Выбрать главу

– Co ty tu robisz?

– Byłem w bibliotece prawniczej i coś czytałem.

– Dlaczego? Czyżbyś studiował prawo?

– Nie, po prostu wkuwam do parlamentu federalnego.

– Zostałeś członkiem?

– Jasne.

– Macie beznadziejny program polityczny – powiedziała, przełykając ostatni kęs kanapki i strzepując z rąk resztki okruchów.

– Uważasz, że hasło: „Jeden człowiek, jeden głos” jest beznadziejne?

– Ono jest dobre, ale to sprawa nieuchronna, o czym dobrze wiesz. Kobiety otrzymały prawo do głosowania i nim dojdzie do następnych wyborów w Nowej Południowej Walii, zdobędą takie same prawa jak mężczyźni.

– W takim razie co uważasz za takie beznadziejne?

– Całkowity zakaz imigracji dla kolorowych i przedstawicieli innych, „niemile widzianych ras” – wyjaśniła. – Niemile widziane rasy, też mi coś! Poza tym nie zapominaj, że w rzeczywistości nikt nie jest biały. Nasza skóra jest różowa albo beżowa, więc my też jesteśmy kolorowi.

– Jeśli o to chodzi, nigdy się nie poddajesz, prawda?

– Nigdy. Mój ojczym jest półkrwi Chińczykiem.

– Twój ojczym?

– Z pewnością twoja głowa nie znajduje się aż tak daleko od twojego socjalistycznego tyłka, żebyś nie wiedział, iż dwa i pół roku temu zmarł mój ojciec.

– Mam szybkę na brzuchu, więc jeśli rozchylę marynarkę, czasami coś widzę – zapewnił Bede poważnie. – Naprawdę, bardzo mi przykro. Był wspaniałym człowiekiem. Mówisz zatem, że twoja matka ponownie wyszła za mąż?

– Tak. W Como, osiemnaście miesięcy temu.

– W Como?

– Nie uczyłeś się geografii? Włoskie jeziora.

– W takim razie myśleliśmy o tym samym Como – oznajmił spokojnie. Wyraźnie wspaniale opanował sztukę stosowania politycznych uników. – Czy to cię nie zdenerwowało, Nell?

– Dawniej rzeczywiście zareagowałabym złością, ale nie teraz. Obecnie cieszę się wraz z nią. On jest o sześć lat od niej młodszy, więc przy odrobinie szczęścia mama nie będzie wdową tak długo jak inne kobiety. Miała ciężkie życie, zasługuje na odrobinę radości. – Zachichotała. – Mam brata i siostrę, którzy są młodsi ode mnie o dwadzieścia cztery lata. Czyż to nie cudowne?

– Twoja matka urodziła bliźnięta?

– Dwujajowe – powiedziała, chcąc się popisać.

– Wyjaśnij mi to.

Następny polityczny unik. W pewnych sprawach można spokojnie przyznać się do niewiedzy.

– Rozwinęły się z dwóch różnych jaj. Bliźnięta jednojajowe to dzieci z jednego jaja. Chyba mama uznała, że po czterdziestce lepiej rodzić po kilkoro naraz. Prawdopodobnie następne będą trojaczki.

– Ile miała lat, gdy cię urodziła?

– Nieco powyżej siedemnastu. Jeśli jesteś ciekawy, ile mam lat, w Nowy Rok skończę dwadzieścia pięć.

– Prawdę mówiąc, pamiętam, ile masz lat. Nie zapomniałem, że jako świeżo upieczony polityk gościłem w swoim domu szesnastolatkę bez żadnej przyzwoitki. – Zerknął na jej ręce bez pierścionków. – Nie masz męża? Narzeczonego? Chłopaka?

– Za cholerę! – powiedziała z pogardą. – A co z tobą? To pytanie padło, nim zdążyła się powstrzymać.

– Wciąż jestem kawalerem.

– Nadal mieszkasz w tym okropnym domu?

– Tak, ale teraz wygląda o wiele lepiej. Kupiłem go. Miałaś rację – właściciel sprzedał mi go za sto pięćdziesiąt funtów. Władze miejskie z powodu tyfusu, ospy i ostatniej epidemii dymienicy morowej wszędzie doprowadziły kanalizację, więc ja również ją mam. Tam, gdzie kiedyś był domek z serduszkiem, rosną najwspanialsze warzywa.

– Bardzo chciałabym zobaczyć poprawioną wersję. To też jej się wyrwało.

– A ja bardzo chciałbym ci ją pokazać. Nell wstała.

– Muszę biec do Prince Alfred Hospital. Mam się pojawić na sali operacyjnej.

– Kiedy zakończenie studiów?

– Za dwa dni. Moja mama i ojczym wracają na tę okazję z zagranicy, Ruby przyjeżdża z Kinross, a Sophia przywozi Dolly, więc cała rodzina będzie w komplecie. Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę siostrzyczkę i braciszka.

– Czy mogę przyjść na wręczenie dyplomów?! – zawołał. Odwróciła głowę, żeby odkrzyknąć:

– Jasne!

Stał i patrzył, jak postać Nell malała, a poły czarnego studenckiego płaszcza fruwały jej po bokach. Nell Kinross! Po tylu latach, Nell Kinross. Nie miał pojęcia, o ile bogatsza stała się po śmierci ojca, ale nadal miała duszę zwyczajnego, szarego robotnika. Nosiła krótki, ciemnoszary worek, który służył jej za sukienkę, i czarne buty, jakich nie powstydziłby się górnik, włosy ściągała w ciasny kok, kremowej skóry nie oszpeciła ani odrobiną różu czy pudru. Bede uniósł brwi, smutno się uśmiechnął i nie zdając sobie z tego sprawy, zaczął się drapać po rudej głowie; ten gest mówił jego kolegom w parlamencie, że Bede Talgarth podejmuje dalekosiężną decyzję.

Pewnych ludzi nigdy nie da się zapomnieć – pomyślał, idąc do tramwaju. Muszę znów ją zobaczyć. Muszę się dowiedzieć, co jej się przydarzyło. Jeśli teraz kończy medycynę, prawdopodobnie wcześniej zrobiła inżynierię… Chyba że – jak donoszą niektóre z bardziej postępowych dzienników – oblewano ją przynajmniej raz na każdym roku medycyny, co jest normalną praktyką w przypadku studiujących kobiet.

Nell niemal zapomniała o nim sto metrów od ławki, mimo to przyczaił się gdzieś w jej duszy, co ją ucieszyło i dodało nieco animuszu. Bede Talgarth! Jak to miło odnowić starą przyjaźń – przyznała – znacznie milej, niż mogłoby się wydawać.

Operacja ciągnęła się bez końca. Parę minut po szóstej Nell w końcu była wolna i mogła pójść do hotelu na George Street, gdzie zatrzymali się matka i Lee. Tym razem wzięła dorożkę i przez cały czas pokrzykiwała na dorożkarza, żeby się pospieszył. Czy mama jest bardzo surowa wobec swoich najmłodszych pociech? Czy czekają, żeby poznać siostrę, czy może już śpią?

Elizabeth i Lee siedzieli w salonie swojego apartamentu. Nell wpadła jak bomba i zamarła w bezruchu. Czy to mama? Och, zawsze była piękna, ale nie tak jak teraz! Niczym bogini miłości, promieniała jawną, nieświadomą, niemal nieprzyzwoitą… seksualnością. Wygląda młodziej niż ja – pomyślała Nell, czując ucisk w gardle. To małżeństwo zawarła z miłości, dlatego rozkwitła w nim jak ciemna piękna róża. Lee był jeszcze przystojniejszy. Jak zauważyła Nell, jego oczy przez cały czas szukały Elizabeth i nie spoczęły, póki jej nie znalazły. Stanowili idealną jedność.

Elizabeth podeszła, żeby pocałować córkę, Lee ją objął. Posadzili Nell w fotelu, dali jej sherry.

– Tak się cieszę, że przyjechaliście – powiedziała Nell. – Uroczystość ukończenia studiów bez was nie byłaby tak wspaniała. – Rozejrzała się dookoła. – Czy bliźniaki już śpią?

– Nie. Nie kładliśmy ich do snu, żeby mogły się z tobą przywitać – wyjaśniła Elizabeth, biorąc Nell za rękę. – Są za tymi drzwiami, z Pearl i Silken Flower.

Urodziły się jedenaście miesięcy po ślubie Lee i Elizabeth. Teraz miały po siedem miesięcy. Nell spojrzała na nie z taką miłością, że łzy napłynęły jej do oczu. Och, jakie kochane maleństwa! Alexander przypominał oboje rodziców: miał czarne włoski – częściowo proste po Lee, częściowo falujące po Elizabeth – owalną twarzyczkę w kolorze kości słoniowej jak Lee, szarobłękitne oczy Anny otoczone niewiarygodnie długimi, podwiniętymi rzęsami, kości policzkowe Elizabeth i piękne pełne usta Lee. Mary Isabelle stanowiła miniaturkę Ruby – od rudozłotych włosków po dołeczki i duże, zielone oczy.

– Cześć, braciszku i siostrzyczko – powiedziała Nell, klękając. – Jestem waszą starszą siostrą Nell.

Dzieci były za małe, żeby mówić, ale obie pary oczu przyjrzały jej się inteligentnie i z zainteresowaniem, oboje otworzyli usteczka i roześmiali się, cztery pulchne rączki chwyciły jej dłonie.