– Przykro mi, że tak się wygłupiłem i znowu złapałem katar. Nie mam prawa przysparzać ci tylu kłopotów. – Wyciągnął do niej rękę. – Kirsty, „dziękuję" to stanowczo za mało, by wyrazić…
– No to daj sobie spokój z dziękowaniem – przerwała mu. Opuścił rękę, czując się, jakby został spoliczkowany. – Zniszczyłam twój uniform – ciągnęła. – To znalazłam w kieszeni. – Podała mu kawałki zdjęcia. – Domyślam się, że to Lois?
– Tak, ale…
– W takim razie widzę wyraźnie, co powinnam zrobić. Daj mi jej numer, to pójdę do wsi i zadzwonię do niej. To Lois powinna ci teraz pomagać, nie ja.
Wyraźnie spieszno jej, by się mnie pozbyć, pomyślał.
– Obawiam się, że to nic nie da – odparł. – Jestem ostania osobą, z którą chciałaby się skontaktować. Jest teraz panią Severham.
Twarz Kirsty przybrała inny wyraz, choć dla niego wciąż pozostał on nieczytelny. Zauważył też, że nerwowo zacisnęła dłonie na poręczy łóżka.
– Severham? – powtórzyła. – To znaczy, że poślubiła twego partnera-oszusta?
– Właśnie tak.
– I dlatego podarłeś zdjęcie? Nienawidzisz jej? Nagle zrozumiał, czego obawia się Kirsty. Myśli, że jeśli zwrócił się przeciw Lois, to tym bardziej ochoczo będzie zalecać się do niej.
– Tak mi się najpierw zdawało – pośpieszył z wyjaśnieniem – ale potem uświadomiłem sobie, że trudno mi ją winić. Dziesięć lat to bardzo długo.
Kirsty uśmiechnęła się lekko. – Więc nadal ją…
– Myślę o Lois jako o uroczej kobiecie i nie żywię do niej nienawiści.
– Zostawiam ci to zdjęcie. Zajmę się śniadaniem. Wyszła, a on odetchnął z ulgą. Zrobił wszystko, by ją uspokoić.
Przez następne trzy dni Mike jedynie spał i jadł. Kirsty przychodziła do pokoju tylko wtedy, gdy było to naprawdę konieczne, za każdym razem unikając zbliżania się do łóżka Nie znosił takiej bezczynności, ale podporządkował się jej poleceniom, myśląc, że tyle przynajmniej może dla niej zrobić.
Rankiem czwartego dnia poczuł się znacznie raźniej. Poszedł do łazienki i zmoczył twarz wodą. Marzył o kąpieli w wannie, ale dotąd nie odważył się na to. Obawiał się, że w razie nawrotu choroby, musiałby czekać na jej pomoc. Teraz, nadal nie zapalając światła ze względów bezpieczeństwa, otworzył kurek, napuścił ciepłej wody i z rozkoszą zanurzył się w niej.
Gdy wrócił do pokoju, zastał tam Kirsty.
– Wziąłem kąpiel – wyjaśnił. – Postanowiłem, że dziś już wstanę. Czy mógłbym założyć coś innego?
– W szafie znajdziesz ubrania męża – odpowiedziała i wyszła z pokoju.
Znalazł parę tanich garniturów, z których jeden wyglądał na odświętny, i kilka par spodni, lichych, ale świeżo upranych. To samo było z koszulami. Ubrał się i zszedł na dół w parę minut później. Miał na sobie nieokreślonej barwy sweter i sztruksowe spodnie.
– Powstrzymałem się od golenia – powiedział, czując, że ma już tygodniowy zarost.
– To dobrze. Oby tylko włosy szybko urosły. Trudniej będzie cię poznać – odrzekła, nie spuszczając oczu z paleniska.
– Mam nadzieję, że widok tego ubrania nie sprawia ci bólu – powiedział Mike. – Twój mąż zmarł chyba niedawno.
– Rok temu.
Zatkało go. Minął rok, a ona nadal trzyma jego ubrania i drobiazgi. Jakim musiał być mężczyzną, że tak bardzo przywiązał do siebie żonę?
– Jestem już na chodzie, więc zanim odejdę, chciałbym pomóc ci w pracach domowych – zaproponował, gdy Kirsty podawała mu jajka.
– Na razie nie możesz odejść. Jest za zimno, poza tym mogliby cię zobaczyć.
– No to będę gotować. Albo sprzątać. Mama nauczyła mnie wszystkiego na wypadek, gdybym nie znalazł takiej naiwnej, która wyjdzie za mnie za mąż.
– Zgoda. Jeśli zajmiesz się domem, ja poświęcę więcej czasu pracy na farmie.
– Czy twój mąż zajmował się domem? – zaryzykował pytanie.
– Był schludny. Wychował się w taborze.
– W taborze?
– Był Cyganem.
– A więc to nie jego farma?
– Nie. Należy do mnie, jeśli ma to dla ciebie jakieś znaczenie.
Udzielała skąpych odpowiedzi, ale Mike nie zniechęcał się.
– Nie jestem ciekawski – usprawiedliwił się – chcę tylko zaprzyjaźnić się z tobą, poznać cię lepiej.
– Nie musisz – odparła spokojnie. – Uprzedzałam cię: żadnych pytań.
– Powiedz tylko, czy masz dużo pracy o tej porze roku?
– Muszę doglądać owce. No i karmić kucyki.
– Po co, skoro to dzikie zwierzęta? Czy nie szkoda dla nich paszy?
– Tylko robią wrażenie dzikich. Na wiosnę farmerzy wybierają najlepsze i sprzedają. Są małe i potulne, więc idealnie nadają się dla dzieci. Znajdują nabywców.
Mike zmarszczył brwi.
– Czy to naprawdę jest opłacalne?
– No, nie za bardzo – uśmiechnęła się kącikiem ust. Po chwili dodała uszczypliwie: – Równie nieopłacalne, co karmienie zbłąkanych stworzeń, które znajduję w chlewie.
– Celna uwaga. Nie wściekaj się na mnie. Martwiłem się jedynie o twe interesy.
– Jesteś z miasta – powiedziała Kirsty takim tonem, jakby chodziło o istotę z innej planety.
– To znaczy, że nie rozumiem życia na wsi?
– Nie rozumiesz życia w Dartmoor, – Założyła płaszcz. – Wrócę na lunch. Zajmij się fasolką.
Mike przyglądał się przez okno, jak Kirsty ładuje widłami siano na przyczepę. Lekko i wdzięcznie radziła sobie z ciężarem; nadziewała i rzucała, nadziewała i rzucała, a on z fascynacją śledził miarowe ruchy jej szczupłej postaci. Wykonywała tę przyziemną czynność bez śladu niezręczności.
Obróciła się i dostrzegła, że ją obserwuje. W jej spojrzeniu było tak surowe oskarżenie, że cofnął się gwałtownie, tak jakby został przyłapany na podglądaniu jej nagości.
W chwilę potem wyjechała z podwórka i zniknęła pośród bieli wrzosowisk. Mike wzdrygnął się z obrzydzeniem, przypominając sobie dni spędzone na mroźnej pustyni. Wydało mu się w tej chwili nieprawdopodobne, że w ogóle stamtąd można wrócić.
Kirsty jednak wróciła. Co więcej, przyjechała na lunch w dobrym humorze.
Wkrótce to, co niewiarygodne, stało się codziennością. Mike odpłacał swej gospodyni tak, jak mógł, i z różnym powodzeniem starał się ułatwiać jej życie. Nie był wprawdzie kucharzem, o jakim marzyła, ale jego potrawy – o ile trzymał się prostych przepisów – dawały się zjeść. Kryzys nastąpił natomiast wtedy, gdy zaczął eksperymentować. Jego wersja gulaszu nadawała się jedynie dla Tarna. Pies rzucił się na nią z radością i potem każdego wieczoru domagał się kolejnych porcji. Najwyraźniej wolał nieudane eksperymenty Mike'a od starannie odmierzonych i zdrowych dań Kirsty. i Gdy Kirsty nie było w domu, Mike walczył z nudą, robiąc generalne porządki. Po kilku dniach zaczęła narzekać, że niczego nie może znaleźć, bo on ciągle coś przestawia. Musiała jednak przyznać, że dom lśnił czystością jak nigdy dotąd.
Rozochocony Mike przystąpił nawet do wielkiego wiosennego sprzątania. Nigdy nie robił niczego połowicznie, więc oddawał się pracy bez reszty i kończył ją dopiero wtedy, gdy słyszał za drzwiami kroki Kirsty.
Raz otworzył szufladę i przesunął na bok jej zawartość, by zrobić miejsce dla paru drobiazgów. Odsłonił w ten sposób dwie kartki spoczywające na dnie. Jedną z nich było świadectwo ślubu pomiędzy Jackiem Trennonem a Kirsty Wadę.