Była to długa przemowa. Justyna skwitowała ją milczeniem, które trwało niewiele krócej. Na koniec powiedziała:
— Zimą w Galii panują mrozy, prawda?
— Tak, podobno jest tam dość zimno. Z pewnością zimniej niż tutaj.
Za zimno dla niej, tyle wiedział. Po co w ogóle pytała? Nie mieściło mu się w głowie, żeby chciała tam jechać. Miałaby ciężkie życie.
— Dziwny jest ten świat — powiedział, skoro się nie odzywała. — Cesarz jest do niczego, a brat, o którym myślałem, że jest do niczego, okazuje się dzielnym, nieulękłym człowiekiem. Jeżeli istnieje coś takiego jak duch Rzymu, a wierzę, że tak, to jutro Germanik zabierze go na zachód.
— A ty, Lucjuszu? Dokąd się udajesz?
— Oboje jesteśmy Grekami. Udamy się w przeciwnym kierunku, Justyno. Na wschód, w stronę słońca. Do Dalmacji z Cezarem.
— Jesteś Rzymianinem, Lucjuszu.
— Do pewnego stopnia, i co z tego?
— Rzym odchodzi na zachód. Bojaźliwy Maksymilian na wschód. Naprawdę wolisz towarzyszyć tchórzowi?
Antypater gapił się na nią oniemiały i oszołomiony.
— Powiedz mi, Lucjuszu, czy w Galii naprawdę jest tak zimno? Często pada śnieg?
Wreszcie odzyskał mowę.
— Co chcesz przez to powiedzieć, Justyno?
— To ja cię o to pytam. Załóżmy, że się nie znamy. Dokąd byś jutro wyruszył, na wschód czy na zachód?
Wahał się tylko przez chwilę.
— Na zachód.
— Z bratem cesarza, nie bacząc na śnieg?
— Tak.
— Z tym bratem, o którym myślałeś, że jest do niczego?
— Cesarz jest nieudacznikiem, ale brat, okazuje się, różni się od niego. Gdyby nie było cię w moim życiu, prawdopodobnie bym mu towarzyszył. — Zastanawiał się, czy aby na pewno. Ależ tak, zdecydowanie! — Jestem Rzymianinem, choć raz chciałbym się zachować jak Rzymianin.
— W takim razie jedź! Na co czekasz?
Ziemia zachwiała mu się pod nogami, jakby przyszło trzęsienie ziemi.
— A ty, Justyno?
— Ja nie muszę zachowywać się jak Rzymianka. Mogę zostać tutaj i nadal być Greczynką…
— Justyno, nie!
— …albo znosić śnieg z tobą i twoim nowym cesarzem. — Owinęła się ramionami i zadrżała, jak gdyby białe płatki padały na nią już tu, w ich przytulnym mieszkaniu. — Z drugiej strony, wciąż mamy możliwość udać się na wschód z drugim cesarzem. Z tchórzem, który oddał tron, żeby wieść spokojne życie.
— Wiesz, że sam nie należę do odważnych.
— Wiem, ale gdyby nie ja, popłynąłbyś z Germanikiem. Przed chwilą to powiedziałeś. Jest różnica między brakiem odwagi a tchórzostwem. Zastanawiam się, co gorsze: raz na jakiś czas przejść się po śniegu czy żyć w ciepłych krajach z tchórzami? Czy człowiek może z nimi przebywać, jeśli samemu nie jest tchórzem?
Nie odpowiedział. Łupało go w głowie. Przyparła go z każdej strony. Wiedział tylko tyle, że ją kocha, potrzebuje jej i podejmie tylko tę decyzję, którą ona poprze.
Z zewnątrz znów dolatywały krzyki, triumfalne i hałaśliwe. Czasem przerywane rozpaczliwym wrzaskiem. Antypater spojrzał w okno i zobaczył na wzgórzach nowe ognie. Zaczynał się właściwy podbój. Zwycięzcy wyrywali sobie łupy.
Cóż, należało się tego spodziewać, pomyślał. Już się tym nie martwił. Pozostało tylko jedno pytanie: na wschód z upadłym cesarzem czy na zachód z jego bratem?
Popatrzył na Justynę. Czekał na jej zdanie.
Nadal trzymała się za boki, walcząc z urojonym mrozem, ale już uśmiechnięta. Mróz był wyimaginowany, uśmiech — rzeczywisty.
— Wobec tego zostanę Rzymianką. Będziemy chodzić po śniegu w Galii. Jak myślisz, Lucjuszu, to szaleństwo? W takim razie szalejmy. I niech jeden ogrzeje drugiego. Powinniśmy się zacząć pakować, skarbie. Twój nowy cesarz wypływa jutro do Massalii, czy nie tak powiedziałeś?
Robert Silverberg
Roma Eterna
2009
Wydanie oryginalne
Data wydania: 2003
Tytuł oryginału: Roma Eterna
Wydanie polskie
Data wydania: 2009
Projekt i opracowanie graficzne okładki: Tomasz Maroński
Przełożył: Dariusz Kopociński
Wydawca: Agencja „Solaris”
Małgorzata Piasecka
11-034 Stawiguda, ul. Warszawska 25 A
tel./fax 089 54131 17
e-maiclass="underline" agencja@solarisnet.pl
ISBN 978-83-7590-023-1