I wreszcie rozpoczęła się erupcja cząsteczek egzotycznych z wylotu tunelu…
— Odczuwałem chyba to samo — powiedział powoli Parz — przez co musiał przechodzić Michael Poole. konstruktor pierwszego Złącza, czekając na owoce swego dzieła. Lecz, jak rozumiał Parz. pierwszy Projekt Złącze zainicjowany został w nadziei uzyskania wiedzy od przyszłych pokoleń ludzkości — a także by przetestować w praktyce założenia nauki o czasoprzestrzeni i fizyki egzotycznej — oraz, jak się domyślał, dla czystej, niczym nie zmąconej przyjemności. Działająca maszyna czasu na orbicie wokół Jowisza. Skoro jej skonstruowanie jest możliwe, to dlaczego nie?
Poole musiał wyczekiwać otwarcia się swego tunelu z radością. Nie z lękiem, tak jak Parz.
— Tak — powiedział w zamyśleniu gubernator. — A teraz…
I wtedy, wirtualny obraz dwudziestościanu eksplodował. Upstrzona złotem ciemność opadła Parza, a on krzyknął i skulił się w sobie, dygocząc.
Gubernator milczał. Do uszu Parza dobiegało jedynie urywane poświstywanie jego własnego oddechu.
Po ciągnących się w nieskończoność sekundach Parz znalazł w sobie dość silnej woli, by unieść głowę. Wirtual portalu znajdował się na swym dawnym miejscu, oświetlany wąskim promieniem jowiszowego blasku…
Przed portalem unosił się statek. Grot utworzony z mroku nocy przebił błękitną plamę wylotu portalu. Powierzchnia nieciągłości czasoprzestrzennej wciąż jeszcze falowała, kilka sekund po przeniknięciu przez nią intruza, rzucając zniekształcone odbicia różowej, jowiszowej poświaty na mieszczącą gubernatora wrzącą kulę qaxańskiego oceanu.
Statek z przyszłości rozpostarł skrzydła, szerokie na sto mil. Mroczne baldachimy zawisły nad Parzem.
— Jestem przerażony, gubernatorze — powiedział Parz, zniżając głos do szeptu.
— Nie bardziej ode mnie. Parz, sylwetka tego statku, zastosowanie napędu nieciągłości — to cechy charakterystyczne technologii nocnego myśliwca xeelee.
Xeelee… Parz uczuł, jak jego lęk przemienia się w przesądne niemalże przerażenie na myśl o tym, że xeelee nagle zmuszeni zostali do skierowania swej uwagi na ludzkość.
— Jednak, to qaxański statek — dodał gubernator. — Odebrałem sygnał wywoławczy… Moim następcom musi dobrze się powodzić w przyszłych stuleciach, skoro uzyskali tak szeroki dostęp do technologii xeelee.
— Musisz być z nich dumny — stwierdził gorzko Parz. Jego serce wciąż tłukło się jak oszalałe, lecz strach już zaczynał ustępować irytacji wywołanej zadufaniem qaxa.
— Jego skrzydła utworzone są z prawdziwych nieciągłości czasoprzestrzennych — paplał dalej gubernator. — Siła napędowa czerpana jest z nieliniowego zaburzenia czasoprzestrzeni — podobnie jak fale dźwiękowe rozprzestrzeniające się w atmosferze, skoro już zostaną wzbudzone. A…
— Dosyć tego.
Oddech zamarł Parzowi w piersiach. Nowy głos, który rozbrzmiał ze skrzynki tłumacza, także miał kobiecą intonację. Podczas gdy zsyntetyzowany głos gubernatora był płytki, szybki i jakby zadyszany, ten był głęboki i mocny, niemal szorstki.
Gubernator zapytał prawie dziewczęcym tonem:
— Słyszę twój głos. Kim jesteś?
— Jestem qaxem.
— Nie rozpoznaję cię — rzekł gubernator.
— To nie powinno cię dziwić. Przybywam przez tunel Złącza z twojej przyszłości. W tym punkcie czasoprzestrzeni moja świadomość nie została jeszcze uformowana.
— Panie — odezwał się Parz, zdecydowany nie okazywać podziwu ani przerażenia przywykłem do tego, że qaxowie zajmują przestrzeń o średnicy całych mil, jak na przykład gubernator i jego fragment macierzystego oceanu. Lecz objętość twego statku jest znacznie mniejsza. Jakim sposobem świadomość qaxa pomieszczona być może w tak niewielkiej przestrzeni?
— Wiele rzeczy ulegnie zmianom w nadchodzących stuleciach odparł przybysz. — Wielu qaxów umrze, a jeszcze więcej się narodzi. Zaledwie kilku qaxów obecnie świadomych przeżyje tak długo, a formy utrzymujące naszą świadomość dalece się zróżnicują. Qaxowic nie będą już mogli pozwolić sobie na luksus starożytnej, wodnej formy. Qaxowie, rozproszeni wśród gwiazd, muszą znaleźć nowe sposoby przeżycia.
Parz jedynie z trudem dopuszczał do siebie wszystkie implikacje tych słów.
— Qaxie, co chcesz przez to powiedzieć? Co stanie się z qaxami? Co uczynią z wami ludzie?
— Najpierw odpowiedz na moje pytanie — wtrącił się gubernator. Parzowi wydało się, że w sztucznym głosie wyczuwa nutę urażonej dumy. — Dlaczego nie uprzedziłeś mnie o swym przybyciu? I dlaczego porozumiewamy się przy pomocy tego ludzkiego urządzenia tłumaczącego? Jesteśmy qaxami. Jesteśmy braćmi. Nasza fizyczna postać może się różnić, lecz przecież nadal możemy się porozumieć tak, jak czynili to qaxowie?
— Chcę, by Jasoft Parz słyszał i rozumiał wszystko, co się tu dzieje — oznajmił nowo przybyły qax. — Będę potrzebować jego współpracy.
Parz cofnął się niepewnie o krok, wyczuwając pod stopami krawędź metalowej platformy.
— Znasz mnie?
Ponownie wezbrał w nim prymitywny lęk, paraliżując go. Poczuł się jak dzikus przed obliczem szamana. Jakim sposobem qax z przyszłości oddalonej o pięć stuleci wiedzieć mógł o jego istnieniu? Ależ to oczywiste, pomyślał, przeganiając tańczącą wśród jego myśli iskrę szaleństwa. Ten qax przybywa z przyszłości. Wie wszystko o tym ciągu wydarzeń. Zapewne z tuzin razy obserwował rozwój tej sceny…
— Jasofcie Parz, bądź świadkiem…
Parz podniósł wzrok.
Wiśniowe światło niczym lanca przeniknęło przez kadłub splina, idealną linią przebijając jądro oceanicznej kuli gubernatora. Ciało splina wokół rany złuszczyło się, pokrywając się olbrzymimi pęcherzami, i Parz przez krótki moment ujrzał czerń kosmosu. Wirtualny obraz nocnego myśliwca obrócił się w chmurę pikseli i zniknął.
Jasoft zamknął oczy, przywołując w wyobraźni ostatnią sekundę trwania wirtualnej projekcji.
To qaxański statek, zrozumiał. Broń — promień — cokolwiek to było — odpalona została z pokładu przybyłego z przyszłości qaxanskiego statku.
— To technologia xeelee. Jasofcie Parz — oznajmił nowo przybyły qax. — Gwiazdołamacz…
W miejscu, w które uderzył wiśniowy promień, powierzchnia oceanicznej kuli zawrzała i zamieniła się w parę. Wielkie bąble dobyły się z głębi cieczy, rozpraszając subtelny wzór heksagonalnych komórek turbulencyjnych. Mgła okryła kipiącą kulę.
— Mój Boże — wyszeptał Parz. — Zabijasz go.
— Ten promień to skupione promieniowanie grawitacyjne — odparł qax konwersacyjnym tonem. — Stabilność kuli oceanicznej utrzymywana jest dzięki niewielkiej czarnej dziurze umieszczonej w jej centrum. Działanie broni zakłóciło równowagę kuli. Teraz zapada się ku centralnej osobliwości.
Kula cieczy zawieszona nad głową Parza zniknęła już całkowicie za mgłą, zupełnie jakby stał pod gęstą, sferyczną chmurą. Krople płynu, okrągłe i ciężkie niczym rtęć, rozbryzgiwały się obscenicznie na masce Parza. Uniósł dłoń w rękawicy i przetarł jej powierzchnię.
— Qaxie powiedział wzburzony nie wiedziałem, że przedstawiciele waszego gatunku mordują jeden drugiego.
— Niepowodzenie tego, którego nazywałeś gubernatorem, dopuszczenie do ucieczki przez czas tych ludzkich buntowników, jest tak katastrofalne, że aż zbrodnicze. Parz, potraktuj to jako dbałość o czystość gatunku, nie morderstwo. Wzmocnienie gatunku przez eliminację najsłabszych. Gubernator Ziemi wykazywał niezdecydowanie. Ja nie.