Выбрать главу

– Davad stał się też chciwy. Nie uważałam go dotąd za człowieka, który byłby zdolny wysłuchać opowieści Rache, a potem kontynuować handel niewolnikami. A jednak… Radzi sobie całkiem nieźle i przekonuje wszystkich wokół, aby głosowali za uprawomocnieniem tego procederu w Mieście Wolnego Handlu. – Ronica intensywnie wpatrzyła się w oczy córki. – Teraz, gdy odziedziczyłaś posiadłości ojca, przejęłaś również jego głos w Radzie. Bez wątpienia Davad zacznie zabiegać o twoje poparcie. I jeśli Kyle również zacznie się zajmować tego rodzaju handlem… Jak sądzisz, co on każe ci zrobić?

Keffria była jak sparaliżowana. Nie ośmieliła się udzielić odpowiedzi. Chciała powiedzieć, że jej mąż nie aprobuje niewolnictwa w Mieście Wolnego Handlu, wiedziała wszak, że to nieprawda. Gdyby niewolnictwo zostało zalegalizowane, mogliby nieźle zarobić. W ich posiadłościach pracowaliby niewolnicy. Na polach zbożowych. W kopalni cyny. Przedsiębiorstwa stałyby się dochodowe. A poza tym Kyle nie musiałby zawozić swojego ładunku aż do Chalced, mógłby go z zyskiem sprzedać tu, w Mieście Wolnego Handlu. Dzięki krótszemu rejsowi dowiózłby więcej żywego ładunku. I w dobrej kondycji…

Wzruszywszy ramionami Keffria rozważyła ponownie własne myśli. “Dowiózłby więcej żywego ładunku”… Tak pomyślała. Zatem od razu zaakceptowała nieuniknioną śmierć niektórych niewolników w transporcie Kyle'a. A powód śmierci? Starość lub choroba? Nie, jej mąż jest człowiekiem rozważnym i na pewno nie kupi ludzi, którzy mogliby niedługo umrzeć. Najwyraźniej Keffria uznała, że przyczyną ich śmierci będą trudy podróży. I pogodziła się z tym faktem. Ale dlaczego? Ilekroć sama płynęła statkiem, nigdy nie obawiała się o własne życie czy zdrowie. Zatem jedynie złe traktowanie niechętnych pasażerów może spowodować ich śmierć. A przecież Kyle może wyznaczyć Wintrowa do “opieki” nad niewolnikami. Czy jej syn nauczy się ignorować krzyki młodych kobiet, błagających o litość dla swoich dzieci? Czy pomoże rzucać trupy wężom?

Matka chyba czytała w jej myślach, gdyż powiedziała cicho:

– Pamiętaj, to jest twój głos. Jeśli chcesz, możesz go odstąpić swojemu mężowi. Wiele żon Kupców z naszego miasta z pewnością by tak na twoim miejscu postąpiło, chociaż prawo Miasta Wolnego Handlu tego nie nakazuje. Pamiętaj jednak, że rodzina Vestritów ma jeden i tylko jeden głos w Radzie Kupieckiej. I jeśli raz scedujesz głos na Kyle'a, nie będziesz już mogła cofnąć swej decyzji. A na czas swojej nieobecności twój mąż może wyznaczyć każdą osobę, by przekazywała jego opinię.

Keffria poczuła nagle dziwny chłód i samotność. Niezależnie od tego, co postanowi, będzie z powodu swojej decyzji cierpiała. Nie wątpiła, że Kyle zechce głosować za uprawomocnieniem niewolnictwa. Potrafiła sobie wyobrazić jego logiczne, racjonalne argumenty. Powie, że trzeba zalegalizować stan niewolniczy w Mieście Wolnego Handlu choćby dla samych niewolników, którzy będą tu traktowani na pewno lepiej niż w Chalced. Przekona ją takimi stwierdzeniami. I kiedy mu się uda, jej matka straci dla niej resztki szacunku.

– To tylko jeden głos w Radzie Kupców – usłyszała własne nieśmiałe słowa. – Jeden głos z pięćdziesięciu sześciu.

– Pozostało pięćdziesiąt sześć rodzin Pierwszych Kupców – przyznała Ronica, następnie zaczerpnęła powietrza i kontynuowała: – A wiesz, ilu nowych przybyszów zgromadziło już wystarczająco dużo lefrów ziemi, by żądać miejsca w Radzie? Dwudziestu siedmiu. Wyglądasz na zaszokowaną. No cóż, też byłam wstrząśnięta, gdy mi o tym powiedziano. Na południu Miasta Wolnego Handlu po cichu osiedliło się sporo osób. Obejmują ziemie przyznane im przez nowego Satrapę, a potem przychodzą do naszego miasta i domagają się miejsca w Radzie Miejskiej. W swoim czasie stworzyliśmy drugą Radę – gwoli sprawiedliwości, aby Imigranci z Trzech Statków także mieli swój udział w rządach i mogli rozwiązywać własne problemy – i teraz fakt ten obraca się przeciwko nam.

– Zresztą – dodała po chwili – naciski płyną także z zewnątrz. Mieszkańcy Chalced zachłannie patrzą na nasze bogactwa. Nie raz, nie dwa zapuszczali się nad naszą północną granicę, a głupi młody Satrapa Cosgo nie skarcił ich nawet słowem. Wszystko z powodu darów, które mu ślą: kobiet, biżuterii i ziół rozkoszy. Nie opowie się po stronie Miasta Wolnego Handlu, ponieważ stanąłby wówczas przeciwko Chalced. Nie dotrzyma danych nam przez Satrapę Esclepiusa obietnic. Plotka głosi, że ten nowy władca – ponieważ sporo wydaje na rozrywki – znacznie już uszczuplił skarbiec Jamaillii i teraz stara się zdobyć nowe fundusze, między innymi sprzedając koncesje gruntowe każdemu, kto zdobędzie sobie jego przychylność podarkami bądź obietnicami podarków. Rozdaje naszą ziemię nie tylko jamaillskim lordom, lecz także swoim pochlebcom z Chalced. Musisz więc ponownie przemyśleć swoje słowa, Keffrio. Cóż, pewnie jeden głos nie zdoła odroczyć zmian, które powoli docierają do Miasta Wolnego Handlu.

Ronica podniosła się z miejsca przy stole. Nie tknęła jedzenia, nawet nie napiła się herbaty. Idąc ku drzwiom, westchnęła.

– Zapewne przyjdzie taki moment, kiedy nawet wszystkie pięćdziesiąt sześć kupieckich głosów nie wystarczy, by przeciwstawić się woli nowych przybyszów. A jeśli Cosgo tak łatwo łamie jedną obietnicę Satrapy Esclepiusa, czy dotrzyma innych świętych praw? Ile czasu minie, zanim rozsprzeda wokół także przyznane nam niegdyś monopole? Wolę nie myśleć, co tu się może zdarzyć. Nie chodzi tylko o to, że fakt ten oznacza koniec naszego stylu życia. Co będzie, jeśli ci nieostrożni i chciwi ludzie zapuszczą się w górę Rzeki Deszczowej? Nie chcę nawet myśleć o skutkach takiej nierozwagi.

Przez jedną przerażającą chwilę Keffria przypomniała sobie narodziny swojego trzeciego dziecka. Albo raczej dzień, gdy trzeci raz leżała w połogu; podobno żadne dziecko nie urodziło się z tak długiej ciąży i bolesnego porodu. Z jej łona wyszło tylko jakieś straszliwe stworzenie, którego matka nawet nie pozwoliła jej zobaczyć ani dotknąć, które warczało, pomrukiwało i walczyło dziko, gdy Ronica wynosiła je z pokoju. Kyle był wtedy na morzu, natomiast jej ojciec przebywał w domu i na niego spadł nieprzyjemny obowiązek pozbycia się potworka. Nie jej jednej zresztą urodziło się coś takiego. Nikt nigdy nie wspominał o tej sprawie. Nawet Kyle, kiedy wrócił do domu z rejsu, nie spytał o nadal pustą kołyskę, tylko przytulił żonę i przez cały pobyt traktował ją z wielką czułością. Teraz przypomniała sobie, że pewnego dnia użył określenia “poród martwego płodu”. Keffria zastanawiała się, czy naprawdę w to wierzył. Kyle nie urodził się w rodzinie Pierwszych Kupców; może nie wiedział o cenie, którą ciągle jeszcze musieli płacić za pobyt tutaj.

Może nie do końca rozumiał, co oznacza wejście do kupieckiej rodziny. Może jeszcze nie pojął, że Pierwsi Kupcy z respektem traktują wszystko to, co płynie wodami Rzeki Deszczowej.

Na krótką chwilę Keffria pomyślała o swoim mężu jak o obcym człowieku, jak o… zagrożeniu. Właściwie nie był jej wrogiem, lecz stanowił coś w rodzaju burzy albo ogromnej fali, która – bezduszna – pędzi, niszcząc wszystko na swej drodze.

– Kyle to dobry człowiek – zapewniła matkę, ale Roniki nie było już w pokoju, toteż słowa Keffrii nie przekonały nawet jej samej.

15. NEGOCJACJE

– Wypływamy jutro rano. – Torg nie ukrywał radości, gdy komunikował chłopcu tę wiadomość,

Wintrow nawet nie oderwał wzroku od swojej pracy. Słowa mężczyzny nie miały formy pytania ani rozkazu, toteż nie zamierzał na nie reagować.

– Tak, odpływamy stąd. Nie zobaczysz przez jakiś czas Miasta Wolnego Handlu. Między nim i Jamaillią jest siedem portów. Pierwsze trzy są w Chalced. Musimy się pozbyć z ładowni słodkich orzeszków. Od początku wiedziałem, że się tu nie sprzedadzą, ale nikt mnie nie pytał o zdanie. – Oficer zakołysał ramionami i zadowolony z siebie wyszczerzył zęby. Najwyraźniej sądził, że kiepska decyzja kapitana świadczy o jego mądrości; chłopiec nie dostrzegał tej zależności.

– Kapitan chce zdobyć trochę złota, które podobno zamierza wydać na zakup niewolników w Jamaillii. Będziemy mieli niezły ładunek, mały. – Polizał wargi. – Już się na nich cieszę, zwłaszcza jeśli Haven posłucha moich rad na targu. Znam się na handlu niewolnikami. Potrafię rozpoznać najwyborniejsze ciała, gdy je zobaczę. Zarządam najlepszych. Może nawet zdobędę dla ciebie do zabawy małe chude dziewczynki. Co sądzisz na ten temat, chłopcze?