Выбрать главу

– Zaczekajcie! – krzyknęła za nimi Kirsty.

– Tak? – natychmiast zareagował Stourbridge.

– Jak zobaczycie jakieś kury…

Baker niemal siłą wepchnął kolegę do wozu i szybko odjechał. Upewniwszy się, że policjanci są już daleko, Kirsty zaniosła się – po raz pierwszy od bardzo dawna – histerycznym śmiechem. W chwilę później obok niej zjawił się Mike.

– Wszystko w porządku? – zapytał niespokojnie, nachylając się nad nią.

Wyprostowała się, wciąż dusząc się ze śmiechu.

– Jego twarz… widziałeś jego twarz?

– Nie, ale wszystko słyszałem. Byłaś wspaniała. Myślałem, że już po nas.

– Ja też, ale jak tylko zaczęłam z tymi kurami… – znów zaniosła się śmiechem.

– Wejdźmy lepiej do środka. – Wprowadził ją do domu i starannie zamknął drzwi. – Mało która kobieta poradziłaby sobie w tak trudnej sytuacji. Choć musiało to być również zabawne. – Czując, że niebezpieczeństwo minęło, pozwolił sobie na uśmiech.

– Tak się bałam, że zejdziesz na dół – wykrztusiła. – Jedyne, co mi wpadło do głowy, to wybiec na podwórze i krzyknąć, żeby się wynosili. Liczyłam, że zrozumiesz to ostrzeżenie.

– Zrozumiałem. Znakomicie się z nimi uporałaś.

– Myślą, że jestem szalona albo głupia, albo jedno i drugie. – Te słowa znów wywołały u Kirsty paroksyzmy śmiechu. Mike spojrzał na nią z troską.

– Spróbuj się teraz uspokoić – powiedział, słysząc histeryczny ton w jej głosie. Chciał pogłaskać ją po głowie, więc zdjął jej kapelusz, uwalniając falę jedwabistych włosów. Dotyk palców Mike'a podziałał chyba na Kirsty, bo podniosła oczy na jego twarz. Wciąż nie panowała nad drżeniem ciała, śmiała się nerwowo i płakała jednocześnie. – Już dobrze – mówił miękko Mike, biorąc jej twarz w dłonie. – Już po wszystkim. Byłaś wspaniała, szybko podjęłaś decyzję i zachowałaś zimną krew. Znów mnie uratowałaś.

– Tak – szepnęła – uratowałam… Uratowałam…

Nie mógł znieść widoku jej udręczonych oczu. Nie mając nic innego na myśli, jak tylko ukojenie Kirsty, pochylił głowę i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.

Histeria minęła i na twarzy dziewczyny widać było teraz, ile nerwów kosztowała ją rozmowa z policjantami. Wyczuwał, jak wciąż drży jej ciało, i nagle zapomniał o swych postanowieniach. Pożądanie wkradło się na miejsce wstydu.

– Kirsty – mruknął, a jego głos zrobił się gruby i zmysłowy.-Kirsty…

Zdawało mu się, że szepnęła „tak", ale nie był pewien, gdyż spijał już łzy z jej warg. Namiętność mieszała się w nim z czułością, z nagłym pragnieniem zaopiekowania się nią. Tyle dla niego wycierpiała, a on mógł się odwdzięczyć jedynie ciepłym uściskiem i pieszczotą warg.

Kirsty nie bardzo wiedziała, co się z nią dzieje. Chciała już tylko, by Mike otoczył ją ramionami, chciała czuć ciepło jego ciała i wiedzieć, że wciąż jest bezpieczny. Że i ona jest bezpieczna. Że są bezpieczni razem.

– Mike – szepnęła – obiecaj, że jeszcze nie odejdziesz. Nie chcę, by stało ci się coś złego.

– Powinienem iść. Jestem dla ciebie zagrożeniem. Zamiast odpowiadać przywarła ustami do jego warg.

Miał rację. Był dla niej zagrożeniem, ale w zupełnie innym sensie. Niebezpieczeństwo polegało na tym, że wzbudził w niej pożądanie. Obawiała się tego uczucia, bo jak dotąd prowadziła mężczyzn do zguby. Wiedziała, że powinna odepchnąć Mike'a, ale pragnienie, by tulić się do niego, tłumiło wszystkie inne instynkty. Jak dobrze było oddawać się pieszczocie pocałunków, czuć na wargach jego język i upajać się cudownymi doznaniami.

Przypomniała jej się noc, gdy Mike dotykał jej nagiej, i zapragnęła, by teraz zrobił to samo. On jednak miał chyba całkiem inne zamiary, poczuła bowiem, że ją delikatnie, ale stanowczo odpycha. Dyszał ciężko i kurczowo chwytał się jej ramion, ale nie pozwalał jej zbliżyć się do siebie.

– Boże, co ja robię? – usłyszała jego cierpki głos. -Przepraszam, Kirsty. Moje zachowanie jest niewybaczalne, ale przysięgam, że nigdy nie chciałem cię obrazić.

– Obrazić…?

– No wiesz, te wszystkie historie o tobie. Powiedziałem, że nie wierzę w nie, a teraz postępuję tak, jakby to była prawda, jakbyś rzeczywiście oddawała się na zawołanie każdemu, a ja… – Wyrwał się z jej uścisku. – Naprawdę wstydzę się za siebie. Po wszystkim, co dla mnie zrobiłaś, powinienem okazać więcej przyzwoitości…

– Przyzwoitości? – szepnęła zdumiona. Układna przyzwoitość była ostatnią rzeczą, której od niego oczekiwała.

Chciała teraz, by ją rozbierał do naga, zanosił do łóżka i brał raz po razie, nie napotykając na żaden opór z jej strony. Wzbudził w niej namiętność, a teraz, zamiast pokazać, jak się nią rozkoszować, ostudził jej gorące uczucia, mówiąc o przyzwoitości.

– Mike… proszę… – zaczęła, ale przerwał jej.

– Nie musisz nic mówić. Już raz niechcący cię dzisiaj obraziłem i nie zrobię tego ponownie. Chcę, żebyśmy zapomnieli, że cokolwiek się wydarzyło. Kirsty, czy mogę cię prosić, byś spróbowała o tym zapomnieć?

Z trudem pohamowała się, by nie wyznać mu wszystkiego, co czuje. Co by to dało, skoro prawdziwą przyczyną jego zachowania była nie troska o przyzwoitość, ale pamięć o Lois, a może nawet nadzieja na to, że jeszcze kiedyś do siebie powrócą. Cofnęła się o krok i spojrzała na Mike'a z podniesionym czołem.

– Jasne – powiedziała lodowatym tonem – już zapomniałam. Masz rację. Tak będzie lepiej.

4

Topniał śnieg i szybkim krokiem zbliżał się dzień odejścia Mike'a. Upłynęły już dwa tygodnie, od kiedy się pojawił, i nadal dopisywało im szczęście. Nie interesowała się nimi policja ani nikt inny.

Mike wyhodował już porządny zarost, który nawet pasował do jego kruczoczarnych włosów i uwydatniał błękit oczu. Gdy siedzieli razem wieczorami, Kirsty walczyła z sobą, by nie gapić się wciąż na niego, ale gdy tylko myślała, że on tego nie widzi, jej oczy same biegły w stronę Mike'a. Kontemplowanie jego zmysłowych ust, kształtnych dłoni, szczupłego ciała, które wzmacniało się z każdym dniem, dawało jej satysfakcję. Była to jednak gorzka satysfakcja.

Za jego sprawą odkryła namiętność, a teraz poznawała smak niespełnienia. Mike bowiem nigdy nie zachwiał się w swym postanowieniu, by traktować ją z szacunkiem, i nie dotykał jej, jeśli dało się tego uniknąć. Nie mógł jednak sprawić, by jego głos nie przyprawiał jej o dreszcze, by ciało Kirsty nie usychało z tęsknoty za nim.

Zastanawiała się, czy to, co czuje, to właśnie miłość. Zdawało jej się, że brakuje w tym uczuciu czegoś istotnego. Miłość związana była przecież z czułością. To właśnie ta czułość sprawiała, że głos Willa miękł, ilekroć mówił o zmarłej matce.

Czy ona i Mike byli wobec siebie czuli? Od początku czuła się z nim w szczególny sposób związana, to prawda. Nie była to wszakże wspólnota uczuć, a wspólnota cierpienia – oboje byli przecież wyrzutkami, ludźmi potępionymi przez społeczeństwo. Nie, zapewniała się, nie jestem w nim zakochana. To tylko ciało dało się w niezrozumiały sposób opętać. Gdy Mike wyjedzie, odzyskam utracony spokój. Im szybciej to się stanie, tym lepiej.

A jednak gdy tylko Mike zwracał się do niej po imieniu, choćby w najbłahszej sprawie, serce Kirsty zaczynało tłuc się w piersiach. Czy kiedykolwiek zdoła wyleczyć się z tego obłędu?

– Jadę do Ollershaw – oświadczyła mu pewnego ranka. – Dziś wychodzi miejscowa gazeta. Dowiemy się, co piszą o tobie. Uważam też, że powinieneś wyruszyć dziś wieczorem. W każdej chwili mogą znów zacząć się opady śniegu.