Выбрать главу

— Chwileczkę — wtrącił Chris. — Gdybyś…

— Nie przerywaj — powiedziała Gaja i pokiwała palcem. — Zaraz będzie twoja kolej… Trzeba było, jak już powiedziałam, przypomnieć sobie dawne ostrzeżenie dotyczące jazdy z nieznajomymi. Szczególnie tutaj.

— Pamiętam bardzo długą jazdę — powiedziała Robin, nagle rozłoszczona. — Jechałam strasznie długo w dół. Teraz myślę, że jazda w górę też była złudzeniem.

— Nic będę za to przepraszać. Nie muszę i nie chcę. Każdy powinien odbyć tę długą jazdę w dół. Dzięki niej większość ludzi pojmuje znaczenie lepiej, czym jest śmiertelność. Chris, sądzę, że jesteś jedyną osobą, która nie zapomniała swego Wielkiego Upadku ku śmierci.

— Chcę powiedzieć, że…

— Jeszcze nie. Robin, chciałaś coś dodać. Spojrzała twardo na Gaję.

— Proszę bardzo. Skąd wiesz, że jestem wyleczona? Nie sądzisz chyba, że będę ci ufać po tym wszystkim, co mi zrobiłaś.

Gaja roześmiała się.

— Nie, jasne, że nie. U nas nie broni się praw konsumenta. Przyznaję też, że uwielbiam sztuczki. Jednakże moja reputacja jest pod tym względem nieskazitelna. Przysięgam ci teraz, że o ile znowu nie zaznasz urazu głowy, co jak wiadomo wywołuje ataki epilepsji, twój ostatni atak był naprawdę ostatni. Chris, teraz twoja kolej. Co myślisz o…

— Chcę coś powiedzieć. Nie wiem, czy mnie wyleczyłaś, czy nie, ale źle się stało, jeśli to zrobiłaś. Nie miałaś prawa.

Tym razem Gaja uniosła obydwie brwi.

— No proszę. Już miałam zapytać, czy twoim zdaniem zasługujesz na wyleczenie, ale zrobiłeś się taki czupurny, że odpowiedź musi chyba być jednoznacznie pozytywna.

— Moja odpowiedź to żadna odpowiedź. Mam natomiast swoje zdanie. Wysłałaś mnie, żebym zginął jak bohater, a ja wróciłem żywy. Samo to powinno się jakoś liczyć. Ale ja przestałem już wierzyć w bohaterów. Wierzę tylko w ludzi, którzy radzą sobie z życiem najlepiej, jak potrafią. Robi się to, co trzeba zrobić, bo czasami nie ma innego wyjścia. Człowiek przypomina wtedy kamień, który upuszczony z wysokości, musi spaść. Pierwszą część mojej wyprawy spędziłem na rozmyślaniu o wszystkim, co dotychczas robiłem, począwszy od spływów kajakowych, a skończywszy na myciu zębów i doszukiwaniu się w tym heroicznych elementów. Potem zrobiłem kilka rzeczy, dzięki którym wydawało mi się, że zdaję egzamin, ale w końcu uświadomiłem sobie, że ten egzamin to kompletna bzdura. Ty bierzesz swoje normy z komiksów i potem patrzysz, jak ludzie tańczą na twój rozkaz. Gardzę tobą.

— Naprawdę? Za dużo sobie pozwalasz. Ponieważ nie odpowiedziałeś na moje pytanie, powiem ci, że ty też zostałeś wyleczony. Skąd wiesz, czy na moją decyzję rzeczywiście wpłynęła twoja bohaterska próba ratowania życia Gaby w Fojbe, czy też heroiczna decyzja zanudzenia się na śmierć u boku Valihy?

— Ty… — Robin widziała, jak Chris cały gotuje się z gniewu. Opanował się jednak i zrozumiała, że dotarło do niego to samo, co tak bardzo przeraziło ją: ile Gaja jeszcze wie?

— Nie chcę być wyleczony — powiedział Chris. — Nie wracam na Ziemię, a tutaj moje problemy nie mają większego znaczenia. I nie chcę, żebyś to ty mnie wyleczyła.

— Bo mną gardzisz — powiedziała Gaja, odwracając wzrok z wyrazem znudzenia na twarzy. — Powiedziałeś to. To pewne, że nie będziesz w stanie zrobić krzywdy tytaniom, ale co z ludźmi, którzy tu żyją? Kto będzie ich strzegł?

— Będę się trzymał od nich z daleka. Poza tym sam sobie trochę pomagałem. Odkąd wróciłem do Titantown, moje napady były mniej więcej jednakowe i o wiele mniej gwałtowne. Posłuchaj, ja… przyznaję się. Nie jestem aż tak dumny, by nie przyjmować czegoś od ciebie. Nie powinienem był mówić, że tak nie jest. Pomyślałem sobie, że skoro zaoferowałaś się mnie wyleczyć, zaproponuję ci zrobienie w zamian czegoś innego. Twoim zdaniem, zasłużyłem sobie na wyleczenie, czy się z tym zgadzam, czy nie. Myślałem, że może dotrze do ciebie, że jesteś mi coś winna.

Gaja uśmiechała się teraz, a twarz Robin płonęła współczuciem dla Chrisa, który musiał się czuć strasznie upokorzony.

— Zawarliśmy ustną umowę — powiedziała Gaja. — Dość specyficzną. Przyznaję, że dla mnie była ona korzystniejsza, bo ja podyktowałam wszystkie warunki i nie pozwoliłam na żadne negocjacje, ale nie zapominaj, że to ja zarządzam tym miejscem. Jednakże z niecierpliwością czekam, co mi zaproponujesz w zamian. — Przyjęła wyczekującą postawę i kilkakrotnie do niego mrugnęła.

— Zrobiłaś to dla Cirocco i Gaby — powiedział cicho, nie patrząc na nią. — Jeśli się spodziewasz, że będę cię błagał, to daremnie.

— Wcale nie — odparła Gaja. — Wiedziałam, że tego nie zrobisz. Domyślałam się mniej więcej, ile cię to kosztuje po całych tych górnolotnych przemowach i byłabym wzruszona, gdybyś jednak to zrobił. Nigdy dotąd nie pomyliłam się aż tak bardzo w ocenie człowieka. Czekam wręcz, czy się tego wyprzesz. Przejdź do szczegółów. Czego chcesz?

— Chcę śpiewać. W mrocznej pustce piasty zadźwięczał śmiech Gai. Echo odbijało go bez końca i wkrótce śmiał się cały personel jej niebiańskiego festiwalu filmowego, zgodnie ze znaną zasadą, że to, co śmieszy twojego szefa, śmieszy również ciebie. Robin obserwowała Chrisa myśląc, że on z pewnością rzuci się na tego wulgarnego babsztyla o kartoflanej twarzy, ale jakoś udało mu się pohamować. Śmiech stopniowo zamierał: najpierw przestała śmiać się Gaja, potem zamilkli pozostali.

Przekrzywiła głowę i udawała, że się zastanawia.

— Nie. Nie spełnię żadnej z tych próśb. Nie cofnę efektów twojej kuracji i nie nauczę cię śpiewać. Trzeba było zaznajomić się z treścią umowy i uświadomić sobie własne pragnienia przed przybyciem tutaj. Ja postępuję zgodnie z umową. To może się wydać przykre, ale przekonasz się, że nie jest aż tak źle, jak ci się wydaje. Podczas trwania leczenia przyjrzałam się twoim osobowościom. Stwierdzisz, że wykazujesz znacznie silniejszą skłonność do przemocy, która tak podnieca tę twoją końską dziwkę. To, w połączeniu z nieco wprawniejszym użyciem penisa, powinno okiełznać zwierzę i sprawić, że będziesz lojalny przynajmniej…

Chris zaatakował. Robin chciała mu ruszyć z pomocą, ale przeszkodził jej tłum otaczający Gaję. Jej dworacy nie mieli być może najmocniejszych kości, ale jednomyślnie pragnęli zabłysnąć przed swoją panią, nawet kosztem złamanego nosa. Robin udało się kilku załatwić na dobre i porządnie dopiec reszcie, ale dość szybko uległa przewadze liczebnej. Zobaczyła, że Chris leży również, zaś Gaja spokojnie sadowi się z powrotem na krześle.

— Puśćcie ich — powiedziała. Z ust ściekała jej strużka krwi, ale mimo to uśmiechała się szeroko. Może właśnie dlatego Robin nie zauważyła tego w pierwszej chwili. Wstała i stanęła obok Chrisa. Podniosła do ust skaleczoną rękę, żeby zlizać krew.

— Rozumiesz co mam na myśli? — spytała Gaja, jakby nigdy nic. — Tamten człowiek, który przyszedł tu tak dawno temu, nie zrobiłby czegoś takiego. I to mi się podoba, mimo że posunąłeś się za daleko. Ale zawrę z tobą umowę. Nie sądzę, żebyś miał zostać ze mną dłużej. Znam się na tych sprawach o wiele lepiej niż ty, wiem co nieco o miłości tytanii i o różnicy, jaka dzieli ją od ludzkiej odmiany tego uczucia. Twoja przyjaciółka wkrótce zacznie rozkładać nogi przed innymi. Spokojnie, po co to powtarzać? — Czekała, aż się uspokoi. — Twoja reakcja potwierdza tylko moje zdanie. Nie przeczę, że ona cię kocha, ale będzie też kochać innych. Nie poradzisz sobie z tym. Będziesz strasznie rozgoryczony.