. Wycelował w głowę Pitta i naciskał spust, gdy wokół jego stóp buchnął ogień.

Żar cygara zapalił opary benzyny, nim niedopałek wylądował na pokładzie. Deszcz paliwa z „Icarusa" spadł wszędzie, więc w ciągu sekund cała rufa motorówki stanęła w płomieniach. Komandos obok Tongju, który był oblany benzyną, zamienił się w żywą pochodnię. Rzucił w panice broń i zaczął się miotać po pokładzie, wymachując rękami i próbując ugasić ubranie. W końcu z wrzaskiem bólu wyskoczył za burtę. W morzu ogień szybko zgasł w smudze dymu. Kim widział, jak poparzony komandos skacze do wody, ale nie zawrócił, żeby go zabrać.

Na Tongju też zapaliło się ubranie. Rzucił z wściekłością broń i wbiegł do kabiny, gdzie zdołał stłumić płomienie na butach i spodniach. Kim przeniósł przerażone spojrzenie z płonącej rufy na dowódcę.

– Płyń dalej! – krzyknął Tongju. – Ogień sam zgaśnie.

Pęd powietrza i rozbryzgi wody rzeczywiście ugasiły częściowo pożar. Ale kałuże płonącego paliwa nadal przelewały się po pokładzie. Gęsty czarny dym wskazywał, że pali się nie tylko benzyna.

– Beczki z paliwem! – wrzasnął Kim na widok płomieni wokół nich.

W zamieszaniu Tongju zapomniał o zapasie benzyny na rufie. Ogień początkowo koncentrował się za beczkami, ale płonąca kałuża paliwa w końcu do nich dotarła. Tongju spojrzał na konsolę sterowniczą i zauważył małą gaśnicę na przegrodzie. Skoczył w tamtym kierunku, wyrwał ją z uchwytu, wyszarpnął zawleczkę i pobiegł na pokład rufowy chronić beczki z benzyną. Ale się spóźnił.

Korek jednej z beczek nie był zakręcony do końca i wydobywały się z niej opary paliwa. Wstrząsy łodzi i wysoka temperatura na płonącej rufie spowodowały wzrost ciśnienia w beczce. Kiedy opary się zapaliły, beczka eksplodowała jak bomba. Tuż po niej rozerwały się trzy pozostałe.

Mężczyźni w sterowcu patrzyli ze zgrozą, jak pierwsza beczka wybucha prosto w pierś Tongju. Metalowy odłamek przebił go na wylot i zrobił w jego piersi podłużną dziurę wielkości piłki softballowej. Zabójca osunął się na kolana. W ostatnich sekundach życia spojrzał w górę na „Icarusa" i skrzywił się z nienawiścią, nim ogarnęły go płomienie.

Następne eksplozje zamieniły kabinę motorówki w masę fruwających szczątków. Do góry wzbiła się wielka kula ognia. Rufa uniosła się na moment w powietrze i wirujące śruby wycelowały w niebo. Rozerwany kadłub szybko nabrał wody i zniknął pod powierzchnią morza wśród piany i dymu, zabierając na dno ciała Tongju, Kima i trzeciego komandosa.

Giordino skręcił ostro, żeby oddalić się od wybuchającej łodzi, ale jej szczątki trafiły w powłokę sterowca. Przez dziesiątki rozcięć i dziur po pociskach ulatniał się hel. Ale uszkodzony „Icarus" leciał dalej jak myśliwiec po ciężkiej walce powietrznej.

Mężczyźni w gondoli patrzyli na surrealistyczną scenerię wokół nich. Na niebie wciąż widniał biały ślad przelotu zenita. W kierunku „Koguryo" płynęła fregata i niszczyciel marynarki wojennej. Nad statkiem nadal krążyły odrzutowce. W wodzie dogasały szczątki, wskazując miejsce spoczynku Tongju i zatopionej motorówki.

– Chyba daliśmy popalić twojemu nowemu znajomemu – odezwał się Giordino, kiedy do kokpitu zajrzał Dirk.

– Czuję, że długo będzie się smażył w piekle.

– Przygotowaliśmy go do tego – powiedział Pitt. – Tobie i Jackowi nic się nie stało?

– Mamy tylko kilka zadrapań. Udawało nam się robić uniki przed nadlatującym ołowiem.

– Ale zobaczcie, jak wygląda mój sterowiec – mruknął Giordino z udawaną urazą, wskazując podziurawioną pociskami gondolę.

– Najważniejsze, że żyjemy. Ciśnienie helu na razie nie spada i mamy jeszcze dwieście litrów paliwa – odrzekł Pitt, patrząc na wskaźniki. Potem wyłączył uszkodzony silnik. – Zabierz nas do domu, Szalony Alu.

– Jak sobie życzycie – odparł Giordino i skierował dziób „Icarusa" na wschód. Kiedy polecieli wolno na jednym silniku w stronę stałego lądu, odwrócił się do Pitta. – A co do tych cygar…

63

Pozbawiona kapitana załoga „Koguryo" zrezygnowała z walki na sam widok fregaty i niszczyciela marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych. Kiedy na niebie przybyło myśliwców, dla wszystkich na pokładzie stało się jasne, że próba ucieczki skończy się zatopieniem statku. Z uszkodzonym kadłubem nie mieli szans na szybki odwrót. Gdy amerykańskie okręty wojenne podpłynęły bliżej, pierwszy oficer nadał przez radio, że się poddają. W ciągu kilku minut mały oddział z niszczyciela USS „Benfold" zajął statek. Później przysłano ekipę techniczną, żeby pomogła naprawić kadłub. Wkrótce dawny kablowiec pod japońską banderą popłynął wolno do San Diego.