— Ależ to absurd! — zawołałem. — Jedyne dowody przeciwko mnie strzeżone są świętością domu bożego! Jakże Jidd może wnieść przeciwko mnie oskarżenie oparte o to, z czego się przed nim oczyściłem? Postawię go przed sądem za złamanie kontraktu!
— Jest jeszcze inny dowód — oznajmił ze smutkiem markiz Woyn.
— Jaki?
— Wykorzystując to, co usłyszał z twych ust — mówił markiz. — Jidd mógł skierować twych nieprzyjaciół na właściwy trop. Odnaleźli pewną kobietę, która mieszka w barakach za Kamienną Kaplicą i ona wyznała im, że dałeś jej jakiś dziwny napój, który otworzył przed tobą jej duszą…
— Dranie!
— Zdołali też — powiedział książę Sumaru — powiązać z tobą kilku z nas. Nie wszystkich, ale paru. Dziś rano do niektórych przyszli ich podwładni z żądaniem, ażeby zrezygnowali ze swych stanowisk, bo w przeciwnym razie zostaną zdemaskowani. Byliśmy nieugięci wobec tych żądań i ci, którzy je wysunęli, zostali zatrzymani. Nie wiadomo jednak, ilu mają sprzymierzeńców wśród wpływowych osób. Możliwe, że do następnego wschodu księżyca zostaniemy wszyscy obaleni, a nasze stanowiska zajmą nowi ludzie. Moim zdaniem jest to jednak wątpliwe, ponieważ, o ile się orientujemy, jedynym liczącym się dowodem jest zeznanie tej suki, a ono dotyczy jedynie ciebie, Kinnallu. Oskarżenia wniesione przez Jidda nie mogą być oczywiście przyjęte, ale mimo to mogą przynieść szkodę.
— Możemy podważyć jej wiarygodność — stwierdziłem. — Będę utrzymywał, że nigdy jej nie znałem. Będę…
— Za późno — oznajmił Prokurator Generalny. — Jej zeznanie zostało zarejestrowane pod przysięgą. Posiadam kopię, którą przekazał mi Główny Sędzia. Jest nie do podważenia. Wpadłeś beznadziejnie.
— I co teraz? — spytałem.
— Musimy zmiażdżyć ambitnych szantażystów — powiedział książę Sumaru — i zrujnować ich finansowo. Jidda pozbawimy prestiżu i przegonimy z Kamiennej Kaplicy. Będziemy stanowczo zaprzeczać wszelkim oskarżeniom o samoobnażanie, gdyby zostały przeciwko nam wniesione. Ty jednak musisz opuścić Manneran.
— Dlaczego? — patrzałem na księcia z zakłopotaniem. — Nie jestem pozbawiony wpływów i skoro wy możecie przeciwstawić się oskarżeniom, czemu ja nie mogę?
— Dowody twej winy są zarejestrowane w aktach — oświadczył książę Mannerangu Smor. — Jeśli uciekniesz, można będzie twierdzić, że zamieszany w to jesteś tylko ty i ta dziewczyna, którą skorumpowałeś, a reszta została zmontowana przez jakieś podrzędne figury zainteresowane obaleniem swych panów. Jeżeli zostaniesz i będziesz próbował walczyć w tej beznadziejnej sprawie, to śledztwo doprowadzi do klęski nas wszystkich.
Teraz wszystko stało się jasne.
Stanowiłem dla nich niebezpieczeństwo. Mogłem załamać się w sądzie i wina ich zostałaby ujawniona. Jak do tej pory, byłem jedynym oskarżonym i jedynym zagrożonym procesem sądowym. Oni mogli być wmieszani w tę sprawę jedynie przeze mnie. Gdybym wyjechał, nie było sposobu, żeby dobrać się do nich. Bezpieczeństwo większości wymagało mego wyjazdu. Przecież to moja naiwna wiara w dom boży doprowadziła do nieprzemyślanych wyznań wobec Jidda, co spowodowało całą tę burzę. To ja zawiniłem i ja muszę odejść.
Książę Sumaru powiedział: — Zostaniesz z nami, póki nie zacznie świtać, potem mój prywatny wóz terenowy w obstawie straży przybocznej (jakbym to ja sam podróżował), zawiezie cię do majątku markiza Woyn. Tam będzie czekała łódź. O świcie będziesz już na drugim brzegu rzeki Woyn, w rodzinnej Salli — i oby bogowie podróżnych mieli cię w opiece.
59
I znów jestem zbiegiem. W ciągu dnia straciłem całą władzę, jaką przez piętnaście lat zdobywałem w Manneranie. Nie zdołają mnie uratować ani dobre urodzenie, ani rozległe znajomości. Łączyły mnie więzy pokrewieństwa, stosunki miłosne, albo związki polityczne z połową władców Manneranu, a jednak nikt nie był w stanie mi pomóc. Mogłoby wydawać się, że to oni zmusili mnie, żebym udał się na wygnanie, by w ten sposób ocalić własną skórę, ale tak nie było. Moje odejście stało się koniecznością. Tyle samo bólu sprawiało im, co mnie.
Nie miałem nic poza ubraniem na sobie. Moja odzież, moja broń, wszystkie ozdoby, całe moje bogactwo musiało pozostać w Manneranie. Będąc chłopcem, księciem uciekającym z Salli do Glinu, byłem na tyle przezorny, żeby naprzód przekazać swoje fundusze, a teraz zostałem odcięty od wszystkiego. Moje dobra zostaną zajęte, moi synowie star się nędzarzami. Zabrakło czasu, żeby temu zapobiec.
Z pomocą przyszli mi przyjaciele. Prokurator Generalny, który był prawie tego wzrostu co ja, przyniósł mi parę sztuk wytwornej garderoby. Komisarz Skarbu dostarczył mi pokaźną sumę pieniędzy w walucie sallańskiej. Książę Mannerangu, Smor, zdjął dwa własne pierścienie i wisior, abym nie pokazał się w rodzinnej prowincji pozbawiony ozdób. Markiz Woyn zmusił mnie do przyjęcia sztyletu z rękojeścią zdobioną drogimi kamieniami. Mihan obiecał pomówić z Segvordem Helalamem i przedstawić mu szczegóły mego upadku. Mihan był przekonany, że Segvord okaże współczucie i dzięki swym wpływom będzie mógł ochronić mych synów, ażeby nie obciążyły ich oskarżenia, jakie spadły na ojca.
Głęboką nocą, kiedy siedziałem sam i w ponurym nastroju spożywałem kolację, na co wcześniej nie miałem czasu, przyszedł książę Sumaru i wręczył mi małą kasetkę z czystego złota, ozdobioną klejnotami, podobną do puzderka, w jakim nosi się podręczne lekarstwa. — Otwórz ją ostrożnie — powiedział. Zrobiłem to i okazało się, że napełniona jest po brzegi białym proszkiem. Zdumiony spytałem, skąd to ma i odpowiedział, że niedawno wysłał potajemnie agentów do Sumary Borthana. Powrócili z niewielkim zapasem narkotyku. Twierdził, że mu jeszcze trochę zostało, ale podejrzewam, że dał mi wszystko co miał.
— Za godzinę będziesz musiał wyjechać — powiedział książę, aby powstrzymać potok mych słów wdzięczności.
Spytałem, czy wolno mi jeszcze zatelefonować.
— Segvord wyjaśni wszystko twej żonie — odparł książę.
— Nie myśli się o żonie. Myśli się o więźnej siostrze. — Mówiąc o Halum nie potrafiłem użyć tej szorstkiej formy gramatycznej, którą posługujemy się my, samoobnażacze. — Nie było możliwości, żeby się z nią pożegnać.
Książę rozumiał moją udrękę, bo przecież gościł w mej duszy. Nie udzielił mi jednak zezwolenia na tę rozmowę. Linia może być na podsłuchu, nie chciał ryzykować, żeby tej nocy mój głos rozległ się z jego domu. Zdałem sobie sprawę, w jak delikatnej sytuacji znalazł się książę, i nie nalegałem. Będę mógł zadzwonić do Halum jutro, gdy przepłynę Woyn i znajdę się bezpiecznie w Salli.