Выбрать главу

Klaudiusz uśmiechnął się szyderczo:

- Na początku naszego spotkania powiadomię, żeby potem nie zapomnieć: mój zastępca przeprowadził rozmowy z szefami służby „Cugajster”. W drodze wyjątku ich ludzie rozszerzą swoje działania również na wiedźmy. Tam i wtedy, kiedy wyda się im to możliwe... Na pewno nie należy przeceniać ich pomocy. Ale w naszej, panowie, sytuacji, nie możemy wzgardzić najmniejszym wsparciem. Gotów jestem was wysłuchać. Wszystkich bez wyjątku... tylko postarajcie się ograniczyć gadatliwość.

Przy drzwiach, przy samych drzwiach, opuściwszy głowę na dłonie, siedziała załamana Fedora. Ona ma w nosie wszystkich i wszystko, męczy ją tylko jedno pytanie: jak on mógł, Klaudiusz Starż, Wielki Inkwizytor Wiżny... Jak mógł mężczyzna jej marzeń spać z tą młodą wiedźmą?!

Słuchając strumienia oskarżeń pod swoim adresem, Klaudiusz martwił się niemożnością powiedzenia Fedorze, że nie spał z żadną wiedźmą. Że w ogóle od dawna z nikim nie spał - takie powstrzymywanie się jest niewątpliwie szkodliwe dla zdrowia, natomiast bardzo jest pożyteczne, jak powiadają, dla duszy... Ponieważ on, Klaudiusz, już od dawna nikogo nie kochał. Można powiedzieć, że przez całe życie trwało to długotrwałe, beznadziejne powstrzymywanie...

Fedora nie słyszała jego myśli. Po prostu ponuro gapiła się w stół i w końcu Klaudiusz uspokoił się i machnął na nią ręką. W końcu, czy to ma znaczenie, co ona o nim myśli? Niech sobie myśli, że skusiła go młodość - tak będzie jej łatwiej z tym się pogodzić. To łatwiej zrozumie.

Otwarcie szykowali się do usunięcia Klaudiusza. Już niemal podzielili role; przestraszeni wojną z wiedźmami, grożącą wynikiem wcale nie korzystnym dla ludzkości, mimo wszystko nie zapominali o podziale stołków. Na stanowisko Wielkiego Inkwizytora pretendował teraz otyły Tomasz z Alticy - lepiej od innych wiedział, co należy czynić, przechwyciwszy jeszcze ciepłe od uścisku cudzych rąk wodze.

Nieco odwróciwszy głowę, Klaudiusz patrzył przez okno. Na pełzające nad miastem dymy; jeśli schwytają ją niezainicjowaną, to jest nadzieja, że się ją potem odnajdzie w więzieniu. Jeśli natomiast przejdzie obrzęd...

Klaudiuszem wstrząsnął dreszcz, z wielkim trudem utrzymał na obliczu maskę obojętności. Wszystkie aktywne wiedźmy są dziś unieszkodliwiane na miejscu. Bez sądu i dochodzenia. Ciała pali się. On, Klaudiusz, siedzi i wsłuchuje się w ten grad zawoalowanych zniewag, a rudą Iwgę gdzieś tam może już prowadzą, może na egzekucję...

Jak zwykle - powiedział czarny wizerunek na grobie Diunki, obraz kobiety, która mogła być dowolną osobą - zarówno Diunką, jak i Iwgą, i nawet jego dawno temu zmarłą matką. Jak zwykle - nigdy nie zauważasz tego, kto jest obok. Spokojnie gapisz się, póki cel twojego życia żałośnie wiruje dookoła ciebie, usiłując wpaść ci w oko. Masz mnóstwo zajęć. A to egzaminy w liceum, a to nowe nadejście matki... A potem się opamiętujesz, krzyczysz, wołasz... Na próżno. Zauważasz to dopiero wtedy, gdy go już nie ma...

Wysiłkiem woli opanował się, opuścił na stół zaciśniętą pięść. Orator - Tomasz z Alticy - był chyba nieprzyjemnie zdziwiony jego brakiem opanowania. Głupiec, myślał, że reakcja Wielkiego Inkwizytora dotyczy jego kolejnych oskarżeń. Klaudiusz uśmiechnął się, w milczeniu prosząc o wybaczenie; drogi Tomaszu, gdybyż wszystko było takie proste. Gdybyś wiedział, Tomaszu...

Głupiec. Znalazł skarb, długo nosił ze sobą, przechowywał wśród monet i szklanych paciorków - w końcu stracił, zgubił przez dziurę w kieszeni, a teraz mógł co najwyżej usiłować ugryźć się w łokieć.

Ciekawe, kto z zebranych wie o jego ostatnim zarządzeniu. Wszystkie grupy operacyjne, wszyscy zwiadow-

cy i wszystkie patrole mają przykazane dostarczać każdą rudą wiedźmę bezpośrednio do Wielkiego Inkwizytora. Uzasadnienie - wiedźma matka będzie właśnie ruda...

Jakże się cieszył z tego swojego pomysłu. Mucha nie siada; ale teraz ten pomysł wydaje mu się infantylny i bezsensowny. W warunkach okrutnej wojny - kto będzie ciągnął aktywną wiedźmę do Pałacu Inkwizycji? Lepiej od razu zabić - a jeśli to królowa matka - tym lepiej, po co ją odprowadzać, od razu zabić, niech tylko się trafi...

Dziś rano przywieziono jedną. Farbowaną, z różowo-purpurowymi włosami. Z płytką „studnią”, ale wybitnie złą, w dybach; idąc na egzekucję, wywrzaskiwała proroctwa o powszechnej śmierci, końcu świata i panowaniu matki...

Klaudiusz dopiero teraz uświadomił sobie, że w pomieszczeniu panuje cisza, i to od kilku minut; i wszyscy patrzą na niego. Uroczyście. Ze zmieszaniem. Ze współczuciem. Pytająco. Z wyrzutem. Tylko jeden Wykol z Bernstu - obojętnie...

Czego się od niego oczekuje? A, rezygnacji. Teraz, według ich scenariusza, powinien wstać i głuchym głosem wygłosić formułę o dymisji. Oświadczyć, że jest niezdolny do dalszego wykonywania obowiązków Wielkiego Inkwizytora z powodu... A, wszystko jedno, z jakiego powodu. Powodem może być ogólny burdel i ucieczka rudej wiedźmy.

Wstał.

Fedora dopiero teraz popatrzyła mu w oczy. Z goryczą i wyrzutem. „Jak mogłeś?” Nie, bardziej patetycznie, z namiętnym: „Jakże tak mogłeś?!”

- Proszę państwa... Uważnie wysłuchałem waszych sprawozdań.

Proszę, mamy szepcik w gronie zebranych. Pewnie, nazwać żądania dymisji „sprawozdaniami” można tylko po pijaku albo z wie-e-e-lkim podtekstem.

- Szczerze mówiąc, tak właśnie powinny się mieć sprawy w związku z przyjściem matki... Nie tak dawno miałem na ten temat z jego wysokością księciem...

Proszę, szepcik i spojrzenia za plecami. Do czego pije Starż, wszyscy wiedzą, że książę nie znosi nawet jego zapachu...

- Jego wysokość całkowicie zaaprobował mój plan działania. Co zostało stwierdzone na tym wspaniałym papierze.

Gestem prestidigitatora wyjął kartkę papieru. Kserokopię; oryginał dawno zamknięty został w sejfie. Nie wiadomo, czy któryś z temperamentnych kuratorów nie zechce odegrać sceny ze starego melodramatu, z darciem cennych dokumentów...

- Przeczytam to, jeśli nie macie państwo nic przeciwko temu. „My, książę Wiżny Stefaniusz Siódmy, w pełni aprobujemy generalny plan przedstawiony Nam przez pana Wielkiego Inkwizytora Wiżny Klaudiusza z rodu Starżów. Dlatego zatwierdzamy własnoręcznym podpisem umowę o moratorium na kadrowe przesunięcia na najwyższych stanowiskach Inkwizycji, konkretnie - na dymisję ze swojego stanowiska Wielkiego Inkwizytora Wiżny. Termin moratorium będzie określony poprzez sukcesy w toku dławienia agresji wiedźm.” Własnoręczne podpisy, Stefaniusz Siódmy. Klaudiusz Starż. Państwowa pieczęć.

Odczekał chwilę. Nie patrzył na nich, dał im czas na otrząśnięcie się. Nie zaczął wykorzystywać prawa silniejszego i przyglądać się ich wstrząśniętym twarzom. Ich zmieszaniu, bezsilnemu oburzeniu, ich słabości i strachowi.

Władze w każdej epoce usiłowały podporządkować sobie Inkwizycję. I wszyscy Wielcy Inkwizytorzy sprzeciwiali się tym zakusom. A Klaudiusz Starż wziął i wykorzystał to do swoich celów.

No, teraz to już na pewno nie uda mu się wymigać. Albo zwycięży, albo pójdzie pod trybunał. Albo pokona matkę, albo...