Выбрать главу

Zabawnie powiedziane — pomyślał Chris. Co za zbieg okoliczności, że wszyscy czworo posiadamy tę samą, nieuchwytną cechę. Szkoda, że tak naprawdę to tylko ona jest taka wspaniała, ale jak jej to powiedzieć…?

Jednak wszystkie te wątpliwości rozwiały się, przegnane innymi uczuciami. Chris przyrównał je później do uczuć tonącego człowieka, któremu w jednej chwili przypomina się całe życie albo kogoś doświadczającego nagłego przebłysku geniuszu, który każe mu dojść do wniosku: „Jak mogłem być taki głupi?”. Tak naprawdę jednak po prostu zrozumiał, że on ją też bajecznie kocha.

Valiha dostrzegła ten błysk emocji — to właśnie był dowód potwierdzający jej teorię, dowód którego Chris już nie potrzebował — i pocałowała go zanim zdążył wymyślić coś mądrzejszego prócz: „Ja też cię kocham”.

— Powiedziałam ci, że ty mnie też kochasz — powiedziała, a on pokiwał głową zastanawiając się, czy kiedykolwiek przestanie tak idiotycznie się uśmiechać.

Zapoznanie się z przebiegiem tytanijnych porodów nie było tym samym, co zrozumienie, na czym polega połączenie umysłu matki z umysłem dziecka. Tego zresztą Chris również do końca nie pojął, choć stale molestował Valihę pytaniami. Dowiedział się wprawdzie, że ona istotnie może zadać synowi jakieś pytanie, a on może udzielić na nie odpowiedzi, ale Serpent nie potrafił jej niestety powiedzieć, czy zna angielski.

— On myśli obrazami i pieśniami — wyjaśniła. — Pieśń daje się tłumaczyć tylko na emocje. W tym sensie pieśni tytanii w ogóle nie istnieją i dlatego żaden człowiek nigdy nie był w stanie opracować słownika naszej mowy. Ja po prostu słyszę i widzę to, o czym on myśli.

— To jak go zapytałaś, jak chce mieć na imię?

— Opisałam mu instrumenty, które dawało się wykonać tu na dole i zagrałam na nich w umyśle. Kiedy jego świadomość zachwyciła się jednym z nich, wiedziałam, że on jest Serpentem.

— Czy on wie o mnie?

— On zna cię bardzo dobrze. Nie zna twojego imienia. Zapyta o nie dość szybko po urodzeniu. Wie, że ja cię kocham.

— Czy wie, że jestem człowiekiem?

— Oczywiście, że wie.

— Co o tym myśli? Czy to będzie problem? Valiha uśmiechnęła się do niego.

— On urodzi się wolny od uprzedzeń. Od tego momentu wszystko będzie zależało od ciebie.

Leżała na boku na wygodnym posłaniu, które Chris jej przygotował. Poród był bliski, Valiha była rozmarzona i zachwycona. Nie odczuwała żadnych bólów. Chris wiedział, że zachowuje się równie głupio, jak każdy ojciec oczekujący pod salą porodową na pierworodnego, ale nic nie mógł na to poradzić.

— Chyba nie rozumiem wielu rzeczy — wyznał. — Czy on wyjdzie na zewnątrz, usiądzie i zacznie wyrażać swoje opinie na temat cen kawy w Kriosie, czy raczej zacznie od etapu gu-gu i ga-ga?

Valiha roześmiała się i na chwilę znieruchomiała, bo mięśnie jej brzucha zaczęły pracować jak potrząsany balon z wodą. Zwilżyła wyschnięte wargi.

— Będzie słaby i oszołomiony — powiedziała. — Zobaczy dużo i nic nie powie. Z początku nie będzie zbyt inteligentny. To tak jakby jego tryby myślenia zostały pokryte smarem na czas transportu i przed użyciem trzeba je było oczyścić. Ale potem… — Urwała, zasłuchana w coś, czego Chris nie słyszał, a potem uśmiechnęła się.

— Będzie trzeba poczekać — powiedziała. — On już prawie tu jest, a ja muszę jeszcze odprawić pewien rytuał, który w moim akordzie jest przekazywany każdemu nowemu pokoleniu.

— Pewnie, zrób to — powiedział pośpiesznie.

— Proszę, bądź dla mnie pobłażliwy — powiedziała. — Potrafiłabym to uczynić przy pomocy piękna mojej pieśni, ale ponieważ on będzie mówił po angielsku, postanowiłam zerwać z tradycją i zaśpiewać mu to w tym języku… i również dlatego, że ty tu jesteś. Nie jestem jednak pewna, czy potrafię to zrobić pięknie, moja proza może zabrzmieć okropnie…

— Nie usprawiedliwiaj się przede mną, na miłość Boską — powiedział, machając rękami. — Po prostu to zrób. Może ci potem zabraknąć czasu.

— Bardzo dobrze. Pierwsza część jest stała i tylko ją zacytuję. Na końcu dodam własne słowa. — Oblizała wargi i spojrzała w przestrzeń. — Żółte jak niebo są madrygały.

— Zaczęła śpiewać.

— Na początku był Bóg, i Bóg stworzył koło, i koło stało się Gają. I Gaja wzięła cząstkę swego ciała i uczyniła z niej pierwsze tytanie i dała im poznać, że Gaja jest Bogiem. Tytanie nie spierały się z nią. Przemówiły do Gai słowami: „Co chcesz, abyśmy uczyniły?” A Gaja odparła: „Nie będziecie mieć innych Bogów przede mną. Bogaćcie się i rozmnażajcie, ale wiedzcie, że przestrzeń jest ograniczona. Czyńcie innym to, co chcecie aby oni uczynili wam. Pamiętajcie, że kiedy pomrzecie, obrócicie się w proch. A nie przychodźcie do mnie ze swymi problemami. Nie pomogę wam.” I tak tytanie zostały obarczone brzemieniem wolnej woli.

Wśród pierwszych była tytania zwana Sarangi o Żółtej Skórze. Chodził wraz z innymi do wielkiego drzewa i widział, że to było dobre. Po jakimś czasie założył Akord Madrygał. Spojrzał na świat i wiedział, że choć życie słodki ma smak, to jednak któregoś dnia przyjdzie mu umrzeć. Smutna to była myśl, ale przypomniał sobie słowa Gai i zastanowił się, jak mógłby żyć dłużej. Kochał Dambaka, Violę i Waltornię. Cała ich czwórka śpiewała w Kwartecie Mixolidyjskim i Sarangi został zadnią matką Pikolo. Przednim ojcem był Dambak, przednią matką Viola, a zadnim ojcem Waltornia.

Dalsza treść pieśni była mniej więcej podobna. Chris słuchał bardziej muzyki niż słów, bo wymienione w niej imiona nic mu nie mówiły. Najważniejsza dla każdej tytanii była jej zadnia matka, choć nie zapominano też pozostałych rodziców.

Chris nie potrafiłby, tak jak Valiha, prześledzić swojego pochodzenia aż do dziesięciu pokoleń wstecz. Wiedział tylko, że jego przodkowie sprzed tysięcy a może milionów lat wywodzą się od małp albo Adama i Ewy. Całą historię gatunku Valihy tworzyło zaledwie dziesięć pokoleń. Serpent miał zapoczątkować jedenaste. Chris nigdy dotąd nie słyszał czegoś równie przejmującego o tym, co to znaczy być tytanią, członkiem sztucznie stworzonej rasy. Nie orientował się, na ile dokładne były słowa otwierające pieśń, ale wiedział, że stanowią przekaz prawdziwych zdarzeń. Tytanie zostały stworzone około 1935 roku. Tak krótka historia dawała się pomieścić nawet w ustnej tradycji, a tytanie wszak zawsze miały pociąg do tworzenia precyzyjnych kronik.

Valiha nie poprzestawała na wymienianiu swych zadnich matek i nazw formacji, w które się łączyły, aby spłodzić nowe pokolenie. Śpiewała o ich życiu, głównie po angielsku, choć czasem powracała do swego rodzimego języka. Opiewała bohaterstwo i prawość, nie zapominając jednak o porażkach. Chrisowi dane było usłyszeć o cierpieniu, jakiego tytanie zaznały podczas wojen z aniołami, a potem o przybyciu Czarodziejki i o tym, jak podczas karnawałów pozyskiwano jej łaskawość najrozmaitszymi fortelami.

— …i Tabla stała się ulubienicą Czarodziejki. Śpiewała w Solo Eolskim i urodziła Valihę, o której na razie śpiewa się niewiele i która pozostawia śpiewane pieśni o niej przyszłym pokoleniom. Valiha kochała Hichriki, zrodzonego z Kwartetu Frygijskiego, innej gałęzi Akordu Madrygał, i Czynel, z Tria Lidyjskiego należącego do Akordu Preludium. To oni ofiarowali życie Serpentowi (Trio Miksolidyjskie z Bemolem) Madrygał, który będzie śpiewał swą własną pieśń.

Urwała, chrząknęła i spojrzała na swoje dłonie.

— Uprzedzałam, że to będzie tylko streszczenie. Może Serpent zrobi to lepiej, kiedy przyjdzie jego czas. W języku tytanii pieśń ta płynie jak rzeka, a po angielsku…