Wystarczająco wielkich, by pomieścić statek kosmiczny.
To było najłatwiejsze. Potem musieli uczynić go stabilnym.
Tunel czasoprzestrzenny nie zawierający materii — szczególne rozwiązanie Schwarzschilda równań ogólnej teorii względności — jest bezużyteczny. Zabójcze siły przypływowe blokują jego portale, same portale rozszerzają się, a następnie kurczą z szybkością światła, drobne zakłócenia wywołane przez wpadające przez nie cząsteczki materii doprowadzają do jego destabilizacji i rozpadu.
Tak więc zespół Poole;a musiał wzmocnić swój tunel materią egzotyczną.
Przestrzeń kurczyła się w miarę zbliżania do centrum tunelu, potem należało znaleźć sposób na jej powtórne rozprężenie. Siła odpychająca w tunelu wypływała z ujemnej gęstości energii materii egzotycznej. Nawet wtedy tunel pozostawał niestabilny. Przy zastosowaniu sprzężeń zwrotnych można było uzyskać efekt samoregulacji.
Niegdyś istnienie ujemnej energii uważano za niemożliwe. Podobnie jak w przypadku ujemnej masy samo założenie wydawało się intuicyjnie nierealne. Na szczęście zespół Michaela dysponował paroma zachęcającymi przykładami. Efekt Hawkinga w przypadku czarnych dziur stanowił łagodny przypadek egzotyczności… Tyle że Poole potrzebował ujemnej energii znacznie większego rzędu, porównywalnej z ciśnieniem panującym w jądrze gwiazdy neutronowej.
Był to okres pełen wyzwań.
Wbrew sobie Michael poczuł, jak do głowy napływają mu wspomnienia owych dni, wyraźniejsze od widoku wyblakłej kopuły i niewyraźnego obrazu ojca. Skąd brał się urok starych wspomnień? Michael i jego zespół-wraz z Miriam, jego zastępcą spędzili ponad czterdzieści lat, powoli orbitując wokół Jowisza. Proces wytwarzania materii egzotycznej opierał się na manipulowaniu energią strumienia magnetycznego łączącego Jowisza z jego księżycem, lo. Życie bywało trudne, niebezpieczne — lecz nigdy nudne. Płynęły lata, a oni nieznużenie przypatrywali się automatycznym sondom nurkującym w studnię grawitacyjną Jowisza i powracającym z kolejną garścią lśniącej materii egzotycznej, gotowej, by pokryć nią rosnące czworościany portali.
Przypominało to obserwowanie wzrastania dziecka.
Nauczyli się z Miriam całkowicie i bezwarunkowo polegać na sobie. Czasami zastanawiali się, czy ta zależność nie niosła ze sobą zarodka miłości. Zazwyczaj jednak byli na to zbyt zajęci.
— Nigdy nie byliście bardziej szczęśliwi niż wtedy, prawda, Michael? — zapytał Harry w niepokojąco bezpośredni sposób.
Michael zdusił ostrą, obronną odpowiedź.
— To było dzieło mego życia.
— Wiem. Ale nie jego koniec.
Michael kurczowo ścisnął szklankę, wyczuwając pod palcami jej ciepłe krzywizny.
— Ale tak właśnie się czułem, gdy „Cauchy” opuścił wreszcie orbitę Jowisza, holując jeden z portali Złącza. Udowodniłem, że materia egzotyczna to coś więcej niż tylko ciekawostka. Pokazałem, że można znaleźć dla niej zastosowanie przy projektach inżynieryjnych na największą skalę. Ale oczekiwanie na rezultat tego eksperymentu zająć miało całe stulecie…
— Albo piętnaście stuleci, zależnie od punktu widzenia.
„Cauchy” wysłano z podświetlną szybkością w długą podróż w kierunku Strzelca — ku jądru galaktyki. Miał powrócić do Układu Słonecznego po locie trwającym sto lat czasu pokładowego — lecz, dzięki zjawisku dylatacji czasu, starszy o tysiąc pięćset lat.
Takie właśnie były założenia tego projektu.
Michael przeglądał czasami wirtualne obrazy portalu porzuconego na orbicie Jowisza. Starzał się w tym samym tempie co jego bliźniak na pokładzie „Cauchy”, podobnie jak on i Miriam. Lecz podczas gdy Michaela i Miriam rozdzielała rosnąca „odległość” w einsteinowskim ujęciu czasoprzestrzeni — odległość wkrótce mierzona latami świetlnymi i stuleciami — tunel nadal łączył oba portale. Po stu latach czasu subiektywnego, tak dla Michaela jak i Miriam, „Cauchy” zakończyć miał swą okrężną wędrówkę i powrócić na orbitę Jowisza, zagubiony w przyszłości Michaela.
Wtedy zaś stanie się możliwe, przy wykorzystaniu tunelu czasoprzestrzennego, pokonanie w parę godzin piętnastu stuleci minionego czasu.
Odlot tego statku, oczekiwanie na ukończenie jego podróży, pozostawiło puste miejsce w życiu Michaela. Również w jego sercu.
— Stwierdziłem, że stałem się raczej inżynierem niż naukowcem… skupiłem swoją uwagę na jednym rodzaju tworzywa produkowanym w naszych akceleratorach magnetycznych na Io, a inne aspekty fizyki egzotycznej pozostawiłem nietknięte. Tak więc postanowiłem…
— Uciec?
Raz jeszcze Michaela ogarnął gniew.
Ojciec pochylił się ku niemu, splatając dłonie na plecach. Dobiegający z dołu szary blask komety igrał na jego gładkiej, przystojnej twarzy. Michael zauważył, że szklanka brandy zniknęła niczym niepotrzebny rekwizyt.
— Niech to szlag. Michael, stałeś się wpływowym człowiekiem. Nie tylko w sprawach naukowych czy inżynieryjnych. Zainicjowanie i realizacja Projektu Złącze wymagały opanowania sztuki współpracy z innymi ludźmi. Polityka. Budżet. Motywacja. Problematyka zarządzania, kierowania — osiągania wyznaczonych celów w świecie pełnym ludzi. Mogłeś powtórzyć to jeszcze niejeden raz. Mogłeś zbudować dowolną konstrukcję, gdy raz nauczyłeś się, jak to zrobić. A jednak odwróciłeś się plecami do tego wszystkiego. Uciekłeś i skryłeś się tutaj. Posłuchaj, wiem, jakie to musiało być dla ciebie bolesne, że Miriam Berg wolała odlecieć na „Cauchy” niż pozostać z tobą. Ale…
— Nie ukrywam się, do jasnej cholery — odparł Michael. walcząc z ogarniającym go gniewem. — Powiedziałem ci, co tu robię. Samorodki kwarkowe mogą dostarczyć nowych informacji o elementarnej strukturze materii.
— Jesteś dyletantem — stwierdził Harry, a potem rozsiadł się lekceważąco na krześle. — Niczym więcej. Nie masz kontroli nad tym, co nadpłynie ku tobie z otchłani czasu i przestrzeni. Pewnie, to bardzo intrygujące. Ale to nie jest nauka. To kolekcjonowanie motyli. Wielkie projekty realizowane na planetach wewnętrznych, takie jak akcelerator Serenitatis, już dawno pozostawiły cię daleko w tyle. Harry patrzył na niego szeroko otwartymi oczami. — Powiedz mi. że się mylę.
Zirytowany Michael cisnął szklankę na podłogę. Rozbiła się na przezroczystej posadzce i żółty płyn, rozświetlany blaskiem kornety, oblepił unoszące się leniwie okruchy szkła.
— Czego ty do cholery chcesz?
— Zestarzałeś się, Michael — stwierdził ze smutkiem Harry. — Nieprawdaż? I, co gorsza, nie walczyłeś z tym.
— Zachowałem człowieczeństwo warknął Michael. Nie zamierzałem dopuścić do tego, by zawartość mojej głowy została przelana w mikroprocesor.
Harry podniósł się z krzesła i podszedł do syna.
— To wcale nie tak powiedział cicho. Przypomina to raczej edycję wspomnień. Klasyfikację, sortowanie, racjonalizację.
— Co za odrażające określenie — prychnął Michael.
— Nic nie zostaje utracone, wiesz? Wszystko zostaje zmagazynowane — nie tylko na mikroprocesorach, ale i w interaktywnych sieciach nerwowych — albo wprowadzone do wirtuala, jeśli najdzie cię na to ochota uśmiechnął się Harry. Możesz porozmawiać z samym sobą. młodszym o kilkadziesiąt lat. Prawdę powiedziawszy, mogłoby się stać twoim ulubionym zajęciem.
— Posłuchaj — Michael zamknął oczy i ścisnął palcami nasadę nosa. — Już to sobie wszystko przemyślałem. Nawet już o tym kiedyś rozmawialiśmy. A może i o tym zapomniałeś?