Выбрать главу

Książę przymknął powieki.

- I?..

- Głupio oskarżać siebie... o „humanizm”. Szliśmy jedynym możliwym szlakiem... Teraz szukamy sposobu zniszczenia królowej matki.

- Czy ona jest na naszym terenie? - szybko zapytał książę. - Na pewno u nas?

Klaudiusz uśmiechnął się:

- Tradycyjnie na naszym terenie. Tradycyjnie. Pamięci Atrika Ola...

Znowu zawisło długie milczenie. Długie, długie, nie kończące się...

- A czy pan wie, Starż, jakim sposobem ten pański poprzednik... dokonał swojego czynu?

Klaudiusz zawahał się. Powiedzieć „tak”, oznaczało kłamstwo. Powiedzieć „nie”, oznaczało przyznać się do bezsilności.

Książę poruszył wargami.

- Zapewne ruszył na nią ze srebrnym nożykiem? Takim, jaki wisi tu u pana na ścianie?

Klaudiusz odruchowo podniósł wzrok. Tak, po prawej od wejścia wisiał na gwoździu srebrny rytualny kindżał, którym wiedźma z Odnicy przerwała nić swoich złych uczynków. Na stadionie, w czasie koncertu, który omal nie przekształcił się w gigantyczną rzeź. „Mnóstwo parującego mięsa”...

- Nie sądzę - powiedział cicho Klaudiusz. - Raczej udało mu się odkryć jej centra nerwowe... I zadać dokładny cios. Przy pomocy, powiedzmy, archaicznego zaklęcia-tuby.

- Punktowe - powiedział książę zamyślony.

- Słucham?..

- Punktowe... Zaklęcie-tuba - to dobrze. Ale od tamtego czasu minęło czterysta lat...

Klaudiusz poczuł niepokój. Strach, czający się w duszy księcia, nie zmniejszył się, ale stał się bardziej określony; książę nie wstydził się swojego lęku. Książę patrzył przez Klaudiusza, na dochodzeniowy gift.

- Jestem daleki od paniki, Starż... Niech więc moje słowa nie zabrzmią w pana uszach jak wrzask panikarza. Jestem również, jak pan wie, naczelnym dowódcą... A współczesna armia ma środki znacznie lepsze niż rytualny kindżał. Dam panu... to będzie wyglądało jak słuchawka telefoniczna. Dostępem będzie odcisk pańskiego palca w połączeniu z kodem; pozostanie panu tylko wprowadzić koordynaty - i czas. Proszę wytropić tę swoją matkę, i to możliwie szybko, póki nasi zrozpaczeni sąsiedzi nie obrzucą nas bombami... Proszę się trzymać możliwie daleko, i dobrze by było, żeby to nie był zamieszkały ośrodek... pan mnie rozumie.

- Nie rozumiem - powiedział wolno Klaudiusz.

Książę uśmiechnął się z wysiłkiem:

- Rozumie pan, proszę się nie zgrywać... Może to pana urazi, ale Inkwizycja nie jest w naszym świecie najwyższą potęgą, Klaudiuszu. W obecnych czasach nic nie zastąpi dobrej rakiety z odpowiednim farszem... Pan przekazuje na pulpit namiary. W oznaczonym czasie będzie miało miejsce punktowe uderzenie jądrowe. Domyśla się pan, że to środek ostateczny. Proszę wcześniej wypróbować swoje kindżały i zaklęcia-tuby.

Klaudiusz milczał. Książę ponownie poruszył policzkiem.

- Może pana dziwi, że aż tak panu ufam?

Klaudiusz, nie wiadomo dlaczego, przypomniał sobie Heleną Torkę. Płonąca opera, „był pan dobry...”

- Wasza wysokość może być pewien, że nie nadużyję tego zaufania - oderwał się raczej oschle. - Tak samo jak tego, że ekstremalne środki nie będą potrzebne. Przyjmuję... propozycję, ale nie po to, by z niej skorzystać.

Książę odczekał chwilę i niepewnie skinął głową.

Chyba mroczny zgęstek lęku, który wymusił na księciu tę rozmowę, dopiero teraz nieco zmiękł.

* * *

- Czyli jednak, mimo wszystko, oddaje mnie pan?..

- Iwgo, zrozum, to nie więzienie i nie straże. Ani jedna wiżneńska wiedźma nie ma prawa chodzić na wolności... Musisz mnie zrozumieć.

Milczała, ale jej spojrzenie było bardzo wymowne.

Klaudiusz wiele by oddał, żeby uwolnić oboje od tej sceny - ale dalej nie można już było tego ciągnąć. Jeśli chce, by jego polecenia traktowano poważnie - musi, co najmniej, sam je szanować, a nie deptać je buciorami. A wizyta księcia tylko potwierdziła starą regułę: jeśli nie chcesz, żeby słudzy wnosili błoto do domu - wycieraj buty przed wejściem.

Iwga nie mogła wiecznie żyć w jego mieszkanku, ale nie chciał też zamykać jej w więzieniu, dlatego w trybie polecenia służbowego zwolnił w izolatorium jeden z pokojów wypoczynku dla personelu. Personel był najprawdopodobniej niezadowolony; to służbowe pomieszczenie było nawet jakoś dziwnie przytulne, znajdowało się tam wszystko, co niezbędne do życia - i ochrona, w niezawodność której Klaudiusz święcie wierzył.

Wprowadzając Iwgę do dokumentacji jako profilaktycznie zatrzymaną, Klaudiusz odczuwał nie ulgę - choć

uwolnił od pewnej niezręczności swoje zawodowe sumienie - a ponure rozdrażnienie i posępny wstyd. I poczucie winy - dlatego że już podpisując decyzję wiedział, jak będzie wyglądała rozmowa z Iwgą. I przed oczami już miał jej twarz, śmiertelnie obrażoną, z suchymi wściekłymi oczami, z rudymi kosmykami, rozrzuconymi jak płomienie...

- Iwgo - powiedział czule. - Kiedy te durne czasy się skończą... Bo przecież kiedyś się skończą... Wynajmiemy ci mieszkanie. Z oknami wychodzącymi na rzekę. Będziesz sobie żyła jak zechcesz, tylko ty będziesz miała klucz. Jeśli zechcesz, na drzwiach przybijemy tabliczkę: „Tu mieszka całkowicie wolna wiedźma.” Ale teraz nie wolno. Muszą istnieć choćby pozory, żeby nikt nie miał pretekstu do mącenia i oburzania się: a z jakiego to powodu ta wiedźma jest w uprzywilejowanej pozycji?

- Z mojego powodu ma pan kłopoty - powiedziała z nieśmiałym uśmiechem. - Słuchy, plotki, niezadowolenie... A ja myślałam, że na pana wpłynąć się nie da...

Przetrzymał wybuch niespodziewanego rozdrażnienia. Uśmiechnął się, pokazując, jak mało dotknął go ten wyrzut:

- Chcesz, pomogę ci się spakować?

- Nie mam wiele do pakowania - oświadczyła, patrząc w bok. - Przez całe życie... Majteczki, skarpeteczki do torby, kurtka, dżinsy, para butów, bilet na pociąg - i naprzód... Tylko tym razem pan mi daje bilet.

- Miło by było, gdybyś nie krzywdziła niepotrzebnie człowieka, który dla ciebie... Dobra, dobra, milczę.

- Dlaczego milczę? - Podniosła głowę, przez co jaśniej rozgorzał pożar jej błyszczących włosów. - Proszę mówić... To będzie wspaniały monolog do serialu w konwencji komediodramatu. „Tak wiele dla niej uczyniłem, ona zaś odpłaca mi niewdzięcznością...”

Westchnął i odwrócił się do drzwi, jakby chciał odejść; dogoniła go na progu i nagle objęła za ramiona. Tak mocno i tak nieoczekiwanie, że Klaudiusz znieruchomiał.

- Klaudiuszu... Jakoś mi tak smętnie... Proszę mnie nie zostawiać, proszę. Jedyny człowiek, któremu... mogę, chyba, wierzyć... Proszę mnie wziąć wieczorem do siebie. Tak jak się bierze dziecko, żeby rano weselej dreptało do sierocińca. Tylko raz. Pofolgowanie... Dobrze? Klaudiuszu? Dobrze?

Nakrył swoimi dłońmi jej dłonie na swoich ramionach.

Skąd szpiedzy jego wysokości wzięli, że między Wielkim Inkwizytorem i jego podopieczną istnieje „szalona miłość”? Standard myślenia - skoro mężczyzna w średnim wieku i u władzy jest protektorem ładnej dziewczyny - znaczy...

Przypomniał mu się lisek z dzieciństwa. Nieszczęsny więzień za podwójną żelazną siatką. Kochające wolność stworzenie, urodzone w więzieniu i dla więzienia.

- Iwgo, bardzo się na mnie złościsz?

- Za co? Ależ za co?.. Klaw, ja rozumiem, ja wszystko... Proszę mi wybaczyć. Proszę mnie wpuścić... na jeden wieczór, ja na kanapie, cichutko... I nawet, jeśli pan chce...

Odwrócił się.

Zaczerwieniła się.. Stała, purpurowa i udręczona, z karminowymi uszami, ze łzami w oczach:

- Nie... ja nie to miałam na myśli... Klaw, proszę tak na mnie nie patrzeć. Proszę mi wybaczyć, proszę, tak wiele widziałam... facetów, którzy za jedno... za to łatwo można kupić. A teraz pan będzie myślał, że ja... A ja nigdy tak o panu nie myślałam, przysięgam... No co ze mnie za idiotka, kto mi kazał tak...