— Nie chcesz chyba…?
— Co wam powiedziała?
Robin była zaskoczona, że Cirocco podeszła do nich tak cicho.
— Nic — powiedziała.
— Daj spokój, coś niecoś słyszałam, zanim was tak sprytnie nie odprowadziła na stronę. Nie wierzycie w to wszystko, prawda?
Robin pomyślała przez chwilę i ze smutkiem stwierdziła, że jednak wierzy.
— No cóż, nie wszystko jest tu blagą — przyznała Cirocco. — Kong istnieje naprawdę, ma około dwudziestu metrów wysokości i rzeczywiście mnie porwał i uwięził, a nie lubię o tym opowiadać, ponieważ było to niezwykle przykre przeżycie. Paskudzi w swoje leże. Teraz sprasowane gówno w jego jaskini musi sięgać dziewięćdziesięciu metrów. Lubi wynosić swoich więźniów i przyglądać im się od czasu do czasu, ale jeśli macie coś brzydkiego na myśli, to lepiej o tym zapomnijcie. Nie jest nawet odpowiednio wyposażony. Jest bezpłciowy. Ma niezwykły węch, ale te opowieści o tym, że wyczuwa akurat mnie, to zwykła bujda. Ciągnie do wszystkich kobiet, bo czuje krwawienie miesięczne.
Robin po raz pierwszy poczuła się naprawdę nieswojo. Dlaczego akurat teraz musieli przechodzić przez Fojbe?
— Nie martw się — pocieszyła ją Cirocco. — Ma takiego nosa, że zawsze cię wyczuje. Zresztą właśnie zapach jest w jakimś sensie twoją ochroną. Kędy złapie mężczyznę, po prostu go pożera. Tytanie natomiast mieszają mu szyki. Nie za dobrze widzi, ale kiedy złapie takiego centaura, odgryza część, zachowując tułów, bo wtedy mu się zgadza. Później się tym bawi, aż mu się lalka zupełnie nie rozleci. — Zmarszczyła brwi, odwracając się z obrzydzeniem. — Ale można go zabić — ciągnęła. — Mogę sobie wyobrazić kilka różnych sposobów. Był nawet kiedyś taki spryciarz, jakieś trzydzieści lat temu, któremu udało się go nawet schwytać. Myślę, że zamierzał go sprowadzić żywego, ale nie wiem, w jaki sposób, bo Kong się w końcu uwolnił i zjadł gościa. Ważne jednak, że facet jakoś go związał i mógł go zabić. Nikt się jednak w tym celu nie wybiera na górę, bowiem jeśli jesteś pielgrzymem, możesz uzyskać ten sam rezultat nieco mniejszym wysiłkiem. Możesz oswobodzić jednego z jego więźniów. Jeżeli jesteś kobietą, nie nadstawiasz nawet karku, bo małpiszon nie zabija kobiet. Nie znaczy to jednak, bym była za dobrowolnym oddaniem się mu w niewolę, są przyjemniejsze sposoby spędzania czasu. W każdym razie zazwyczaj kogoś tam trzyma. Wiem na pewno o pewnej kobiecie, której mija już szósty miesiąc w niewoli, może więcej.
Odwróciła się, jakby chciała odejść, ale jeszcze się cofnęła.
— Gaby nie mówiła wam, w jaki sposób ja się wydostałam. Mylicie się jednak, jeśli sądzicie, że wykorzystałam tu moją znajomość z Gają albo że przechytrzyłam sukinsyna. Jeszcze bym tam tkwiła, gdybym była zdana tylko na siebie. To Gaby mnie stamtąd wyrwała, sama ryzykując utratę wolności, a nie opowiadam o tym dlatego, że uczciwie mówiąc, nie pasuje to do mojego wizerunku. Kong jest dość niechlujnym potworem, ale nie ma z nim żartów, a Gaby jak rzadko komu do twarzy w roli rycerza w lśniącej zbroi. Obawiam się jednak, że ja jestem raczej kiepska w roli dziewicy w opresji. Kiedy mnie stamtąd wyciągnęła, wyczerpały mi się już resztki szacunku do samej siebie. — Powoli potrząsnęła głową. — I nie mogłam jej dać tradycyjnej nagrody. — Z tymi słowami uciekła.
Robin jeszcze raz popatrzyła w stronę góry, potem znowu na Chrisa. Dostrzegła nieufność w jego wzroku i przypomniała sobie, co chciała powiedzieć, kiedy Cirocco jej przerwała.
— Nie — powiedziała stanowczo, biorąc go za rękę i ciągnąc w stronę oczekujących łodzi. — To Gaja chce, żebyś to zrobił. Chce, żebyś dla niej odegrał dobre przedstawienie, i nie obchodzi ją, czy wyjdziesz z tego żywy.
Chris westchnął, ale się nie opierał.
— Musisz mieć raczej kiepskie zdanie o mojej zdolności zatroszczenia się o siebie.
Ta uwaga zdziwiła ją, popatrzyła mu więc w oczy.
— Tak myślisz? Posłuchaj, rozumiem, że ktoś chce się sprawdzić. Poza wszystkim mam pewnie to dążenie o wiele silniej zakodowane niż ty. Honor nie może jednak służyć czyimś złym intencjom. Musi naprawdę coś znaczyć.
— To może mieć jakieś znaczenie dla tej kobiety na górze. Założę się, że ona nie traktuje tego jak zabawę.
— To nie twoja sprawa. Ona jest obca.
— Dziwi mnie, że się tak wyrażasz o siostrze.
Robin słuchała z pewnym zdziwieniem, szukając uzasadnienia. Wreszcie znalazła i chociaż nie była tym zachwycona, musiała się z tym jakoś pogodzić. Z pewnością po części nie mogła ścierpieć myśli, że ktoś może robić coś, by przypodobać się wstrętnej bogini Gai. W części jednak…
— Nie chcę, żeby ci się coś stało. Jesteś moim przyjacielem.
27. Płomień
— To może być najniebezpieczniejsza część podróży — powiedziała Cirocco.
— Nie zgadzam się — powiedziała Gaby. — Na Japetusie będzie jeszcze gorzej.
— Myślałem, że najgorszy jest Okeanos — wtrącił Chris. Gaby potrząsnęła głową.
— Na Okeanosie jest ciężko, ale nigdy nie miałam specjalnych kłopotów z przejściem przez niego. Ciągle jeszcze kryje się ze swoimi planami. Nie sądzę, żebym żyła tak długo, by być świadkiem tego, co z nich wyniknie. Te istoty żyją kategoriami całych tysiącleci. Japetus jest najaktywniejszym z wrogich regionów. Na pewno zauważy nasze przejście i na pewno spróbuje jakoś zareagować.
Członkowie wyprawy zgromadzili się u podstawy centralnego kabla Fojbe, który — podobnie jak ten na Hyperionie — wnikał w ziemię w szerokim zakolu rzeki. Może słuszniej było powiedzieć, że zakole zostało wytworzone przez kabel w procesie, który Cirocco nazywała tysiącletnim osiadaniem.
Dawniej Ophion musiał omywać pasma kabla, jednak potem, kiedy cała konstrukcja stopniowo się wyciągała, miejsce styku kabla z pierścieniem zostało wyniesione do góry, a rzeka znalazła sobie nowe koryto.
— Macie rację co do Japetusa i Okeanosa — powiedziała Cirocco. — Nie jestem jednak pewna, czy Okeanos rzeczywiście wytrzyma długo w spokoju. Problem polega na tym, że jest to jedyne miejsce, gdzie graniczą ze sobą dwie silne jednostki regionalne, które przeciwstawiają się władzy Gai. Rea jest zbyt szalona, by można ją było nazwać wrogiem. Za Tetydą jest Tea, która zachowuje lojalność wobec Gai, a za nią leży Metis, która choć tchórzliwa, jest jednak wrogiem. Dione jest martwa, a za nią…
— Czy chcesz powiedzieć, że jeden z mózgów regionalnych jest martwy? — spytała Robin. — Jak to wpływa na cały układ?
— Nie tak silnie, jak przypuszczasz — powiedziała Cirocco. — Diona miała to nieszczęście, że była wciśnięta pomiędzy Metis i Japetusem, kiedy wybuchła wojna. Była zbyt lojalna, by współpracować z nimi czy choćby trzymać się z dala, a więc zaatakowali ją i śmiertelnie ranili. Jest martwa od 3 — 4 stuleci, ale sam kraj funkcjonuje bez zarzutu. Japetus próbował go przejąć, ale niespecjalnie mu się poszczęściło. Jestem przekonana, że Gaja jest w stanie zadbać o wszystko, czego trzeba tam dopilnować.
— Miała tam sporo roboty — dorzuciła Gaby. — Wszystko się szybciej psuje. Ale przynajmniej jest spokój.
— Problem polega na tym — ciągnęła dalej Cirocco — że tylko tutaj z Fojbe i Tetydą mamy sytuację sąsiedztwa dwóch silnych nieprzyjaciół Gai. Kiedy mogę, przelatuję nad nimi miękkolotem i powinniście wiedzieć, że jeśli chcielibyście nas teraz opuścić, też możecie skorzystać z tej drogi. Mamy zamiar przejść Fojbe i Tetydę możliwie jak najszybciej, ale musimy posuwać się lądem z tego względu, że o ile mogę wezwać miękkolot, żeby nas stąd zabrał, to żaden nie przeniesie nas z centrum Fojbe w środek Tetydy, a tam właśnie muszę się udać. — Popatrzyła na Chrisa, a potem na Robin.