Za czterdzieści dni brat miał poślubić najmłodszą córkę Bryggila, septarchy południowo-wschodniego okręgu Salli. Chytrze zaplanowano to małżeństwo. Zgodnie z tradycyjnym porządkiem pierwszeństwa, Bryggil był siódmym, najniższym w hierarchii septarchą Salli, ale najstarszym, najmądrzejszym i najbardziej poważanym wśród całej siódemki, zwłaszcza gdy odszedł mój ojciec. Połączenie bystrości i autorytetu Bryggila z prestiżem należnym Stirronowi z tytułu piastowania urzędu najwyższego septarchy umocniłoby prawa dynastyczne naszej rodziny. Bez wątpienia, brat wkrótce będzie miał synów z łona córki Bryggila i przestanę być następcą tronu. Jej płodność została z pewnością zbadana, a jeśli chodzi o Stirrona, to w całej Salli rosną już jego bękarty. Ja miałem na ślubie odgrywać przepisaną ceremoniałem rolę brata septarchy.
Całkowicie zapomniałem o tym weselu. Gdybym wymknął się z Salli przed nim, zraniłbym brata, co sprawiłoby mi przykrość. Gdybym jednak tu został, a Stirron pozostałby wciąż niezrównoważony, nie miałbym żadnej gwarancji, że będę wolnym człowiekiem, kiedy nadejdzie dzień tego ślubu ‹a nawet czy wciąż będę nosił głowę na karku). Nie miało tez sensu jechać na północ z Noimem, skoro zobowiążę się do powrotu za czterdzieści dni. Miałem trudny wybór: odłożyć swój wyjazd i narazić się na królewskie kaprysy brata, czy odejść od razu, wiedząc, że splamię się niewypełnieniem obowiązku wobec septarchy.
Przymierze uczy nas, iż powinniśmy z radością witać wszelkie dylematy, one bowiem wzmacniają charaktery, pozwalają wziąć się za bary z tym, co wydaje się nie do rozwiązania i zwyciężyć. Tym razem, wydarzenia zakpiły sobie z górnolotnych wskazań moralnych Przymierza. Gdy wahałem się w udręce, zadzwonił telefon. Stirron chwycił słuchawkę i przez pięć minut słuchał jakiegoś szwargotu, twarz mu pociemniała, a oczy rozpaliły się. Wreszcie przerwał połączenie, spojrzał na mnie, jakbym był obcy.
— W Spoksa jedzą ciała umarłych — wymamrotał — Na zboczach Kongoroi tańczą, by uczcić demony, w nadziei, ze znajdą coś do jedzenia. Obłęd! Obłęd!
Zacisnął pięści i wielkimi krokami zbliżył się do okna, przywarł twarzą do szyby i zamknął oczy. Pomyślałem, ze zapomniał o mojej obecności. Znów zadźwięczał telefon. Stirron szarpnął się, jakby otrzymał pchnięcie sztyletem i podszedł do aparatu. Zauważył, że stoję bez ruchu koło drzwi, machnął niecierpliwie ręką i powiedział: — Chcesz jechać? A jedź, dokąd chcesz, razem ze swoim więźnym bratem. Co za kraj! Ten głód! Ojcze, ojcze, ojcze!
Złapał za słuchawkę. Zacząłem zginać kolana do pożegnania, ale Stirron ze złością wyprosił mnie z pokoju, wysyłając bez przeszkód i bez zobowiązań ku granicom swego królestwa.
11
Trzy dni później wyruszyliśmy z Noimem we dwójkę i tylko z paroma osobami ze służby. Pogoda zrobiła się obrzydliwa. Po upalnym, suchym lecie, niebo zasnuły jesienne, szare, ponure chmury, padał deszcz, dając przedsmak zimowej ulewy. — Zapleśniejecie z wilgoci, zanim zobaczycie Glin — powiedziała ze śmiechem Halum. — Chyba że wcześniej utoniecie w błocie na Głównej Autostradzie.
W wigilię odjazdu została z nami w domu Noima, śpiąc niewinnie w pokoiku na poddaszu, a rano zeszła zjeść z nami śniadanie. Nie pamiętam, zęby kiedyś wyglądała piękniej. Tego dnia jej uroda świeciła w mroku deszczowego poranka jak pochodnia w ciemnej jaskini. Być może podniosło ją w moich oczach to, że miała odejść z mego życia na nie wiadomo jak długo — i świadom tej straty, wyolbrzymiałem jej powaby. Przywdziała suknię z delikatnej złotej siateczki, pod którą nosiła tylko cienką jak pajęczyna koszulkę. Ciało jej, przeświecające tu i tam poprzez przejrzyste okrycie, wzbudzało we mnie takie myśli, które pogrążały mnie we wstydzie. Halum promieniała wtedy świeżą, dojrzałą kobiecością i dziwiło mnie, że wciąż pozostawała niezamężna. Chociaż ona, Noim i ja byliśmy w tym samym wieku — jako pierwsza wyrosła z dzieciństwa, jak to bywa z dziewczętami. Zacząłem o niej myśleć jak o starszej od nas obu, od roku bowiem miała już piersi i miesiączkę. Noim i ja nie mieliśmy jeszcze owłosienia ani na twarzy, ani na ciele. Nawet jeśli doganialiśmy ją w dojrzałości fizycznej, to jednak w zachowaniu pozostawała bardziej dorosła niż my obaj. Głos miała łagodny, ruchy opanowane i nie mogłem pozbyć się wrażenia, że to po prostu nasza starsza siostra, która musi wkrótce przyjąć zalotnika, w przeciwnym bowiem razie zwiędnie i zgorzknieje w panieństwie. Nabrałem nagle pewności, że Halum wyjdzie za mąż, gdy ja będę ukrywał się w Glinie — i myśl o jakimś obcym, spoconym mężczyźnie płodzącym z nią dzieci, doprowadziła mnie do mdłości. Musiałem wstać od stołu, wychylić się przez okno i łykać wilgotne powietrze.
— Źle się czujesz? — spytała Halum.
— Jest się w stanie napięcia, siostro więzną.
— Ależ na pewno nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Otrzymałeś pozwolenie septarchy, żeby udać się na północ.
— Nie ma dokumentu, który by to stwierdzał — zauważył Noim.
— Jesteś synem septarchy! — wykrzyknęła Halum. — Który strażnik na drodze śmiałby cię zatrzymać?
— Rzeczywiście — odparłem. — Nie ma powodu do obaw.
Mówiący czuje tylko jakąś niepewność. Zaczyna się przecież nowe życie, Halum. — Zmusiłem się do uśmiechu. — Już pora ruszać.
— Zostańcie jeszcze chwilę — prosiła Halum.
Nie zostaliśmy. Służący czekali na ulicy. Wozy były gotowe. Halum objęła nas, najpierw przyciskając Noima, potem mnie, gdyż ja byłem tym, który nie powróci, i należało mi się dłuższe pożegnanie. Kiedy wziąłem ją w ramiona, oszołomiła mnie gwałtowność, z jaką się do mnie przytuliła: wargi do moich warg, brzuch do mego brzucha i jej piersi wgniatały się w moją pierś. Stała na czubkach palców, żeby całym ciałem przywrzeć do mnie Przez chwilę czułem, jak drży i sam zacząłem drzeć. Nie był to z pewnością siostrzany pocałunek, był to namiętny pocałunek młodej małżonki wysyłającej męża na wojnę, z której już nie wróci. Palił mnie żar Halum, czułem, że jakaś zasłona została rozdarta i tuliła się do mnie Halum, jakiej dotychczas nie znałem, Halum rozpalona żądzą fizyczną, nie wstydząca się ujawnić zakazanego głodu ciała swego więźnego brata. A może sobie to wszystko tylko wyobraziłem? Wydawało mi się, że w tej przeciągającej się chwili Halum pozbyła się wszelkich zahamowań i pozwoliła swym ramionom i wargom przekazać mi prawdę o swych uczuciach. Ja natomiast, na skutek uporczywych wysiłków, miałem wobec siostry więźnej taki stosunek, jak należało — gdy ją obejmowałem, byłem daleki i zimny. Może nawet odsunąłem ją trochę zaszokowany jej gotowością. Ale gdy teraz to mówię, myślę, ze może ta jej gotowość istniała tylko w mym podnieconym umyśle, a ona okazywała jedynie smutek uzasadniony przy rozstaniu. W każdym razie gorące uczucia szybko opuściły Halum, uścisk jej zelżał, stała się przygnębiona i chłodna.
— Chodź już — zawołał niecierpliwie Noim, starając się jakoś ratować sytuację. Uniosłem rękę Halum i dłonią dotknąłem lekko jej zimnej dłoni, uśmiechnąłem się z przymusem, ona uśmiechnęła się z jeszcze większym przymusem i być może powiedzielibyśmy sobie parę niezręcznych słów, ale Noim chwycił mnie za łokieć i szybko wyprowadził z domu. Tak opuściłem ojczyznę.
12
Chciałem otworzyć się przed czyścicielem, zanim wyjadę ze stolicy Salli. Nie planowałem tego poprzednio i teraz Noim irytował się, że zabierze nam to sporo czasu. Gdy jednak zbliżaliśmy się do krańców miasta, powstało we mnie nieprzeparte pragnienie otrzymania pociechy religijnej.