- Nie czas - powiedział jakby do siebie. - Nie czas to, by niezarejestrowana wiedźma szwendała się po ulicach i nocowała na dworcach.
Nie patrzył na Iwgę, ale od razu wyczuł, jak się szarpnęła. Jeszcze sobie wyobrazi, że on potrafi czytać myśli. Albo że zalał miasto szpiegami.
Przedwczoraj chyba nawet ją wspominał. Ach tak, przecież dzwoniła... A on zadzwonił do Nazara. A Nazar...
- Długo na mnie czekałaś?
Westchnienie.
- Nie wiem... Stanął mi zegarek...
Klaudiusz westchnął:
- „Stanął mój zegar, stoi
Zapomnij imię me, stoi
Złoty kwiat w świecie stali
Wybiła godzina, i zegar stanął...”
Bezmyślnie pokręcił w ręku opakowanie z wędliną. Ciekawe, co teraz powinien z nią zrobić... Z Iwgą, rzecz jasna, nie z wędliną. Co z nią zrobić, szczególnie w kontekście własnego wczorajszego rozkazu. Wrócił do salonu. Dziewczyna stała przy drzwiach, na kawałku podłogi wolnym od wykładziny. Nie zdjęła mokrej kurtki, nie położyła na podłodze wysłużonej torby.
- Od wczorajszego dnia - podrzucił w dłoni paczuszkę z wędliną - dokładniej, od wczorajszego wieczora, gwałtownie skomplikowało się życie wszystkich bez wyjątku wiedźm... we wszystkich prowincjach. To znaczy - ono skomplikowało się wcześniej... kiedy zaczęły się samosądy. W samej tylko Riance... dobra, to są dane służbowe. A Wiżna jest miastem leniwym, na razie wystarczały mu same pikiety... - Przez chwilą kontemplował nalepkę na opakowaniu. - Dlaczego na wędlinach zawsze rysują uśmiechniętą świnkę? Czy raduje ją perspektywa wędzenia?
- Nie bardziej niż wiedźmy - na siłę odezwała się Iwga. - Wkrótce w supermarketach... pojawią się dziecięce zestawy „Spal wiedźmę”. Pęk drew... i ładna nalepka. Z uśmiechającą się... - Głos ją zawiódł.
- Rozbieraj się - polecił oschłym tonem.
Jej pełne napięcia oczy jeszcze się poszerzyły. Klaudiusz uśmiechnął się z irytacją:
- Miałem na myśli - zdejmij kurtkę... I buty też.
Rzuciwszy wędlinę na tapczan, podszedł do telewizora. Roztargniony wycelował pilota w telewizor.
Na kanale informacyjnym dywagował chudziutki, smagły, przypominający ptaka komentator. Ale nie wiedźmy były tematem jego pogawędki i za to Klaudiusz był mu wdzięczny. Świat nie składa się wyłącznie z wiedźm. Nawet jeśli tych ostatnich jest bardzo dużo...
- Dzwoniłaś do Nazara? - zapytał, patrząc jak miejsce chudego ptakokształtnego młodziana zajmuje kobieta ze sportową fryzurą.
Iwga odetchnęła głęboko:
- Nie pójdę do rejestracji. Oni... Nie pójdę!
Klaudiusz podniósł słuchawkę.
* * *
Przygryzając wargę do krwi, Iwga patrzyła jak chwytliwa, z wyraźnym wzorem żył na wierzchu, dłoń wystukuje krótki numer. Zgrzyt opadającej kraty, łańcuchy i smród pochodni. „W moim mieszkaniu jest wiedźma. Przyślijcie samochód...”
Postąpiła tak, jak tego od niej oczekiwano. Liczyła na litość zwycięzcy. Jakże pogardliwie uśmiechnie się dziewczynka w szarym ponaciąganym swetrze: no i co? Doczekałaś się? Przecież chciałaś tego, prawda? Bo po co inaczej przyszłabyś do niego”?
- Niech zginie zło - rzucił zmęczonym głosem do słuchawki odwrócony do niej plecami mężczyzna, a Iwga drgnęła, jakby to jej dotyczyło życzenie. „Zło - to ja”.
Inkwizytor długo milczał, słuchając głosu na drugim końcu linii; Iwga czekała, nieruchoma jak robak w puszce wędkarza. „Proszę przysłać samochód po wiedźmę... w ciągu dziesięciu minut...”
- Tak - rzucił inkwizytor. - Potem podzielimy się wrażeniami, Glurze. Najpierw doprowadź to do końca... Za trzy godziny będę potrzebował pełnej informacji. Na razie. Przez trzy godziny nie żyję...
Słuchawka opadła na widełki.
- Nie pójdę do rejestracji... - powiedziała Iwga bezgłośnie.
- Masz dobrą osłonę wewnętrzną - powiedział inkwizytor, patrząc w okno. - Jak się czujesz?
Iwga nagle uświadomiła sobie, że nie czuje mdłości. Rozwiały się, zniknęły.
- Dobra obrona - powtórzył inkwizytor z roztargnieniem. - Iwgo, chcesz spać?.. Bo ja bardzo chcę. Bardzo, Iwgo; jeśli nie prześpię się przynajmniej przez dwie godzinki, to wszystkie wiedźmy wszystkich prowincji otrzymają szansę świętowania mojego zgonu...
Potarł oczy. Najpierw niedbale, potem mocno, zaciekle, tak że natychmiast zaczerwieniły mu się powieki:
- Ja będę spał, Iwgo. Idź do kuchni, weź sobie z lodówki co chcesz, zjedz... Możesz też spać, na kanapie. Tylko - westchnął - nie rób dwóch rzeczy. Nie dotykaj drzwi wyjściowych i nie wchodź do mnie do gabinetu. Bo ja się od razu obudzę, a to, jak stało w pewnej powieści, „zepsuje mi nerwy.” Aha, i nie podnoś słuchawki...
Iwga milczała.
Oszołomiła ją nierealność zachodzącego. Twardy dywan pod nogami, skarpety przemokły na wylot, ale zdejmowanie skarpet przed Wielkim Inkwizytorem wydawało się jakieś takie... niepoważne. Nieładne, nieeleganckie...
Zamknęły się ciężkie drzwi do gabinetu. Szczęknęła dziwacznie wygięta klamka. Iwga jak stała, tak usiadła na wykładzinie.
Deszcz za oknem lał i lał. Na ekranie telewizora, którego nikt nie wyłączył, migotała reklamówka.
Iwga posiedziała chwilę ze skrzyżowanymi nogami, czując jak zaczynają lamentować mięśnie. Dżinsy miała mokre... Żeby tak przy ogniu, przy kominku... Przy stosie.
Drgnęła. Na ekranie płonęło ognisko, ale kamera, najwyraźniej amatorska, drżała, nie pozwalając przyjrzeć się metalowemu rusztowaniu, dookoła którego miotał się płomień. To był stojak pod koszykarską tablicę. A do metalowej rury przywiązano człowieka... Siatka na obręczy już spłonęła. Krzyczący ludzie, przypominający kibiców... Krzyczący bezgłośnie, ponieważ dźwięk był wyłączony. Wjeżdżająca w kadr straż pożarna, inni ludzie w mundurach... Bez przekonania opadające pałki... Ekran gaśnie...
Mówiąca głowa komentatora. Tego, co wcześniej, ptakopodobnego, z niebezpiecznym współczuciem na chudym obliczu. Iwga rozejrzała się w poszukiwaniu pilota. Nie znalazła, odszukała przycisk przywracający dźwięk.
- ... potwierdził także, że aktualny zestaw przedsięwzięć nie miał w swej surowości ekwiwalentu w ostatnich dwudziestu latach, a jego skuteczność jest taka, że już po dwóch godzinach po wprowadzeniu w życie działań profilaktycznych w okręgu Odnica zostało zlikwidowanych pięć szczególnie niebezpiecznych i zatrzymanych dziewiętnaście standardowych wiedźm. Jednocześnie Wielki Inkwizytor uznał za swój obowiązek podkreślić, że ściśle współpracując z resortem Porządku Społecznego, nie dopuści do dalszych
samosądów jako wyjątkowo szkodliwego dla Inkwizycji, antyhumanitarnego i bluźnierczego zjawiska...
Iwga siedziała na piętach. Świecący ekran palił jej źrenice.
- ... podstawowym kierunkiem działania nadal pozostaje wykrycie niezarejestrowanych wiedźm. Wyroki Inkwizycji będą od dziś wykonywane w ciągu doby, przy czym znaczącemu rozszerzeniu ulega wykaz danych, decydujących o izolacji czy likwidacji...
Przycisnąwszy guzik, Iwga poczuła krótką błogą chwilę rozkoszy z powodu własnej władzy. Pewne złośliwe zadowolenie, kiedy ptakolicy komentator zbladł i zgasł, zniknął, pozostawiwszy po sobie tylko zielonkawo-szare zwierciadło ekranu.
Tak. Siedzi oto sobie w mieszkaniu Wielkiego Inkwizytora, na podłodze przed martwą skrzynką. Spokojnie, wiedźmo, spokojnie... Tam, na deszczu, jest jeszcze gorzej. Życie wiedźm, i tak skomplikowane, komplikuje się jeszcze bardziej.
Zostawiając na podłodze wilgotne ślady, udała się do kuchni. Rozejrzała się, zacisnęła wargi, uchyliła drzwi lodówki... W ustach natychmiast zrobiło się ciepło i mokro; dobrze, że jej zdrowy apetyt jak na razie góruje nad wszelkimi nieszczęściami. Raczej nawet nie będzie niczego odgrzewała - zje wszystko na zimno. Może tylko herbaty...