— A więc wojownicy powracają z boju — powiedziała na powitanie Gaja. — Trochę przybici, nieco obdarci, ale ogólnie cali i zdrowi.
— Nie całkiem — powiedział Chris. — Robin straciła kilka palców u nóg.
— Ach tak? Cóż, niech zdejmie bandaże, a przekona się, że już o to zadbano.
Podczas całej drogi Robin odczuwała jakieś dziwne sensacje w stopach, ale sądziła, że jest to złudzenie fantomowe, które już dobrze poznała. Uniosła stopy i obmacała opatrunki. Znowu miała wszystkie dziesięć palców.
— Nie, nie dziękuj mi. Podziękowania nie należą mi się, bo nie straciłabyś ich, gdybym nie ingerowała w twoje życie. Pozwoliłam sobie również poprawić oczywistą pomyłkę tatuażysty, kiedy odzyskiwałam brakujący kawałek węża, który uprzednio ozdabiał jeden z palców. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu.
Robin wcale się to nie podobało, ale nic nie powiedziała. Przysięgła sobie, że odnajdzie zmianę, wywabi ją laserem i zrobi wszystko tak, jak było przedtem. Gaja miała rację twierdząc, że jest przybita — podczas pierwszej wizyty zastrzeliłaby ją za takie stwierdzenie — ale wciąż miała w sobie dość dumy, by się sprzeciwić fałszerstwu.
— Usiądźcie — powiedziała Gaja. — Częstujcie się jadłem i napojami. Usiądźcie i opowiedzcie mi o wszystkim.
— Wolimy postać — odparł Chris.
— Mieliśmy nadzieję, że to nie potrwa długo — dodała Robin.
Gaja popatrzyła to na jedno, to na drugie i zrobiła kwaśną minę. Podniosła ze stolika szklankę z drinkiem i rzuciła na podłogę. Natychmiast znalazł się jakiś gorliwiec, który podsunął jej nową.
— Więc to tak. Niby powinnam się do tego przyzwyczaić, ale zawsze jestem trochę zaskoczona. Nie zaprzeczam, że narażaliście się na ryzyko, którego sami nigdy byście nie podjęli. Przypuszczam, że potrafię do pewnego stopnia zrozumieć, dlaczegóż to takim oburzeniem napawa was obowiązek pokazania własnej wartości poprzedzający przyjęcie moich darów. Weźcie jednak pod uwagę moją sytuację. Gdybym dała wam to, co mam prawo rozdawać za darmo, wkrótce obskoczyliby mnie wszyscy żebracy, agenci, fakirzy, magicy, darmozjady i zwykła żulia ze wszystkich okolicznych planet, począwszy od Merkurego, a skończywszy na Plutonie.
— Nie rozumiem, w czym tkwi problem — nie wytrzymała Robin. — Jest tu mnóstwo miejsca, a dobry początek został już zrobiony. Mogłabyś założyć chór anielski.
— A więc nadal masz cięty język. Ach, jaka szkoda, że nie jestem człowiekiem, bo ciąłby mnie wtedy boleśniej. Jednakowoż twoja pogarda jest mi obojętna, więc po cóż się wysilać? Oszczędzaj ją dla tych, którzy są słabi, którzy opuszczają swych towarzyszy w niewoli, którzy płaczą i ukrywają się w głębinach swego strachu. Mówiąc krótko, dla tych, którzy nie wykazali się tak, jak ty.
Robin poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy.
— Czy ktoś kiedykolwiek ci powiedział — wtrącił szybko Chris — że gadasz jak oprych w tandetnym kryminale?
— Jesteś dwunasty, który mi to mówi w tym roku. — Wzruszyła ramionami. — Tak lubię stare filmy. Ale ta rozmowa mnie męczy. Drugi pokaz tego wieczoru zaczyna się za kilka minut, więc…
— Po co był ten tancerz? — wybuchnęła Robin. Sama zdziwiła się tym pytaniem, ale z jakiegoś powodu uważała, że jest ważne.
Gaja westchnęła.
— Czy wy, ludzie, nie lubicie tajemnic? Czy wszystko musi być zawsze jasne? Co jest złego w paru drobnych zagadkach, dzięki którym wasze życie nabiera odrobinę barwy?
— Nienawidzę tajemnic — oświadczył Chris.
— No dobrze. Tancerz jest skrzyżowaniem Freda Astaire’a z Isadorą Duncan, z niewielką domieszką Niżyńskiego, Barysznikowa, Drummonda i Graya. Nie jest to mieszanka złożona z prawdziwych ludzi, chociaż chętnie obrabowałabym kilka grobów i przesiała kości, by zdobyć geny nadające się do sklonowania. To ich biologiczne odpowiedniki, sporządzone z pozostawionych przez nich nagrań, które moja skromna osoba wpisała do kwasów nukleinowych i obdarzyła tchnieniem życia. Tańczący człowiek jest niezwykle sprawnym narzędziem mojego umysłu, tak jak to mięsko. — Gaja przerwała i uderzyła się pięścią w pierś. Mimo wszystko to tylko narzędzie. W pewnym sensie zarówno on, jak i ten mówca, tańczą w moim umyśle; mówca rozmawia z efemerydami, tancerz realizuje wyznaczone zadanie, zadanie, o którym opowiem za chwilę. Spodziewam się jednak, że pomimo waszego niesmaku, chcielibyście najpierw poznać odpowiedź na pewne pytanie, a mianowicie, czy udało wam się zdobyć złoty pierścień? Czy odeślę was do domu takimi, jakimi jesteście, czy wpierw was wyleczę? — Uniosła brew, uważnie przyglądając się każdemu z nich.
Robin, chociaż przyznanie się do tego niezmiernie ją bolało, cała zamieniła się w słuch. Jakiś wewnętrzny głos mówił jej, że wszystko jest w porządku, że tak naprawdę nigdy nie była częścią gry Gai, a jeśli przy okazji zarobiła na nagrodę, to monumentalną głupotą byłoby jej odrzucenie. Słyszała jednak także inny głos, szept płynący gdzieś z głębi, który przestrzegał ją przed zdradą. Nie opierałaś się za mocno, kiedy cię zapraszano do tej zabawy — mówił. Zawsze chciałaś tej nagrody. Niemniej jednak, nie mogła dopuścić, by Gaja spostrzegła jej wyczekiwanie.
— Przed obwieszczeniem swojej decyzji, zawsze lubię poznać wasze zdanie — powiedziała Gaja. Oparła się wygodniej i splotła tłuste palce na brzuchu. — Robin, zaczynasz.
— Nie mam zdania — wypaliła natychmiast Robin. — Nie wiem, ile wiesz o tym, co zrobiłam, albo czego nie zrobiłam. Równie dobrze mogłabym założyć, że znasz wszystko aż po najgłębsze tajniki mojego serca. To interesujące odwrócenie ról. Przedtem to ja szydziłam z twoich zasad i z Chrisa, który był nimi zafascynowany albo przynajmniej tak mu się wydawało. Teraz nie wiem nic. Dużo myślałam o tym, co się wydarzyło. Wstydzę się wielu rzeczy, łącznie z moją niezdolnością do przyznania się, wtedy kiedy tu przybyłam, do ludzkich słabości. Cokolwiek ze mną zrobisz albo czegokolwiek nie zrobisz, coś jednak zyskałam. Żałuję, że nie wiem dokładnie, co to takiego i żałuję, że zdobycie tego za bardzo nie bolało, ale nigdy już nie będę taka, jaka byłam.
— Ale trochę za tym tęsknisz.
— To prawda.
— Zazwyczaj wszystko jest łatwiejsze, kiedy nie musisz patrzeć w siebie. Trudno jednak długo wytrwać przy takim nastawieniu.
— Tak sądzę.
— Przyszłość przyniesie więcej powodów do satysfakcji.
— Dopiero teraz to rozumiem. Gaja wzruszyła ramionami.
— Ja też mogłam się mylić. Nigdy nie twierdziłam, że jestem nieomylna przewidując zachowanie istot obdarzonych wolną wolą. Mam jednakże za sobą znaczne doświadczenie i czuję, że jest tak jak powiedziałaś: obojętne przegrałaś czy wygrałaś i tak pozostaniesz silniejsza dzięki temu, co przeszłaś.
— Być może.
— Stwierdzam więc, że zasłużyłaś na wyleczenie.
Robin podniosła wzrok. Nie miała zamiaru dziękować i trochę ją zasmuciło, gdy spostrzegła, że Gaja wcale na to nie czekała.
— Prawdę powiedziawszy, zostałaś wyleczona już dawno temu i możesz odejść w każdej chwili. Życzę ci szczęścia, choć zastanawiam się…
— Chwileczkę. Jak mogłam już zostać wyleczona?
— Kiedy obserwowałaś tancerza. Kiedy razem z Chrisem wsiedliście do windy przy obręczy, szybko was uśpiłam, podobnie jak za pierwszym razem. Potem należało tylko określić rodzaj twojej dolegliwości, czyli ją wyleczyć, jeśli rzeczywiście była uleczalna. W niektórych sprawach zawodzę nawet ja. Bez tego badania nie mogłabym zaproponować wam paktu. Tym razem bardziej skorzystałam na tym ja niż wy. Musiałam się dowiedzieć, co zrobiliście od ostatniego razu, kiedy was widziałam. Zbadałam wasze doświadczenia, poznałam je dokładnie i podjęłam decyzję. Nie zauważyliście tego okresu przejściowego ani też przebudzenia, bo sfabrykowałam waszą pamięć jazdy windą i przywróciłam wam świadomość, mieszając tego faceta, który tańczy W moim mózgu z tym prawdziwym, który nosi prawdziwe getry. Prawdopodobnie poczuliście jakiś niepokój, ale teraz potrafię to robić znacznie umiejętniej i choć nie mogę wam objaśnić moich metod, zapewniam was, że są trafne i naukowe. Gdybyście chcieli zgłosić sprzeciw, to…